Wątek: Posiadłość
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2017, 22:58   #34
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Lekko zdyszana po kolejnej ucieczce klękam obok zwłok. Przyczyna śmierci jest oczywista. Pojawia się jednak inne pytanie: czy kucharka jest ofiarą Dave’a ? Czy może gdzieś w domu kryje się kolejny zabójca? Oraz – co wydaje się najważniejsze – czy w tej posiadłości każdy po zabiciu zamienia się w zombie? To dlaczego tych wszystkich przemienionych jeszcze nie spotkałam?

Zawsze śmiałam się z moich kolegów którzy ekscytowali się kolejnym sezonem The Walking Dead. Sama nie obejrzałam ani jednego odcinka i teraz żałuję, bo wiedza tam zawarta mogła okazać się cenna w mojej sytuacji. Już wiem, że nie zdobędę się na to, aby wybiec w tą deszczową noc. Muszę dożyć do świtu – świat miał jakieś znaczenia dla żywych trupów. Pamiętam teraz dokładnie Steven i Peter kłócili się o to którejś nocy do upadłego… Niestety, nie pamiętam ani kim są Steven czy Peter ani jak była konkluzja ich sporu. Wiem tylko ze dzień nie jest dobry dla żywych trupów. Oraz że należy je spalić i odrąbać im głowy.

Nie mam dużo czasu… dla ułatwieni sobie zadania przyjmuję, że jestem chirurgiem. Albo jeszcze lepiej – patologiem. Podnoszę się na nogi i przez chwile przyglądam nożom w bloku na blacie. Tak.. ten powinien być dobry. Sięgam po ostry nóż z długim ostrzem. Skóra przecina się dość prosto, potem krtań – jakieś chrząstki, tchawica, nieco trudniej idzie z kośćmi kręgosłupa. Ale w końcu mi się udaje. Patrzę zadowolona na moje dzieło. Kucharka już nie ożyje, wiem to na pewno. „Dobra robota, pani doktor” chwalę samą siebie, a potem zaciągam ją do chłodni. Układam równo wzdłuż progu, zaraz za drzwiami. Donoszę głowę i delikatnie umieszczam ją tak, aby tworzyła całość z resztą. Gdyby Dave widział, mógł nawet w ciemności wziąć ją za mnie. No, ale nie widzi. Co za pech.

Wzdycham ciężko – noc zapowiada się długa. Wyciągam kilka rondli, ustawiam je w środku chłodni jedne na drugim, tworząc chybotliwą piramidę. Do uchwytu tego na samym dole przywiązuję żyłkę – znalazłam ją w szufladzie, zaraz obok papieru do pieczenia. Powoli cofam się, układam koniec sznurka obok lodówki. Otwieram ją – jestem strasznie głodna. Zjadam szybko coś, co wygląda jak ser, albo torfu, na pewno jest bardzo zdrowe. Nie mogę pozwolić, żeby zdradziło mnie burczenie w żołądku. Potem delikatnie odsuwam krzesło spod drzwi i przykucam obok lodówki.

Mój plan jest genialny w swej prostocie – Dave wejdzie, narobię hałasu garnkami, więc pobiegnie do zamrażarki. Potknie się o ciało kucharki – przy odrobinie szczęście pomyśli, ze to ja i będzie ją chciał udusić - co da mi chwilę na zablokowanie drzwi do chłodni. Potem obniżę temperaturę i Dave już tam zostanie. W postacie eleganckiego kawałka podpieczonego mięsa.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline