Łatwo było się domyślić, co się stało - w obliczu zagrożenia właściciel domu spakował do podręcznej torby najpotrzebniejsze i najcenniejsze rzeczy, po czym, nie dbając zbytnio o porządek, opuścił swe domostwo, zamykając za sobą drzwi. Z pewnością wolał ratować życie, niż dobytek, a że nie mógł zabrać wszystkiego, parę drobiazgów pozostało dla tych, co byli na tyle odważni (lub głupi) by tu przyjść.
Esmond schował do plecaka złoto i księgę, po chwili w ich ślady powędrowała magiczna szata (której właściwości chwilowo były Esmondowi nieznane), po czym raz jeszcze rozejrzał się dokoła, zastanawiając się, jaki zamek otwierał znaleziony niedawno klucz.
Jeśli nie znalazł takiego miejsca - ostrożnie wyszedł na korytarz, by sprawdzić, co jest źródłem hałasu dobiegającego z parteru. |