Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2017, 16:15   #38
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Dzieci rosły. jeszcze przed dziesiątym rokiem życia, większość z nich została zakwalifikowana do konkretnego pionu szkoleniowego. Czwórka pociech okazała się sawantami, geniuszami których sposób myślenia miał kiedyś wyznaczyć nowe trendy w nauce, sztuce czy kulturze. Siedmioro dzieciaków, według opiekunów i co ważniejsze skryptów szkoleniowych, posiadało wszystko to, co było dla ludzi konieczne do stania się liderem. O dziwo, było wśród nich dwoje azjatów i nawet jedna biała dziewczyna, takie rzeczy według opiekunów mogły zdarzyć się tylko dzięki narodzinom z probówki, gdzie pula genetyczna obejmowała tysiąc lat. 199 dzieci miało stać się inżynierami i innymi specjalistami. Znów, mimo iż azjatów było tu większość, bo 85, imponująca była też liczba 61 białych. Jednak nikt nie przypuszczał, że aż 53 czarnoskórych ludzi zostanie inżynierami.
“Ekskluzywna flota” - mawiali opiekunowie.
340 pociech zostało wytypowanych do służby w formacjach zbrojnych. Tymi dziećmi miał zajmować się Yul wraz z jeszcze jednym opiekunem. Mąż Tatiany brał swoje obowiązki bardzo poważnie, narzucił sobie reżim ćwiczeń, którego nie mógłby wytrzymać nawet wspomagając się całą znajdującą się na Makarze chemią. Niezmodyfikowany organizm człowieka mógł udźwignąć tylko pewien wysiłek. Jednak dzięki krwi Tatiany i swojej ciężkiej pracy, mężczyźnie udało się przełamać te bariery. A potem przełamać je znowu i znowu. Według Yula było to konieczne by mógł brać udział w treningu młodych juggernautów, coś, czego sam nie był w stanie zrobić w wieku lat sześciu.
Do szkieletyzacji przystąpiło 97 szesnastolatków. Yul spędził kilka chwil na osobności z każdym z nich zanim operacja miała się rozpocząć, Tatiana, podobnie jak mąż, opiekunowie jak i sami kadeci, doskonale wiedziała, że większość z nich nie przeżyje procesu. Próba uczynienia z człowieka czegoś więcej była niebezpieczną grą i częściej wybuchała graczowi w twarz niż przynosiła pozytywne rezultaty. Mimo wszystko wampirzyca czuła napięcie w Yulu mimo iż ten starał się jak mógł go nie okazywać. Jednak kiedy po zabiegu udało się wybudzić tylko dziewięć osób. Yul stał kilka godzin w sali wypełnionej ciałami dzieciaków, którym poświęcił ostatnie kilkanaście lat swojego życia. Jakaś część mężczyzny umarła razem z nimi.

Choć Yul był wciąż “tylko” człowiekiem i już dawno powinna się nim znudzić, daleka była od tego stanu. Nie był on jednak typowym pasożytem krwi, jak się zwykło wśród spokrewnionych nazywać ludzi uzależnionych od vitaę. Ten mężczyzna wykorzystywał każdą kroplę wampirzej krwi, by przeć naprzód, by rozwijać się. Gdyby 500 lat wcześniej ktoś zorganizował wybory najefektywniejszego ghula roku, Yul z pewnością by je wygrał. Przy nim nawet liczącej kilkaset lat Brujaszce się “chciało”, patrzyła na niego i sama starała się nie tylko wykorzystywać swój potencjał, ale także rozwijać go, a jeśli nie rozwijać, to sprawiać by dzięki jej wiedzy i umiejętności mogli rozwijać się innych.
Przez ten bieg do doskonałości zresztą, bywało, że całymi dniami nie widziała męża. W ogólnym rozrachunku jednak, sprawiało to, że nie przytłaczali się wzajemnie, bo każde z nich miało “swoje sprawy” i mogli się czasami za sobą stęsknić. Mimo więc prawie 20 lat stażu małżeństwa wciąż potrafili po dłuższej rozłące zamknąć w sypialni i dosłownie rzucić na siebie.
Ponadto Yul był doradcą Pani Hetman i chyba już nikt na statku nie miał wątpliwości, że nadawał się na to stanowisko. Nie wiadomo jakim sposobem, zawsze wiedział kto i co, a jeśli jakiś temat był poza obszarem jego wiedzy, potrafił od razu wskazać osobę, którą powinna się na tym znać. Tylko po śmierci części dzieciaków, które zgłosiły się do szkieletowania stał się trochę bardziej cichy i “sztywny” w obejściu, co Tatianie przypominało początki ich znajomości.

Co do zmiennokształtnch Tatiany, już po pierwszej przemianie okazało się, że wszystkie chipy jakie ludziom wszczepia się po narodzeniu, zniknęły z ich organizmów. Skanery wykazały co prawda, pewną ilość silikonu i krzemu w komórkach dzieci, co oznaczało, że implanty zostały zmiażdżone, rozłożone na atomy w czasie przemiany. Nawet dna dzieci wyglądało po przemianie inaczej, mimo iż wyglądały dosłownie tak samo jak wcześniej, to z medycznego punktu widzenia, były piątką zupełnie innych, nowych osób na statku.
“ciemna energia” - hasło było workiem, do którego współczesna nauka wrzucała wszystko, czego nie potrafiła wyjaśnić. Wampiryzm i likantropia nie były tu wyjątkiem. Już w czasach Tatiany, uczeni wiedzieli, że większość wszechświata jest zbudowana z ciemnej materii, czegoś niepoznanego i nie do zbadania przy pomocy praw fizyki. Współcześnie o ciemnej materii i ciemnej energii wciąż więcej nie wiedziano niż wiedziano.
Milly wyrosła na silną waderę, która budziła szacunek swojego rodzeństwa. Ulv pozostał porywczy i skory do awantur. Toteż Milly przeważnie musiała stawiać go do pionu. Bo jeśli nie zrobiła tego Milly, zrobił to Bort. Chłopak był cichy i często zdawał się pogrążony we własnym swiecie, wybuchał nawet rzadziej nż Milly, ale kiedy już to robił, sama Tatiana musiała stać w pogotowiu. Are chodził własnymi ścieżkami, więcej czasu spędzał z cybernetyczną świadomością Makary niż z rówieśnikami, a jeśli już to robił, to byłi to raczej ludzie a nie zmiennokształtni. Eva nie była najsłabsza fizycznie z całej grupy, ale to ona była uważana za drugą po Milly. Zwyczajnie potrafiła sprawić by w jakiś sposób sprawy wychodziły po jej myśli.

Tatiana osobiście nadzorowała treningi swoich podopiecznych, gdyż nawet najsłabsza Eve mogła narazić na niebezpieczeństwo dużą grupę ludzi, gdy ogarniał ją bitewny szał. Wampirzyca wraz z mężem rozważała co najwyżej wspólne treningi jednego zmiennokształtnego z całą grupą dziewięciu młodych juggernautów, kiedy ci zakończą rekonwalescencję.

Do celu wciąż było ponad dwa lata kiedy do Tatiany doszła priorytetowa wiadomość od świadomości Makary: Anteny odbierały sygnał radiowy. Format był nieznany, lecz niezaprzeczalnie były to dane. Źródłem przekazu była planeta znajdująca się na orbicie Proxima Centauri - cel ich podróży. Tatiana miała do dyspozycji siebie, męża, opiekunów i kilkuset szesnastolatków.
- Mamy dwa lata na odczytanie tego. - powiedziała do męża, jednocześnie wysyłając komunikat do wszystkich opiekunów na statku i samej SI - Chcę żeby każdy spec od elektroniki, komunikacji... każda osoba, która może mieć pomysł na rozwikłanie tego, dostała ten przekaz w swoje ręce i spróbowała go odkodować. Makaro, ty również jesteś przydzielona do tego zadania. - zwróciła się do cybernetycznej osobowości statku. - Jeśli nie poradzimy sobie z tym w ciągu pół roku, zaczniemy wybudzać specjalistów z załogi. Jeśli natomiast komuś się uda, to w nagrodę... - przycięła się i szybko zerknęła na męża - Yul, co my możemy zaproponować jako system gratyfikacji?
- Parę lat temu pewnie konieczne byłyby lody i kilka godzin zabawy w chowanego, dzisiaj zapewne wystarczy będzie jakaś przepustka, dzięki której szesnastolatek będzie mógł sprawdzić swoją wytrzymałość na etanol.
- powiedział co wprawiło resztę opiekunów w lekkie rozbawienie. Jedna z nich zaś wtrąciła.
- Za pozwoleniem, Pani Hetman, z nowego rocznika posiadamy 87 inżynierów, którzy mogą partycypować przy tym zadaniu.
- I są oczywiście jeszcze nasi sawanci.
- dodał z kolei mężczyzna.
- Wszyscy nasi wychowankowie są już pełnoprawną załogą statku, toteż jak najbardziej wciągnijmy ich do tego zadania. A w ramach nagrody dla tych, którzy odczytają przekaz, daję osiem godzin nielimitowanego dostępu do automatów żywieniowych. Także tych z procentami. - powiedziała, po czym z uśmiechem dodała - I następny dzień wolny... żeby dojść do siebie. Albo po prostu się polenić. Wykonać!
Wyłączyła się z szerokopasmowego kanału i zwróciła do męża.
- Idę do Arego. Zaproponuję mu, że jeśli będzie chciał, również może dołączyć do naszych łamaczy kodu.

Tatiana zastała kotołaka przy jednym z terminali, jak się okazało, już zajmował się badaniem przekazu. Kiedy dostał dostęp i od kogo? Tatiana przypuszczała, że SI Makary maczała w tym swoje wirtualne macki.
- I co o tym myślisz? - zapytała, zbliżając się, choć nie na tyle, by ingerować w sferę osobistą Arego. Z obserwacji wiedziała wszak, że tego nie lubił.
Chłopak oderwał wzrok od konsolety i spojrzał na wampirzą opiekunkę, która jakby nie patrzeć, była dla niego czymś najbliższym matki, co można było mieć na okręcie kosmicznym.
- To nie jest sygnał “do nas” czy kogokolwiek innego, to zwyczajnie zanieczyszczenie przestrzeni przez wytwory cywilizacji.
- Już teraz potrafisz to ustalić?
- zdziwiła się Tatiana z mieszaniną zdziwienia i dumy - Czyli to takie ich programy telewizyjne czy coś? To może nawet lepiej... dowiemy się czegoś o nich.
- To po prostu miało by sens, dane nie rozchodzą się w konkretnym kierunku, zwykłe odchody które zanieczyszczają majestat przestrzeni. -
powiedział po czym pochylił się nad wyświetlaczem - najlepsze źródło informacji… - uśmiechnął się pod nosem.
Wampirzyca pozwoliła sobie podejść bliżej i delikatnie pogłaskała chłopaka po włosach.
- Sensowne. - skomentowała - Nie będę ci przeszkadzać, mądralo. Jakbyś coś znalazł, daj znać.
Are pokiwał głową i odprowadził wzrokiem Tatianę, zupełnie jakby nie chciał by patrzyła mu przez ramię.

Po kilkunastu dniach udało się rozkodować jeden z formatów, było to audio. Brzmiało jak ambient i szybko określono to mianem muzyki.

Po kolejnym tygodniu, dokładniejsza analiza udowodniła, że wszystkie słyszane dźwięki są głosami.

