Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2017, 13:05   #276
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Najemnik odetchnął z ulgą, widząc, że chociaż przez chwilę może przestać walczyć o swoje życie. Poczuł, jak odrobina stresu spłynęła z niego pod uściskiem ukochanej. Każdy, nawet najmniejszy kontakt z nią sprawiał, że było mu lżej. I tym gorliwiej pragnął walczyć w jej sprawie.
Spojrzał za nią, kiedy ta ruszyła w stronę ściany. Nim jednak do niej dołączył, podszedł do wschodniego okna wieży i wyjrzał raz jeszcze na zewnątrz, wytężając wzrok. Parę goblinów, która jeszcze przed momentem zmierzała w jego stronę nie było widać. Zamiast tego w oddali zamajaczyły… dwie armie.

- Nadciągają posiłki! - zawołał z wigorem, wskazując ręką na wschód. Chwilowy zapał oraz radość zostały jednak przygaszone przez to, co nadciągało z południa.
- I jeszcze więcej zielonych… - mruknął, opuszczając rękę. Było ich tak wiele… Nie patrol, grupa czy oddział ale cała horda. Fala orków, goblinów i zwierzoludzi napływająca w ich stronę. Byli w potrzasku. I pomimo że chroniły ich dwie bramy oraz mury wieży, bez pomocy ludzi wiernych królowi byli już straceni. Nie mogli się tutaj długo bronić. Nie taką garstką u kresu sił.

Mimowolnie spojrzał w miasto. Tam, gdzieś pośród straganów i budynków znajdowali się pozostali członkowie drużyny. Ich sytuacja była jeszcze gorsza. O ile jeszcze żyli, to za parę chwil mieli zostać zmiażdżeni przez nacierającą armię zielonych. Przez moment wydawało mu się, że dostrzegł gdzieś na budynku sylwetkę harpii…

Axim odepchnął się od okna i przysiadł do Sybill, podsuwając jak najbliżej. Chciał ją przytulić, ale będąc w obecności towarzyszy, ograniczył się tylko do tego, że pozwolił się jej wesprzeć na swoim zbrojnym ramieniu. Westchnął zmęczony i spojrzał w te jej płomienne oczy. Ogień w tym przypadku uspokajał. Wpatrywał się uparcie w te ogniki, a im dłużej to robił, tym jego wzrok stawał się bardziej tęskny, żądający wytchnienia i bliskości.
- Jeśli pozostali nie znajdą kryjówki, albo szybko się nie wycofają, nie mają szans - odezwał się na tyle głośno, by wszyscy go zrozumieli, odrywając w końcu wzrok od Walkirii.
- Powinniśmy spróbować ich tu zaciągnąć i przeczekać bitwę - dodał, jednak bez większego zapału. Jakby wiedział, że ich poświęcenie może być najprostszym wyjściem. Jednak zakorzeniony upór oraz bagaż cierpienia po ludziach, których w swoim życiu stracił, sprawiało, że wciąż tliła się w nim iskra gotowa do zmobilizowania się.

- Musimy chociaż dać im znać, gdzie powinni się udać.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline