Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 20:52   #187
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Fenn i Night "Wesoły Rupieć"

Dwa typy warujące przy drzwiach, na widok zbliżających się osób, stanęły bliżej siebie, bardziej w ten sposób blokując dostęp do przejścia za nimi. Spojrzeli jakby nieco wrogo, niby to odstraszająco, w każdym bądź razie jednak się nie odezwali ani słowem. Ot stali, prężyli karki, i czekali na rozwój wydarzeń…


- Witam szanownych odźwiernych - Night zatrzymał się przed bramkarzami. - Przyszliśmy umówić się na audiencję do pana Ferraro. W interesach, dla obopólnej korzyści. Może być teraz, możemy przyjść później lub możemy się zawinąć. Aż tak nam nie zależy, choć posiadamy trochę towaru, na którym nam zbywa.

Night się zmienił odkąd ostatnio z Fennem się widzieli. Strzelanie bez pretekstu, a raczej chęć mordu i rzezi nie była częścią jego charakteru. No cóż, minęło sporo czasu, ludzie się zmieniają, On też już nie jest taki jak w tamtych czasach.
Stanął przed strażnikami i jakby od niechcenia zmierzył ich wzrokiem w ciszy. To zwykłe płotki, nie ma co się nimi przejmować dopóki nie lecą na nich z łapami, a wtedy… cóż, po prostu im się je przetrąci.

Blokujące drogę mięśniaki minimalnie drgnęły… i w końcu jeden z nich przerwał ciszę.
- A coście niby za jedni, i co macie? - Powiedział nieprzyjemnym głosem.

- Nazwiska nie są potrzebne. Powiedzmy, że w naszej profesji często dochodzi do starć i przegranym sprzęt przestaje być do czegokolwiek potrzebny. Wam za to może pomóc zyskać przewagę w rewirze, z tego co zdążyłem się zorientować obrót tu jest ściśle kontrolowany, a u nas nikt o nic nie pyta, podatku VAT też nie naliczamy. Same zalety - Night skinął głową na Fenna, by ruszył się z listą, bo będą tu sterczeć, aż zakwitną.

Suzh rzucił okiem spod boku na Nighta, wzruszył ramieniem i od niechcenia wyciągnął datapad, włączył go i pokazał im ekran, lecz gdy tylko ci chcieli przyjrzeć mu się dokładniej, Fenn go szybko cofnął.
- Do wglądu tylko dla szefa.

Obydwa karki chrząknęły niezadowolone z takiego postępowania, jeden z nich jednak coś wystukał paluchem na mini-kompie, jaki miał na nadgarstku… i po chwili drzwi stanęły otworem. Tam z kolei czekało dwóch jeszcze większych mięśniaków, zapraszając gestem łapy do środka.
- Tylko rączki na widoku, i grzecznie - Powiedział jeden z nich, po czym poprowadzili Fenna i Nighta korytarzem do jakiegoś pokoju. Tam z kolei, przy stole pełnym alkoholu i kolorowych tabletek, siedział jakiś nerwowo podrygujący mężczyzna.


Na kanapie obok, leżała jakaś laska tylko w bieliźnie, coś cicho do siebie mamrocząca. Chyba coś wzięła, i miała właśnie jakąś jazdę… w samym pomieszczeniu było dosyć kolorowo od różnych małych hologramów na ścianach, leciała cicho jakaś dziwna muzyka…

- Co? Co jest? Co macie? - Wydukał (chyba) Stellios Ferraro, po czym chwycił za pistolet plazmowy, machając nim na wszystkie strony - Ale nie jesteście gliny tak? To co macie? Co?

- Stellios Ferraro? - Fenn spytał się nie robiąc sobie nic z pukawki - Nie jesteśmy, spokojnie.

- No a kurwa kto? - Podrapał się nerwowo po głowie koleś - To gadacie, co macie, czy wypierdalać? - Machnął gnatem w stronę drzwi.