Dwa tygodnie później udało się rozkodować format video. Okazało się, że domniemana muzyka, jest w rzeczywistości dialogiem. Metodą prób i błędów, zespołowi naukowemu udało się wyostrzyć obraz i dobrać najbardziej prawdopodobną gammę kolorów.
Wydawało się, że nadawcami sygnałów były dwie różne rasy, czy może podgatunki humadoidalnych istot. Trudno było stwierdzić, czy obcy są duzi czy mali, nie było żadnego racjinalnego punku odniesienia, pozwalającego porównać ich wzrost z ludzkim. Widać było jednak wyraźnie, że ich sylwetki były drobne acz proporcjonalne. Pierwsza rasa, posiadała brązowawą, łysą skórę, spore złote oczy, a jedynym miejscem gdzie wyrastały włosy był czubek głowy. Kobiety i mężczyźni byli trudni do odróżnienia gdy nie byli nadzy. Mężczyźni nosili długie szaty, przywodzące na myśl stroje adwentowe katolickich księży. Kobiety były skromniej ubrane, choć w równie barwne szaty.
Druga rasa miała śnieżnobiałą skórę, z którą kontrastowały znajdujące się pod nią naczynia krwionośne. Ich oczy były jeszcze większe, lecz były kulami całkowitej czerni. Bladzi mieli znacznie więcej włosów (w odcianiach od jasny blond do bieli), nie tylko na głowie, ale i wzdłuż karku. Kobiety zapuszczały je tak, że grube, sięgające ziemi warkocze wyglądały jak ogony. Mężczyźni wiązali je w kok, nosili też pejsy. Wśród “bladych” zachodził wyraźniejszy dymorfizm płciowy: kobiety miały wcięcie w talii i szersze biodra (choć wciąż małe piersi) mężczyźni szeroki ramiona. Druga rasa preferowała spodnie i kurtki, większość ich ubrań była w odcieniach czerwieni i fioletu.

Oglądając obydwie rasy, Tatianie rzucało się na usta jedno słowo:
Elfy…

Następne miesiące na Makarze przyniosły więcej informacji. Przekaz jaki odbierano pochodził z ostatniego milenium… obydwie rasy “elfów” posiadały niezbędną technologię już tak długo. Tłumaczyło to w pewnym sensie pewną statyczność ich mody - większość kanonów mody, architektury czy obyczajowości musiało zostać wypracowane przed erą technologiczną - tysiące lat temu. Historia ludzkości obfitowała we wzloty i upadki wielkich cywilizacji, za każdym razem utraconą i zapomnianą wiedzę trzeba było budować na nowo. Obcy widocznie nie mieli tego problemu. Przynajmniej nie przez długi czas.

Pod pierwszego roku od odebrania pierwszych sygnałów, załodze Makary udało się ustalić już całkiem sporo. Dwie rasy zdawały się zajmować przeciwstawne półkule jednej planety. Planeta ta, nie obracała się wokół własnej osi, toteż na jednej stronie zawsze panował dzień, natomiast na drugiej zawsze noc. Brązowoskórzy zamieszkiwali oświetloną stronę zaś bladzi stronę ciemną. Obie rasy prowadzą ze sobą wojnę przez większość czasu, jednak należy założyć, że przez ostatnie dwieście, może trzysta lat nastał między nimi, jeśli nie pokój, to przynajmniej rozejm, jakiegoś rodzaju koalicja przeciw wspólnemu wrogowi. Tego ostatniego Tatiana rozpoznawała. Jeśli maszkary Legionu były tej samej skali co te które spotkała w rezerwacie, oznaczo to, że mieszkańcy planety mają coś około półtora metra wzrostu. Wszyscy, te dwie rasy bowiem nie posiadały tak dużej różnorodności w wyglądzie jak ludzie.

Język obcych wciąż pozostawał zagadką, choć sawanci przekonywali iż w najbliższym czasie uda im się osiągnąć większe sukcesy. Pewnym było, że słuch mieszkańców planety jest nieporównywalnie lepszy niż u ludzi. O ile wierzyć pracy pracujących nad tłumaczeniem specjalistów, obcy mówią np jak czyjaś krew szumi tak szybko jakby kłamał. Nawet same zdjęcia maszyn, przywodziły na myśl bardziej radary niż teleskopy.

Wyglądało też na to, że mieszkańcy planety, już kilkaset lat temu, posiadali dość zaawansowany program kosmiczny, jednak inwazja Legionu zmusiła ich do odwrotu i okopaniu się w fortecy najpierw własnego systemu, a później własnej planety.

Z dnia na dzień chronologicznie młodszych danych było mniej i zespół badawczy Tatiany skłaniał się ku tezie, że około sto lat temu, mieszkańcy planety niemal zaprzestali już wysyłania sygnałów. Mogło to dowodzić iż wojna weszła dla nich w bardzo niekorzystną fazę.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 25-06-2017 o 06:24. Powód: znaleziono w tekście penisa
Amon jest offline