Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2017, 21:54   #68
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Kowalski skinął.
- Wobec tego nie będę przeszkadzał wam - chyba bowiem słusznie wydawało mu się, iż Agnese wolałaby przedyskutować parę spraw w cztery oczy. - Idę do niego. Nie jest groźny. Przebadałem tym razem dokładnie. Ktoś wcześniej zdominował go, ale ta sprawa jest rozwiązana. Liczę na to, że spróbuje powtórzyć ten numer. Wtedy nasz piekarz wziąłby kuszę oraz wywalił prosto w niego, potem zaś uciekając i krzycząc, że ktoś go goni.
Skinął lekko.
- Kochanie, może także wyjdę? - spytał markiz niepewnie, zaś ghulica spojrzała na panią, jakie będą polecenia.

Wampirzyca uśmiechnęła się ciepło do markiza.
- Zostawcie nas samych. - Agnese skupiła wzrok na Alessio

Pozostali członkowie narady wyszli, zaś faerie oraz wampirzyca zostali we dwoje w pałacowym gabinecie.
- Podobno widziałeś się z księżną Rzymu.
- Widziałem, jeśli złapanie za fraki można uznać za widzenie - machnął faerie ni to przecząc, ni potwierdzając. - Nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Sympatyczna blondynka, albo staruszka, przynajmniej tak mi pozowała. Blondynka całkiem ładna, ale wiadomo, jak to wampirza księżna, twarda, dumna oraz nie mają ochoty pozwolić, żeby jej odmawiać.
- W związku z czym cię “złapała”. - Agnese rozsiadła się wygodnie w fotelu.
- Kardynałem Luciusem Cyntio - wymienił nazwisko praktycznie kompletnie nie angażującego się w nic kardynała, znanego jedynie z wybornych uczt. Poglądów nie miał i w ogóle nie wydawał się zaangażowany. Nawet podobno stwierdził, że nie planuje brać udział w konklawe, pomimo pobytu w Rzymie. Zadziwiające. - Otóż otrzymałem wieści, że kardynał robi bale dla wybranych, na których organizuje pokazy niezwykłych istot, że to tylko dla takich wiesz elitarnych kręgów. Aż się prosiło, żeby to sprawdzić i już podszedłem pod pałac, już planowałem się wcielić w jednego ze sług, kiedy nagle koło mnie pojawiła się zakonnica, która stwierdziła, że matka przełożona jej klasztoru chciałaby się ze mną spotkać. Mniszka była … znaczy miała … znaczy była ładna, ooo, pomyślałem więc, że nic się nie stanie. Tymczasem właśnie tam się spotkałem z ową panią, która powiedziała mi, że mam się chwilowo odczepić od kardynała, że jest pod obserwacją i że chce w tej sprawie porozmawiać z tobą w ciągu paru dni.
- Rozumiem… - Agnese spoważniała. - Nie bawią mnie te gierki. - Słowa wypowiedziała cicho i widać było, że mówi je bardziej do siebie niż do swego rozmówcy. Faerie mógł sobie wyobrazić jak bardzo zmęczona była ciągłymi pertraktacjami i tym co działo się obok nich. - Chciałabym mieć choć jedną pewną rzecz, na której będę mogła się oprzeć.
- Wobec tego jesteś farciarzem - stwierdził faerie - masz ileś osób, które skoczą za tobą wszędzie. Zdecydowanie to więcej, niźli posiada większość spośród nas. Ale jeśli chcesz, popatrz. Księżna nie kazała wezwać cię na dzisiaj, jeśli chcesz, zrób sobie noc luzu, pooglądaj gwiazdy, czy cokolwiek …
- Obawiam się o was. Wiem, że to nietypowe zachowanie jak na wampira, ale tak już mam. Najchętniej odesłałbym was wszystkich w bezpieczne miejsce i przywdziała krwawe szaty. Tyle, że… nie widzę teraz bezpiecznych miejsc.
- Nie mówiąc, że chyba zdajesz sobie sprawę, że wielu z nas nie miałoby ochoty pozostawić ciebie na pewny odstrzał. Wrogowie grają ostro, może chcą dorwać ciebie, może jesteś dla nich tylko pionkiem, którego strącenie uderzy we Florencję. Któż wie, jednak bez nas masz wiele mniejsze szanse na wygraną. Doświadczony mag, nieprzewidywalny faerie, zakochany markiz to raczej spore zaskoczenie dla każdego przeciwnika. Brakuje jeszcze chyba tylko mumii oraz wilkołaka.
- Nie życz mi źle. - Agnese uśmiechnęła się słabo. - Gdybym była tu sama po prostu bym polowała, a tak … bawię się w tą grę zwaną dyplomacją. Jeśli księżna ma kogoś na oku chcę jak najszybciej o tym wiedzieć, nie spotkałam zbyt wielu wampirów w Rzymie i obawiam się tego. To stare miasto… bardzo stare miasto. - Wampirzyca pociągnęła nosem, jakby w ten sposób mogła ocenić wiek murów, w których obecnie żyje. - Wobec tego są tu też stare wampiry. - Słychać było że w jej głosie jest wiele obawy.
- Polowałabyś jak lwica i jak lwica padła podczas łowów. Ktokolwiek jest wrogiem, zna twoje atuty oraz słabości, ale naszych raczej nie. Zaś co do wampirów, nie mam pojęcia. Kiedyś, byłem tutaj paręset lat temu, istniała opozycja wobec księżnej, przynajmniej tak słyszałem, ale co to oznacza, nie wiem, czy zresztą tak jest dalej. Kilkaset lat to szmat czasu nawet dla wampirów.
- Jestem przyzwyczajona do tego, że w tym naszym małym nieśmiertelnym światku, wszyscy się znają. Udam się do księżnej, może dowiem się czegoś więcej. - Agnese zamyśliła się wpatrując się w faerie. - Jestem ciekawa kogo markiz poprosi na świadka.
- Nie wiem, jednak Colonna to wielka rodzina. Podobno pień główny rodziny wspomaga Hiszpanów spółdziałając z wojskami Ferdynanda. Pojęcia nie mam - przyznał. - Natomiast księżna, cóż, proponuję bardzo uważać oraz iść okrężną drogą.
- Pójdziesz ze mną? Ufam twoim zmysłom, chcę jeszcze z sobą zabrać Willenę i Gillę. Jak tak dalej pójzie będe jeździłą z jednym z najsilniejszych orszaków w Rzymie. - Uśmiech wampirzycy nadal był słaby i raczej nietypowy jak dla niej.
- Żebyś się nie zdziwiła. Choćby kardynał Medici wziął ze sobą piętnastkę strażników udając się do ciebie. Zostali oczywiście przed pałacem. Inni możni podobnie, ale oni też mają wrogów. Oczywiście, że z tobą pojadę. Jeśli księżna bowiem wspominała, że ma pałac na oku, ja zaś słyszałem, że tam bywają niezwykłe istoty, może się czegoś dowiem na temat mojej własnej misji.
- Obawiam się, że nie wejdę z tobą do księżnej, nie jeśli chcę porozmawiać też na inne tematy. Obiecuję, że jak tylko się czegoś dowiem to ci przekażę. - Agnese podniosła się. - Wiesz… staruszku. Zazwyczaj mam przy sobie z sześciu ludzi, ale nawet dwudziestka nie poradziłaby sobie z takim wrednym faerie jak ty. - Mrugnęła do Alessio.
- Zwłaszcza, jeśli wspomniana dwudziestka - podjął weselszy ton - byłaby ładnymi kobietami, ale wystarczy. Kiedy chcesz ruszać?
- Teraz. - Agnese wrzuciła papiery do jednej z szuflad. Gabinet i tak był jednym z bardziej pilnowanych pomieszczeń, mocniejszą straż miała chyba tylko jej prywatna sypialnia. - Muszę jeszcze znaleźć chwilę na oglądanie tkanin z Sophią. - W jej głosie pojawiło się lekkie rozbawienie.
- Wobec tego proponuję ruszyć za trzy kwadranse. Tyle pewnie zejdzie wam na rozmowę oraz przygotowanie do wyruszenia. Wiem, gdzie jest siedziba księżnej. To nie aż tak szalenie daleko. Proponuję jednak, żeby zamiast lektyk wziąć powóz. Inaczej będziesz musiała mieć jakichś ludzi. Albo ruszajmy na piechotę. Potrafię nas osłonić tak, że naprawdę niełatwo będzie wykryć - zaproponował signorze.
- Wspaniale. Spacer dobrze mi zrobi. - Agnese wróciła za biurko. - Jeśli potrzebujesz trzech kwadransów proszę, sporządzę jeszcze jeden list...
- Ja nie, ale ty? - uśmiechnął się. - Albo panna di Colonna …
- Czemuż to? - Agnese spojrzała na niego lekko zbita z tropu.
- Przecież chciałaś z nia porozmawiać na temat tkanin. Według mnie to dosyć długa rozmowa pomiędzy damami.
- Niech się teraz prześpi, porozmawiam z nią gdy wrócimy. Trzy kwadranse to stanowczo za mało.
- Uff, nigdy nie pojmę niewiast … wobec tego kwadrans. Trzeba obudzić Wilennę, wiem, że nie ma teraz służby. Proponuję spotkanie pod bramą wyjściową.
- Cóż ja bym bez ciebie zrobiła? - Agnese nie zajęła miejsca w fotelu. Napisanie listu do ojca też zajmie jej odrobinę czasu. - Zaprosisz tu Gillę? Pewnie czeka na zewnątrz.

