Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2017, 20:44   #17
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Butterfly Touch




”Transport” okazał się dwoma nieoznakowanymi aerodynkami Mazerati, do których małymi grupkami załadowali się po wyjściu z osiedla sypialnianego. Każdy z pojazdów miał na pokładzie jedynie pilota, najwidoczniej Melissa nie uznała za konieczne zapewnienia dodatkowej obstawy. Jej ludzie załadowali się wraz z Edkiem i Kirą do jednej AV, zaś pani WeGuard zajęła miejsce w drugiej wraz Melissą, Luciferem, Mazzy i Alisteirem.
Chłopca rozpierała energia i nie mógł usiedzieć na miejscu, przez co kręcił się na siedzeniu w te i we w te, Mazz za to siedziała spięta, rzucając Lucowi co chwilę pytające spojrzenia. Nie odzywała się jednak dziwnie skonfudowana. W końcu jednak Luc dostał powiadomienie o wiadomości:

Cytat:
„O co chodziło z telepatką?!”

Najwidoczniej nie tylko on był zbulwersowany.
Sama Melissa siedziała koło pilota dając Heenowi nadal nieco przestrzeni by się mógł pozbierać po zajściu w apartamencie. Służbistka nie nawiązywała żadnego kontaktu z żadnym z nich, a i synek reportera unikał tej dziwnej kobiety.

Lot trwał kilkadziesiąt minut, gdy zostawili w tyle światła wielkiej aglomeracji nNYC i wlecieli w mrok rozcinany co jakiś czas rozbłyskami świateł przelatujących AVek i robotów patroli powietrznych. Heen zorientował się, że podchodzą do lądowania gdy liczba dronów przelatujących wokół dynek nagle zwiększyła się.

Byli zdawałoby się w szczerym polu, na zarośniętym i nieutrzymywanym od wielu lat pasie startowym, jednak zapadający półmrok rozjaśniły blade pulsujące światła wskazujące miejsce przyziemienia.
Wylądowali miękko. Drzwi dynki otworzyły się powoli i powitał ich czteroosobowy zespół. Pierwsze co rzuciło się Lucowi w oczy to zapach. Czyste powietrze w porównwaniu do mieszkanki chemikaliów jaką oddychali mieszkańcy nNYC. Tutaj pachniało florą. Pachniało jakby w pobliżu była woda.
Edek i Kira rozglądali się ciekawie próbując rozkminić dokąd ich zabrano. Budowle otaczające ich przypominały opuszczone baraki, porzucone domy ustawione jak z klocków w jednakowy i równy szyk. Luc kminił na szybko i jedyne co nasuwało się jednoznacznie na myśl to stara baza wojskowa.
Melissa zrobiła zapraszający ruch ręką i powiodła małą grupkę ku szeregowi budynków. Heen miał przemożne wrażenie, że gdzieś tam pomiędzy ich gospodarzami, a przywódczynią trwa rozmowa mimo, że nikt nie kwapił się jakoś specjalnie do gadki. Poczuł też mocne pacnięcie w plecy, gdy punczur dogonił go i subtelnie zwrócił na siebie uwagę.
- Jak mi każą wstawać o 3 nad ranem to ich bozia opuściła... - mruknął.
Ali maszerował pomiędzy Lucem a Mazz cichutki nagle i przestraszony.

Szli chodnikiem wzdłuż szeregu ulic, ułożonych systematycznie pod kątem prostym, mijając hale i budynki wojskowe
Ulice nie były specjalnie zaludnione, minęło ich zaledwie kilka grupek patroli. Obszerne parkingi były jednak pozajmowane autami, skuterami i motorami. Po drodze minęli też dwa pordzewiałe roboty bojowe, zapuszczone i stojące smętnie pomiędzy porastającą okolicę roślinnością.

W końcu weszli do jednego z dwóch głównych budynków, wybudowanych nieco ukośnie, stanowiących zapewnie pierwszy etap bardziej skomplikowanej budowli. Wnętrze było surowe w wystroju i bardzo staromodne: stare krzesła jeszcze przyśrubowane do podłogi, kwadratowe i sztywne jak cały kompleks sprawiły, że Kira otrząsnęła się z lekkim obrzydzeniem. Niewielkie biurko recepcji, przy którym siedziała śliczna dziewczyna, która oślepiała swoim przyjaznym uśmiechem odwracając tym samym uwagę od ścian pomalowanych na majtkowy, sprany kolor z plakatami reklamującymi American Dream.
- Melisso! Słyszałam, że będziesz! Jak się cieszę, że Cię widzę! – zaszczebiotało dziewczę poszerzając uśmiech i zwiększając jego moc do 1000 Wattów.
- Viola – rudowłosa uśmiechnęła się ciepło – fajnie, że jesteś już na nogach. Jest u siebie?
- Tak już czeka na was.
– Dziewczyna omiotła wszystkich ciepłym spojrzeniem. – Cześć! – Machnęła radośnie. – Fajnie was poznać. Jestem Viola.
Edek z szerokim uśmiechem ruszył by się przywitać jednak spojrzenie Kiruni wstrzymało go w pół kroku.
- Jestem dzisiaj na dyżurze, jak skończycie to was oprowadzę i pokaże co i jak – zapewniła blondynka skupiając spojrzenie szerokootwartych oczu na Heenie juniorze.

Obstawa do tej pory towarzysząca przyjezdnym zaczęła się rozłazić. Mazzy zaś puknęła Heena dyskretnie łokciem wskazując na subtelne systemy monitoringu porozmieszczane wzdłuż całego długiego korytarza, jakim się przemieszczali drepcząc za Melissą. Krótkie puknięcie później, weszli do obszernego gabinetu, w którym siedziała grupka osób.

Mężczyzna stojący przy oknie był potężnie zbudowany i wysoki, obcięty na krótko, trzymał się wyprostowany. Melissa przedstawiła go jako Ibisa. Drugi, Peter wedle słów rudej, oparty o oparcie krzesła wyglądał przy nim niewinnie, jak nerd w średnim wieku. Jedyna z obecnych do tej pory kobiet robiła chyba największe wrażenie, wyglądała na weterankę, a przy tym na bardzo zimną i nieco wyniosłą osobę. Sara, tak została przedstawiona, zmierzyła Heena, Edka, Kirę i Mazz oceniająco i bez słowa krótko kiwnęła głową w bezosobowym powitaniu.
- Proponuję byście się teraz szybko rozlokowali, może położyli spać małego i zaczniemy naradę? - zwróciła się do Luca Melissa po dokonaniu obopólnej prezentacji.
- Ok, jak rozumiem Viola pokaże nam gdzie są nasze kwatery?
- Tak, zgadza się. Pokaże wam co i jak, kantynę, kwatery i inne.
- odpowiedział tym razem Ibis tonem służbisty.
- Dobrze to wpadniemy później. - Luc chwycił za rękę Alisteira ściskającego Crowa i niepewnie patrzącego na obce mu osoby. - Chodźmy BigAl, zobaczymy gdzie tu można się przespać…



 

Ostatnio edytowane przez corax : 31-05-2017 o 20:48.
corax jest offline