Suzh rzucił na stół datapad tak by dodatkowo przesunął się w stronę kolesia.
- Parę zabawek na zbyciu.

Nightfall miał to wyjątkowe szczęście, że mógł ukryć zażenowanie pod przyłbicą hełmu. Gość chciał dobijać targu w takim stanie? Równie dobrze mogli mu zaproponować kupno różowych, latających jednorożców z tęczowym napędem. Kurwa, to było żałosne, tak przyjmować interesantów. Chociaż tyle, że mogli uzyskać od ćpuna niezłą cenę. Stanął za Fennem, przyjmując na siebie rolę ochroniarza.

- Nie no kurwa, nie mogę... - Ferraro lufą pistoletu zrzucił datapad ze stołu na podłogę - Na uszy Ci padło? Nie chce mi się nic czytać, ani żadnych gównien oglądać, pytałem, to mi odpowiedz… no kurwa co za typ… bo Ty mnie rozumiesz, taaak? - Mężczyzna dostał tiku oka.

Fenn nie wiedział czy ma się śmiać, czy walić w mordę. Postanowił jednak poczekać chwilę i dać gościowi jeszcze jedną szansę zanim wetknie mu tego gnata w dupę i pociągnie za spust.
- Wersja skrócona? 5 karabinów plazmowych, 5 pistoletów i 5 lekkich pancerzy. Wiem że to nie ilość hurtowa, ale po taką to do producenta, a na ulicy każdy gnat się przyda. Zainteresowany czy mam iść do konkurencji?

Bycie bodyguardem miało swoje plusy. Night stał w milczeniu, z rękami złączonymi przed sobą, postukując palcami o ochraniacz dłoni. Mógł być oazą spokoju, wyluzowanym kwiatem lotosu na zajebiście gładkiej tafli jeziora, podczas gdy Fenn musiał się pieklić i ledwo powstrzymywać, by nie wepchnąć datapadu w tyłek Stelliosa. Tak gdzieś po same gardło. Przynajmniej tyle wyczytał z jego twarzy. W każdym razie Ferraro wyglądał na gościa, który dostał lokal w prezencie od starszego - szefa mafii, ale zawsze marzyła mu się kariera gwiazdy estrady. Machając radośnie bronią, mógł chociaż częściowo podzielić los prawdziwych rockmanów. Brakowało punktu, gdy niechcący odstrzela sobie pół twarzy.

- 5 karabinów, 5 pistoletów, 5 lekkich pancerzy... - Powtórzył Stellios, próbując chyba wysilić swój mózg, zrobił sobie jednak przerwę i napił się piwa - No dobra, i co? Chcecie mi to sprzedać, i to wszystko? Z takim byle czym mi dupę zawracacie? Ja nie mam czasu na takie pierdoły… ile w ogóle by to kosztowało? - Zaczął dłubać palcem w nosie.

- Gdyby nie jakieś nieżyciowe zakazy handlu, w tej tutaj uroczej mieścinie, nie zawracalibyśmy głowy. Osobiście jestem za powszechnym dostępem do broni, to taki gwarant demokracji, inaczej jest tylko, gdy władza trzyma ludzi za mordę, pozbawia ich praw i boi się reakcji - Nightfall się wtrącił.
- Możemy potraktować to jako przetarcie szlaków, a po udanej transakcji zaproponować coś dużo dużo lepszego. Tylko nie wiem, czy byłby pan chętny, bo to naprawdę mocny towar i dość kosztowny.
Pirat oczami wyobraźni zobaczył co by się stało, gdyby narwaniec dorwał się do bomby atomowej. Widok wydał mu się co najmniej zabawny.

- 15 kafli za komplet. Przyszliśmy do Ciebie bo na mieście mówią że najbardziej się opłaca z Tobą żyć w zgodzie - małe połechtanie ego szpanera nie zaszkodzi - Zresztą, jak mówiłem, po ilości hurtowe do producenta. ALE - podkreślił to słowo - po co zamykać sobie furtkę na przyszłe ewentualne interesy? Chyba dobrze mieć stałego dostawcę? W przyszłości znów mogę mieć coś nieopodatkowanego i niezaczipowanego na zbyciu. Chyba lepiej by to trafiało do Ciebie niż np do Szponów, w tym i ewentualne lepsze oferty, co?

Cały ten ich pieprzony niby mafiozo roześmiał się dosyć głupkowato, ni to rżąc, ni chichocząc jak jakaś baba…
- Całkiem Cię jednak pojebało kolego - Pstryknął gdzieś w bok kulką wyciągniętą z nosa - Nie więcej niż dyszka, ja znam trochę ceny - Postukał się lufą pistoletu po skroni, jełop jeden.

Fenn podrapał się po nosie, co miał nadzieję nie ujdzie uwadze Nighta, kiedyś sygnalizowali tak sobie szykowanie się na ewentualne kłopoty, które ten gość chyba chciał znaleźć ciągle ich obrażając… no dobra, obrażając Shuza, no ale jednak.
- Dychę to może byś dał w sklepie, za broń która przeszła oczipowanie, opodatkowanie i ma papiery. Tutaj dostajesz towar wolny od wszelkiej inwigilacji jakichkolwiek rządów. 13.500.

- Zapomniasz, gdzie jesteśmy - Mężczyzna wyszczerzył zęby - Tu wcale nie tak trudno o gnaty bez rejestracji i innych takich… 11.000 to ostateczna suma!

- Założę się że Szpony nie dadzą mniej niż 13. Ale powiedzmy że na zachętę, na dobry początek współpracy przyjmę od Ciebie 12.

- Taak, w oficjalnym obiegu można se sprawić podobne zabawki *za równo* 13 koła. Problem jest taki, że tu nie ma oficjalnego obiegu, a na czarnym rynku wszystko chodzi drożej. Więc 12 jest bardzo przyjacielską stawką - Nightfall dorzucił trzy grosze.

- Neeee, dzięki, nie trzeba - Stellios machnął niedbale dłonią w ich kierunku. najwyraźniej żaden z mężczyzn go nie przekonał co do ceny i samej tranzakcji - To co, jeszcze coś? - Gospodarz dla odmiany sobie beknął.

- Przydałoby się nam cyberserce i namiary na specjalistę od instalacji - Night nie był specjalnie rozczarowany niepowodzeniem transakcji. Nie tu to gdzie indziej, chłodna biznesowa kalkulacja. - Macie kogoś takiego?

- Cyberserce… cyberserce... - Ferraro Stellios podrapał się po brodzie - No… da się załatwić, na jak szybko? Bo jak co, to jutro by chyba mogło być… specjalistę mamy tu na miejscu, w piwnicy. A wy macie na to dyszkę?

- Trzymacie specjalistę w piwnicy? Może jeszcze przykutego do ściany z przetrąconymi nogami? - Night zażartował cierpko, pochylając się do przodu. - Kredyty mamy, kredyty jednak są o tyle fajne, że można nimi płacić w knajpach i kasynach. Za to krupierzy i barmani, zupełnie nie wiem czemu, niechętnie przyjmują zapłatę w karabinach. Proponuje więc taki deal - nasz sprzęt za cyberserce z operacją wszczepu, plus... jeszcze jedna operacja na mnie z układem, który zupełnie niechcący już posiadam, plus kilka robótek ręcznych z montażem modyfikacji do broni i pancerza, które przekraczają moje zdolności intelektualne, ale pewnie w piwnicy znajdzie się i ogarnięty inżynier.
Pirat spojrzał na Fenn'a i zapytał dla podsumowania.
- Coś jeszcze byśmy chcieli od pana Ferraro by rachunek się zgadzał?

Fenn wzruszył ramionami.
- Kartkę z życzeniami?

Stellios zignorował mniej lub bardziej ostatnie durnoty powiedziane przez Nighta i Fenna, po czym… splunął sobie gdzieś w bok na podłogę.
- To co, chcecie pogadać z doktorkiem? Bo on się lepiej zna, to mu wytłumaczycie, co tam za bajery potrzebujecie.

Night zastanowił się chwilę, kto sprząta cały ten syf, chyba nie panna z kanapy. Jeśli tak to tylko współczuć. Plucie na podłogę we własnym mieszkaniu nie mieściło mu się w głowie i raczej nie chciałby dostać kartki z życzeniami trzymanych w paluchach, które wcześniej znajdowały się w nosie. Fenn miał dziwne potrzeby.
- Zamienimy z nim parę słów, a pacjentów i towar dostarczymy jutro, w jakimś niepozornym opakowaniu. Którędy? - jeszcze moment i będzie mógł opuścić chlew. Co za ulga.

- No to idziemy... - Ferraro zatknął pistolet za pas, ignorując możliwość odstrzelenia sobie męskości, po czym klepnął w tyłek leżącą na kanapie kobietę - Ej, żyjesz? - Spytał, a w odpowiedzi otrzymał jakiś pomruk, machnął więc na nią ręką, po czym poprowadził Fenna i Nighta jakimś innym wyjściem z pokoju. Dwa karki cały czas zaś im towarzyszyły, idąc na samym końcu małego pochodu.

Mężczyzna poprowadził ich do piwnicy, gdzie oczom obu załogantów Fenixa ukazał się wielce lichy sprzęt. Koronacją wszystkiego zaś był przywołany jakiś… robot, cyborg? i to niby miał być owy pierniczony doktor. Wszystko zaś wyglądało jak w jakiejś cholernej rzeźni.



- Nie wygląda zachęcająco - najemnik sceptycznie ocenił warunki panujące na sali operacyjnej. - I zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby przeprowadzić zabieg w naszym ambulatorium. Również ze względu na konieczność transportu pacjenta, który leży teraz podłączony do masy plastikowych rurek. Rozumiem, że mechaniczny doktor zna się na rzeczy? - Nightfall zmierzył go od stóp po antenę na metalowej puszce robiącej za głowę. Zwrócił się do Ferraro - Zgon pacjenta prowadzi do nieprzyjemnych kar umownych, także zalecam rozwagę przed udzieleniem następnej odpowiedzi i najwyżej poprzestaniemy wtedy na samym zakupie.

- Taak, tak, oczywiście... - Zapewniał Stellios, przywołując do siebie “doktora” skinieniem dłoni - Kruksiss już niejednego poskładał, przeprowadził nawet operację plastyczną, wstawił nową kończynę i tym podobne… co nie Kruss? - Zwrócił się do robota.
- Potwierdzam - Odpowiedział zagadnięty.

Fenn odszedł gdzieś na bok przyglądając się sprzęcie jaki był rozmieszczony w pomieszczeniu.
- Pamiętasz Pallevan? - rzucił przyglądając się stukając palcem w jakąś maszynę - Przypomina mi to trochę, tyle że tam sprzęt nie całkiem wyglądał jakby miał się rozlecieć. Ten to chyba składali w garażu. - odwrócił się do Nighta - Jesteś tego pewien? Jeśli tak, wolałbym żeby Doc był przy tym.

- I to jest problem, że właśnie, kurwa, nie jestem - Night odpowiedział zupełnie nieprzekonany co do zdolności blaszaka. Próbował sobie przy okazji ów Pallevan przypomnieć. - Gdyby to był kosmetyczny, bardziej powierzchowny zabieg można by ryzykować, ale serce to poważna sprawa, chyba że ma się ich kilka, jak jakiś pierdolony Gordathi. Wtedy jedno niesprawne to chuj. Niestety... choć z drugiej strony *na szczęście* daleko jej do nich.
Mężczyzna w końcu podjął decyzję.
- Nie, po prostu sam zakup cyberserca i wystarczy.

- To ustalone. Jutro przyjdziemy po serducho. - Fenn przytaknął głową.
 
Cai jest offline