Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2017, 16:39   #18
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
We got "off to a rocky start"




Baza Matrix, noc
Gdy wrócili korytarzem do stanowiska Violi, Lucifer przystanął przy nim i zerknął na nią, a później zwrócił się do Mazz, Edka oraz Kiry:
- Co bierzemy? Apartamenty prezydenckie? Pokoje z widokiem na morze?
Jakiekolwiek odpowiedzi uprzedził głośny, perlisty śmiech dziewczyny.
- Ale nie mamy tutaj takich mieszkań! - roześmiana skomentowała pytania Lucifera. - Ibis kazał was zakwaterować w jednym budynku, sąsiednim i blisko siebie. Bardzo ładne kwatery wam wybrał. - Uśmiech nie schodził jej z buzi gdy wpatrywała się po kolei w całą grupkę.
- To chodźmy, mamy się rozlokować. Mały zaraz uśnie na stojąco, a my potem mamy trochę do pogadania z resztą. - Kiwnął głową w kierunku wyjścia. - Basen? Jaccuzi w łazienkach? - udawał dociekanie. - Pole golfowe? Musi być jakiś powód dla którego na wakacje wybraliśmy właśnie ten resort. - Szedł z Alim przylepionym do niego i rozglądającym się czujnie gdy blondynka zaczęła ich prowadzić w kierunku zapowiedzianych kwater.
- Jesteś zabawny! - Viola nie przestawała się chichrać z jego wygłupów. Najwyraźniej uznawała je za faktycznie doskonałe żarty po otarła ociekające po policzkach łezki wyciśnięte śmiechem. Ruda uniosła pytająco brwi widząc reakcję dziewczyny, Edek zrobił porozumiewawczą minę do Luca taką, gdy był pewien, że dziewczyna jest do zaliczenia jedynie o włos,a le Luc udał, że tego nie zauważył.
Lub nie dał tego po sobie poznać.
Przynajmniej pod okiem Mazz.

Szli tą samą drogą i cała grupa miała teraz okazję obejrzeć nieco bliżej zainstalowany w budynku monitoring. Wychodząc, w drzwiach Viola zderzyła z niewysokim blondynem pod trzydziestkę.
- Mike! - radosny wybuch nastąpił tuż po piśnieciu “ojejku”.
- Cześć, Viola! - Mike uśmiechnął się lekko tuląc dziewczynę jaka wpakowała się mu w ramiona jak ufny psiak. - A to kto? Twoi nowi podopieczni? - Spojrzenie szarych oczu spoczęło powoli na Heenie.
- Taaaak! Dopiero przyjechali. - Viola pokiwała łepetyną entuzjastycznie. - To Mike, a to Lucifer, Mazzy, Edward, Kira i Alisteir - wyliczała kolejno z hollywoodzkim.uśmiechem.
Mike wyciągnął dłoń w kierunku grupki uśmiechając się nieco szerzej, a cała jego twarz pokryła się drobnymi zmarszczkami, szczególnie widocznymi w okolicach oczu.
- Cześć. Witajcie. Jak już przebrniecie przez całe marudzenie Ibisa może się spotkamy w kantynie. Fajnie widzieć nowe twarze.
- Mike! Jeszcze nie pokazałam im, gdzie jest kantyna!
- Boję się, że nie przetrwamy. -
Luc miał sceptyczną minę. - Aleeee - zerknął na pozostałych dłużej skupiając spojrzenie na Edku - słowo kantyna z pewnością doda nam sił by jednak spróbować i potem tam się relokować. Tak przy okazji - wypalił bezczelnie i z innej beczki - każdy tu umie grzebać w głowie jak Mel?
- Ojej! No przestań! -
Viola znowu wybuchnęła śmiechem. - Mike, Luc to prawdziwy żartowniś! - Otarła łezki ponownie i pociągnęła nosem. - Czy wszyscy umieją jak Melissa… - próbowała opanować głupawkę.
- Nie, nie każdy - pomógł jej w końcu Mike uśmiechając się raczej na widok rozchichotanej dziewczyny. - Ale tego się chyba dowiecie na treningu? - Mrugnął. - To czekam zatem. Zaklepię stolik. Chętnie posłucham jak bardzo wkurwiła was rud… - Urwał gryząc się w język. - Melissa.
- Nie wiem jak inni… ale jeżeli o mnie chodzi, to nie mogę ci powiedzieć Mike. Nie mamy tyle czasu. Zanim bym skończył Alisteir byłby już dumny z własnych wnuków. -
Pogładził chłopca po czuprynie.
Malec uniósł główkę w jego stronę i zmarszczył brewki zdziwiony, w tle mając chichot Violi.
- No nie wierzę. Z pewnością nie jest aż tak źle. - Mike znowu mrugnął i klepnął Luca lekko w ramię. - Do zobaczenia. A Ty zadbaj o nich jak zawsze. - Uśmiechnął się do blondynki i ruszył do środka.

Drugi budynek wyglądał niemal bliźniaczo podobnie do tego w którym Melissa zapoznała ich z Ibisem i resztą. Niemal, bo nikt z grupy Heena nie był w stanie stwierdzić na pewno, czy kwatery główne mają ten układ. Z dużym prawodopodobieństwem jednak można było założyć, że tak, i że zostały one przerobione na biura czy pomieszczenia narad.
Viola poprowadziła wszystkich do windy i czekając na pojawienie się wyciągu peplała radośnie:
- Ten budynek jest dla nowoprzybyłych. Najczęściej, chociaż zakwaterowani są tutaj też starsi stażem szkoleniowcy na przykład Mike, którego poznaliście już. Są tutaj dwa piętra - wskazała na panelu windy, która wyświetliła odpowiednią hololegendę i posłuszna smukłemu paluszkowi recepcjonistki śmignęła w dół. - Wasze kwatery są na poziomie -2. Na -1 znajduje się kantyna, sale treningowe oraz oddział medyczny. Do jutra powinniście mieć już wprowadzone wszelkie dane dostępu i bez problemu możecie poruszać się po całym kampusie. Czy wszystko jasne? - Szeroko otwarte oczy wpatrywały się w przyjezdnych. Viola przypominała nieco holoreklamowe modelki, przez co była niesamowicie urocza w tej swojej infantylności. Lucifer kupował to i nie zastanawiał się czy to stan naturalny czy jakaś poza. W jej przypadku nie było to ważne i po prostu robiło grę.
- Jasne, pewnie i tak zamieszkamy w kantynie - niby to poważnie pokiwał głową.
- Nie, nie! W kantynie nie możecie!!! Gdzie byście spali?! -
Zaskoczenie dziewczyny rozbawiło nawet Aliego, który mocniej ścisnął dłoń ojca. Jego parsknięcie sprowadziło Violę na ziemię.
- Aaaa to Twój kolejny żart, tak? - wysunęła się z windy, gdy ta się w końcu zatrzymała.

Wyszli wprost w korytarz niczym te w blokach mieszkalnych z rzędem drzwi po jednej i drugiej stronie, oraz dwoma odnogami widocznymi w oddali.
- Wasze kwatery są w lewym skrzydle - delikatna dłoń recepcjonistki pofrunęła ku górze by wskazać lewy odłam korytarza. - Wiek mieszkańców jest różny, większość powyżej dwudziestki. Mike jest jednym z najstarszych. Dobiega trzydziestu pięciu! - szepnęła konfidencjonalnie do Mazz.
- Ile mamy pokojów? - Lucifer nie drążył tematu wieku. Po wypowiedzi Violi już widział, że ten cały Matrix to swoisty antysystemowy bunt młokosów.
- Dwie kwatery przydzielone według planu - odparła maszerując zamaszyście nieco jakby tańczyła czy ćwiczyła jakieś dziwne kroki. - Obok siebie. Podobno jesteście nierozłączni. - Uśmiech wciąż otaczał ją niczym swoista aureola. - Już niedaleko.
Korytarz na chwilę wypełnił przeraźliwy jazgot gdy piskliwa muzyka babymetalu została podkręcona na maxa w mijanym przez całą ekipę “apartamencie”. Natychmiast też została sciszona i zastąpiona cichszą wersją muzyki do masażu..
- O, to już tutaj - blondynka pisnęła radośnie stając przed entymi drzwiami w czystym korytarzu. Wrażenie sterylności hallu podkreślały LEDy wbudowane wzdłuż krawędzi podłóg niczym w samolotach. Żadne z drzwi nie różnił się od siebie ale to nie dziwiło specjalnie, bo z peplaniny Violki dowiedzieli się, że to dawna, “niezwykle archaiczna” baza wojskowa. To, że najwyraźniej upgradowana do potrzeb obecnych właścicieli rzucało się samo w oczy dzięki monitoringom, sprzętowi widocznemu w trakcie patroli i dronów. Wrażenie było dość jednoznaczne: Matrix starał się nie rzucać się z zabawkami w oczy. Pytaniem pozostawało dlaczego nawet na poziomie -2.



