Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2017, 23:27   #267
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Theseus przecisnął się przez zawalony korytarz, a za nim zrobił to dość sprawnie Tokkuba. Anna miała problemy. Jej tłusty brzuch i dość duże piersi nie mieściły się w wąskim przejściu. Hałda kamieni i żerdzi skutecznie wbijała jej się w skórę.
- Żesz kurwa.. robią te przejścia dla skrzatów, czy co?! - Kobieta ze złości zepchnęła jeden kamień.
- Poczekaj mamuś, kilka kamulców odwalę - Zreflektował się półork i rozpoczął pracę. Kilka kamieni wylądaowało zaraz z głuchym walnięciem koło stóp Theseusa.
- Tylko mi nigdzie nie odchodź, człowieku - Groźnie spojrzał na duchownego Tokkuba.
Uwagę Theseusa przyciągnęła jednak ziejąca dziura w miejscu, gdzie jeszcze niedawno stał Eldritch. Najwidoczniej udało mu się pogrzebać w tym zamku i go otworzyć.

Kapłan ponownie położył dłoń na żebrach, powoli zdając sobie sprawę, że ból szybko nie minie. Stare kości nie regenerowały się już tak łatwo. Wpatrywał się w puste miejsce w ścianie. Zastanawiał się, co też tam spotkało młodego karczmarza. Czy wpadł w jakąś pułapkę i skończył jako nieboszczyk? Theseus na pewno by tego nie chciał. Chłopak miał potencjał i z tego, co kapłan zdołał już wywnioskować, ciekawą historię.
Ojciec Glaive zerknął na parę Muriellów grzebiących się przy przejściu. Byli zajęci. Nic nie stało mu na przeszkodzie, by czmychnąć za Ocaleńcem. Być może udałoby mu się zgubić tam pościg? Z drugiej strony nie chciał narażać Eldritcha na nowe zagrożenie. Jeśli chciał mu pomóc, powinien odciągnąć tę dwójkę do kolejnej sali. Poza tym dał Annie słowo, a to zobowiązywało. Tylko czy ta szalona kobieta dotrzyma własnego i nie zrobią mu dalszej krzywdy? Wszelkie wątpliwości szybko jednak zostały rozwiane. Jak zwykle postanowił zaufać Bogu.
Oby tylko jego córce się nic nie stało. Cicerone nie łudził się, że młoda adeptka Inkwizytorów rozwiąże sprawę pokojowo. Miał tylko nadzieję, że powstrzyma się przed pozbawieniem półogra życia.
- Chodźcie - popędził ich Theseus. - Są niedaleko. Uważajcie tylko, bo te podziemia są dawno opuszczone i mogą być niebezpieczne - dodał i podszedł do Tokkuba, pomagając mu w torowaniu przejścia dla Anny.

- Nie musisz nam mówić o tych norach. Sami je odkopywaliśmy… - Powiedział przez zaciśnięte zęby półork. Głaz który chwycił wreszcie ustąpił, a kilka kamieni spadło i poturlało się po podłodze. Anna z trudem i przy pomocy syna przecisnęła się przez wąskie przejście. Sapiąc, podparła się rękami o kolana.
- Idźcie - Machnęła ręką na obydwu mężczyzn - Zaraz do was dojdę, jak tylko złapię tchu... Tylko mi tam ostrożnie!
Tokkuba skinął głową. Niechętnie opuszczał matkę, ale rozkaz to rozkaz.
Obaj panowie szli już za chwilę wąskim korytarzem w kierunku domu maga.

Theseus prowadził, tak by jego tymczasowy strażnik miał na niego oko. Szedł wyprostowany, nie pokazując po sobie strachu. Ból doskwierał przy każdym kroku, jednak Cicerone starał się nie dociskać dłoni do brzucha, maskując wszystko pod lekkim skrzywieniem twarzy. Ciężkie obuwie stukało w podziemnym korytarzu, roznosząc głuche echo. Skórzany płaszcz falował po każdym poruszeniu, podobnie jak kołysząca się na ramieniu torba.
Kapłan zerkał ukradkiem na półorka, próbując wyczytać jego myśli.
- Jesteś bardzo posłuszny swojej rodzicielce. Szacunek do ojca oraz matki to cnota batiseisty - zagaił ojciec Glaive gawędziarskim tonem.

- Matka jest tylko jedna - Wyrecytował mądrość Thokkuba. Obaj panowie weszli z ciemnego korytarza do pomieszczenia, które przypominało kopalnię. Stały tu narzędzia, taczka, drabina, a nawet wisiał hak. Nad ich głowami znajdowała się poszarpana dziura, a nad nią jakieś pomieszczenie tajemniczego domu.
Throdynar i Thobias leżeli tu tak, jak ich Theseus zostawił.
- Czemu się nie ruszają? - Półork kucnął nad jednym z braci by sprawdzić czy żyje.

Kapłan również się zbliżył, nachylając się nad drugim Muriellem.
- Zaatakowali moich przyjaciół na górze. Zaraz później do walki wtrącił się ogr z grupy szeryfa Mariusa, strzelając do nas z kuszy. W międzyczasie twoi bracia stracili przytomność, na szczęście zdołałem ich tu zaciągnąć.
- I co? - Przerwała opowieść mamuśka, która właśnie weszła do sali. Dyszała ciężko… Oparła się o ścianę i uniosła fragment koszuli by wytrzeć zlane potem czoło. Przy okazji odsłaniając wielki, pomarszczony brzuch.
- Będą żyli - Odpowiedział Thokkuba i wstał - Mogę ich brać pod pachę i możemy iść.
- Czyli żyją?

Syn kiwnął głową, choć jeszcze spojrzał na braciszków dla pewności.
- Tak mnie zastanawia co tam w domu maga… Można byłoby zwinąć kilka rzeczy. Do najbiedniejszych nie należał.

Theseus odetchnął z ulgą, widząc, że Muriellowie nadal żyją. Wyprostował się i otarł ręce, przesuwając spojrzeniem po całej rodzince, na dziurze w suficie kończąc.
- Nie… - zaczął Cicerone, jednak na chwilę się zatrzymał. Mimowolnie pomyślał o tym, by pozwolić tej bandzie wdrapać się na górę. Ojciec Glaive wiedział, że zaklęcie chroniące dom maga spopieli ich na miejscu. Tylko czy powinien tak zrobić.
- Nie możecie tego zrobić - odezwał się wreszcie z ciężkim westchnieniem.
- Wiem, ojczulku. Ten cholerny mag i pieprzeni Lortie.. Dobrze, że trzymaliśmy się z dala od tego, inaczej ktoś z naszej rodziny leżałby teraz na tym trawniku przed domem - Kobieta schyliła się ociężale po jakiś kamień i podrzuciła go tak, że wylądował on na podłodze, nad nimi.
- Nie działa na martwe rzeczy i małe stworzenia. Już próbowałam… Wiem jednak, że kiedyś ten czas przestanie działać, jak każdy. Być może ten moment właśnie nastąpił? - Uśmiechnęła się do Theseusa chytrze.
- Mam go tam podrzucić? - Zapytał Thokkuba.
- Nie, mój synu. Coś ojcu dobrodziejowi obiecaliśmy. Bierz braci i wracamy. Thimurk pewnie z nudów zdemolował już cały nagrobek…

- Poczekajcie - odezwał się Theseus, unosząc dłoń, jakby próbował ich zatrzymać. - Pani Anno - zwrócił się do kobiety, starając się nie krzywić na jej widok. - Mówiła pani, że to wy wykopaliście ten tunel… Czy wiecie coś na temat tej sali, w której się spotkaliśmy? Tej z sarkofagiem. Przyznam, że nie spodziewałem się takiego znaleziska pod moją parafią. Obawiam się, że może to być miejsce jakiegoś kultu heretyków. - Ojciec Glaive chciał już wracać do swojej córki, ale wtedy ściągnąłby na nią pozostałych Muriellów. Dlatego postanowił kupić jej czas. Liczył, że uda się jej ominąć półogra, który z nią został i czmychnąć za Ocaleńcem. W ten sposób wszyscy Muriellowie opuścili by podziemia, a Cicerone oraz młodzi mogliby kontynuować poszukiwania.

- Moi chłopcy kopali tylko ten korytarz. I to dopiero wtedy, gdy Lortie i tych kilku pomocników, którzy leżą teraz w tamtej sali - kobieta wskazała kciukiem za siebie - nie dawali rady. Zajęło to im trochę czasu, hehe, ale pieniądz się zarobił. Pan Marchal zapłacił…
Anna otrzepała ręce i westchnęła.
- Sala… to jakiś grobowiec jest. Bardzo im na nim zależało. Nie mieszaliśmy się, ale te hieny Vanda i Theodor ograbili tę kamienną trumnę. Umarlakowi zabrali jakieś błyskotki. Wszystko na zlecenie tego maga, Buibora. Więcej to ci powie pan Jean Lopup Marchal, albo któryś z szeryfów.
Półork w tym czasie posadził braci i chwycił ich pod ramiona. Matka poklepała po remieniu syna i zwróciła się do Theseusa.
- No dobra. Bierzemy tych nicponi i wracamy do domu. Śniadanie czas robić. Ty księżulku tu zostań. Nie chcę cię widzieć jak kręcisz się nam pod nogami. Pomogłeś. Dotrzymuję słowa zatem.

Theseus spojrzał za Muriellami i westchnął cicho.
- Dziękuję za dotrzymanie słowa - odparł, zastanawiając się przez chwilę. - I jeszcze jedno… Na przyszłość prosiłbym, byście nie podnosili ręki na mieszkańców Szuwarów. Żyjemy w dostatecznych troskach, by powodować następne. Jeśli chcecie dobrobytu, osiągniecie go tylko wtedy, kiedy wszyscy zaczniemy na niego pracować. Nawet pani i wasza rodzina może się do tego przyczynić. Musicie tylko porzucić złe nawyki i otworzyć się na wspólny cel - powiedział, starając się brzmieć przekonująco.

Głos rozbrzmiał po pustym pomieszczeniu. Tylko z oddali słychać było oddalające się, ciężkie kroki Thokkuby. Theseus został sam.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline