Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 18:37   #184
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Szykowali się na wyprawę handlową, warto więc było się odpowiednio ubrać. Tak, aby za sam wygląd uzyskać lepszą cenę, ale funkcjonalnie. Na szczęście wysoka temperatura i brak opadów sprzyjały lekko wyzywającemu strojowi. Jeśli chodziło o protezę zaś, z początku Becky pomyślała o jakichś dłuższych ozdobnych rękawiczkach, jednak byłoby jej za gorąco, a poza tym miała tylko termoodporne i od kombinezonu próżniowego. Zdecydowała się więc na coś z długim rękawem, a krótka bluzka z rękawami zakończonymi w dzwony sprawdzała się w tej kwestii. Do tego zwykłe spodnie, z wyszukanym łańcuchem zamiast paska. Efekt końcowy był niczego sobie.


Do tego oczywiście podpięła jeszcze kaburę z pistoletem. Nie do paska, tam nie pasowało - lepiej było na prawym udzie, z przodu. No i narzuciła jeszcze kamizelkę, bo później może zrobi się chłodniej... a strój i tak miał być głównie dla kupców.


Becky, Fenn, Night.

Załoga Feniksa może i nie miała żadnych wytycznych od Leeny, odnośnie dalszego postępowania na Mersey, ale zapowiedzieli się jako handlowcy i mieli zarówno sporo sprzętu, jak i pewne zapotrzebowania. Fenn i Night zgadali się przez unicom, co do wyjścia na zewnątrz, a na ogólne wezwanie odpowiedziała także Becky.
- Mamy listę zbędnego i dostępnego sprzętu? - Becky zagadała do chłopaków, gdy zbierali się do opuszczenia Feniksa i ruszenia do Blackhill.
- Fenn awansował z BPP na kwatermistrza, jego pytaj - Night spojrzał na starego towarzysza. - Już nie Unia, nie ma karcerów i zabierania przepustek. Za przekręty w materiale upierdalamy rękę. Chociaż... - udał, że dopiero co zauważył u niego tę pachnącą nowością sztuczną kończynę - nawet tam musieli ostatnio zmienić standardy.
Pirat między słowami sprawdził sprawność HUD, celując karabinem w kilka losowych punktów. Ocenił mocowanie poszczególnych płyt pancerza, ich stan po regeneracji. Stabilność napędu jetpacka, ułożenie rezerwowych ogniw i granatów. Czy zabrał wszystkie graty, które chciał by mu pomontowali. Wiedział, że wygląda jakby szedł na wojnę. Co nie mijało się z prawdą, wojna trwała. Rozważył dokupienie modyfikacji zwanej "graphic weave", by nieco lepiej wtopić się w otoczenie. Choć może wtedy będzie jeszcze bardziej przyciągał uwagę, jako ktoś, kto próbuje się maskować. Musiałby zobaczyć na własne oczy, czy to takie efektywne jak zachwalali producenci.
Fenn ubrał się dość prosto.


Przy udzie zaś miał kaburę z pistoletem, i żadnej więcej broni. Wyciągnął z małej saszetki przy pasie datapad podając go Becky, jednocześnie odwracając się twarzą do Nighta.
- Tam od razu awansował. Mieliście taki burdel że nawet zapasowych baterii nie mieliście, nie mówiąc o broni, ktoś musiał się tym zająć. A jak widać Ty się do tego nie nadajesz. - z uśmiechem odwrócił się do kobiety - Niech zgadnę, to przez niego takie pustki?
- W dużej mierze. Ale nawet bez tego pajaca, ostatnio jakoś nie mamy szczęścia. Gdzie się nie zatrzymamy zaraz trzeba zwiewać i w efekcie na nic nie ma czasu - odpowiedziała Becky z dość kwaśną miną. Była bardzo niezadowolona, że w jej obecności Night walnął chamskim tekstem o ucinaniu ręki... Co za bydle!... Leena nie chciałaby bójek między załogantami, a na szczęście Becky dorastała ze złośliwym bratem i umiała załatwić taką sprawę bez używania przemocy.
- Z tego co Doc powiedział, Bix zostaje na pokładzie. To co? Idziemy? - zagadała, przeglądając dane elektronicznego notatnika i część z nich kopiując do swojego.
- Przeze mnie? Niemożliwe - Night odegrał niewiniątko. - Zwykle wystrzelona amunicja zwraca się z nawiązką. Chodźmy. Nie rozumiem dlaczego odstawiacie się jak na niedzielny spacer po parku. Idziemy na imprezę ze światem przestępczym, ale może lubicie ten niepowtarzalny zastrzyk adrenaliny, gdy śmierć zagląda w oczy. Taak, wyglądacie na poważnie uzależnionych od tego typu wrażeń - doktor Nightfall zdiagnozował ciężką przypadłość.
- Cholera… to tak widać? Miałem nadzieję że to da się ukryć jakoś. - podrapał się po głowie - Ty masz ten luksus że nie masz silników na plecach, space combat suit mają je na stałe. Zresztą… - podszedł do panelu kontrolnego i opuścił rampę. - Bez niego jestem przystojniejszy.
Cała trójka zjechała wraz z rampą na dół i zeszli na platformę lądowniczą.
- Doc, opuściliśmy pokład - zameldowała Becky przez unikom.
- Ściągnęliśmy jakieś dane, czy będziemy szukać w starym stylu? Ja nie miałam do tego głowy - zagadała do kolegów, zastanawiając się w którą stronę powinni się udać i oddając datapad Fenna.
- Aż tak na ciemnej stronie sieci się nie znam. - odpowiedział Fenn, chowając notatnik. - Ale Night, Ty ze swoim doświadczeniem w niebieskich, czy jaki wy tam nosiliście kolor, wiesz co nieco o paserach, co?
- Paserach? - Night powtórzył. Nie uważał by się nadawali do czegokolwiek. - Wątpię, rzadko interesuje ich tego typu towar. Jeśli w dziurze są obostrzenia, najprędzej sprzedamy graty gangom, które chcą się dozbroić i możecie być pewni, że nie zostaną one wykorzystane do *szczytnych* celów. Powinniśmy za to uważać na handlarzy bronią, którzy mogą nas uznać za konkurencję i na policyjne prowokacje. Z wiadomych powodów, to w nich w przyszłości będą z niej strzelać - najemnik chłodno przeanalizował sytuację.


Wesoły Rupieć

Po dłuższym czasie spędzonym o suchym gardle, na bezsensownych poszukiwaniach i wypytywaniu miejscowych, trafili do jednego z klubów. W knajpie było znacznie ciemniej niż na zewnątrz, ale oczy nowych gości szybko się przyzwyczaiły. Pomimo braku słońca, było tam równie gorąco jak na zewnątrz, więc pilotka od razu zrzuciła kamizelkę, kładąc ją na wybranym przez nich siedzeniu. Sam klub... no cóż, Becky widziała już gorsze, więc dawało się wysiedzieć. Niestety brakło obsługi, a ponieważ żaden z chłopów też się nie ruszył, sama pilotka musiała zadbać o atmosferę do pogodzenia się - załatwienia drinków.

Becky z początku szła do baru w miarę normalnie, wymijając reprezentujące różne rasy klubowiczów. Jednak im bliżej celu była, tym gęściej klienci byli zasiani, przez co jej marsz szybko zmienił się w przeciskanie się w tłoku, a to nie było fajne. Pilotka gotowa była się założyć, że przynajmniej jeden delikwent, specjalnie ustawił jej się na drodze aby o niego też musiała się otrzeć. No, ale czego mogła się spodziewać w takiej knajpie?
Na szczęście miała z tym odpowiednie doświadczenie i w końcu dotarła do celu. Zajęła miejsce praktycznie w pierwszym rzędzie, który od baru oddzielony był tylko jednym rzędem siedzących - przypuszczalnie stałych bywalców “Wesołego Rupiecia”. Stanęła spokojnie, wpatrując się w barmana i czekając aż zwróci jego uwagę... A zwrócił całkiem szybko. W końcu był mężczyzną? W każdym bądź razie podszedł bliżej niej.


Był to przedstawiciel rasy Mog, miał co prawda lekką nadwagę, ale uśmiech zdradzał miłe usposobienie.
- Witaj złotko, sorka że musiałaś czekać - zagadał ze szczerym uśmiechem - Co podać, w ten gorący dzień?
Becky zadowolona z miłej i szybkiej obsługi odwzajemniła uśmiech... Barf’a - wedle jego badge-name.
- Poproszę trzy piwAAAŁAŁ! - odparła Becky, podnosząc głos i wyskakując do góry w połowie ostatniego słowa.
Oczywiście od razu odwróciła się, aby zobaczyć kto uszczypnął ją w tyłek.


Dlaczego ją napastowano, to się domyślała. Niestety choć stała wśród niezłego tłumku, nikt spośród podejrzanych nie przyznawał się do winy.
- Niestety piw’ałał nam się skończył - zażartował barman chichocząc, a Becky spojrzała ponownie przed siebie, skoro do niej mówiono. - Może coś innego? Piwa? - zasugerował Barf.
- Tak tak. Chodziło mi o trzy piwa, tylko ktoś mnie uszczypnął w tyłek - powiedziała i skrzywiła się nieznacznie.
- Przysięgam, że to nie byłem ja - rzucił mężczyzna, podnosząc obie ręce do góry i zaśmiał się przez chwilę, dzięki czemu grymas na twarzy pilotki zastąpiło rozbawienie. - Zimne mamy poha, barczkwuzę i rom’ale - wymienił gatunki piwa, o których Becky niestety nie słyszała.
- No nie wiem - wyrwało jej się, ale wiedziała że inni też czekają na obsługę oraz że ten co ją napastował nadal gdzieś tam za nią jest. - Daj średniego, tak żeby się nimi nie upić, ale i żeby nie były to jakieś sikacze. Tak na pragnienie - powiedziała.
- Rom’ale - powiedział barman wyciągając spod lady trzy szklanki, a Becky poczuła, że coś delikatnie przejechało po jej tyłku - pewnie kolejny ocierający się o nią samiec. - A jeśli chodzi o ugaszenie pragnienia, to niektórzy preferują piwo z dodatkiem energetyzującym “Schwartz” - powiedział prezentując niewielką metalową butelkę.
- Dobra poproszę - odpowiedziała, a na jej twarzy zagościł uśmiech zadowolenia. - Skoro o tym mowa - zagadała i gestem dłoni przywołała go bliżej siebie, nachylając się nieznacznie. Typowy człowiek też by się pochylił i obrócił lekko głowę, aby usłyszeć co chce się mu powiedzieć na ucho. Mog jednak zwyczajnie jej się ukłonił, nadstawiając znajdujące się na czubku głowy uszy.
Podczas gdy Becky wyszeptała co chciała, pożałowała jednak tego pochylenia się, gdyż jej wypięta pupa zarobiła dwa kolejne uszczypnięcia - jedno lekkie i jedno... typowe. Owszem mogła podskakiwać, jojczyć, odstraszać lub nawet złapać rękę natręta machnięciem swojej ręki (lub protezy), a nawet się odwrócić. Ale miała już z tym doświadczenie i wiedziała, że każde takie akcje z jej strony tylko prowokują do dalszego działania i przedłużą jej pobyt w tym tłoku. Ograniczyła więc działania do wyprostowania się, gdy uzgodniła już z barmanem co i jak.
- To się zdarza, nie trzeba się przejmować. Ale mam coś odpowiedniego - odpowiedział Barf szykując jej zamówienie, a po jego pracy widać było że znał się na rzeczy i działał tak szybko jak się dało.
- Trzy rom’ale piętnaście, z dodatkami osiemnaście, a z pani specjalnym zamówieniem... A niech będzie, równe dwadzieścia kredytów - powiedział, dolewając po płaskiej łyżce Schwartza do każdej ze szklanek i ignorując fakt że jakiś inny klient go wołał.
Becky oczywiście szybko naszykowała kasę, a gdy Barf dodał ostatni składnik i podał jej piwa, zapłaciła od razu odpowiednią kwotę.
- Dziękuję i miłego dnia - powiedział mężczyzna, posyłając jej uśmiech, który zdążyła jeszcze odwzajemnić zanim mężczyzna odszedł obsługiwać innych.

Pilotka wzięła piwa, zachowując ich trójkątne ustawienie i odwróciła się gotowa wrócić do stolika. Uśmiech Becky uległ zniekształceniu, gdy zobaczyła stojący jej na drodze tłum... Z jednej strony była bezbronna, gdyż w obu rękach niosła szklanki z piwem, których zdecydowanie nie chciała rozlać. Z drugiej zaś przemieszczała się ogólnie do przodu, a właśnie tymi szklankami i rękami osłaniała swój biust przed niechcianymi zdarzeniami. Ogólnie, powrót do stolika nie wyszedł tak źle. Zarobiła tylko dwa uszczypnięcia i jednego klapsa w tyłek, nie licząc oczywiście standardowego ocierania się...

* * *

Fenn rozsiadł się wygodniej zarzucając ręce na oparcie kanapy i zakładając nogę na nogę. Rozejrzał się wokoło.
- No Night. Widzisz tego całego Ferraro? Albo jakichś goryli? Ja w tym tłumie ledwo widzę bar.
A z tegoż właśnie tłumu wyłoniła się Becky, niosąca w rękach trzy szklanki niebieskiego piwa. Żwawo przebierała nogami, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce, ale jednocześnie nic przy tym nie rozlać.
- Ta knajpa przypomina mi dawne czasy - powiedziała stawiając szklanki na stoliku. - Po prostu dzicz - dodała ze szczerym uśmiechem i podsunęła chłopakom po jednej szklance piwa, siadając na wolnym miejscu.
Suzh pociągnął nosem.
- Świerkiem mi tu nie pachnie. - puścił oko do Ryder - Dopiero przyszliśmy, i niestety jesteśmy tu w interesach, poczekaj aż skończymy. Zobaczysz na czym polega zabawa. - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Interesy to też zabawa. Tylko trochę inna i bardziej poważna, ale oba cieszą. Pod warunkiem, że idą zgodnie z planem - odpowiedziała Becky. - Tak czy inaczej, nudzić się nie będziemy - dodała i spróbowała tego niebieskiego piwa.
- Nie wiem, nie próbowałem. - Keetar wziął w końcu łyk piwa. Jak dla niego było trochę mdłe, a smakowało w kierunku… jakiegoś cholernego paliwa. Ale to było piwo, tak?
Night rozejrzał się po sali.
- Nikt nie nosi na plecach wielkiego neonu z imieniem i nazwiskiem, pech - pirat odpalił i zaciągnął się papierosem, umieszczając go w kratce filtru powietrza. Hełm był dobry. Tłumił podrzędną muzykę i smród alkorzygów zmieszanych z potem, czy tam jakimiś feromonami z gruczołów całej masy kosmitów. Poza tym już sobie kilku odznaczył w HUD’zie, których profilaktycznie odstrzeli, gdyby doszło do rozróby.
- Nie sądzę by właściciel lokalu mieszał się z plebsem. Choć pewnie ptaszki mu doniosły, że go szukamy. Więc siedzi teraz na swoim zajebiście wygodnym skórzanym fotelu z wbudowanym masażem pośladów, wlepia gały w ekran systemu wizyjnego. Obserwuje nas, zastanawia kim do diabła jesteśmy i czego chcemy. Becky możesz mu pomachać, tam jest kamera - pirat skinął głową w prawy górny róg, wskazując miejsce na suficie. Wypuścił przez szczeliny hełmu kłęby dymu.

Okazja po kilku minutach pojawiła się sama. Jakieś boczne drzwi gwałtownie zostały otwarte wylatującym przez nie gostkiem, i nim ten się pozbierał z podłogi, dwaj “goryle” pojawiający się za nieszczęśnikiem, wychodzący z owych drzwi, spojrzeli na jęczącego typka.
- ...i żebyś tu więcej nie przyłaził gnojku, bo następnym razem skończysz gorzej! - Warknął jeden z nich, i kiwnął głową na ochronę stojącą przy owych wspomnianych drzwiach od strony głównej sali. Po czym obaj mięśniacy zniknęli gdzieś w środku, ochrona z kolei wywlokła typka na zewnątrz, wyrzucając go z “Rupiecia” na ulicę.

- No, to już wiadomo którędy do szefa. Dopal, dopij i możesz iść załatwiać interesy. O ile oczywiście cię tam wpuszczą - Becky zwróciła się do Nighta.
- Powinni mieć tu coś lepszego niż to - powiedziała zmieniając rozmówcę - zrobię małą degustację i zobaczymy czy warto się tu zaopatrywać w napoje. Piszesz się na testowanie trunków, czy idziesz z Nightem?

- Serio? Chcecie robić degustację? Ochrona moich pleców właśnie poszła się jebać - Night zgasił papierosa o blat stołu. - Tylko uważaj panno Ryder, żeby ktoś ci czegoś nie dodał do napoju. Ryzyko, że podzielisz los Vis jest tu całkiem spore. - chyba jednak nie potrafił utrzymać języka za zębami, albo gdzieś po drodze umarły w nim cechy jak takt, empatia i wyczucie. Zbierając się do wyjścia, bezwiednie bawił się bronią, przemieszczając kciukiem pozycję bezpiecznika i stukając palcem o cyngiel.


- Choć nie... Fenn, przecież to *ty* masz listę, ustaliłeś ceny i wiesz do jakiego poziomu można je stargować. Więc idziesz ze mną, albo raczej to ja z tobą, w tej kolejności.
Pistolety plazmowe ponownie wylądowały w kaburach, a mężczyzna uniósł się na krześle.

- No idę idę, nie myślałem nawet inaczej. Na takie schadzki samemu się nie chodzi. - wstał od stołu, poprawił broń przy udzie i odwrócił się jeszcze do Ryder - Po wyjściu stamtąd opuszczamy lokal - w ten czy inny sposób - lepiej nie bawić się w miejscu w którym robi się takie interesy. Zresztą może od razu będzie trzeba iść do portu.
Zostawił prawie nietknięte siki które miejscowi nazywali piwem, wg. niego równie dobrze można je używać do napędzania prymitywnych silników na paliwo.
Ruszył w stronę drzwi przy których stały goryle a które niedawno “opuścił” delikwent.

Pilotka nie miała więc wyboru - skoro szli, obaj, już teraz, to powinni iść wszyscy. Wystarczająco już doświadczyła przy barze, aby zostać w tym miejscu sama.
- No dobra - mruknęła i chwyciła za swoją szklankę, aby następnie dopić jej zawartość zanim wstanie od stołu.

- Becky? - Night spojrzał pytająco na dziewczynę. - Jesteś pewna, że chcesz zostać? Lepiej chodź z nami, nie ma co się rozdzielać. Lista osób do wysłania w zaświaty i tak jest długa, a jeśli coś ci tu zrobią będę musiał zabić ich wszystkich - wskazał podbródkiem tłum. - Odpowiedzialność, kurwa, zbiorowa. Swoją drogą przyjemnie byłoby rzucić między nich granaty. Nie podobają mi się ich ryje i koślawe spojrzenia. Brakuje tylko pretekstu, małej, malutkiej iskry...

- Idę idę - rzuciła wstając z miejsca i odkładając pustą szklankę na blat. Skrzywiła się czując posmak trunku. Miała już ruszyć za Fennem, ale zobaczyła, że chłopaki nie wypili swoich drinków... a Night chyba nawet nie spróbował!
- Zaraz! Co jest chłopaki?! Dlaczego nie wypiliście?! - Kobieta nie kryła zarówno zdziwienia jak i gniewu, gdy zobaczyła że cały jej trud poszedł na marnę. - To ja tu ku* przeciskam się przez tłum różno-rasowych zboczeńców, żeby kupić i podać wam. Ja wam! Nawet teraz jestem laską i to wy powinniście postawić mnie... I nawet nie wypijecie? - z wyraźnym żalem w głosie Becky powiedziała to co myślała, bez owijania w bawełnę.

- A to jest właściwie zastanawiające - Night nic sobie nie robił z oburzenia pilotki. -[i] Jakim cudem przerośnięte gekony uważają ludzką kobietę za atrakcyjną, skoro ja nie trąciłbym ich samicy metrowym badylem umieszczonym w szczękach drona, sterowanego z bazy oddalonej o dwa kilometry. Co więcej, nawet nie jestem w stanie stwierdzić, które z nich to samica.[i]
Mężczyzna ponownie rozejrzał się po sali, najwyraźniej stawiając parę typów.
- Aaa pierdolić... - zaklął, niezadowolony z efektu próby. - Co do piwa, wolę zachować trzeźwy umysł, tyle. A ty Fenn? Uważasz, że Becky jest atrakcyjna? - zapytał zerkając na niego podejrzliwie.

- Ja? Ja po prostu nie pijam czegoś czego można użyć do odpalenia rakiet. - udał niewiniątko - Ale dzięki, następnym razem ja postawię. - spojrzał się następnie na Nighta - Mam więcej wspólnego z ludźmi niż np taki Zoldata. Pomyśl o mnie jak ooo…… nie wiem, słyszałem kiedyś taką historię ludzką o elfach, co to niby ludzie a nie ludzie. To ze mną jest podobnie, czy z wami. - wzruszył ramionami jakby go to nie obchodziło. Zresztą, nie obchodziło, zero znaczenia. Ludzie rzeczywiście wyglądali inaczej, ale nie byli brzydcy, część była nawet ładna, oczywiście ta kobieca.

Becky zacisnęła zęby, gdy ją olano ignorując jej uwagę i zamiast przeprosin usłyszała kolejne drwiny. Miała dość zarówno takiego towarzystwa i tego miejsca. Chwyciła za drinka Nighta i jednym zdecydowanym ruchem wylała go na spodnie i brzuch mężczyzny. Był to jedyny dobry sposób na wykorzystanie zawartości szklanki. Co prawda płyn w większości spłynął zaraz na podłogę, ale dla Becky liczył się sam fakt.
- To idźcie sobie i załatwcie se co tam chcecie! - Warknęła przy tym, wyraźnie oburzona. Usiadła z powrotem na swoim miejscu. Opierając łokieć lewej ręki o blat stołu, skryła twarz w dłoni, nie chcąc już na nikogo patrzeć... Więc ją zostawili... Samą...
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 14-04-2018 o 13:16. Powód: Postimagine spartoliło i wszystkie linki przestały działać.
Mekow jest offline