Wszystko rozegrało się bardzo szybko. Ledwo się przemienił a jego pancerz został ostrzelany nawałnicą kul. Wiedział, że będą dobrze wyposażeni, ale ból jaki nagle go przeszył na całym ciele wytrącił go z równowagi. Wciąż, to byli tylko ludzie, którzy pod wpływem uderzenia kończyną umierali na miejscu, z trzaskiem łamanych kości. Kosił jednego za drugim, nie myśląc już o tym, że oto odbiera kolejne życia, tym razem bez cienia wątpliwości. Mieszanka bólu i wściekłości sprawiła, że walczył bez zahamowań. Musiał przetrwać.
Gdy wystarczająco długo się bronił ostrzał tymczasowo ustał, a on rozejrzał się przytomniej. Wszędzie były zmasakrowane zwłoki i krew. A on nie był w bardzo lepszym stanie. Czuł, jak nogi pod nim drżą, a całe ciało piecze. Obrócił się w kierunku Obdarzonego, który do tej pory nie atakował, a teraz wystrzelił w niego ognistą siatką. Nie zdążył zareagować i wylądował na ziemi. Był wściekły. Gdyby byli sami, tamten nie miałby szans. Ludzie go jednak osłabili, a teraz przeciwnik zamierzał dokończyć robotę. Niedoczekanie. Nie zabije go byle funkcjonariusz ze Światła.
I choć umysł chciał walczyć, to ciało było blisko swojego limitu. Skupił się, próbując zaaobsorbować jakąkolwiek ilość energii jaką mógł z tej ognistej siatki. Nie było dobrze. Spojrzał w kierunku Obdarzonego ze Światła, licząc, że tamten w obawie przed nieznaną mocą przez chwilę zaniecha ataku. I choć odsuwał od siebie tę myśl, to jednak podświadomie zdawał sobie sprawę, że to może być koniec. Jeszcze mógł jednak walczyć, próbować zmienić los i to dokładnie zamierzał zrobić. Wszystko albo nic. |