Oczywiście miała rację. Ghulica stanowiąca wręcz ideał dobrej służki zajęła miejsce Alessio.
- Jakie polecenia, signora?
Agnese przysiadła na biurku i wyciągnęła do niej ręce.
- To co zwykle moja droga, zajmij się mną. - Uśmiechnęła się ciepło do swojej ghulicy.
- Ależ pani, czy mamy czas na to, co zwykle? Jednak jeśli tak, twoja posłuszna sługa natychmiast to uczyni - zbliżyła się składając na jej ustach słodki pocałunek, bardzo silny oraz pragnący. Agnese uczuła, jak mocno Gilli przyśpieszył puls, zaś ręce, które ją objęły zadrżały. Wampirzyca objęła ją mocno.
- Niestety nie mamy czasu, ale czułabym się źle jakbym cię chociaż nie uściskała. - Agnese delikatnie ucałowała policzek kobiety. - Porozpieszczałaś dziś mego narzeczonego. Alessandro był cały zachwycony, że mógł mnie obudzić.
- On … też wczoraj był … zrobił to dla ciebie, signora. Więc czy mogłbym zrobić mniej dla niego? - zmieniła temat, ale widać było, iż cieszą ją pocałunki Agnese. - Życzysz sobie udać do twoich komnat, czy raczej mam przynieść komplet strojów tutaj?
- Chodźmy do garderoby. - Agnese ucałowała ją jeszcze nim wypuściła ze swych objęć.

Chwilę później były już na górze i pozostało wybranie stroju. Gilla oczywiście czekała na decyzję swojej pani. Z jednej strony bowiem łatwiej przemykać się ulicami, często obłoconymi w czyms codziennym, ale z drugiej warto stawać przed księżną elegancko. Jak pogodzić?
Agnese podeszła do skrzyni ze skromniejszymi strojami i wybrala coś bardziej podróżnego.


Oczywiście wszystkie suknie wampirzycy, choćby miały służyć nawet do jazdy konnej, były przynajmniej przeszywane złotymi nićmi. Przyłożyła strój do siebie i obróciła się przed swoją ghulicą.
- Co sądzisz moja piękna?
- Niezwykle gustowne oraz pasujące, signora. Zresztą właściwie sobie nie wyobrażam, żebyś mogła przywdziać jakąś niepasującą sukienkę. Pozwól jednak, że najpierw pomogę zdjąć ci tę - podeszła blisko do swojej pani oraz zaczęła ją rozbierać. Nie bawiła się tym razem w słodkie, przyjemne pieszczoty, raczej starał pośpieszać. Jednak oczywiście nie rezygnując z dokładnego ułożenia sukni, zapewnienia odpowiedniego makijażu etc. - Signora, miałabym pytanie, jak udajemy się tam, gdzie się udajemy? - spytała szlachetną Contarini.
- Do księżnej. - Agnese mimo niewielkiej oziębłości Gilli i tak często ją drażniła, ocierając się o nią, szczególnie gdy była naga. - Alessio zaproponował spacer.
- Skoro tak, czy mogę zaproponować buty na zmianę? Wezmę je ze sobą i przebierze pani tuż przed wejściem - nagle zatrzymała się - przepraszam, czy mogę na chwilę dotknąć pani piersi? - spytała.

Agnese roześmiała się.
- Kochana, od kiedy musisz mnie pytać o to czy możesz mnie dotknąć, gdy jesteśmy same?- Wampirzyca uśmiechnęła się do niej ciepło.

Przez chwilkę wampirzyca uczuła, jak dłonie Gilli obejmują jej wspaniałości, jak unoszą lekko trzymając delikatnie każdy cycuszek, jak najcenniejszą rzecz na świecie. Chwile trwała nieruchomo, potem zaś poruszyła leciutko ugniatając, potem przesuwając delikatnie wierzchem dłoni tak, że najbardziej drażniona były różowe malinki, jeszcze zaś później, skupiła się właśnie na nich, dotykając, pociągając pieszczotliwe, wreszcie puszczając z wyraźnym żalem. Wampirzyca pomrukiwała z przyjemności, delikatnie gładząc twarz swojej ghulicy.
- Chyba … chyba musimy to przełożyć, signora - powiedziała niechętnie wracając do ubierania. - Chyba jestem uzależniona od twojego ciała - dodała cicho ...
- A ja od twego dotyku - Wampirzya delikatnie ugryzła w ucho Gillę gdy ta się obróciła by sięgnąć po kolejną część garderoby. Z zachwytem obserwowała jak jej skórka czerwienieje. - A co do butów to doskonały pomysł - zauważyła Agnese.

Niedługo potem odpowiednio ubrane kobiety znalazły się przy drzwiach. Tam był jeszcze markiz, który ucałował swoją śliczną narzeczoną, zaś jeszcze później ruszyli.
- Proszę, trzymajcie się blisko mnie - zakomenderował Alessio - oraz nic nie mówcie. Tak będzie łatwiej nas ukryć.

Czy to przypadkiem czy umiejętnością faerie nie spotkali żadnego wroga, przynajmniej bezpośrednio atakującego.
- Uwaga na ptaki - wyszeptała Wilenna - tamte - wskazała na krążące ponad ulicami sroki - czegoś szukają, albo kogoś. Nie chciałam sprawdzać mocniej, żeby ich pan się nie dowiedział, ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby poszukiwały nas.

Jednak poza ptakami, które zdawały się ich nie widzieć, nie było żadnych problemów. Owszem, przemykali się jacyś złodziejaszkowie, szedł patrol gwardii, także chyłkiem powracało do domu grono jakichś rzemieślników, albo handlarzy. Jednak tylko tyle. Spokojnie dotarli do murów klasztornych, gdzie był dzwoneczek oraz okute metalem drzwi. Agnese delikatnie zapukała, a nóż ktoś czuwał przy drzwiach.


Wampirzyca nie pomyliła się. Okienko drobne się otworzyło. Wyjrzała zakonnica w średnim wieku, której Agnese nie znała. Ona musiała się jednak jej spodziewać. Uchyliła bowiem bramkę zapraszając gestem wszystkich do środka. Wampirzyca prowadzona wraz ze swoimi kompanami ponownie szła wzdłuż kamiennego korytarza aż do znajomej sobie sali przyjęć. Zanim jednak weszli, tak jak się spodziewała, nic nie mówiąca zakonnica otwarła inne drzwi gestem wskazując, że pozostali mają wejść tam oraz poczekać, zaś Agnese jest proszona do drzwi naprzeciwko, czyli tam, gdzie była podejmowana poprzednio. Weszła oczywiście, zaś za nią zamknęły się ciężkie wrota. Wydawało jej się, że ta sala jest tak uczyniona, że po zamknięciu nie dopuszcza dźwięków zza pomieszczenia. Pewnie odwrotnie także. Na tronie siedziała znana jej blondynka wedle młodszej wersji. Przed nią stał stolik, karafka z krwią oraz szklany kielich.Wampirzyca pokłoniła się nisko księżnej. Ta odkłoniła się uprzejmie wskazując na krzesło oraz stolik.
- Witaj moja droga - odezwała się księżna. - Wybacz, że wezwałam cię do siebie, ale sprawy nagłe czasem zmuszają najgrzeczniejszą osobę do poproszenia gościa, by pomógł załatwić pewien drobiazg. Proszę usiądź oraz poczęstuj się. Zapewne jeszcze takiej nie próbowałaś, to z prawdziwej Turczynki.
- Pani, dzięki tobie cały czas degustuję coraz to nowsze smaki. - Agnese zajęła miejsce w fotelu i sięgnęła po kielich. - Przyznam się jednak, że dość mam już krwi wyznawców Seta. Jak mogę ci pomóc księżno.
- Och, jestem dobrym gospodarzem, nie tylko proszę o pomoc, ale także oferuję. Na przykład imię twojego wroga, nawet z wizerunkiem, ale co do mnie. Niestety także potrzebuję pewnego uproszczenia sobie życia. Czy mówi ci cokolwiek nazwisko Cyntio, kardynał Cyntio? - spytała księżna.
Agnese zakręciła kielichem z zachwytem obserwując vitae w kielichu. Po dłuższej chwili gdy księżna wciąż mówiła upiła łyk i aż uśmiechnęła się do kielicha. Smak stanowczo był oryginalny, jakby wzmocniony przyprawami egzotycznymi, lecz bardzo dobry.

- Słyszałam o nim od mego towarzysza i tyle. - Agnese podniosła wzrok na księżną. - Czy jest drzazgą w twym oku, Pani?
- I tak i nie. Zaraz wyjaśnię. Otóż nie wiem, kim jest ten kardynał. Pojawił się jakis czas temu, jako przybysz z Hiszpanii. Otrzymał kapelusz, ale zamiast brać udział w polityce, jak reszta, całkowicie skupił się na czymś, co można określić połączenie światów. Odnoszę wrażenie, że jego pałac stał się miejscem spisku wszystkich nadnorrmalnych drani w Rzymie. Ale póki nie zaczęło być to groźne, nie reagowałam. Obecnie jednak miałam drobny problem z moją następczynią. Otóż niegrzeczna dziewczynka wyobraziła sobie, że może zająć moje miejsce. Nazywa się Fabinia Cantucci. Chciałaby nakłonić do pomocy Eusebię Nuccio, która gości u mnie od kilku dni - to nazwisko akurat Agnese znała. Była to wampirzyca, księżna Mediolanu. - Mają się spotkać właśnie u kardynała. Chciałabym, żebyś również zaszczyciła ucztę kardynała swoją obecnością. Zaproszenie oczywiście zostanie ci dostarczone. Możesz wziąć ze sobą tego starego faerie, tak starego, że nawet sama poczułam się młoda, ale wiesz, ma umysł chłopaka. No mniejsza. Na uczcie będzie także mój człowiek, który załatwi ów nieprzyjemny temat. Chciałabym, żebyś mu pomogła.
- Księżno, zrobiłabym to nawet nie prosząc cię o nic w zamian. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Jest tylko kilka problemów. Muszę poznać tę osobę wcześniej… twego człowieka, a i mogę nie dotrwać do przyjęcia o którym wspomniałaś. Częstotliwość zamachów na moją głowę już mnie samą zaczyna zaskakiwać.
- Co do człowieka, hm, to wampir i właśnie ci go przedstawię - stuknął laską w boczne drzwi, które otworzyły się, zaś przez nie wszedł najbardziej pstrokaty osobnik, jakiego Agnese widziała. Może poza cyrkowcami. Absolutnie nie przypominał osoby od zadań specjalnych, tylko ulicznego grajka. Śmiał się wesoło, spoglądał filuternie i miał mandolinę.


Skłonił się obydwu paniom poczynając od księżnej.
- Pozwól moja droga, to mistrz instrumentów wszelakich, śpiewu oraz tańca Girolamo di Melferino. Nie słyszałaś o nim, bowiem starannie ukrywa swoje zdolności, lecz teraz odpowiednio zaprotegowany będzie grał cudne melodie na uczcie kardynała. On załatwi wszelkie problemy. do ciebie należałoby, żeby się bacznie rozglądać. Ostrzec go, jeśli byś coś zauważyła. Jeśli poprosi cię, być może potrzebne będzie drobne zamieszanie lub rozmowa z kimś. Tyle.
- Gwarantuję pani - bard powiedział miłym, dość wysokim jak na mężczyznę głosem - że nie będę nadużywał pani wsparcia. Możliwe jeszcze, że okaże się niepotrzebne, jednak wszystkiego nie sposób przewidzieć.
- Zaś ta druga sprawa, moi słudzy postarają się wziąć pałac Colonna pod opiekę. Nie twierdzę, że uda im się zabezpieczyć wszystko, bowiem sama wiesz, ze to kwestia szersza, nie mniej na pewno ułatwi ci to życie.

Agnese skłoniła się lekko wampirowi nie wstając.
- Wystarczyłoby mi nazwisko, Pani. - Agnese powoli dopiła zawartość kielicha. - Czy mogłabym zadać ci jeszcze jedno pytanie, księżno?

Księżna machnęła dłonią dotykając swojego pierścienia. Nagle na ścianie zaczął się pojawiać wir powietrza.Najpierw ciemny, bezładny, jakby kompletnie chaotyczny, który jednak powoli przemienił się w wizerunek ciemnowłosej kobiety.


Księżna wspomniała.
- To ona jest twoim wrogiem. Natomiast pytania … tylko jedno? Myślałam, że będzie ich wiele na temat uczty, skoro zaś liczę na ciebie, chciałam także na nie dokładnie odpowiedzieć.
- Jedno niezwiązane z tematem, ale widzę, że już na nie częściowo odpowiedziałaś. Czy znane ci jest nazwisko tej kobiety?
- Tak, obiecałam, że ci je podam, jeśli zechcesz.
- Czy wobec tego jesteś mi w stanie ukazać tak wizerunki twej córki i księżnej Mediolanu? Słyszałam o Nuccio wiele, ale nie dane było nam się zobaczyć.
- Niestety nie - wzruszyła przepraszająco ramionami księżna Rzymu - nie jestem czarodziejką, zaś ten wizerunek stworzył pewien artefakt, który kiedyś zdobyłam. Ale opiszę ci je, zaś mistrz Girolamo dyskretnie pokaże. Zresztą zobaczysz tam wiele różnych istot. Zachowaj jednak spokój, przynajmniej dopóki Girolamo nie wypełnił swojej misji. Zacznijmy od księżnej Neapolu. Zawsze zachowuje się książęco oraz nosi diadem przypominający koronę mnóstwem rubinów. Kamienie te to jej zdecydowana słabość. Jest blondynką o długich jasnych włosach sięgających piersi. Nie jest wysoka, ale bardzo kształtnie zbudowana. Wiele kobiet, oczywiście nie ty, moja droga, mogłoby pozazdrościć jej wspaniałości atrybutów. Oprócz rubinów uwielbia złote barwy, na pewno będzie miała taką suknię, ponadto czerwienie oraz fiolety, jednak głównie złoto. Wygląda na około dwadzieścia parę ludzkich lat. Natomiast moja Fabinia, ech, jaka szkoda że się zapomniała. Długie falujące włosy sięgające pleców, jednak często uplecione w misterną fryzurę, bądź w ogóle modnie zaczesane. Czerwień oraz barwa miedzi, to jej kolory. Suknie ma przeważnie barchanowe, rozłożyste, czerwone. Często mające duże dekolty. Fabinia ma duży biust, wąską talię i szerokie biodra. Jest bardzo zgrabna. Rzęsy także ma długie oraz jasną wyjątkowo cerę. Wygląda na około trzydziestki, może trzydzieści pięć. Chyba także należałoby ją ocenić, jako ładną. Uważaj, jakby co, jest bardzo niemiła w swoim działaniu. Spośród klejnotów uwielbia kolczyki. Niewątpliwie włoży taką dużą brylantową parę oraz pewnie coś na głowę, równie wymyślne, jak fryzura. Co do opisu ich to chyba tyle. Girolamo wskaże ci je, choć przypuszczam, że sama poznasz obydwie wśród obecnych tam wampirów. Pytaj dalej, moja droga - uśmiechnęła się do Florentynki.
- Jaki związek a twoja córka z kardynałem? - Agnese odstawiła pusty kielich i uważnie przyglądała się księżnej.
- Bezpośrednio nie ma, najprawdopodobniej, choć może się mylę. Spotykają się u niego, tak jak wiele innych wampirów. Tyle jednak, ileż osób ludzki gości na swoich pałacach wampiry, zaś jego uczty składają się z atrakcji niedostępnych ludziom. Tolerowałam to jako pewien zawór bezpieczeństwa dla tych, którzy są niezadowoleni. Mogli sobie tam porozmawiać, poużalać się oraz dalej robić, co każę. Ostatnio jednak to uległo zmianie. Przedtem kardynał po prostu organizował na czyjeś niewątpliwie polecenie uczty, jednak jeśli to podważa moją władzę, spawa się zmienia gruntownie.
- Czy masz podejrzenie z kim dogaduje się Fabinia?
- Tak jak wspomniałam, chce uzyskać poparcie księżnej Neapolu, ponadto może spróbować porozumieć się z przywódczynią Enklawy. To taka dziwna społeczność mieszkająca w katakumbach, kierowana przez Czerwone Oko, tak bowiem zwie się owa kobieta. Mieszkają tam sobie nie ingerując w nic, więc nie przejmuje się, że niekiedy kogoś porwą lub zabiją. Mają swoich ludzi, których hodują na dole w owych katakumbach. Pożywiają się głównie na nich. Ponadto to niewielka grupa. Nie wiem, co Fabinia mogłaby zaoferować Czerwonemu Oku za poparcie, ale może ma jakiś pomysł. co ciekawe, wejście do katakumb jest pod pałacem kardynała, interesujące, nieprawdaż moja droga?

