Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2017, 11:57   #69
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ruszyli więc przez miasto wyglądające identycznie, jak wtedy kiedy szli wcześniej. Rozmowa nie była długa, chociaż konkretna. Po półtorej kwadransa ponownie znaleźli się w zamku. Markiz czekał przy bramie i po chwili Agnese czuła jego usta na swych pięknych wargach. Agnese oddała pocałunek, ciesząc się, że coś na chwilę odciąga jej myśli od tego co będzie musiała zrobić.
- Wykąpiesz się ze mną mój piękny? Chciałabym chwilę odpocząć.
- Tak, Agnese, tak
… - ucieszył się radośnie. - Ale … wyszeptał cicho - nie myśl, że szybko wyjdziemy. Kocham cię oraz tęsknię za tobą, kiedy cię nie ma.
- Kochanie, nie było mnie mniej niż godzinę
. - Agnese uśmiechnęła się do niego, szczerym szerokim uśmiechem. Chwyciła go pod ramię i ruszyła w stronę łaźni. - Co ty biedaku zrobisz, jak będę musiała wyjechać na kilka dni?
- Proste, zabierzesz mnie ze sobą
- uśmiechnął się także od ucha do ucha idąc z nią. - Jak zaś nie, to może się rozdwoisz? - zażartował, ale widać było, że po prostu się cieszy straszliwie.
Gdy już przeszli kawałek, Agnese zatrzymała się i obejrzała za siebie na Gillę.
- Spotkajmy się za godzinę… może w jadalni?
- Będę czekała na ciebie, signora. Możesz się spóźnić, nic się nie stanie
- dodała gapiąc się prosto w pałacowy sufit.
- Przekażesz też pozostałym, moja droga? Powinniśmy omówić co nieco… a potem chciałabym usiąść z tobą i Sophie i obejrzeć tkaniny.
- Co tylko chcesz pani, gwarantuję, że również wykażą się cierpliwością oczekując rozmowy. Zaś tkaniny, och bardzo chętnie
- spojrzenie jej zalśniło. Czyżby wojowniczka także jednak miała bardziej kobiecą naturę pod względem strojów …
- Będziemy miały kobiece spotkanie, może jakieś wino? - Mrugnęła do Gilli. Po czym odwróciła się do markiza. - Nie masz nic przeciwko, kochanie?
- Ależ gwiazdko moja, oczywiście że nie mam nic przeciwko. Przeciw waszemu spotkaniu? Chyba … chyba kobiety muszą mieć od czasu do czasu takie własne spotkania, tak jak mężczyźni
- nawiązał do ich poprzedniej rozmowy.

Piękna Florentynka Agnese jeszcze zerknęła na Gillę, po czym już we dwójkę ruszyli z markizem dalej korytarzem w stronę łaźni.
- Już się tak nie denerwuj mój drogi, nikogo nie wypytywałam o wasze “męskie” rozmowy. - Widać było, że wampirzycy znacznie poprawił się nastrój. - Choć to nie dobrze, jeśli zakochani mają przed sobą sekrety.
- Skoro tak uważasz, dobrze, po prostu pytałem ich, jak być najlepszym mężem, jak robić, żeby żona była zadowolona, jak utrzymać owo szczęście oraz o takie rzeczy. Czy życzysz sobie, żebym przedstawił ci konkretne odpowiedzi
? - faktycznie dotknęła markiza do żywego.

Spokojnym krokiem dotarli do łaźni, gdzie wampirzyca poleciła łaziebnym przygotować im kąpiel. Sama poprowadziła markiza do przedsionka i stanęła do niego tyłem, by pomógł jej rozwiązać suknię.
- A czy któraś odpowiedź, wydała ci się szczególnie ciekawa? - Agnese zdjęła skrywającą jej włosy siateczkę i przytrzymała luźne fale na górze, by nie przeszkadzać mężczyźnie.
- Tak, owszem, druga odpowiedź Borso - odparł rozwiązując wampirzycy gorset, bardzo ostrożnie oraz głęboko oddychając. Czuć było, iż usiłuje się uspokoić. - Mówiła ona, że należy kobiecie pozostawić swobodę, żeby jej ufać, żeby nie uważać, iż jeżeli ma jakieś tajemnice, to od razu coś złego, tylko po prostu uszanować, że jest to dla niej istotne. Oczywiście spytać można, wiadomo, jednak jeśli będzie chciała to odpowie, niekiedy później. Czasem trzeba się zastanowić nad właściwą odpowiedzią. Lecz pomimo tego należy jej ufać.
Agnese zaczekała, aż jej suknia upadnie na podłogę.
- To nie to, że chcę mieć przed tobą tajemnice. - Uśmiechnęła się do niego, stojąc jedynie w halce i bieliźnie. Pomieszczenie zaczęło wypełniać przyjemne ciepło, wody, którą wypełniano basen. - Tylko nie wiem od czego zacząć.
- Agnese, może jestem głupi, ale bardzo cię kocham. Szanuję twoje sprawy, bowiem jakby nie było, musisz mieć ich bardzo dużo prowadząc politykę podwójną gatunkowo. Jednak czy to naprawdę zbyt wiele prosić cię o coś takiego samego? Szczególnie, że chyba nie spodziewasz się, że wraz z Borso, Alessio oraz Kowalskim wymyślamy nie wiadomo co. Także proszę, byś mi odrobinę ufała, inaczej będzie bardzo ciężko. Widziałem u swoich rodziców, kiedy ciągle jedno chciał,o drugie kontrolować oraz wiedzieć każdy drobiazg. Ojciec nawet płacił donosicielom.
- Skarbie to tylko czysta ciekawość, nie tyle chęć kontroli
. - Agnese sięgnęła do jego stroju i powoli zaczęła rozpinać kaftan, stojąc bardzo blisko. - Jestem dosyć wiekowa, ale zawsze byłam kobietą, ciekawią mnie wasze męskie plotki.
- Powiedziałaś, że to niedobrze, kiedy zakochani mają tajemnice w odniesieniu do tej rzeczy, ale niech będzie. Niechaj wszystko to odleci, złe chwile przeminą, tak jak złe myśli oraz niekoniecznie dobrze zrozumiane słowa. Niechaj będzie tylko to, co powinno
- zaczął ją całować namiętnie jak skurczybyk, a Agnese oddawała te pocałunki nie przestając go rozbierać. Już po chwili na podłodze wylądował kaftan i koszula.
- Dobrze… przyznam, że jestem zachłanną istotą, chcę wiedzieć o tobie wszystko, nie kontrolować ale być zawsze obok. Proszę byś wybaczył mi tą słabostkę. - Agnese wpatrywała się w jego oczy z zachwytem. Markiz odrzucił swoje myśli. Nie chciał się spierać. Naprawdę kochał ją bardzo i po prostu odrzucił to, co się stało. Była dla niego cudem i nawet jeśli cud go nieco wkurzył, to przecież normalne, że zakochani czasem mogą zdenerwować jedno drugie, ale tak czy siak dochodzą do porozumienia, bowiem właśnie się bardzo kochają. Widział jej spojrzenie, kryształowe cudne oraz wpadł w nie tak głęboko, że za uszy nie dałoby się go wyciągnąć.
- Kocham cię, pragnę cię, chcę się z tobą kochać tak długo, aż obydwoje padniemy i będziemy pijani wspólnym naszym szczęściem - wyszeptał do niej całując wręcz rozpaczliwie.
- Też jesteś trochę zachłanny. - Mrugnęła do niego i zsunęła jego pantalony, ukazując nabrzmiała męskość. Delikatnie przesunęła po niej palcem, czując jak reaguje gwałtownie unosząc się mocniej, zaś usta markiza wydają przeciągłe westchnienie. Spojrzała na niego niewinnym wzrokiem, cały czas stojąc w halce. - Już się bałam, że nie da się ciebie zirytować.
- Nooo, czasem da
- przyznał jakoś oblizując wargi końcówka języka - ale teraz będę zirytowany, jak nie zaczniemy. Jako kobieta masz pierwszeństwo w wybraniu pozycji - zaproponował, co można było uznać, za znak powracającego humoru.

Seksowna Agnese roześmiała się cicho. Była taka ciekawa kiedy markizowi przejdzie ta ciągła potrzeba… bo toż kiedyś się nią znudzi. Stanęła na palcach ocierając się o jego nagie ciało delikatną tkaniną jej halki.
- Na pewno chcę by to było w wodzie. Ciepłej, pachnącej wodzie.
- No to chodź
- skoczył pociągając ją do wody. Była rzeczywiście odpowiednio przygotowana. Ciepła, lecz nie gorąca, zaś markiz sięgnął po odpowiedni środek, który dolany do wody sprawił, iż w powietrzu uniósł się piękny zapach sandałowego drzewa. Halka była mokra. Lepiła się do nagiego ciała doskonale pokazując, jak piękna jest wampirzyca. Wręcz wspaniała, zaś dla Alessandro była kimś niedoścignionym. Po prostu stojąc po uda w wodzie złapał ją i obrócił dookoła gwałtownie niczym na karuzeli, po czym stracił równowagę i jak się nie wygrzmocą prosto do środka zanurzając się obydwoje po uszy. Agnese już pod wodą zsunęła z siebie pantalony i pozostając w halce przytuliła się do mężczyzny. Naparła na niego swoim ciałem przytulając mocno. Nie musiała oddychać i chyba w tym momencie zapomniała, że on musiał.

Markiz wybałuszył na chwile oczy jak ryba, kompletnie zaskoczony, co się stało. Potem usiłował złapać powietrze, a potem jakoś razem z nią wychylił się nad powierzchnię ściskając wspólnie i obejmując. Przy czym u markiza doszło jeszcze parskanie oraz kaszlenie. Woda płynęła mu z nosa i ust i jeszcze zewsząd.
- Ach ach ach … - nie wiedział, czy się śmiać z całej sytuacji, czy nie przerywać. Chyba nawet trochę parsknął śmiechem, ale widząc, że ona zachowuje powagę ponownie rzucił się do całowania.


Cudną szyję kobiety, zaś męskość, która na chwilę przy upadku troszeczkę oklapła, ponownie zaczęła się gwałtownie utwardzać, co mogła doskonale poczuć na swoim ciele. Agnese wyprostowała się i zabrała z twarzy przemoczone włosy. Jej ciało zdawało się wyglądać dziwnie znajomo. Oczywiście markiz znał je, widywał co noc, ale jakby.. Tak Agnese była niczym antyczna rzeźba, piękna, monumentalna, nawet chłodna gdy przypomniał sobie ją śpiącą.


Teraz uśmiechała się do niego patrząc z góry.
- To ja wybrałam miejsce, mój piękny, na jaką pozycję masz ochotę?
- Uuusiądź na mnie … tutaj w wodzie
- odszepnął spoglądając, czy taka decyzja nie jest zbyt śmiała. Wprawdzie sama wybrała basenik, lecz tak siedząc w tym miejscu na dnie, jemu wystawały barki oraz powyżej, zaś jej, gdyby usiadła na nim, mniej więcej od piersi. Lecz cała reszta, ów magiczny dół byłby pod powierzchnią wody. Agnese uśmiechnęła się, powoli uniosła halkę, tak, że teraz gdy nad nim stała mógł zobaczyć jej kobiecość. Chwyciła ją w zęby i tak jak prosił przyklęknęła nad nim okrakiem. Jego męskość ocierała się o jej płatki, jednak sama nie napierała na niego, patrząc mu w oczy czekała na jego ruch. Czuła jak jego ciało drży podobnie jak mego ptak, którego czerwony dziób już niemal wdzierał się w jej słodkości. Przecież wręcz to było coś, czego nie dało się wytrzymać. Zaś halka w zębach wyglądała tak bardzo perwersyjnie ...
- Agneeesee - jęknął i po prostu jego ręce złapały ją za biodra, tak mocno gorączkowo, by chwycić i nabić na siebie tą igrającą z nim straszliwie wampirzycę. Agnese wypuściła halkę z ust i jęknęła gdy wdarł się w nią.
- Alessandro. - Uśmiechnęła się do niego ciepło. Powoli poruszyła się do góry wysuwając go z siebie. - Jesteś cudowny, wiesz?
- Nie zauważyłem tego
- jęknął ponownie nasuwając ją do samego końca, aż poczuła jego woreczek oraz otarła się swoim ciałem o falujące pod wodą, lekko szorstkie włoski. - Dopiero kiedy się pojawiłaś. więc to ty musisz być cudowna.

Trzymał ją przez chwilę w tym najgłębszym miejscu, jakby chciał, żeby się tam zagnieździła, zakokosiła słodki moment. Agnese przytuliła się mocno, tak, że jej piersi rozgniotły się na jego klatce piersiowej. Przygryzła wargę chwilę obserwując swego narzeczonego.
- Najwyraźniej pasujemy do siebie, mój drogi. - Znów zaczęła się lekko unosić, jednak nie odsuwała się od mężczyzny, pozwalając by jej ciało przesuwało się po nim. Doskonale widziała, jak wszystkie włoski na jego klacie elektryzują się podnosząc. Przynajmniej te wystające z wody. Wewnątrz basenu było tak lekko. Ich ciała były lekkie i tak właściwie w nic nie trzeba było wkładać wysiłku. Poza całowaniem, jednak taki wysiłek był wspaniały oraz rzeczywiście niezwykle przyjemny. Pokryci byli w całości kropelkami, mieli mokre włosy i mokre uśmiechy i mokre wargi. Te od wzajemnych pocałunków. Agnese uczuła jak dłonie markiza po prostu przesuwają się na jej tyłeczek i tak same z siebie, zaczynają nią poruszać, jakby pomagając temu, co ona sama robi. Natomiast jego biodra pomimo siedzenia na twardej podłodze próbowały wykonać jakiś ruch. Przynajmniej wierciły się, co powodowało, że jego broń wbijała się w nią pod nieco innym kątem, pobudzając raz za razem kompletnie inaczej. Tak jak zwykle przy Alessandro, nie powstrzymywała się, jej jęki raz po raz wypełniały przestrzeń łaźni niosąc się po niej echem. Wampirzyca zachłannie chwytała jego ramiona, twarz. Całowała go czule przerywają tylko na chwilę by rozładować napięcie kolejnym okrzykiem. Czuła jak z każdym jego zachłannym, ale jak bardzo kochającym ruchem, znikają złe myśli. W pewnym momencie nachyliła się do jego ucha i ugryzła je lekko, przebijając kłem. Czuła jak mężczyzna zadrżał pod nią, zaś jego dłonie nabiły ją jak najmocniej potrafiły. Szybko zalizała rankę i zeszła niżej, na szyję. Wgryzła się tuż poniżej szczęki i ponownie zalizała rany nie pijąc. Czuła, jak za każdym razem, kiedy gryzła go, jego zwierzęcy, naturalny odruch samca sprawiał, że brał ją jak najmocniej potrafił, że próbował dojść jak najgłebiej, ze usiłował ją wbić na swój sterczacy pal jak najbardziej szalenie, powodując dookoła małe falowanie oraz chlupot wody, która wręcz wyrzucała krople na ich twarze. Ale teraz to było nieważne. jedna cudowna przyjemność od góry i jedna od dołu, która powoli rosła potęgując się coraz mocniej. Agnese czuła jak w niej ciało markiza zaczyna drżeć coraz mocniej. Wampirzyca kontynuowała swoją małą torturę, czując jak i w niej wzrasta napięcie. Jak wampirza natura domaga się krwi, jego seksu, jednak jak widać potrafili to połączyć jakoś. Powolutku przeszła przez szyję i sunęła dalej po ramieniu, by dotrzeć do jego końca i wgryźć się już normalnie. Upiła spory łyk. Powoli, nie przestając się poruszać na mężczyźnie i wtedy poczuła jak jej ciało eksploduje od przyjemności. Owinęła swoje nogi wokół niego i zacisnęła mocno, czując jak cała się napina, jak drży od jego gorąca. Dreszcze raz po raz przeszywały jej ciało, a ona wraz z nimi wierciła się na nim, chcąc jak najbardziej mieć go w sobie. Mężczyzna zaś ruszał się coraz szybciej, aż nagle Agnes poczuła to, co zwykle tuż przed wystrzałem. Nagłe stwardnienie, zgrubienie, posztywnienie i wreszcie uderzenie, które pędziło setką drobnych pocisków w jej najwrażliwsze ścianki, a potem znowu, zgodne z każdym ich wspólnym ruchem, aż wreszcie chwila, kiedy już nie mieli nic więcej, tylko jedność pływającą w jednej bańce rozkoszy. Taką bliską, obejmującą się, kochającą … Agnese powoli wysunęła kły i dokładnie zalizała rany, całując je, podszczypując jego ramiona swymi ustami.
- Jesteś wspaniały… - Odchyliła się by spojrzeć mu w oczy. - Aż jestem ciekawa kiedy ci się znudzę.
- Nigdy! Czyż może się znudzić przytulanie do kochanej osoby? Czyż może się znudzić bliskość z nią? Przecież to niemożliwe. Musimy tylko dbać o miłość oraz, żeby była fantazja, tak przynajmniej powiedział Kow … znaczy tak naprawdę uważam po głębokim przemyśleniu. słowo, że myślałem nad tym i wierzę temu. Słowo. Oraz bardzo cię kocham. Jeszcze bardziej nawet, jeśli mógłbym tak rzec
.
Agnese chwyciła i zdjęła z siebie halkę, uwalniając oklejone nia piersi i rzuciła materiał na brzeg basenu. Przytuliła się mocno do Alessandro, chwytając jego twarz w swoje dłonie i całując kolejne jej fragmenty. Czoło, brwi, powieki, policzki… Pod ustami czuła jak bardzo jest rozpalony, jak w jego ciele pulsuje radośnie młoda krew. Powoli podnosiła się wypuszczając go z siebie i w końcu stanąć przed nim na nogi. Powolutku zaczęła się cofać, pozwalając by przyglądał się jej ciału, aż dotarła do krawędzi basenu. Usiadła na niej w rozkroku i przez dłuższą chwilę obserwowali się w milczeniu, oboje zachwyceni swoim widokiem. Powoli wsunęła palce swej dłoni pomiędzy płatki i zaczęła się dotykać.
- To co powiesz mój drogi, na to byśmy pocieszyli się sobą przynajmniej jeszcze raz, nim udamy się na tą rozmowę? - Mrugnęła do niego i wsunęła palec w siebie, drżąc przy tym lekko.
 
Kelly jest offline