Drzwi do kwatery otworzyły się pod dotykiem dłoni dziewczyny.
- Witajcie w domu!!! - słodkie wykrzynięcie wraz z lekkim wyrzutem rąk w górę robiło za tło, gdy kwatera okazała się wbrew potencjalnym obawom całkiem wygodnie urządzonym pomieszczeniem. Niewielki przedpokój łączył się z salonikiem, z którego było dalej przejście do kuchenki w formie wnęki, oraz do sypialni. Nie były one dużo większe od starej miejscówki Luca przy Garfield Street ale spełniały podstawową funkcję: pozwalały na odpoczynek. Łazienka też nie powalała wielkością i mieściła się prawie naprzeciwko wejścia na końcu korytarza.
- Tutaj macie miejsce na swoje rzeczy. - Pokazała przesuwne panele korytarza, które okazały się drzwiami szaf od podłogi po sufit. - Łazienka jest w pełni zaopatrzona, tutaj macie podstawowe rzeczy do picia, jak kawa czy woda i sok. Jedzenie można zabierać z kantyny, jeśli chcecie oczywiście. Kantyna czynna jest od 7:30 do północy. W teorii. W praktyce obsługa działa do 22 a potem przechodzi się na samoobsługę. - Uśmiechnęła się nieco szerzej. - Poziom -1 to poziom ...aaaa to już mówiłam. Na -1 powinniście się stawić jutro o 8:30 w celu wprowadzenia. Jeśli czegoś będzie wam brakować to dajcie znać. Możecie zalogować się w panelu, o tu! - Wskazała wejście do sieci wewnętrznej w kuchni. - Druga kwatera jest po przeciwnej stronie korytarza. Tam Kira i Edward. - Kiwnęła na dwójkę dłonią z uśmiechem. Kira miała minę jakby zaraz miała się porzygać od słodyczy Violi. Odwróciła się do swoich drzwi i otworzyła je by rozejrzeć się w środku. Punk podążył za nią.
- Dzięki - Heen uśmiechnął się szeroko do blondynki. - Chyba damy sobie radę. Duzi z nas chłopcy i dziewczynki. Niedługo będziemy na górze.
- To do zobaczenia. See ya later, aaaligatoooor! - Dziewczyna pomachała na pożegnanie i zniknęła im szybko z oczu, a drzwi zamknęły się za nią.

Po chwili do kwatery Heena zapukał Nożycoręki.
- Te. Jaki cyrk… - władował się do środka gdy Mazz otworzyła mu panelem i odruchowo odpalił fajka. System o dziwo nie zaczął jazgotać jakby się można było spodziewać, zamiast tego zaczęła działać klima by przemielać tytoniowe powietrze. - Już się nie mogę doczekać wprowadzenia - zarechotał radośnie.
- Ja mam złe przeczucia. - Luc pokręcił głową. - Ali, umyj się szybciutko i kładź się spać. My skoczymy jeszcze na górę pogadać z tymi dziwadłami jak już uśniesz. A jutro pozwiedzamy i zobaczymy co damy radę tu zepsuć, ok? - Mrugnął do chłopca.
- A co ci źle się czuje? - spytała Mazz gdy Ali z miną cierpiętnika poczłapał do łazienki ciągnąc Crowa za łapkę za sobą.
- Nie wiem. Przeczucia? To jakieś takie… nierealne. Sprzęt, możliwości, rozmach i poczucie jakby to był konglomerat gówniarzerii zbuntowanej na słodko.
- No Violcia to budyń z sokiem, fakt. Ulepek. Ci pozostali na górze? Czy ja wiem. -
Edek zadumał z fajkiem w kąciku ust. - Jakoś ta panna i Ibis nie robili wrażenia gówniarzerii na mnie. - spojrzał na Mazz, która wrzucała torby do szafy nawet ich nie rozpakowując. - A Melissa aż tak ci zaszła za skórę? - pochylił się ku Heenowi.

- Nie lubię jak ktoś mi czyta w głowie - mruknął zerkając ku łazience skąd dobiegał szum wody. - Twarda zawodniczka, nie da sobą manipulować. Ciężko ją rozgryźć.
- Się rozgryzie jak ją Halo rozłoży na części pierwsze. -
Edek wzruszył ramionami. - Bez wszczepów nie będzie taka cwana.
- Może… ale coraz bardziej ciekawi mnie ten “trening”. To podobno ma coś wspólnego z tą całą telepatią, nie mówiła nic o cyberware i implantwaniu techno. A Ty Mazz, jak to widzisz? Ten cały M. od środka? -
zwrócił się do dziewczyny.
- Nie wiem. Na razie mam wrażenie, że próbują zaimponować. Ale jakby nie bardzo. Na razie nie wiem więcej niż dzisiaj rano. - Ruda podeszła do Luca by wtulić się pod jego ramię, a on objął ją mocno. - Oprócz tego, że wiem co będzie robić teraz Kira - mruknęła. - I nadal nie czaję o co Ci chodzi z telepatią. - Spojrzała bezpośrednio w górę na twarz reportera.
- Nie wiem jak wyjaśnić inaczej to, że ktoś wie o czym właśnie pomyślałaś i przekazuje info od siebie z pominięciem ware. Bo tak to wyglądało gdy przestaliśmy w tamtej miejscówce klasycznie rozmawiać. Czy to tak zaawansowana techno, czy jakieś wrodzone zdolności? Nie wiem. Wiem tylko co było, nie ‘jak’. Dziewucha może łapać to o czym pomyślisz i wpieprzac Ci swoje myśli do głowy. To są fakty.
- Może po prostu nakręciła cię? A tak naprawdę używa czegoś, nie wiem nie zaaprobowanego sprzętu? Telepatia to wiesz… brzmi nieco…
- Ruda skrzywiła się lekko. - Może to o tym sprzęcie będzie na treningu? Co dalej? Idziemy kminić z bandą tutejszej starszyzny jak sugerowała Panna Lizak?
- Tak, niech tylko Ali uśnie. Trzeba opracować jakiś plan. Kyle nie wie co robić, Sashka i reszta w Wood mogą być narażeni, póki ich sprawy nie chwycą media. Zobaczymy jak oni widzą rozwinięcie sytuacji i starter jebnięcia w nNYPD. -
Lucifer też odpalił papierosa. - Ważne, ze jesteśmy bezpieczni, ale to tylko początek. Trzeba działać. Te dwutygodniowe treningi jak mówiła Mel, to jakieś żarty w tak dynamicznej sytuacji.




Drogę powrotną przebyli nieco wolniej, rozglądając się z nieco większym luzem niż przy Violce.
Ruda obiecała szybką przebieżkę po kompleksie po skończonej naradzie. Pomysł podchwycony z zapałem przez Edka i Kirę.
Viola tkwiła na swoim miejscu prezentując niezniszczalny, hollywoodzki uśmiech. Kiwnęła ledwo co głową zajmując się dwójką petentów i wskazała dłonią drogę do sali narad. W środku nadal przebywały uprzednio przedstawione im osoby za wyjątkiem rudowłosej telepatki. Ibis, Peter i Sara siedzieli przy sporym holodekiem, który po bliższym przyjrzeniu okazał się mapą nNY.



Melissy jednak nie było. Dostrzegłszy pytające spojrzenia Luca, Ibis wyjaśnił:
- Musiała wyjechać na kolejne spotkanie. Mam jednak pełnię szczegółów więc możemy działać bez niej i wysłać jej raport z ustaleniami po. - Wskazał przybyłym holery przy holo.
- Mhm... - Lucifer zbliżył się do mapy. - Trzeba działać szybko. Aby móc ich oskarżyć muszę odzyskać tożsamość. To wiąże się z tym, że będę musiał się gdzieś stawić, a wtedy mnie capną. Jak się nie ustawić to dupa z tyłu czekająca na mocnego kopa.
Nad mapą miasta pojawiło się kilka portretów 3D z wolna się obracających. Trzech mężczyzn oraz kobieta uchwyceni byli ze służbowo uśmiechniętymi minami. Jeden szczególnie zwrócił uwagę Luca. Tego sztucznie psychopatycznego uśmiechu nie był w stanie zapomnieć.
- To czwórka zawiadująca obecnie siłami policji, oficjalnie i nie. - Ibis zaczął prezentację, a obok portretów zaczęły pojawiać się kolejno dane osobiste wyświetlanych osób.
Pierwszym z brzegu był Azjata, którego określono jako Michaela Lindta, prokuratora generalnego z koneksjami i sporym majątkiem w pełni zapisanym na żonę, Vivian, której portret wirował wesoło tuż obok. Vivian Lindt (z urodzenia “de La Seure”) system przedstawiał również jako córkę i wspólniczkę szefa z jednej największych agencji ochroniarskich i detektywistycznych w kraju: Juliena de La Seurre.
Kolejnym człowiekiem którego twarz wirowała nad holograficznym NYC był przystojniak, którego Luc poznał i miał możliwość pogadać: komendant Lewis Vaughn, młody jak na tak ważne stanowisko bo zaledwie 37-letni. Na stołku usadowiony był nieco ponad rok temu i posiadał wedle zebranych informacji niemałe koneksje wśród śmietanki politycznej. Wyszczekany, ugładzony, zbierał szybko poparcie wśród megacorps załatwiając przy tym nie tylko fundusze ale i wsparcie polityczne. Dla policji. Ale przede wszystkim dla siebie.
Ostatnim był typowy wojskowy pozujący na jakiejś imprezie oficjalnej i obwieszony odznaczeniami jak choinka. Informacje wyświetlały dane Brandona Smutty’ego, weterana sporej listy wojen, bohatera i taktyka w jednym. Brak było danych na temat jego rzeczywistych połączeń z nNYPD.

- To osoby, które są głównymi celami tej akcji. - Peter zwrócił się do Heena. - Kojarzysz któreś z nich? Wiesz coś na ich temat? - Sięgnął po pojemnik z wodą z niewielkiej chłodziarki stojącej pod ścianą pomieszczenia.
- Z tym przystojniakiem gadałem. - Reporter wskazał wizerunek Vaughna. - To zastanawiające. Robiłem dym na posterunku w Jersey, zażądałem rozmowę z komendantem posterunku i zaprowadzono mnie do… niego. Nie rozumiem… ściągnęli szefa NYPD do mnie na posterunek w pobliżu nCatserayu? Pozostałej trójki nie kojarzę. Jak rozumiem Vaughn zarządza policją a Lindt daje mu plecy w prokuraturze. Ten szwej nie wiadomo jakie ma powiązania, a Vivian? Wiem o tym, że w Policji jest silne lobby i wmieszali agencję detektywistyczną Seura w sprawę rzeźnika, rozumiem, że to jej sprawka… ale jak to się ma do wpływów faktycznych w NYPD?
- Najwidoczniej Vaughn chciał dopilnować osobiście uciszenia cię -
mruknęła Sara odpalając papierosa. - Sprawa Rzeźnika była mocno nagłaśniana, nie chciał ryzykować. Po drodze załatwił ekipę sprzątającą - dorzuciła z lekkim wzruszeniem ramion. - Nie ma innego wytłumaczenia. Na chwilę obecną trzeba skupić się na dwóch rzeczach jednocześnie - wpadła jakby w tok rozumowania Ibisa i Petera - wyciągnąć Twoją żonę i zacząć szczucie mediami. Najsłabszym linkiem jest według mnie on - wskazała na Azjatę.
- Dokładnie, ofensywa medialna, ale do tego potrzebuję swojej tożsamości - powtórzył Heen. - A z tego co zrozumiałem od Melissy wyciąganie Kiry z ośrodka jest w toku - spojrzał uważnie na Sarę.
- Jest w toku - odpowiedziała bez emocji. - Co do tożsamości, sugerowałam by to zostawić na koniec. Najpierw zrealizować materiał i wykorzystać odpowiednie kanały. Zjednać sobie publikę. Ustawić odpowiedni profil tak, by nie zamieniło się to w szczekanie moje słowo za twoje słowo. Sprzedać program a jednocześnie puścić go w “crowdsourcing” czy tam jako “open source”.
- Atak medialny nie może być jedynym. -
Peter pokręcił głową.
- No to chyba jasne jak słońce - służbistka żachnęła się. - Jak długo zajmie przygotowanie materiału? Montaż? - spojrzała na Luca.
- Jakiego materiału?
- Na Twój temat, na temat Chell, na temat żony?
- Nie będzie materiału w NAW o Chell, ani o Kirze, Sara. Nie ma takiej opcji.
- To jaki masz plan skoro nagle nie będzie materiału? -
Kobieta spojrzała na Heena z leciutkim tikiem kącika ust. - Wyjdziesz na plac i krzykniesz jak cię skrzywdzono?
- Jeżeli w NAW pojawi się materiał o Chell, o rzeźniku w formie oskarżenia, sprawy osobistej, to będzie jak przyznanie się do winy. Dowody dla glin i prokuratury na to, że night reporter i Lucifer van den Heen to jedna osoba. Wykorzystają to, każdy odstrzelony łeb i inne sprawki z reportów na zaoczny wyrok. Zasadniczo nie mam wtedy powrotu do normalnego życia. Więc nie wiem jak to sobie wyobrażaliście.
- Ale kto mówi o NAW? My mówimy o stacjach prywatnych regionalnych i krajowych -
zdziwił się Ibis.
- Melissa mówiła, że chce wykorzystać NAW, połączyłem to z tym, że mnie pytacie ile to zajmie. Jak materiał tworzony na offie, a nie transmisja to nie mam pojęcia. Nie jestem reżyserem. Ja tylko puszczam w sieć przekaz okraszając to fonią. Montaż, dobór materiałów? W życiu tego nie robiłem i się na tym nie znam. Tu trzeba specjalisty. Do tego jeżeli media mają puścić takie materiały, to muszą mieć pewność, że to nie fake, ani fantazja kogoś niechętnego policji. Czyli naocznego świadka, osobę, która nadaje wiarygodności materiałowi. Stąd uważam, że od tożsamości trzeba zacząć. Po tym jebnąć ich nagonką medialną, a równolegle promować materiał robiony przez speców od tego.
- Jesteś gotowy wrócić do Chell? -
spytała nagle Sara patrząc uważnie na Heena.
- Wrócić? Pogięło was? - Ruda nie wytrzymała za plecami Luca.
- Po co? - Luc zawtórował jej. - Report stamtąd? Mam dziesięć osób ewakuowanych stamtąd, dzieci, każde potencjalnie gwiazda mediów na kolejne tygodnie, opowiadająca co tam się dzieje.
- Dzieci to jedno. Raport środowiskowy to co innego. Więc?
- Z cyberware i dobrym sprzętem, uzbrojeniem, to bez problemu. Jak wycieczka na śmietnisko i z powrotem.
- Myślę, że materiał się przyda i to mocno. Wstrząsnąć widzami itd. -
Sara kiwnęła głową. - Zorganizuję to. ETA: 8 godzin.
- Co do tożsamości, nadal uważam, że to zostawić na deser. Rzucić plotki na ulicę. Złożyć materiał. Kontrolować przepływ info w sieci. Skontaktować się z organizacjami humanitarnymi czyli działania szerokozakrojone, podczas gdy oni -
Peter rzucił spojrzenie na portrety - będą koncentrować się na swoich obszarach. - Pytanie ostatecznie brzmi: co do końca chcemy osiągnąć? Jaki jest optymalny cel? - spojrzenia znowu powędrowały na Luca.
- Nie, oni już wiedzą że zerwałem się im i żyję. Policja to jest pierdolony moloch, o sile megakorp z którymi zresztą jest w aliansie. - Heen wyjął papierosa i odpalił. - Zaczną sprzątać na skalę masową. Lada chwila okaże się, że nie ma i nie było żadnego Chell, zrobią kontrofensywę medialną zanim my wytoczymy armaty. Oni spodziewają się, że będę jak szczur ich podgryzał miotał się, próbował dosrywać niczym idąc z packą na słonia. Trzeba ich zaskoczyć. Pierdolnięcie w mediach oficjalne od razu, z grubej rury. VR-konferencja z mediami, wywiady z dziećmi, dowody w sprawie rzeźnika. Ale to mało, niech oni miotają się jak szczury. Wysadzenie siedziby głównej NYPD, odstrzelenie jednego z nich. - Wskazał na cztery postaci holo
- Jak zaczniesz odstrzeliwać to zjebiesz wszystko inne. Publika się odwróci od ciebie i twojej rodziny jako ofiary i potraktuje jak niezrównoważonego terrorystę. A to tylko wzmocni ich pozycję - rzucił Ibis.
- Załóżmy, że pójdziemy tym tokiem. Wiesz, że będą grzebać u Ciebie, u żony, u rodziny. Będą podważać wszystko, w tym twoją wiarygodność. Jesteś na to gotowy? - Peter usiadł w końcu na wysokim krześle.
- Nie będzie powiązania ze mną. Oni będą wiedzieli, ale oficjalnie nie będa mieli dowodów, aby powiązać z tym van den Heena. A grzebać będą tak czy inaczej. - Luc zbliżył się do Hologramów. - Pytałeś jaki jest optymalny cel. - Zatoczył dłonią wokół czterech wyświetlonych osób. - Eliminacja. W strukturach NYPD jest masa dobrych glin, którzy są wkurwieni na tą klikę. Trzeba wyeliminować bandę czworga i doprowadzić do tego by policja była zarządzana jako służba publiczna, a nie zbrojne ramię mafii paru zjebów. Eliminować można albo fizycznie, albo niszcząc ich wizerunkowo. Problem w tym, że jak zrobi się tylko to drugie, to oni usuną się w cień - znów zatoczył koło wokół Vaungha i reszty - a na wierzch wysuną swoich figurantów. To nie ma sensu. Należy więc ich skompromitować przed ich fizycznym usunięciem i zastąpieniem.
- Masz jakieś rzetelne kontakty w NYPD? -
Sara spytała z zainteresowaniem.
- Zależy co rozumiesz jako “rzetelne”.
- Sugerujesz, że są tam ludzie, którym zależy. Znasz takich? Będą zainteresowani przejęciem ról? Zapewnią wsparcie od śrdoka?
- Jednego znam, mogę z nim pogadać, nie jest to nierealne. -
Solos odwrócił się do Sary. - Szefa policji nominuje burmistrz. Pod presją publiczną i dołów NYPD przy skompromitowaniu tej czwórki jest duża szansa że nominuje kogoś spoza takich układów. Jest tylko jeden problem, Ci czworo mogą mieć mocne wpływy w ratuszu, mogą mieć jakieś haki, mogą być powiązani z korpo. Jak będą żyli, to nawet gdy wywrócimy NYPD do góry nogami, mogą wypracować w ratuszu ‘zmianę’ będąca zmianą tylko z nazwy. Sprzątnięcie ich daje 2 rzeczy - Lucifer wystawił jeden palec - większe szanse na nominacje kogoś normalnego pod presją zwykłych glin i mediów - drugi palec - pokazanie, że zdjęcie szefa policji czy prokuratora generalnego jest w naszym zasięgu i jak podrzucą znów kogoś robiącego z policji zbrojne ramię korpo, to długo może na posadzie nie usiedzieć.
- Sprzątnąć można ich zawsze -
stwierdził Ibis. - Można uderzyć bezpośrednio do burmistrza. Niedługo wybory. Może mu zależeć na dobrym rankingu. Jest szansa, że uda się coś ugrać.
- Co z twoją żoną? -
Sara zwróciła się nieco w powietrze pomiędzy Heena a Rudą.
- Jeszcze nie wiem. Muszę z nią pogadać. Mój brat ukrywa się w mieście, możliwe, że zabierze ją do NZ.
- Syna też?
- Jeszcze nie wiem. -
Lucifer zacisnął szczęki ale nie odwrócił wzroku. - Czemu pytasz?
- Chcę wiedzieć jak planować dalej i jakie będą słabe punkty. Im mniej, tym lepiej. Nie będziemy w stanie oddelegować nieskończonej ilości zasobów do ochrony rodziny. -
Spojrzenie kobiety było beznamiętne. Najwyraźniej stwierdzała fakty.
- Będę wiedział jak z nią porozmawiam. - Luc wyglądał jakby nie zamierzał kontunuować tego wątku.
- Dobra. Czyli podsumowując ściągamy kogoś do złożenia materiału, Luc i Sara jadą do Chell zebrać dodatkowe materiały, Ibis spróbuje kontaktu z burmistrzem, ja zajmę się mediami. Luc skontaktuje się też ze swoim człowiekiem w nNYPD. - Peter podsumowywał. - Luc i Sara uderzają w kontakty publiczne by rozpocząć nagonkę w sprawie jego skazania na Chell, rzeźnika. - Peter rozglądnął się po zebranych.

Przez chwilę panowała cisza, ale jak się okazało nie była to ta z cisz, która wionęła powszechną zgodą.

- Co kurwa? - Lucifer zgrzytnął podchodząc krok do przodu.
- Hmm? - Peter uniósł wzrok znad panelu.
- Myślałem, że padła tu kwestia odzyskania tożsamości i jebnięcia w police z odstrzałem jednego z tej czwórki włącznie. W podsumowaniu umknęło? - Heen wyglądał na zirytowanego. - A do burmistrza z czym chcecie iść jak żaden z zarzutów jeszcze nie wypłynął? Podobnie do Chell?
- Nie mamy bezpośredniego kontaktu do burmistrza. Trzeba dogrzebać się odpowiedniego i umożliwić rozmowę z tobą sam na sam -
odparł Ibis, a Luc poprzez irytację miał wrażenie, że coś mu umyka. - Tożsamość ok, ale zbierzcie z Sarą materiał z Chell, żeby była podkładka, że to nie wymysł ani kwestie dziwnych pomówień. Co do odstrzału: wolę to zachować jako ostateczność. Raczej nacisk. Na tę dwójkę - wskazał na prokuratora i jego żonę.