Agnese ani nie popierałaby rozwiązania, jakim było “hodowanie” sobie pokarmu, a dokładniej ludzi, ani współpraca z kims takim. Jednak zawsze też wiedziała, że jest za miękka na bycie księżną.
- Nie znam waszych relacji, Pani, więc ciężko mi też ocenić na ile samodzielną wampirzycą jest Fabiana i na ile jej interesy nie przeplatają się z twymi. Tym bardziej ciężko mi nawet domniemać co jest w stanie zaoferować Czerwonemu Oku.
- Także nie wiem, nie utrzymuję z nimi relacji. Z prostej przyczyny. Według mnie są szaleni. Jednak będąc księżną zgadzam się na działania pewnych środowisk, po prostu dlatego, iż uważam, że stanowią dobrą odskocznię. Niezadowoleni, bowiem tam mogą znaleźć swoje miejsce. Lepiej tam niżeli mieliby szukać oraz tworzyć dodatkowe kłopoty.
- Chodziło mi raczej o relację twoją i Fabiany i jej interesy. - Agnese powstrzymała uśmiech. Cieszyło ją nawet, że księżna nie spółkuje z Czerwonym Okiem.
- Fabiana pomagała mi przy kierowaniu Rzymem. Oczywiście istnieje grupa wampirów rozmaitych klanów, którzy ją popierają. Jest tzimisce, ma więc silną osobowość. Jest bardzo zamożna, dysponuje sporą ilością ghuli. Podejrzewam, że kardynał może być jednym spośród nich, jednak tego nie wiem. Jeśli chodzi o jej interesy wśród wampirów, to owej nocy także zostaną rozwiązane. Kwestia Fabiany stanowi raczej element kompleksowego działania. Natomiast moja relacja … lubiłam ją, inaczej nie byłaby moją córką. Uznawałam ją za mądrą osobę, choć szaloną nieco, jednak przebaczałam taki właśnie drobiazg.
- Pani… nigdy nie zdecydowałam się na posiadanie childe mimo iż we Florencji wiele razy mnie do tego namawiano, więc nie będę oceniać twojej decyzji. - Agnese pozwoliła sobie teraz na uśmiech.
- Słusznie, drogie dziecko, nigdy nie oceniaj decyzji księcia, nawet najdurniejszej - odpowiedziała księżna na uśmiech Agnese.
- Byłam ciekawa czy może nie docierały do ciebie jakieś informacje z mego rodzinnego miasta. - Contarini pozwoliła by uśmiech pozostał na jej twarzy.
- Nie wiem, co rzec, bowiem to plotki, ale … podobno nie jest najlepiej pomiędzy księżnymi, choć bywało, że one same rozpuszczały takie plotki, żeby wrogowie się cieszyli, zaś one zyskiwały czas oraz broniły się przed zagrożeniem. Ponowne pojawienie się więc plotek na temat tarć pomiędzy nimi może więc nic nie znaczyć kompletnie.

- Kiedy jest planowany bal? - Agnese jakby nagle sobie o czymś przypomniała. - Planuję zorganizować coś sama i nie chciałabym by…. Chcę Pani w jej problemie, a moje “przyjęcie” nie ma jeszcze ustalonej daty.
- Och, jeszcze jest sporo czasu, całe siedem dni, dokładnie 9ego września wieczorem. Mówi pani, że chce coś sama zorganizować? - spytała signorę Contarini.
- Zaręczyłam się z markizem di Colonna. - Agnese uśmiechnęła się i chyba po raz pierwszy na jej twarzy odmalowała się pewna nieśmiałość. Ta decyzja niosła z sobą sporo konsekwencji, między innymi temat jej pozostania na terenie Rzymu.
- Ooo, gratuluję, proszę zaprosić mnie na ślub. Wystąpię z jakimś ładnym prezentem - uśmiechnęła się księżna. - Markiz jest szczęściarzem, signora. Gdybym była mężczyzna, sama spróbowałbym u pani swojego szczęścia - pokazała ząbki.

Agnese przypomniałą sobie jak ksieżna pod postacią starej zakonnicy wypytywała ją o jej ostatni raz i uśmiechnęła się do tego wspomnienia.
- Ah… Pani nigdy nie miałam problemów z partnerami, niezależnie od płci.
- Rozumiem, ale wie pani, ja jestem kobietą zdecydowanie mniej nowoczesną. Nie pojmuję tych waszych nowych trendów - pokiwała smutno głową, jakby chciała rzec: starość nie radość. - Nie mniej, co do ślubu proszę o mnie pamiętać.
- Oczywiście, księżno. - Agnese była bardziej niż ciekawa ile dokładnie ma księżna. Czy może pamiętać początki wiecznego miasta Rzym? Kto wie. - Pozwoliłam sobie na zniechęcenie części kardynałów dla niewygodnych dla księżnej kandydatów na tron papieski.
- Och, jak miło. Kto właściwie teraz ma największą szansę? Dobra z ciebie dziewczynka Agnese Contarini. Lubię cię - trochę starczo stwierdziła księżna, choć Florentynka uznawała taką postawę za trochę pozę.
- Piccolomini, ale jest to tylko tymczasowa figura. - Agnese powiedziała to jakby kardynał miał największe szanse od samego początku.
- Dlaczegóż tymczasowa? Czyżby działo się coś z nim?
- Dotarły do mnie plotki iż choruje, jest też jakby na to nie patrzeć starszym człowiekiem. - Agnese z zaciekawieniem przyjrzała się księżnej. Była ciekawa na ile wampirzyca gra z nią.
- Stary? Hm, ponad sześćdziesiątkę ma. Zapominam, że dla ludzi to niekiedy sporo - przyznała. - Jednak skoro taka jest sytuacja, nie mam nic przeciwko owemu panu. Przyznaję, że nawet go nie znam, choć słyszałam, że raczej należy do tych co robią swoje oraz chowają nos, kiedy mają wypowiedzieć jakiekolwiek sensowne zdanie. Wracając do balu kardynała. Proszę ponownie pani, żebyś zachowała spokój, cokolwiek tam się będzie działo oraz słuchała poleceń maestro, jeśli takie będą. Idziecie tam trochę na ryzyku … acha, nie wiem, czy wspominałam, że będzie pani miała zaproszenie z partnerem. Proponuję zabrać tego starego faerie. Nie znam dokładnie szczegółów, ale skoro tam węszył, to ma jakiś interes, zaś interesy takich istot są zawsze dziwaczne.
- Wspominała księżna. Lubię gdy faerie mi towarzyszy, choć przyznam, że jako zaręczonej nie do końca wypada mi iść z kimś innym niż markiz di Colonna.
- Nie wiem, czy zależy ci na markizie. Jeśli jednak tak, raczej nie ryzykuj. Jest człowiekiem, biorąc pod uwagę sytuację, tylko człowiekiem oraz osoba, która nie pojmuje do końca, kim są niektórzy spośród nas oraz jak możemy być niebezpieczni. Wierz mi córeczko, tam może się dziać.
- Mam jeszcze chwilę, postaram się podjąć do czasu balu najlepszą decyzję.
- Oczywiście zawsze możecie zabrać dwójkę służących. Ktoś może odgrywać ich rolę. Jednak pewnie zdarzają się tam osoby, które to przejrzą. Faerie natomiast, jego nawet ja miałabym problem, gdyby się postarał, wydaje mi się jednak czasem, że on nie całkiem się stara, jakby nie rozumiał pewnych rzeczy, choć może patrząc z perspektywy tylu lat, wszystko wydaje się jakąś zabawą. Jeśli będziesz chciała, odwiedź mnie jeszcze, jednak raczej staraj się być ostrożna z wychodzeniem. Zjawi się także u ciebie mój sługa. Przekaże zaproszenia oraz ewentualne dalsze wyjaśnienia. Aha, jeszcze jedno, ech widzisz, nie podałam ci twojego wroga. Kobieta nazywa się Morgan Le Fay oraz jest zdeprawowanym magiem tradycji Verbeny.

Agnese skłoniła głowę.
- Dziękuję za tą informację. - Wampirzyca powoli wstała z fotela. - Będę oczekiwała twego sługi i przemyślę twe sugestie dotyczące osoby towarzyszącej.
- Dobrze - uśmiechnęła się księżna - przy okazji, ona nie ma nic do ciebie, raczej do twojego dziadka. Ponadto oczywiście nie ma jej tutaj, lecz działa na terenie Rzymu przez wysłanników. Niechaj noc czuwa nad tobą, możesz iść - odprawiła ją etykietalnie księżna.

Agnese skłoniła się niemal w pół i opuściła komnatę. Dopiero na korytarzu pozwoliła sobie na to by zrzedła jej odrobinę mina. Dziadziuś… Ciekawe czy jeszcze żyje. Przeszła do pokoju, w którym oczekiwali jej, jej towarzysze. Wszyscy siedzieli na ławie oraz zerwali się na powitanie.
- Wszystko dobrze? - wyszeptał Alessio.
- Doskonale… - Agnese przyjęła podany przez Gillę płaszcz, który pozostawiła wchodząc do księżnej. - Porozmawiajmy w domu.
 
Aiko jest offline