Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2017, 22:40   #222
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Chłopiec skinął głową i bez słowa opuścił ghurkę, zostawiając Stonera samego. Jeżeli nawet zachowanie mężczyzny dziwiło czy niepokoiło jego małego towarzysza, to ten nie pokazał tego po sobie. Właściwie to nie widać było po nim żadnych uczuć i emocji. Całkiem jakby został z nich wyprany, jakby zamknięto je w skrzyni i schowano ją bardzo, bardzo głęboko.

Farma była dokładnie taka jakie sprawiała wrażenie. Bezludna, opuszczona i zniszczona. W jej zgliszczach nic już się nie ostało co by zdatne było do ponownego użycia. Drobne zwierzęta umykały przed nowym zagrożeniem, chowając się w dziurach, wśród rozmokłych desek i na wyższych poziomach ścian, gdzie człowiek nie był w stanie dotrzeć, a przynajmniej nie bez drabiny. Tej ostatniej oczywiście nigdzie nie było widać, a nawet gdyby była to najpewniej brakowałoby w niej zbyt wielu szczebli by można ją było określić jako zdatną do użycia.
Znalazł się za to schron, niezbędny dodatek każdej farmy, wioski, miasteczka, a nawet stojącej samotnie knajpy. Wybudowany w czasach gdy życie było na tyle cenne, że się o nie dbało, stanowił jakże potrzebny w tej chwili łut szczęścia, uśmiech losu, dar zesłany z niebios. Nie był co prawda szczególnie nowoczesny, ot piwnica zabezpieczona porządnymi drzwiami z wyłamaną obecnie kłódką. Brak luksusów, jedynie schody i cztery ściany na ich końcu. Pułki były jednak puste, a na podłodze walały się równie puste puszki, papierki z opakowań i nieco plastikowych butelek po wodzie. Po dłuższych i dokładniejszych oględzinach udało się jednak odnaleźć małe poletko ziemniaków, które przetrwały szaleństwa pogodowe i wygłodniałe zwierzęta czy to te czworo czy dwunożne.

Postój trwał dwa dni, w trakcie których słońce wysuszyło ziemię i ponownie zaczęło dawać się we znaki. Podobnie jak drobne owady, natura bowiem miała się całkiem nieźle w tych niekorzystnych dla człowieka czasach. Powoli, krok po kroku, odzyskiwała zagarnięte przez ludzi terytoria ponownie czyniąc z nich swe królestwa. I chociaż tu i tam wspominano o pewnych zmianach, które zachodziły w faunie i florze, to jednak Stoner póki co nie miał okazji owych plotek zweryfikować przez własne doświadczenia.
Pod koniec dnia drugiego ustalone zostało, a raczej Johonny usłyszał od dorosłego, że ma poczekać na niego i pilnować ghurki. Taszczenie ze sobą dzieciaka i to na samobójczą misję, nie wydawało się dobrym pomysłem. Zostawiony z tyłu, nawet gdyby jego opiekun nie powrócił, mógł wciąż mieć szansę na przeżycie. Małą, ale zawsze jakąś. No i nie dało się ukryć, że Stoner będzie z pewnością miał na głowie o wiele więcej problemów i bez dziecka trzymającego się jego rękawa.
Maluch nie buntował się ani nie rzekł słowa, uparcie utrzymując swoje milczenie, zupełnie jakby było tarczą przed wszelkim złem. Możliwe że właśnie tym było, by jednak dotrzeć do prawdy trzeba by mieć czas, wiedzę i ochotę ku temu by jej dochodzić. Ruger może i ochotę by znalazł ale czasu wystarczająco, by przez ochronne bariery chłopca się przebić, już nie. Misja czekała, a wraz z nią przyszłość świata i człowieka. Pojedyncze jednostki nie miały tu znaczenia, gdy w grę wchodziły setki, jak nie tysiące. Może nawet miliony? Nikt wszak nie wiedział ilu wciąż żyło, ilu można było uratować, ilu pozostało Czystymi, a ilu pochłonął Głód.

Rana wciąż nie dawała spokoju, jednak nie mógł dłużej zwlekać. Musiał ruszyć gdy wciąż miał dość sił by to zrobić. Gdyby pozostał w schronie dłużej, wkrótce głód spojrzałby mu w oczy o ile wcześniej nie wykończyło by go pragnienie. Zostawił Jhonnemu zapas wody i resztki ziemniaków. Niewiele, ale zawsze coś. Pokazał mu też jak zrobić prostą pułapkę na drobne zwierzęta. To, że jemu samemu nie udało się żadnych złowić nie znaczyło, że maluch pozostawał bez szans. Do obrony chłopiec dostał prowizoryczną dzidę bo amunicja była zbyt cenne dla Stonera i misji. Nie mówiąc już o tym, że zostawianie dziecka z bronią palną jakoś nie wydawało się mu rozsądnym. Głód panował zbyt krótko by wykrzewić wpajaną przez lata zasadę, że dzieciom broni do ręki się nie dawało.
Chłopak pożegnał swojego opiekuna takim samym obojętnym spojrzeniem, jakim obdarzał go przez spędzony w schronie i okolicach farmy, dni. Czy było mu smutno, czy chciał iść z nim, czy go obchodziło to co stanie się ze Stonerem? Jeżeli któreś z tych i podobnych pytań miało twierdząca odpowiedź, to mężczyzna się o tym nie dowiedział. Nie mając innego wyjścia, wyruszył.

Droga, którą pokonał, nim po raz pierwszy ujrzał lśniące w blasku słonecznym wody Alabamy, usłana była pyłem i zroszona jego własnym potem. Prowizoryczna podpora dla jego zranionej nogi, którą zrobił jeszcze na farmie, przyspieszyła z pewnością tempo w jakim się poruszał, nie była jednak w stanie poradzić sobie z bólem, jaki przeszywał jego nogę przy każdym kroku. Nie napotkał jednak wroga, czy to w postaci zwierzęcej czy ludzkiej. Jego jedynymi przeciwnikami były słońce i własne ciało. Dotarł jednak w końcu do rzeki, chociaż zajęło mu to kilka godzin.


Brzeg porastały na wpół martwe drzewa otoczone gęstymi krzakami. Te drugie miały się całkiem nieźle, chociaż i one nosiły ślady suszy. Dawały jednak możliwość schronienia się przed wzrokiem ewentualnych Głodnych, którzy mogliby patrolować ten teren. Nie chroniły jednak przed wpadnięciem na przypadkowego osobnika czy grupę. To zaś, że takowe pojawiały się w pobliżu brzegu, zarówno po jednej jak i drugiej stronie, widać było nader wyraźnie w postaci świeżych śladów opon, porozrzucanych butelek i puszek po napojach wyskokowych i śladach krwi. Ciał, na szczęście, nigdzie nie było widać ani czuć. Nie widać było także mostu ani łódki, usłużnie zacumowanej i czekającej na utrudzonego straceńca.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline