Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2017, 20:34   #21
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Bitwa zakończyła się równie szybko jak rozpoczęła i chociaż opowieści głosiły i o takich, które potrafiły trwać tygodniami, ta do nich nie należała. Zbyt potężna moc została obudzona i udział w walce wzięła by czas starcia osiągnął owe legendarne wręcz długości. Po prawdzie to całe zajście nie zajęło nawet połowy godziny, chociaż z pewnością dla uczestników czas ten wydawał się o wiele dłuższym.
“Morska Wiedźma” wyszła zwycięsko, nie znaczyło to jednak, że bez strat. Nikt z tych, którzy wraz z Litworem wyruszyli nie powrócił. Odeszli do Ogrodów, odprowadzeni przez znajdującą się na pokładzie kapłankę Tahary. Ich dusze zaznały spokoju i rozpoczęły swe oczekiwanie na ponowne wezwanie.


Kolejne dni mijały spokojnie. Już kolejnego ranka na pokładzie pojawiły się nowe twarze, mimo iż do portu statek nie zawijał ani żaden inny nie podpłynął by nowych mieszkańców “Wiedźmy” dostarczyć. Była to jedna z owych tajemnic, którymi ów statek był przesiąknięty. Litwor odpoczywał w swej nowej kajucie dochodząc do zdrowia pod troskliwą opieką Lif. Nie mógł przy tym narzekać na brak gości, którzy zwykle pojawiali się gdy kapłanka znikała by odpocząć.
Przynajmniej raz dziennie odwiedzała go Gwiazda wraz z bratem, pytając o zdrowie i rozmawiając przez chwilę. Młodzian trzymał się w trakcie tych rozmów z tyłu, wyraźnie nadal żywiąc urazę do wojownika za wypowiedziane przez niego słowa. Odwiedzała go także i Origa, częściej nawet niż inni, w końcu był on jej opiekunem. Pojawił się także i Mir, odmiennie od reszty przychodząc w trakcie warty wybranki by prosić ją o przysługę. Na czym miałaby ona polegać, tego Litwor się nie dowiedział bowiem oboje opuścili pomieszczenie w którym leżał, nim kapitan wyjawił swą sprawę.
Tą, która Aigama nie odwiedziła, była Sena. Duszę statku czuł jednak stale, tak jakby jakaś jej część nawet na chwilę nie opuszczała jego boku, pilnując by miał pod ręką wszystko czego tylko potrzebował. Czy była to miększa poduszka, czy lżejsza narzuta, czy bukłak miodowego napitku który kogoś innego pewnie by powalił, a jemu jedynie humor poprawił.


Jako że opiekun księżniczki nie był dyspozycyjny, Nichael zaproponował iż poćwiczy z nią jeżeli tylko będzie chciała, a nawet pokaże kilka sztuczek, dzięki którym przewagę nad przeciwnikiem mogła zyskać. Wyraźnie młodzian czuł się za nią odpowiedzialny, niemal jak za siostrę swoją i Lif, która także zdawała się znajdować w jego kółeczku dam. Propozycja jego spotkała się z kpiącym śmiechem Mir’a, który oczywiście akurat przechodzić obok musiał i posłyszał słowa Nichaela. O mały włos przy tym walka między tymi dwoma się nie wywiązała, zaniechana jedynie z powodu Gwiazdy, która tą chwilę wybrała na jedną ze swoich licznych wycieczek po pokładzie. Nikt zdawał się lepiej na Toresa nie działać od tej delikatnej, złotowłosej istoty, którą traktował niczym królową. O wiele lepiej niż Origę, w której żyłach faktycznie błękitna krew płynęła. Nie sposób mu jednak było się dziwić. Moonria bowiem roztaczała wokół siebie ciepłą aurę, niczym słońce w letni poranek, w którego promieniach chciało się pławić i do których się tęskniło gdy tylko kryło swe oblicze za chmurą.


Dnia piątego wpłynęli na wody Morza Zguby. Każda magiczna istota od razu poczuła tą zmianę. Coś, jakby zimny wiatr, owionęło ciała wyczulonych na magię, wprawiając je w niespokojne drżenie. Blask słońca jakby słabiej przygrzewać począł, a ochota by zawrócić targnęła duszami morskich wędrowców. Było to dziwne miejsce, pozbawione wiatru, pozbawione fal, pozbawione chmur i wszelkiego życia. Wody miały dziwny odcień szarości, jakby i one martwą pustkę chciały sobą wyrazić. Gdzieś tam, w tej przestrzeni po której płynęli, znajdowała się zaginiona Wyspa Bogów. Nikt do niej nigdy nie dopłynął, a ci którzy próbowali albo nie wracali ze swej wyprawy albo też wracali odmienieni. Ich umysły pełne były przerażających wizji, ich duch złamany. Magią władający czuli w sobie pustkę, w miejscu gdzie płonęła jej iskra. Została im ona wydarta, wchłonięta przez… Przez co, tego nie wiedzieli. Teraz zaś udawali się tam oni, załoga legendarnej “Morskiej Wiedźmy” i ci, dla których ryzykowali tą wyprawę.
Litwor zdołał odzyskać większość swych sił akurat na czas by na pokładzie się znaleźć gdy rozległ się alarm. Był on jednym z pierwszych którzy dostrzegli potencjalne zagrożenie.


Wał, wysoki niczym góry Naszyjnika, które widzieli przepływając w pobliżu zachodniej granicy Nemerii. Kłębiące się, czarne niczym noc chmury, które go tworzyły, raz po raz rozświetlały szkarłatne błyskawice, nadając owej konstrukcji złowieszczy wygląd. Opłynąć jednak się jej nie dało, a przynajmniej nie widać było ku temu sposobu, bowiem przeszkoda ta zasłaniała cały horyzont. “Morska Wiedźma” nie zamierzała jej jednak opływać co stało się jasne gdy tylko Sena pojawiła się przy Litworze i właściwie całej załodze wraz z gośćmi, która się na pokładzie zebrała. Okręt nie zmienił kierunku wciąż płynąć wprost na spotkanie owym chmurom i fioletowej mgle, która wyruszyła im na spotkanie.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline