Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 00:32   #252
Molkar
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Ściemniało się a Konrad był wymęczony, przeziębiony do tego robił się głodny a zapasów za wiele nie miał. Na samą myśl o kolejnej nocy spędzonej na dworze robiło mu się niedobrze. Felix dojrzał w półmroku zarys świątyni, nigdzie nie było widać chociażby punktów światła co sugerowało, że może być opuszczona więc skoro mieszkańcy tu nie chodzili może im uda się schronić wewnątrz. Istniała oczywiście szansa, że w środku spotkają coś co ognia nie potrzebuje ale szanse na to były raczej dużo niższe niż na to, że dziś w nocy mogą zamarznąć na dworze. Liczył też na to, że jak to w takich przybytkach bywa mogą trafić na zapas drewna do ogrzania podczas pobytu a więc nie dość, że nie będzie im wiało to będzie im ciepło.

- No młody, tu się chyba nie ma co zastanawiać, broń w rękę i idziemy bo jak zostanę dłużej na tym mrozie to rano mogą mnie już dzikie zwierzęta zjeść.

Czym bliżej świątyni podchodzili, tym większa i okazalsza zdawała się być. Z czasem gdy podeszli pod same jej mury, dostrzegli małą wnękę w której znajdowały się duże drewniane wrota obsypane nieco zawianym śniegiem. Drzwi były zamknięte, duża drewniana zasuwa blokowała je od zewnątrz. Przyglądając się jej wiedzieli, że powinni bez problemu otworzyć. Budynek nie posiadał okien, a przynajmniej takich otwartych. Otwory przygotowane były do zimowania podobnie jak chaty we wsiach które mijali, lecz w tym przypadku nie były to zbite ze sobą deski zamocowane w otworze, a pełnoprawne okiennice. Podobnie jak drzwi były zaryglowane, lecz tym razem od prawdopodobnie od wewnątrz. Miały podłużny, pionowy kształt, zaczynały się dość wysoko nad ziemią co w połączeniu z rodzajem ich zamknięcia powodowało że raczej nie da się ich otworzyć bez dostania się do środka lub ciężkiego sprzętu którego bohaterowie nie mieli.
Felix zobaczywszy cel w zasięgu ręki szybko rozejrzał się po okolicy i żwawo ruszył ku drzwiom przybytku, aby je otworzyć. Drewniana zasuwa była ciężka, lecz natarta smarowidłem nie zakleszczyła się pomimo zimna. Drzwi otworzyły się przed podróżnikami a od wnętrza świątyni bohaterowie poczuli zapach zatęchłego powietrza. Nie było widać co znajduje się w środku, a Felix pomimo swych zdolności nie był w stanie nic dostrzec, gdyż w środku panował całkowity mrok i ...cisza. Felix zerknął na towarzysza po czym powoli i ruszył do środka zerkając czy łowca podąża za nim.
Konrad wstrzymał towarzysza kładąc mu rękę na ramieniu po czym przykucnął sięgając po pochodnie. Jeśli coś było w środku chciał chociaż móc to zobaczyć aby się bronić. Stojąc w progu gdzie nie było aż tak czuć wiatru bez problemu udało mu się ją podpalić po czym trzymając w jednej ręce włócznię a w drugiej pochodnię ruszył powoli do przodu oświetlając otoczenie. Szedł nie chcąc ani na nic wpaść ani robić zbyt wiele hałasu. Felix kiwnął głową i sam chwycił włócznię w dłoń i ruszył za Konradem do środka.

Płomień pochodni oświetlił wnętrze świątyni, było ono bardzo ascetyczne, poza dwoma pomieszczeniami znajdującymi się po bokach całość stanowiło jedno duże pomieszczenie z ołtarzem na środku nad którym w bezruchu wisiał potwór z błoniastymi skrzydłami. W lewym pokoju leżały przedmioty służące do odprawiania rytuałów takie jak szaty, świecie, pochodnie i tym podobne. W prawym natomiast mieściło się drewno opałowe, narzędzia służące do utrzymania czystości. Wejścia do bocznych pomieszczeń ogrodzone były drewnianymi drzwiami, które nie były zamknięte na zasuwy, oraz prawdopodobnie nie posiadały innego zamknięcia.
Felix uważnie rozejrzał się po wnętrzu i zawiesił wzrok na jednych z drzwi do bocznych pomieszczeń i wskazał je ręką:

- Sprawdzimy co się kryje z tymi wszystkimi drzwiami?

Łowca po wejściu do budynku rozejrzał się na ile pozwalało mu światło, próbując zobaczyć jak najwięcej w jak najszybszym czasie. Widział, że nie będzie problemu z drewnem na opał a więc i palenisko się znajdzie gdy nagle nad ołtarzem dostrzegł coś co wyglądało wręcz jak potwór a nie nawet mutant, w tym momencie paląca się wyrzuciła z siebie kilka iskier które sprawiły, że łowca musiał przymrużyć oczy. Po ich otwarciu po potworze nie było już śladu. Nerwowo rozejrzał się po wnętrzu budynku ale niestety ani śladu. Może tylko mu się zdawało? może tylko to paskudna gra cieni? Z zamyślenia wyrwały go słowa Felixa

- Dobrze dobrze… trzeba rozpalić i tak ogień jak najszybciej. Miej się na baczności tu może coś mieszkać i nie być przyjazne.

- Dobrze… - rzekł Felix i poprawiwszy włócznię w dłoni i ostrożnie ruszył przyjrzeć się pokojom po bokach.

Weszli do pomieszczenia po prawej stronie, jednakże po dokładnym obejrzeniu pokoju oraz rzeczy znajdujących się w nim, byli zgodni co do tego że nie znajduje się tu nic podejrzanego. Z czasem gdy mieli już wychodzić drzwi stuknęły z łoskotem odcinając drogę do wyjścia. Usłyszawszy hałas Felix rzucił się w panice na drzwi. Małe wrota przez chwilę stawiały opór, lecz później jakby nigdy nic otworzyły się na oścież pod naporem Felixa, zupełnie jakby nigdy nic ich wcześniej nie trzymało. Z czasem gdy Niziołek dosłownie wypadł na zewnątrz nikogo nie zauważył, lecz w miejscach przeznaczonych na paleniska palił się żywy, całkowicie naturalny ogień którego paliwem były drewniane szczapy.

Zdziwiony Felix czujnie stanął w drzwiach, aby znowu się nie zamknęły i nerwowo krzyknął do towarzysza:

- Konrad! Patrz co się dzieje!

Łowca szybko rozejrzał się po pomieszczeniu po czym zacisnął mocniej rękę na włóczni, zastanawiał się przez chwilę czy nie lepiej zmienić broń na łuk którym posługuje się dużo bieglej lecz zrezygnował z tego zważając na dość małą przestrzeń.

- Miałem racje, coś tu jest… jeśli coś zobaczysz atakuj a później zadawaj pytania

Mówiąc to łowca rozejrzał się za miejscem dobrym do obrony w razie ataku.

Felix na dictum Konrada ostrożnie wyszedł z zajmowanego pomieszczenia i bacznie rozglądając się po okolicy i robiąc przejście towarzyszowi. Powoli ruszyli naprzód, bacznie przyglądając się każdemu zakamarkowi, w pewnym momencie oboje dostrzegli spotkanego przy wejściu potwora który na czterech kończynach, przyczepiony do ściany pełznął w ich stronę. Konrad mimowolnie spojrzał przez ramie aby sprawdzić czy ma dokąd uciec, wtedy też zorientował się że właśnie zatoczyli koło i znaleźli się przy wejściu do bocznego pomieszczenia z którego niedawno wyszli. Tylko krok dzielił ich od wejścia do magazynku. Nie wyglądało to zbyt dobrze, to coś nie wyglądało na coś słabego i małego co będzie łatwo pokonać i pozostawało pytanie czy było tu samo czy jest tego więcej. No pewno nie mogli walczyć z tym czymś na środku pomieszczenia, najbardziej logiczne wydawało się zamknięcie w składziku obok lecz nie mogli z tym czymś tu zostać i liczyć, że uda im się uciec. Pozostała tylko możliwość walki a tą najlepiej rozegrać w dogodnej dla nich pozycji a więc drzwi wejściowe do pomieszczenia obok. Nie będzie to coś mogło ich atakować z innej strony niż przodu a to już jakieś ułatwienie.

- Felix do pomieszczenia, jeśli mamy z tym walczyć to w na naszych warunkach!

Bez problemu udało się schować w bocznym pomieszczeniu zanim potwór zbliżył się na tyle aby zaatakować, lecz gdy tylko Konrad pomyślał o tym że w świątyni może być więcej bestii usłyszał dziwny pomruk w drugiej części świątyni, co nie wróżyło nic dobrego. Felix uciekając kątem oka zauważył jak potwór biegnąć w ich stronę nie przeszedł przez środek świątyni, tak aby maksymalnie skrócić sobie drogę, lecz trzymał się bliżej ścian zewnętrznych. Gdy bohaterowie znaleźli się w środku i przygotowali na atak, we framudze pojawił się potwór który z racji swoich rozłożystych kończyn nie był w stanie dostać się do środka. Zachowanie potwora zdziwiło Felixa, ale póki co był najbardziej zainteresowany wydostaniem się z matni. Zamierzył się na kreaturę i rzucił w nią włócznią boleśnie trafiając go w jego straszną łapę. Konrad nie tracąc czasu szybko dobył łuku zarzuconego na plecy aby wystrzelić w łeb maszkary. Niestety przemarznięcie i łapiąca choroba sprawiły, że strzała minęła się z głową potwora. Łowca szybko złapał za drugą strzałę, zrobił korektę co do wycelowania i tym razem trafił w paskudne lico maszkary. Bestia zawyła z bólu po trafieniu włócznią przez Felixa, a strzała posłana przez Konrada sprawiła że potwór zszedł z widoku. Byli pewni że poczwara nie jest w stanie dostać się do środka, wyczekiwali szansy, lecz ta nie nastąpiła. Słychać było tylko pomruk rannego stworzenia.

Po odczekaniu dłuższej chwili wiedzieli, że bestia na razie nie wróci, dwie poważne rany chyba dostatecznie ją zniechęciły. Powoli podkradł się pod wyjście. Pomruk rannego potwora pozwalał mu stwierdzić, że ten nie czeka za rogiem, wychylając się chciał zapoznać sie w sytuacji a jeśli dojrzy potwora strzelić do niego raz jeszcze w końcu jeśli zabiją te paskudztwa będą mogli zamknąć się od środka i w końcu wypocząć. Konrad wyjrzawszy z bezpiecznego pomieszczenia nie zauważył żadnego z potworów, musiały być bardzo dobrze schowane, gdyż palące się na środku ognisko dawało światła aż za nadto, a samo stworzenie było dość spore. Tylko ten dziwny pomruk nie zgadzał się z tym co łowca zobaczył. Gdy Konrad się wychylał Felix nerwowo wyjął procę i szykował się do obrony. Jednak wcale nie zanosiło się na walkę… Po dłuższej chwili Niziołek szepnął do towarzysza:

- Co się dzieje?

Konrad rozejrzał się stojąc bezpiecznie w drzwiach ale ni cholery nie było widać tego paskudztwa choć pomruk zdradzał, że gdzieś tam jest.

- ciort to jeden wie, słychać tylko pomruk ale gdzieś się to bydle schowało…

Konrad powolnym krokiem wyszedł z pomieszczenia, sprawdził czy nic nie czai się nad ich kryjówką jak i pomieszczeniu naprzeciwko.
Szedł bardzo powoli cały czas w gotowości aby oddać strzał jak tylko coś się pojawi.

- choć młody, musimy się tego pozbyć jeśli chcemy w spokoju tu przy ogniu odpocząć

Po przejściu pewnej odległości łowcy zauważyli postrzeloną bestię, szła przed siebie zygzakiem, a jej głowa była cała we krwi. Widać było że skupia się na ucieczce a nie ataku. Zdawało się że nie widzi bohaterów którzy byli tuż za nią. Felix widząc potwora czekającego na dobicie nie mógł nie skorzystać z okazji. Zamierzył się włócznią i rzucił w niego, ale broń odbiła się od niego nie czyniąc mu żadnej krzywdy. Konrad widząc, że atak Felixa nie wiele zrobił sam wycelował i oddał strzał trafiając bestię w lewe ramię. Po atakach od strony ochotników potwór wykrwawiając się padł na ziemię z głuchym łoskotem.

Jeden mniej, został jeszcze minimum jeden i powinno być spokojnie. Łowca wolnym krokiem z bronią w gotowości szedł coraz bliżej ognia wypatrując drugiej maszkary, słyszał wcześniej jej pomrukiwanie i miał nadzieje, że dojrzy ją teraz aby oddać strzał w odpowiednim momencie. Felix poszedł za Konradem przy okazji uzbrajając się w procę i szepnąwszy:

- One unikają środka świątyni…

Poruszali się powoli naprzód faktycznie w pewnym momencie natrafili na drugiego potwora który rzeczywiście poruszał się wzdłuż ściany, aby nie zbliżać się zbytnio do środka świątyni. Potwór nie był świadomy obecności przyczajonych łowców, więc zachowywał się dość swobodnie, a gdy bohaterowie przygotowywali się do oddania strzału, zupełnie jakby na życzenie bestia odchyliła głowę do tyłu odsłaniając najczulszy możliwy punkt - wyglądającą na zupełnie ludzką szyje. Wystarczyło jedno celne trafienie, niekoniecznie silne, aby śmiertelnie ranić bestie. Potwór z podciętymi tętnicami szyjnymi nie stanowiłby już zagrożenia. Felix miał niesamowite szczęście… przed chwilą nawet słabym trafieniem zabił potwora, a teraz odsłania punkt, bez którego nie będzie wyłączony z walki procą… co oczywiście okazało się formalnością i przeciwnik legł trupem.

Drugi z potworów legł martwy co sprawiło, że łowca lekko się rozluźnił. Rozejrzał się po świątyni po czym zwrócił się do Felixa.

- Sprawdźmy dokładnie czy nie ma jeszcze ich więcej dla pewności po czym wywalmy truchła na dwór i zamknijmy drzwi.

- Dobrze… tylko zróbmy to razem, bo w następnym razie możemy nie mieć takiego szczęścia jak do tej pory.

Dokładne obejście całej świątyni nie przyniosło żadnych efektów, choć tym razem było to dobre. W budynku musiały znajdować się tylko te dwa potwory, które teraz leżały martwe. Bohaterowie postanowili pozbyć się zwłok, które okazały się lżejsze aniżeli wskazywałoby na to ich rozmiary. Podczas przenoszenia trucheł stało się coś nieoczekiwanego. Ochotnicy położyli ciało na zewnątrz i wsparli się dłońmi na kolanach, aby odsapnąć, lecz gdy ponownie podnieśli wzrok truchła już nie było, podobnie jak jakiegokolwiek śladu że coś tam przed chwilą położyli.

Coś takiego zaskoczyło Felixa, ale zareagował instynktownie:

- Chodźmy do środka świątyni! - zaczął ciągnąć Konrada w wspomnianym kierunku.

- Że kurwa co?! - Konrad patrzał na miejsce gdzie przecież przed chwilą wynieśli truchła. Z szoku wyrwał go Felix na słowa którego tylko pokiwał głową, ściągnął z pleców łuk w obawie, że spotkają te potwory w środku po czym ruszył w stronę świątyni. Naśladując Konrada Felix wyjął zza pazuchy procę i ruszył śladem towarzysza.

Łowcy pełni obaw ruszyli z powrotem do środka świątyni. Niestety, przypuszczenia Konrada sprawdziły się co do joty. Wewnątrz budynku stały dwa potwory, dokładnie takie jakie przed chwilą zabili.

Felix niepewnie szepnął do Konrada:

- Pamiętasz, że mówiłem, że one unikają środka świątyni?

Konrad stanął jak wryty, nie żeby nie spodziewał się, że coś takiego może się przytrafić ale…. to raczej było tylko głupim ulotnym pomysłem który przecież nie mógł być prawdziwy. A może po prostu oni już oszaleli i nie ma żadnych potworów? Może zabijali swoje omamy które znów widzą? Wiedział jedno, zostanie na dworze to śmierć z wyziębienia…
Z rozmyślań wyrwał go Felix, coś sobie przypominał, że młody rzucił jakąś w uwagę pod tym względem ale jeśli ogień to też jakaś sztuczka?

- No młody to dajemy… raz dwa do ognia i módlmy się aby jednak nie zdecydowały się nas przy nim zaatakować bo to pewna śmierć.

Łowcy po wejściu do świątyni jak zwykle zostawili sobie furtkę w postaci otwartych wrót, lecz w pewnym momencie te zamknęły się z hukiem a do środka weszła przeraźliwie zimne powietrze, zimniejsze nawet aniżeli wcześniej doznali. Trzask zamykanych wrót zwrócił uwagę bestii które okrążając środek świątyni ruszyły w kierunku bohaterów. Konrad nie miał problemów aby kilkoma szybkimi susami znaleźć się w centrum. Gorzej z Felixem który biegnąc potknął się jeszcze zanim osiągnął swój cel. A przynajmniej tak mu się zdawało, ponieważ gdy leżał na kamiennej posadzce potwór zbliżył się do niego i jakby momentalnie stracił chęć ataku. Druga bestia również nie podeszła bliżej dając bohaterom bezpieczne schronienie. Gdy Felix podniósł głowę spojrzał w oczy najbliższej bestii i z wielkim zdziwieniem zauważył, że potwory go nie atakują… Po krótkiej chwili przerażenia zaczął się ostrożnie, unikając gwałtownych ruchów, cofać do Konrada, przy którym w końcu legł na plecach jakby opadły z sił i z tej pozycji zadał pytanie:

- Wygląda na to, że póki co jesteśmy bezpieczni… Ale co dalej?

Łowca stał na środku świątyni, dookoła nich kręciły się dwa potwory które nijak nie chciały nawet podchodzić…. tylko na jak długi i jak długo ten dziwny ogień będzie płonąć? Czy mogą iść spać i nagle nie zgaśnie i nie zabiją ich we śnie?
Był zmęczony i zmarznięty i najchętniej poszedłby spać.

- Nie wiem… może prześpimy się choć trochę na zmianę bo czuję, że zaraz padnę

Felix ciężko się podniósł i rzekł:

- Skoro to ci doda otuchy mogę czuwać… - a następnie zaczął nerwowo się rozglądać szukając pomysłu na wyjście z tej matni.

Bohaterowie mieli możliwość odpoczynku z czego też skorzystali, gdyż oboje byli bardzo zmęczeni. Ogień dawał na tyle dużo światła i ciepła że łowcy nie groziło zamarznięcie na śmierć. Chociaż sam płomień zdawał się zachowywać bardzo dziwnie, wił sie i układał w przeróżne, nietypowe kształty. Konrad zasnął momentalnie gdy tylko się położył. W tej samej chwili Felix który postanowił wartować, zauważył że sylwetki bestii na moment znikły. Gdy mrugnął aby nawilżyć zmęczone ślepia, jego oczom ukazał się makabryczny widok. Jedna z bestii stała w rogu pomieszczenia, gdzie swoimi szponami rozrywała zwłoki Konrada. Sam Felix również nie był w najlepszej pozycji. Nigdzie nie było widać drugiego potwora, lecz zanim bohater zdążył się obejrzeć poczuł dziwne mrowienie i upadł na podłogę, a właściwie nie on a jego głowa szybkim cięciem oddzielona od korpusu, który pozostał w pozycji stojącej tylko dzięki bestii która ciągle trzymała zwłoki. Felix zdarzył jeszcze kilka razy mrugnąć zanim jego oczy zamknęły się na dobre.
 
Molkar jest offline