Ryo wstaje z piersi golema, chwyta kadłubek kukły - która chociaż bez głowy i bez jednej nogi, to wciąż agresywna, wciąż uwieszona szyi orka. Ochroniarka odrywa ją i przeciąga obrót tak, żeby za jednym zamachem dobić kukłą miecz pozostawiony w szczelinie na piersi podnoszącej się w międzyczasie z ziemi glinianej istoty z błyszczącym klejnotem wewnątrz.
Ghorbash rzuca się z impetem do tyłu i w locie obraca ciało do poziomu, żeby całą masą swojego potężnego, orczego ciała, grzmotnąć kukłami o kamienną posadzkę. Jedna z nich rozpada się na drobne kawałeczki, drugiej, wyposażonej w szpikulec, udaje się uniknąć tego samego losu, poprzez przesunięcie się w ostatniej chwili na bok. Nie wychodzi jednak bez szwanku, bowiem ręka ze szpikulcem układa się tak niefortunnie, że ostrze wyłamuje się wraz z całym palcem i kawałkiem dłoni.
Musa, która również znajdowała się za orkiem, musiała uskoczyć przed jego nagłym ruchem, zawadziła przy tym o jedną z leżących na ziemi, nie w pełni sprawnych kukieł i wyrżnęła o podłogę. Tymczasem do walczących doskoczył We i na chłodno dokończył nie-żywota prowadzonej niewidzialnymi sznurkami pacynki z odłamanym szpikulcem, rąbiąc i siekając aż przestała się ruszać.
Ryo atakuje glinianą kukłę trzymanym kadłubkiem, chcąc nią dobić tkwiący w piersi golema miecz. Ów jednak wykonuje unik i... zamiera. Blask emitowany przez klejnot przygasł. Ryo bez większych trudności udaje się go w końcu wyciągnąć. Jest to przeźroczysty kryształ, wewnątrz którego tli się jeszcze słaby blask.
Żadna z pozostałych kukieł nie wydaje się już stanowić zagrożenia. Niektóre tylko bezradnie lekko podrygują, niezdolne do bardziej złożonych ruchów. W ciszy, która zapadła, słychać tylko szum wody gdzieś z oddali. I głos Yuteala, mówiący:
- Co to, kurwa, było?