- A ja jako priorytet. Pieprznięcie z grubej rury, ostatnia rzecz jakiej się spodziewają. Coś co nimi wstrząśnie, przez co mogą reagować na gorąco, impulsywnie, łatwo wtedy o błędy. A do Chell jak rzekłem, mogę jechać, ale nie wiem po co. Na NAW tego nie nadam, Sara sama może nagrać co tam zobaczy, mogę dać jej przewodnika stamtąd, byłego szefa anarchistów z Chell.
- Jest to opcja chociaż myślałam o narracji i pokazaniu miejsc z twojego punktu widzenia, szczególnie szokujących dla ludzi spoza Chell.
- Jest to jakaś opcja, ale wtedy musiałoby to poczekać. Nie rozdwoję się, a są sprawy o wyższym priorytecie, kontakt z policją, ‘zmartwychwstanie’ oficjalne. Wszędzie być nie mogę.
- Dlatego ruszalibyśmy jeszcze dzisiaj.
- Hm, w sumie czemu nie. Potrzeba będzie dużo broni, w tym taka co może uszkodzić ciężki sprzęt AV.
- Nie mieliśmy raportu o aż takim obłożeniu. -
Sara lekko zmrużyła oczy. - Jak dużo jest dużo? - dopytywała przenosząc spojrzenie na Edka, który zaczął rozprostowywać ramiona z lekkim chrupotem stawów.
- Skoro oni wiedzą iż lada chwila może wyciec prawda o Chell i innych tajnych strefach zamkniętych, to mogą zaplanować ich likwidację. W mediach pojawi się oskarżenie, nasz reportaż, a oni pokażą, że to konfabulacja, bo to puste i bezludne śmietnisko. Mogą wyrżnąć mieszkańców i posprzątać. - Luc uśmiechnął się zapalając drugiego papierosa. - Spodziewają się, że tam są obdartusy dysponujące nożami, tulipankami z butelek, czasem jakimś rewolwerem. W przypadku chęci ‘posprzątania tematu’ ze strony policji, Chell musi utrzymać się dzień, dwa zanim wystartuje ofensywa w mediach i tabuny reporterów tam ruszą aby robić własne, głębsze reporty dla swoich stacji. Wątpię by zbywało wam na broni, uzbrojmy Chell by odparło ewentualny atak.
- Masz ...wróć… ten przewodnik ma kogoś w środku? Ciężko zrobić zrzut broni jak Św. Mikołaj, Heen. -
Sara po raz pierwszy zwróciła się do Lucifera w sposób znamionujący akceptację jego tożsamości.
- Jest tam ktoś kto aktualnie rządzi i kogo ja ustawiłem na tym stołku. Albo inaczej: pomogłem nań wrócić. I nie trzeba robić zrzutu. Przecież idziemy tam my, tak? W ostateczności może wystarczy jedna skrzynia kontenerowa. Ze dwie wyrzutnie przeciwpancerne z amunicją, kilkanaście krótkich karabinków z ammo przebijającym policyjne egzopancerze. Mam też łączność z nimi, o ile macie tu stare CB Radio.
Przez twarz Sary przemknął jakby lekki skurcz, Peter chrząknął wydmuchując dym.
- Jadę z wami - Edek jak zwykle ze swoim wyczuciem czasu i taktem wbił radośnie w chwilę dziwnej konsternacji.
- To ja też - wbiła się i Ruda.
- Spoko. - Luc kiwnął im głową. - To jak? Znajdzie się trochę broni na nasz wypad do Ch.? - zwrócił się ni to do Petera ni to do Sary.
- Coś się znajdzie. Dobra. To wszyscy wiedzą co mają robić? Spotykamy się za 8 godzin z raportem i dalszymi ustaleniami. - Ibis skinął głową wygaszając holo.
- Okey, a przy okazji… Nie namierzyliście jeszcze obroży?
- Obroży? -
Sara w pierwszej chwili wyglądała na nieco zaskoczoną.
- Znajoma Luca z Chell - przypomniał jej Peter.
- Ahh… - dziewczyna chwilę przeklikiwała panel sprawdzając dostępne informacje. - Jest raport, że ostatni sygnał był kilka klików od Chell na wschód od północnej bramy - mruczała ni do siebie, ni do publiki.
- Dobrze i źle - mruknął do siebie. - Żyje, ale igła w stogu siana. - Pokręcił głową. - Dobra, to za 8 godzin. Na razie pozwiedzamy kantynę…
- Tutaj macie komunikatory -
Sara przesunęła niewielkie czipy w fikuśnych nieoznaczonych opakowaniach. - Bądź osiągalny, potwierdzę dokładny wylot do czterdziestu minut.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline