Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2017, 13:07   #130
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Post wspólny - Mike, Cohen, Leminkainen, MG

- Ruszaj dupę z drzwi szóstka! - wydarł się Black 0 używając czynnika zasadowego!

Owain, klnąc pod nosem, upuścił pistolet i nastawił timery w minach na pięć sekund i cisnął jedna po drugiej w stronę wielkiego stwora.
- Poszedł ogień, nisko głowy! - ryknął, chowając się za ścianą i wyciągając wolną już drugą ręką czynnik zasadowy, by zneutralizować kwas przeżerający mu pancerz.

Black 6 przetoczył się na bok z dala od światła drzwi po czym wycelował peem.

Padre kopniakiem zamknął drzwi przed pyskiem ufoka.

Black 4 zdążył cisnąć zaprogramowaną właśnie bombę w głąb pomieszczenia. W tym samym czasie Black 6 zdążył się odsunąć od drzwi a Zero polał swój egzoszkielet zasadowymi odczynnikami neutralizującego działanie biokwasu. Kilka metrów pomieszczenia dla rozpędzonych xenos nie stanowiło żadnej realnej bariery nie do pokonania. Black 0 zaryzykował i zatrzasnął drzwi. Ledwo to zrobił poczuł jak kilka ciał uderza w nie od drugiej strony. Tak samo jak coś znacznie wyżej. Coś co się pieniło i syczało zupełnie jakby było trawione kwasem. Padre nie zdążył jednak zatrzasnąć drzwi przed wszystkimi xenos. Niektórym udało się czmychnąć nim je zatrzasnął. Teraz dwa oblazły go, szarpiąc pazurami i szczękami. Egzoszkielet na razie spełniał swoje zadanie ale nie mogło trwać to wiecznie. Black 4 zdołał użyć swojego ostatniego pakietu zasadowego. Biała pianka pojawiła się sycząc na pancerzu gdy zasady wypalały trawiący nowoczesny pancerz kwas. Jednak chwilę nieuwagi wykorzystały dwa pomniejsze xenos które opadły człowieka z dwóch stron szarpiąc pazurami i gryząc szczękami. Pistolet Owaina leżał na podłodze tam gdzie go rzucił przed momentem, tomahawk i reszta sprzętu spoczywała gdzie ich miejsce więc Parch mógł się bronić tylko gołymi dłońmi. Udało mu się trafić i zranić jednego xenos i ten zasyczał boleśnie po zderzeniu z pięścią zwiadowcy. Odpadł od niego i zwinął się na podłodze. Drugi xenos jednak zdołał użreć Black 4 na tyle boleśnie, że ten to poczuł. Black 6 wciąż walcząc z łzawiącymi oczami i drapaniem w gardle zdążył sprzątnąć ze swojego automatu jednego stworka który przecisnął się między framugą a zamykanymi przez Padre drzwiami. Drugi jednak go dopadł jednak walka okazała się wyrównana i ani człowiek ani stwór nie mogli tak od razu uzyskać przewagi. Wtedy coś po drugiej stronie drzwi eksplodowało. Stojący przy drzwiach Black 0 upadł razem z przeciwnikami i wyrwanymi drzwiami dobre kilka kroków dalej. Całe pomieszczenie spowił dym eksplozji a trójce ludzi tak dzwoniło w uszach, że prawie kompletnie się nie słyszeli nawet gdy krzyczeli do siebie ile sił.

Profilaktyka była podstawą, Padre puścił karabin, który zawisł na UCE i rzucił granat tam gdzie ostatnio widział ufoka.
- Granat! - wydarł się, przykucając za resztkami jakiś stołów czy innych rupieci.

Black 6 postanowił odczekać ze wstawaniem aż granat wybuchnie. Był świadom kwasu na pancerzu ale uważał że ma w tej chwili istotniejsze zagrożenia dookoła.

Ledwo usłyszawszy krzyk Padre przez syreny przeciwmgielne, które wyły na całego w jego uszach, Owain zachował jednak na tyle przytomności umysłu, by nie dociekać co i jak w tym momencie, zamiast tego skrywając się za najbliższą możliwą osłoną.

Black 0 właściwie nie miał pojęcia gdzie i w co ciska walcowaty pojemniczek. Rzucał na to co jego oszołomiona głowa próbowała zapamiętać przez te piekielne dzwonienie wewnątrz i na zewnątrz głowy. Nie widział ani tamtego dużego stwora, ani tych małych, ani sąsiedniego pomieszczenia ani nawet drzwi przez które chciał cisnąć granat do wnętrza. Równie dobrze mógł cisnąć w ścianę i granat eksplodowałby po ich stronie. Zresztą stracił pojemniczek z oczu ledwo ten oderwał się od jego dłoni ten od razu zniknął mu w gęstym dymie. Odlegli o kilka kroków bliżej drzwi Cztery i Sześć byli widoczni jako kontury sylwetek. Nawet słuch nie był zbyt pomocny bo przy tym wyciu syren i dzwonieniu w uszach póki granat nie eksplodwał był obecnie niesłyszalny.

Tamci jedna też przeżyli eksplozję bomby. Trójka Parchów nie była pewna czy to ci co im Padre zamknął drzwi przed nosem czy kolejni ale byli. Słyszeli chrobot pazurów. Po ścianach, sufitach, podłogach, meblach. Słychać było ich skrzeki i piski. Znów wszystko ucichło jak ucięte nożem gdy eksplodował granat Zcivickiego. Jednak za blisko. Kolejny podmuch szarpnął chmurą dymu, szarpnął tak samo trójką mężczyzn. Najbliżej epicentrum byli zwiadowca i strzelec wyborowy grupy Black i oni dostali się w obszar działania tej broni. Ale choć stojącemu kilka kroków dalej dowódcy zasięg rażenia jeszcze zahaczył to jednak to w połączenu z egzoszkieletem na sobie pomogło mu wyjść cało z opresji. Choć nadal dzwoniło mu w uszach po poprzedniej eksplozji, że nawet jak krzyczał to słyszał samego siebie z trudem. Black 4 i 6 nie mieli tyle szczęścia. Ich przypadkowe osłony choć przyjęły na siebie częśc siły eksplozji to jednak byli na tyle blisko, że poszarpało im ciała szrapnelami a fala uderzeniowa przenicowała im wnętrzności. Wciąż nie widzieli z trudem wyciągniętą własną dłoń w tym dymie a czubek lufy broni znikał już w dymie. W tych warunkach można było liczyć na dostrzeżenie ogłuszoną głową zagrożenia na może krok czy dwa przed sobą. Xenos mogły ich tutaj opaść w każdej chwili. A xenos tu były. Słyszeli szelest i chrobot szponów i piski. Były tu. Obchodziły ich. Mając chwilowe trudności ze sforsowaniem przeszkody po prostu ją obchodziły innymi korytarzami i salami. W końcu musiały znaleźć inną drogę do tego pomieszczenia i zalać je swoją liczebnością.

- Wycofujemy się! - wrzasnął Black 0 wymienił magazynek na pełny, a częściowo zużyty chowając do ładownicy. Potem ruszył ostrożnie wzdłuż ściany do pomieszczenia z długimi stołami laboratoryjnymi.

Owain porwał upuszczony pistolet, wcisnął go do kabury i chwytając karabin, podążył za Padre, osłaniając ich szóstą.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline