Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2017, 20:13   #106
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Dyszała ciężko. Włosy miała potargane przez wiatr. Biała koszulka, która lekko opinała się na jej biuście, cała ubrudzona była krwią, tak samo ciemne jeansy. Stała przez chwilę z wyciągniętą do przodu ręką, w której ściskała rzemyk, na którym zawieszony był indiański amulet. Dopiero po chwili zorientowała się, że już nie otaczały jej ciemności, że z powrotem stała w piwnicy, pośród szafek pełnych słoików.
Opadła na kolana. Udało się. Przeżyła. Pokonała indiańskiego demona, którego ktoś nieopatrznie uwolnił z diabelskiego wymiaru. Wciąż ściskała w dłoni amulet, choć ten już nie jarzył się oślepiającym blaskiem. Powoli docierało do niej, że już po wszystkim. Koniec potworów, koniec walki o życie.
Przeczesała włosy dłonią i spojrzała na Wesa. Ich spojrzenia się spotkały. Gwen odwzajemniła uśmiech. On i Henry również wyszli z tego cało. Dziwne, cieniste ręce nie rozszarpały ich na kawałki, potwór nie pozbawił ich życia.

Wtedy zauważyła, jak Wesley zaczyna kierować się w jej kierunku. Był cały poobijany i poszarpany przez ostre pazury potwora. Nim Gwen zdążyła cokolwiek do niego powiedzieć, zapytać o samopoczucie czy wyrazić zadowolenie, że udało im się przetrwać, poczuła jak obejmuje jej twarz swoimi dłońmi. Było to miłe uczucie po tym wszystkim, co przeżyli. Nie opierała się więc temu, co wydarzyło się zaraz później. Ich usta połączyły się w pocałunku. Gwen czuła, jak zarost Wesleya lekko łaskocze jej skórę. Objęła go ręką i delikatnie przysunęła bliżej siebie, nie przerywając pocałunku.
Nie wiedziała czy była przed nimi jakaś przyszłość, ale nie miało to znaczenia. Tak samo jak to, że ledwie się znali. Zbliżyły ich do siebie wydarzenia, których byli uczestnikami, a i Gwen już wcześniej odczuwała pociąg w kierunku Taggarta.

- Tylko jeśli mi obiecasz, że po tych kilku dniach wyjedziemy stąd jak najdalej. Zawsze chciałam zobaczyć Hawaje, a nigdy nie miałam okazji - odparła na jego słowa, po czym uśmiechnęła się do Wesa.
Czuła, że powoli wracali do normalnego życia. Chciała jak najprędzej opuścić ten przeklęty budynek i nie mieć z nim już nic wspólnego. Natomiast wizja długich wakacji na ciepłych Hawajach w towarzystwie przystojnego mężczyzny, który w razie czego potrafił bez problemu zaatakować nożem potwora z piekła rodem, jawiła jej się jako idealny plan na najbliższe kilka miesięcy.

- Henry, trzymaj się, zaraz wrócimy z twoją torbą - powiedziała w kierunku rannego przyjaciela, po czym sama chwyciła za nóż, w drugiej dłoni wciąż ściskając indiański amulet, kiedy usłyszeli odgłosy dochodzące z góry.
Nie mogli być pewni, co to takiego. Po tym wszystkim, co przeżyli, wiedzieli, że mógł to byś jakiś podstęp. Może ich walka jeszcze się nie skończyła? Niezależnie od tego, Gwen była gotowa na wszystko. Czuła, że już niczego się nie boi - wiedziała, jak walczyć o swoje życie.
 
Pan Elf jest offline