Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2017, 19:56   #3
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Dowiedzenie się czegoś o modzie na jaszczurczym okręcie wojennym nie było wcale łatwe, choć zdecydowanie prostsze niż można by się spodziewać. Trakisi mimo wszystko wysoko sobie cenili zdolność do wtapiania się w otoczenie. Byli też praktyczną nacją i nieprzywiązywani się do własnych tradycyjnych strojów i byli otwarci na nowości. Choć dla większości szaroskórych ten świat był niemal tak nowy jak dla niego, to coś już byli wiedzieli.

Z tego co udało mu się dowiedzieć, większość miejscowych wydawała się być spokrewnieni z mieszkańcami Karatur i Kozakury (faerunowa Japonia), choć byli podzieleni na cztery narody odpowiadające tradycyjnym żywiołom. To jest narody były trzy bo jeden chyba jakiś czas temu wyleciał w powietrze. Prawie, bo kilku nadal mieszkało w mieście republiki, gdzie płynęli.

No właśnie republika. To ponoć była o wiele bardziej skomplikowana kwestia. Te młode państwo powstało po ostatniej stuletniej wojnie którą toczył Naród Ognia z resztą świata na skutek jakiś postanowień ze spornych terenów. Było, jak to określił Trakis, nowoczesne. Trochę trudno było wywiedzieć się, co oznacza nowoczesność. W końcu jakiś Trakiszki oficer, który miał w rodzinie tak zwanych „dziennikarzy” czyli zawodowych, ale legalnych oszustów, , zaczął wyjaśniać. Na początku myślał, że chodzi o zwyczajną republikę kupiecką, potem była mowa o kapitalsitach, które w rozumieniu Mistrza Wiedzy były czymś pomiędzy laotańskimi gnomami, a koboldami. W końcu zrozumiał. W nowoczesnym społeczeństwie filarem była technologia, która była tu niczym magia, lecz można było ją powielać, tak że wiele z rzeczy dostępnych niegdyś tylko dla czarodziejów, teraz mogła być używana przez zwykłych śmiertelników. Żyli tu magowie, władcy żywiołów, zdolni tkać żywioły z wprawą, jaka nie śniła się nawet Czerwonym czarnoksiężnikom, lecz po za tym byłi bardzo ograniczeni w porównaniu z magami. Trakisi potrafili łączyć magię z techniką z nieprawdopodobnymi rezultatami, ale nie miejscowi. O bogach nie potrafił za wiele powiedzie, coś błknął, że statuły budują tu jakiemuś awatarowi, a także ma chyba nawet swoją świątynię, choć nie wiadomo czym miał się zajmować.
W kwestii mody polecono mu się udać do zastępcy kwatermistrza, który ponoć dysponował odpowiednimi informacjami. Zastał go rozwiązującego w biurze krzyżówki, kolejny wielce podejrzany wynalazek, miejący jego zdaniem o wiele za dużo wspólnego o z tajnymi szyframi sług Cyrika i Zhentarimów, aby wzbudzały jego zaufanie. Wszedł do biura i czekał, a jaszczur dalej pisał swym samopisem niespecjalnie się przejmował obecnością czarodzieja. Po czterech yhym hymach, westchnął boleściwie, odłożył papiery i popatrzył na Brilchana z rozpaczą godną człowieka, któremu kazano utopić jego ukochanego ślicznego szczeniaczka. Gdy dowiedział się . czego chciał odeń czarodziej, z wysiłkiem sięgnął na półkę.
- O modzie czegoś mówisz. Mam tu kilka pism, tylko tam niewiele jest ubrań, właściwie to ich brak jest kwintesencją istnieno=ia tych pism. Mamy takie o gołych dziewczynach, gołych chłopakach i i z jedzeniem, ale ubrań brak… Zagareee! – wrzasnął i zza drzwi wyszła czarnoskóra kobieta, już po samych gestach widać było, że jest całkowicie zaasimilowana do społeczeństwa Trakisraadu. Po krótkiej wymianie zdań, z której wynikało, że jest bliżej nieokreśloną krewną traki sam przyniosła całe naręcze gazet wykonanych z byle jakiego papieru i podała je Chanowi.

Tymczasem Quasar polował na myszy. Myszy zawsze były istotami pozbawionymi honoru, które jak tylko mogły oszukiwały w pradawnej grze w łowcę i zwierzynę, to jest oszukiwały i uciekały zamiast walczyć twarzą w twarz, lecz tutejsze przeszły same siebie i wyhodowały sobie skrzydła na podobieństwo ptaków, co było już pogwałceniem wszelakich norm Zdegustowany kondycją świata, który zapomniał o elementarnych wartościach takich jak zadowolenie kota, poszedł do spiżarni by tam nad pisj=ką mleka pogrążyć się w egzystencjalnych rozmyślaniach na temat kondycji cywilizacji, gdy usłyszał rozmowę dwóch trakiskich żołnierzy.
- I gdzie my właściwie płyniemy.
- Do miasta. Miasta republiki. W zjednoczonej republice. Miejscowi nie cechują się zbyt wielką kreatywnością.
- A co tam mamy niby robić. To Dreadnought. Co dreadnought ma robić w mieście? Pzować do zdjęć?
- Nie, ponoć ktoś zatopił im pół floty i my mamy tymczasowo zastąpić tych zatopionych.
- Że niby co? Kto do biedy nierządnicy zatopił pół floty. Nie po to się buduje się floty, aby je zatapiać
- Bo mieli latadła. My jesteśmy uszykowani, mamy miotacze. Na wypadek smoki
- A więc po to wzięli tego latającego maga. Fajny ma fotel. Też bym taki chciał. Od wartowania bolą mnie nogi.
- A widziałeś tego jego kota? Bo wiesz, dzisiaj był gulasz
- Nie, to za mądry kot, specjalnie czarodziejowaty. On gada. Cholera, zrobiłbym herabtę na jego ogonie i podał mojej siostrze. Może by umilkła. Śpi na pryczy nade mną
- Nie gadaj bzdur. Od gadającego kota by jeszcze bardziej… To ja jestem twoją siostrą
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline