Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2017, 19:15   #32
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Domino otarł z czoła krwawy pot, po czym chwycił za zeszyt i zapisał cały sen. Przewertował potem kajet przypominając sobie poprzednie widziadła i porównał daty. Wampir nie wierzył w przypadki, wierzył w czary, sekretne moce i kłębowiska sekretów tonące w morzu tajemnic, zlewającym się do oceanu szaleństwa. Definitywnie ktoś lub nawet coś, chciało się z nim porozumieć. Domino zbiegł do piwnicy gdzie pod koniec wczorajszej nocy rozłożył kilkanaście łapek na szczury. W sześciu znajdowały się martwe gryzonie, w pozostałych nie było ani szczurów, ani sera. “sprytne okurwieńce” - pomyślał wampir krzywiąc usta w czasie wysysania martwej, mysiej juchy. Smakowała jak pomyje i służyła mu za pewne tak dobrze jak benzyna silnikowi diesla, no ale cóż - “kawalerska dieta”. Kątem oka Domino zobaczył jak jeden ze szczurów przemyka w cieniu ściany.
- Chyba wolicie to, niż żebym kupił kota, nie? - Domino wzruszył ramionami, po czym wrzucił wyssane gryzonie do przyniesionego ze sobą woreczka na śmieci. - tylko cztery z sześciu, w piwnicy nie mogło być za czysto, nie było ny wtedy przecież szczurów…
Po pierwszym śniadaniu, Domino usiadł przed laptopem Kvetoslava i zalogował się do policyjnej bazy danych loginem Popka. Szukał swoich ubeków, odsiadujących wyroki gangsterów (Domino chciał dużo broni) których mógłby wspaniałomyślnie uwolnić, oraz zwykłych rzezimieszków zamieszkujących jego dzielnicę - Popek popkiem ale i diabłu należał się ogarek.
Robiąc to wszystko, Domino znów zamyślił się nad swoimi snami. Potrzebował mistyka, który pomógłby mu rozwiązać zagadkę wizji. W mieście byli oczywiście Tremere, ale pomny listu Thomasa, Domino nie zamierzał od razu do nich lecieć. Zamiast tego, chwycił za komórkę i po chwili namysłu napisał w esemesie do Helgi co mu się śniło i że nie jest to pierwszy sen. Wtedy zerknął na wideofon który był tam cały czas jeszcze za czasów Kvetoslava i nic nie wskazywało na to, by przestał działać właśnie teraz.
Pod drzwiami dworku stał nie kto inny jak Jakub Duszewski - do niedawna oddany ghul Thomasa. W dłoni trzymał jakąś kopertę. Czyżby zebrało mu się na wspominki?
Tymczasem przyszła odpowiedź Helgi:
Cytat:
A o mnie nie śniłeś? Smuteczek (((((((
Wpadnę niedługo, lepiej zmień gacie.
PS. Albo wcale nie zakładaj.
Domino uśmiechnął się do telefonu, dokładnie takiej odpowiedzi się spodziewał.
Cytat:
Kiedy o tobie myślę, gacie zwyczajnie się nie mieszczą.
- odpisał, po czym ruszył otworzyć drzwi.

- Oh Panie Jakubie - wampir rzucił się ghulowi na szyję - jak się Pan teraz miewa?
Mężczyzna wydawał się bardzo zdziwiony tą wylewnością, toteż zwyczajnie zamarł - nie chcąc ani obrazić wampira, ani się spoufalać natto.
- Dziękuję, jakoś sobie radzę, Choć to bardzo trudny czas... pani... em, przepraszam, pan chyba rozumie.
- Oczywiście Jakubie oczywiście… -
przyznał wampir kładąc rękę na sercu - a co tam u ciebie? Oczywiście nie żebyś miał jakiś wybór prawda? Dobrze cię przynajmniej karmią? - zapytał z życzliwością Domino. - proszę wejdź, co tam w progu będziemy rozmawiać.
- Właściwie to nie mam czasu, proszę wybaczyć. -
powiedział ghul, choć w jego głosie nie było wielkiego żalu - Przybyłem tylko dostarczyć panu zaproszenie na... stypę. - powiedział z ociąganiem, podając Nosferatu zalakowaną pieczęcią kopertą. Domino od razu rozpoznał pieczątkę. To był w końcu herb jego rodu - herb Ducheskich.
- Oczywiście… - Domino pokiwał głową. - Dziękuję Jakubie.
Ghul skłonił się, po czym wycofał, życząc przyjemnej nocy. Gdy wampir otworzył zaproszenie na eleganckim papierze, tłoczone złotymi literami zostało naniesione jego nowe nazwisko oraz informacje odnośnie “przyjęcia pożegnalnego Thomasa Rickarda Stone’a”. Stypa miała odbyć się w prywatnej posiadłości w dzielnicy ambasadorskiej Pragi o godzinie 24.00. Wymagany był “właściwy” strój, którego Domino z wiadomych względów nie posiadał - chyba że zamierzał pojawić się w mundurze SS-mana. Uznał jednak, że zwykły garnitur wizytowy powinien starczyć. Miał więc raptem 3 i pół godziny nim impreza się zacznie.
Domino zaczął ogarniać sytuację, najpierw upewnił się, czy na imprezę można iść z osobą towarzyszącą - na zaproszeniu jednak widniało tylko jego nazwisko. Widać żałownicy zbyt towarzyscy nie byli. Później rozejrzał się za opcjami garderoby jakie były w zasięgu jego możliwości w przeciągu trzech godzin. Cóż, miał kilka garniturów, były jeszcze rzeczy ojca i część mogło pasować. Jeśli rodzinka chciałaby zobaczyć przyjezdnego w pełnej krasie, mogliby z łaski swojej dać mu więcej czasu, siedział bowiem w Pradze od jakiegoś czasu a ostatnie trzy noce spędził pod tym samym adresem. Domino przekalkulował wszysto i stwierdził, że jakiekolwiek pretensje organizatorzy mogą mieć tylko do siebie.
Akurat kończył ogarniać bajzel, którego narobił w trakcie przymiarek, gdy usłyszał w drzwiach wejściowych chrobot klucza. Po chwili drzwi otworzyły się, lecz tylko na tyle, na ile pozwalał solidny łańcuch, który Domino zam założył przedwczoraj.
- Eeeeeej! - usłyszał pretensjonalny głos Malkavianki - Co to za chujstwo? Otwieraj!
Domino miał na sobie jedynie koszulę i marynarkę, zbiegł po schodach na gołych zgrabnych nogach dyndając na strony przyrodzeniem.
- No cześć! - powiedział otwierając drzwi.
- Och... czeeeeść. - odparła wampirzyca, opierając się zmysłowo o framugę i przeciągając kocio. Dziś oczywiście miała nowy kostium. Tym razem padło na Catwoman.
- Miaaau. - powiedziała, lustrując Domino wzrokiem, po czym dodała nieco sfoszona - No wiesz... mogłabyś pokazać, że się cieszysz na mój widok! A ty jeszcze łańcuch zakładasz...
- Nie lubisz łańcuchów, hmm… -
Domino również zlustrował swojego gościa wzrokiem. - dobrze że chociaż z bata lubi szanowna pani strzelać. Czy to na mnie? czy byłem niegrzeczny proszę pani? - przygryzł wargę kłami.
Helga spojrzała nań z uśmiechem i odruchowo pogładziła pejcz o grubej, twardej rękojeści. To na niej zresztą skupiła się teraz dłoń Malkavianki, pocierając paluszkami w górę i w dół, w górę... i w dół.
- Tak się bawiliście w zakonie? - zapytała, wsuwając się do środka i bezczelnie przechodząc tak, by otrzeć się o Domino opiętymi lateksem pośladkami.
Domino z zadowoleniem obserwował jak za czarodziejskim dotknięciem lateksu, również i jego własna różdżka staje się opięta skórą znacznie ciaśniej.
- Kto się bawił to się bawił… - Domino uśmiechnął się do własnych myśli - ja tak… inni, cóż może brali udział ale niekoniecznie kojarzyli to z radością.
- Mmm podoba mi się ta wizja. -
przyznała Malkavianka, ściągając finezyjne google. Następnie usiadła okrakiem na kancie zabytkowej komody Kvetoslava. W dłoń ujęła rękojeść broni i uniosła do twarzy, ocierając się o nią policzkiem.
- To po co mnie wzywałaś, brzydulko? - zapytała, smagając języczkiem skórzane obicie.
- Z samotności? - uniósł brew Domino - pomyślałem też, że możesz mieć jakiś pomysł co do przyczyny tych wizji jakich doznaje od jakiegoś czasu, szalone pomysły to jest właśnie coś czego potrzebuję. Szczególnie, że muszę zahaczyć dzisiaj na stypę Thomasa… - Domino chwycił w zęby koniec pejcza i pozwolił złożonemu w pół zaproszeniu zsunąć się po broni na dłoń wampirzycy.
Nawet nie zerknęła, jakby świadoma tego, co znajdzie wewnątrz.
- To impreza Tremerów. - odpowiedziała bez uśmiechu - Sprowadzili kogoś ze swojego rodu, kogoś znacznego. Będą pewnie chcieli wykazać nieudolność księżnej i nawiązać kontakty. Toteż Marcelina pewnie uzna każdego, kto tam pójdzie jako potencjalnego wroga. Jeśli chcesz mieć spokój... - pociągnęła za bat, by Domino znalazł się zaraz naprzeciwko jej twarzy - Nie idź…
Domino rozluźnił ciało tak by wykorzystać szarpnięcie do powalenia się na Maklaviankę.
- Spokój księżnej nie gwarantuje jak widać dużych szans przeżycia w Pradze, jak dla mnie, może być spokojna gdzie indziej. Muszę dowiedzieć się co oni tam kombinują i wiedzą a to najlepsza okazja. Jak dobra jesteś w znikaniu?... - powiedział sunąc nosem po policzku wampirzycy. Ona zaś przymknęła oczy i odchyliła nieco szyję, która prezentowała się nadzwyczaj apetycznie. Dłoń Malkavianki dotknęła nagiego biodra Domino w tak sugestywny sposób, że poczuł jak dreszcz przechodzi jego lędźwia.
- Zapomniałeś o podpunkcie, w którym tłumaczysz mi dlaczego miałabym ci pomóc... - wymruczała.
Domino kąsnął płytko szyję wampirzycy, delektując się jej smakiem niczym winem na spodzie korka.
- Mówiłaś, że lubisz jak “coś się dzieje” to czy w czymś komuś pomożesz zależy oczywiście tylko od ciebie.
Helga jęknęła cichutko, choć Nosferatu miał wrażenie, że więcej w tym aktorstwa niż faktycznych emocji.
- Hmmmm, w porządku. Zagrajmy o to. Pomogę ci, jeśli w ciągu godziny odkryjesz trzy moje słabości... tudzież źródła podniety. - uśmiechnęła się bezczelnie Helga.
Domino podrapała się po brodzie.
- Hmmm… tak jak powiedziałaś - zgodził się rozpinając powoli koszulę. Wampir podejrzewał, że Helga lubi patrzeć, nie był tylko pewien czy woli jak ktoś się ubiera czy rozbiera.
Malkavianka zaś przysiadła na parapecie i jak przystało na prawdziwego kota, przyglądała się Domino, przekrzywiając lekko łepek, z wyrazem ironicznego zainteresowania na pyszczku.
Kiedy wampir wreszcie się rozebrał, ukląkł i zaczął na czworakach skradać się do siedzącej na parapecie kocicy. Kiedy jego głowa znalazła się koło jej obcasów, Domino otarł się włosami o lateksową nogawkę Helgi.
Wychyliła się do przodu, by na niego spojrzeć.
- Jesteś pewna, że to moje fantazje? - najwyraźniej lubiła być irytująca.
Miński wykorzystał moment by wyciągnąć kajdanki zza paska wampirzycy i zapiąć je na jej ręce.
- nie, ale zaraz się okaże.
- Oho, robi się ciekawie. - skomentowała, nie zmieniając jednak swojej pozycji. Wydawała się tak samo rozluźniona - W ogóle jak ci się to podoba? - ruchem głowy wskazała sterczącą dumę Domino - Bolało, gdy ci to robili?
Domino aż się wzdrygnął na wspomnienie swojego “przepoczwarzenia”, szybko potarł dumę by zapomnieć o cierpieniu. Jednak nagle przyszło mu coś do głowy.
- Mógłbym ci pokazać… wiesz, w głowie i sama osądzisz. To może być ciekawe doświadczenie - zachęcał.
- Chcę - wyznała ochoczo Malkavianka, zeskakując z parapetu - i tym samym zaliczę ci punkcik. Chodźmy do sypialni. Rozbierzesz się całkiem i położysz na łóżku. Tam to zrobimy - dyrygowała, idąc w kierunku pokoju Domino i nawet nie pytając o zgodę. Ciężko jednak było odmówić tym apetycznym pośladkom, podkreślonym lateksowym połyskiem. Gdy się tak kolebały w rytm kroków wampirzycy, Nosferatu przypomniał sobie widok grubego, owłosionego typa, który przykleił się do niej, swoją brzydotą jeszcze bardziej podkreślając idealne kształty malkaviańskiej dupeczki. A gdy potem wszedł w nią…
Domino realizował się gdy miał nad kimś kontrolę. Dlatego łączenie przyjemnego z pożytecznym przy jedzeniu z kontrolą się wiązało. Seks był świetnym sposobem na zdominowanie innej osoby i to napędzało najbardziej nieumarłe ciało Mińskiego. Na balu, wampir mógł po prostu się z kogoś napić, tak samo mogła uczynić to Helga, jednak miast tego, wampirzyca dała się wydupczyć jedzeniu. Domino nie miał w sobie umiejętności Vetrue czy Toreadora, ale nawet on widział obojetność Maklavianki w czasie tego aktu. Czyli z jednej strony seks był Heldze obojętny, z drugiej, właśnie seksem chciała to rozegrać.
Ciekawe.

Sypialnia dla gości, w której dane kiedyś było spać Dominice była nienaruszona. Miński od swojego powrotu już z niej nie korzystał. Łóżko było pojedyncze, tak jak wszystkie w mieszkaniu Kvetoslava.

Po przekroczeniu progu przez Helgę, Domino przezornie zamknął drzwi na klucz drżącą z podniecenia dlonią. Diabeł zadał mu traumatyczny ból i wizja, że teraz podzieli się nią z umysłem kobiety sprawiała, iż był bliski szczytowania.
Kiedy wplątał się już z całej bawełny, spojrzał Maklaviance głęboko w oczy.
- To co? Gotowa?
Helga rozejrzała się niespiesznie, jakby była tu pierwszy raz. Powoli, nawet nie patrząc, co robi rozsunęła głębiej zamek kostiumu aż do pępka. Nie zdjęła stroju jednak. Znów drażniła zmysły towarzysza nawet nie korzystając z nadnaturalnych sztuczek.

Wreszcie spojrzała na Domino i uśmiechając się diabelsko, kucnęła. Na czworakach podeszła do jego stóp, po czym oparła podbródek o kolano.
- Daj mi to... - wymruczała zmysłowo.
Domino zebrał krew której potrzebował by odwołać się do swojej magii. Helga doskonale wiedziała co wampir zamierza i godziła się na to, co sprawiało, że Miński nawet nie próbował oszukać jej woli, po prostu namaluje nowe wspomnienia pod jej seksowną czuprynką. Niedawna zakonnica wziął twarz wampirzycy w dłonie i przesunął nieco, by jego sterczący zaganiacz jej nie zasłaniał, choć Domino musiał przyznać, przynajmniej sam przed sobą, że ta część jego ciała, wyglądała wspaniale z twarzą kainitki w tle.
- Najpierw ogromny Diabeł chwycił cię za ręce i kazał im się złamać, widziałaś jak wystające kości dosłownie wypełzają z twoich łokci - Miński może trochę przesadzał, ale zapamiętał to traumatycznie więc chciał, by tak też czuła to Helga. - To nie jest tak, że obdzierano cię żywcem ze skóry, bo Diabeł kazał jej samemu się zdzierać i szarpać, co wcale nie było mniej bolesne.
Domino opowiadał, a Helga coraz częściej przygryzała i oblizywała usta. W końcu zaczęła pojękiwać cichutko, klęcząc przed wampirem i ocierając się zmysłowo swoim ciałem o jego nogi.
- Bolaaało? - zapytała z nadzieją w głosie, jakby to co dostała, to było wciąż mało.
- Strasznie, nie słyszałaś dźwięku rwanej skóry, skręcających się stawów i łamanych kości tylko dlatego, że za głośno krzyczałaś. Krzyczałaś w mękach tak głośno, że wibracje sprawiły iż wypłynęły ci oczy. Prosiłaś własną bestię by zabrała twoją świadomość, ale diabeł poił cię krwią, nie pozwalając twojej świadomości zostać zagłuszonej szałem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline