Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2017, 19:05   #23
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
Współpraca między Spokrewnionymi wyglądała na zakończoną, zanim się na dobre zaczęła. Każde ruszyło w swoją stronę, nie przywiązując nawet odpowiedniej wagi do słów osoby o autorytecie Ziemowita. Wampir nieszczególnie się tym jednak przejął, z czasem inni zrozumieją. Teraz jednak jego uwaga zwróciła się ku bardziej naglącym kwestiom. W mieście pojawił się ktoś lub coś, mający sobie za nic spokój i równowagę, czyniąc sytuację niekomfortową, a wręcz niebezpieczną. Stary Kainita zaczął się więc rozglądać po tłumie, szukając osobników wyglądających na silnych, w myśl zasady że ciągnie swój do swego powinni się trzymać w choć niewielkiej grupie. Potrzebni mu byli strażnicy. Ziemowit był osobą której ludzie chcieli słuchać, a w połączeniu z jego nadnaturalnymi uzdolnieniami, czuł się pewny swoich umiejętności werbunkowych.
I strażnicy przecież byli właśnie tymi ludźmi którzy tu przy bramie spotkali “diabła” Mężczyźni, zarówno ci poturbowani co ten oszczany, spełniali teoretycznie wszystkie warunki jakie konieczne były by zadowolić starego wampira, przynajmniej na razie. Strażnicy właśnie zbierali się do kupy, a uwaga gawiedzi przeniosła się na rżącego w boleściach konia.
Wprawdzie nie zrobili piorunującego wrażenia w tej konkretnej sytuacji, ale Ziemowit wiedział że odrobina Vitae i odpowiednie zmiany żywieniowe, oraz jego własna dbałość, zrobią z nich pierwszorzędnych gwardianów. Opierając się na lasce dokuśtykał swym kołyszącym się krokiem do rzeczonej grupki, wzmagając jednocześnie swój nadnaturalny urok.
-Panowie raczą wybaczyć, ale czy mógłbym prosić was o poświęcenie mi chwili? - Zwrócił się do nich uprzejmie. Ludzie z punktu widzenia wampirów byli tylko narzędziami i źródłem pożywienia, ale mieli swoje pragnienia i potrzeby, między innymi bycie traktowanym z szacunkiem. Umiejętność dostrzegania i spełniania tych potrzeb znacznie ułatwiała wykorzystywanie bydła dla własnych potrzeb.
Strażnicy popatrzyli po sobie, po czym kiwnęli zgodnie głowami.
- O co się rozchodzi, mości panie?
-Widzicie wszakże dobrzy ludzie, że czasy robią się obecnie groźne dla samotnych ludzi. Tedy chciałbym zadbać o bezpieczeństwo zarówno moje, jak i wasze. - Zaczął przedstawienie oferty od prostej sugestii. - Pragnąłbym waszmościów zatrudnić jako gwardianów, na czym myślę zyskalibyśmy wszyscy. Ja czułbym się bezpieczniej, wy w grupie również mielibyście bezpieczniejsze życie, a wasze sakiewki stałyby się odpowiednio do wykonanej pracy cięższe. - Ziemowit, jak zawsze w relacjach z ludźmi, starał się brzmieć szczerze i przekonująco. Bydło wolało taki sposób komunikacji, w przeciwieństwie do półsłówek i zawoalowanych sugestii preferowanych przez wielu Spokrewnionych.
-Jeśli moja propozycja zainteresowała was w choćby lekkim stopniu, prosiłbym abyście udali się ze mną, by o interesach porozmawiać w bardziej sprzyjających temu warunkach. - Dodał po chwili, czekając na ich reakcję.
Mężczyźni znów popatrzyli po sobie, tym razem nawet z pewną trwogą.
- Panie… my na książęcej służbie, żołd dobry, ciepło.
-Ależ doskonale was rozumiem. Jednakże książę ma na swoich usługach wielu strażników, więc nie ceni ich tak bardzo jak osoba, która bardziej ich potrzebuje. Moja rodzina w ciągu pokoleń dała się poznać jako dbająca o podwładnych. - Odparł z pełnym spokojem, nie do końca rozumiał strach swoich rozmówców, prowadził więc rozmowę tak by nieco ich podbudować, przy okazji starając się lepiej wyczuć co też dzieje się w ich głowach. - Jeśli obawiacie się, że odejście z książęcej służby miałoby dla was negatywne konsekwencje, cóż myślę że mógłbym się rozmówić z przedstawicielami władz, byście takowych uniknęli. Jednakowoż, zanim podjąłbym takie kroki, chciałbym z waszmościami poczynić choć wstępne ustalenia, niekoniecznie kończące się zobowiązaniami.
Mężczyźni wzruszyli ramionami.
- No, porozmawiać zawsze można. - oświadczyli zgodnie.
-Tedy zapraszam do mnie, co byśmy mogli w spokoju pomówić i czegoś się napić, zamiast tu sterczeć gdy robi się coraz zimniej. - To rzekłszy zwrócił się w stronę swojego domu i zaczął iść.
- No.. my na służbie każdego wieczora jeszcze sześć nocy Panie. Jakbyśmy obowiązki zaniedbali cela pod zamkiem pewna… - wytłumaczył jeden z nich.
Ziemowit zatrzymał się w pół kroku, co nieomal sprawiło że się przewrócił. Odwrócił się z powrotem do swoich rozmówców.
-Ależ panowie, noc jest dziś ciemna i jak widzieliśmy niebezpieczna. Chyba nie pozwolicie by szlachcic, na dodatek nie w pełni władz cielesnych - Dla podkreślenia tych słów zastukał laską w chodnik. - wracał sam do domu. Jako strażnicy miejscy powinniście jak mniemam zadbać o zapewnienie mi bezpieczeństwa, czyż nie? - Jak na prostych ludzi, ci potencjalni przyboczni mieli dużo wątpliwości, Ziemowit miał nadzieję że podchwycą rozwiązanie które im podsunął niemal pod nosy.
Mężczyźni chwilę się wahali po czym jeden z nich kiwnął głową.
- Niech będzie Panie, ja was ku domowi odprowadzę. - zgodził się.
Tylko jeden, ale to zawsze było dla Ziemowita lepsze niż nic. Przynajmniej nie pozbawi się zbyt wiele cennej Vitae w ciągu jednej nocy.
-Dziękuję wam dobry człowieku, chodźmy zatem. - To rzekłszy wznowił swój powolny marsz, w którym strażnik mógł bez problemu go doścignąć.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline