Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 21:39   #189
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Targ. Miejsce tłoczne i głośne, utrudniające skupienie się na czymkolwiek i absolutnie przytłaczające. Vis z zasady wolała takich unikać, ograniczając się do wymian z ręki do ręki, najlepiej z pojedynczymi kupcami, zwykle w słabo oświetlonych uliczkach do których nie zapuszczali się przeciętni mieszkańcy miast czy baz. Może nie było to bezpieczne, nie zawsze też opłacalne ale za to ciche, a co za tym szło, mogła się skupić na negocjowaniu ceny i ocenie towaru. Tu jednak… Głowa dziewczyny obracała się to w tą, to w tamtą stronę. Wzrok stale wyłapywał nowe przedmioty, które budziły jej zainteresowanie. Części, narzędzia, roboty, minicompy, torby na narzędzia, pasy… I nie ograniczała się tu tylko do tego co leżało, stało czy wisiało czekając na kupujących. O nie, to by było zbyt proste. Były przecież także okazy, które chodziły i te w których chodzono i te z którymi chodzono. Wszędzie, gdziekolwiek by nie spojrzała, niczym na szalonej, kolorowej karuzeli jakie kiedyś widziała w małym mieście którego zarówno nazwa jak i umiejscowienie wyleciały jej z głowy. Jednak nie karuzele, te zdecydowanie nie, tym bardziej że zajmowała się konserwacją ich mechanizmów, a co za tym szło, spędzała przy nich liczne godziny. W wolnych chwilach i w celu testowania własnej robocizny, wsiadała czasem na którąś. Teraz czuła się podobnie jak wtedy tyle tylko że całą radość psuł hałas i setki o ile nie tysiące kupujących.
Trzymała się blisko doktorka, im zaś głębiej w targowisko, tym bliżej, całkiem jakby traktowała go niczym ostatnią deskę ratunku, co niewiele mijało się z prawdą.
- Spokojnie… jestem tu, więc jesteś bezpieczna.-pocieszał ją cicho Doc.
Vis pokręciła głową bo przecież nie czuła się zagrożona, a zwyczajnie przytłoczona.
- Nie boję się - poinformowała go też od razu. - Po prostu za dużo tu… wszystkiego - zatoczyła dłonią krąg, o mały włos nie uderzając przy okazji przechodzącego obok typka. Na szczęście w porę cofnęła dłoń więc kłopoty zostały uniknięte. Tym razem.
- Może zatrzymamy się tam na chwilę? - Rzuciła też pospiesznie propozycję, wskazując na jedno z licznych stoisk, gdzie sprzedawano napoje alkoholowe. Co prawda pomysł ten wcale nie musiał być dobrym ale Vis nie sądziła by odrobina trunku dla dodania animuszu i uspokojenia szalejących myśli, które nijak nie chciały się dać skupić na konkretach, miała zaszkodzić.
- Oczywiście… - uśmiechnął się wesoło Dave i dodał.- Słuchaj Vis… To taka sobie wycieczka. Nie spieszymy się nigdzie i nie mamy nic pilnego do kupienia. Spokojnie możemy się poobijać chodząc od sklepu do stoiska.
Dziewczyna pokiwała zgodnie głową, po czym zaczęła się tłumaczyć jednocześnie prowadząc doktorka do wyznaczonego przed chwilką celu.
- Wiem że się nie spieszy ale… Nie radzę sobie najlepiej w takim tłumie. Stale pojawia mi się przed oczami coś nowego, przez co nie mogę się na niczym skupić. I ten hałas. Stale ktoś coś krzyczy, woła, zachwala, wykłóca się. Tłumy sprawiają że się gubię i to nie tylko w terenie ale i w głowie. Dlatego wolę się od nich trzymać z daleka, chyba że zachodzi konieczność wejścia w ten cały chaos. Nie lubię chaosu, jest taki… - chwilę szukała właściwego słowa - organiczny. W przypadku maszyn nie ma mowy o chaosie. Jedyny jaki ma szansę zaistnieć jest zwykle powodowany przez taką właśnie jednostkę organiczną, przez mechanika czy właściciela czy osobę, która z maszyny korzysta. Same z siebie nie powodują chaosu i dlatego je lubię. W przeciwieństwie do tego - ponownie machnęła dłonią [/i]- można nad nimi panować. Są bezpieczne [/i]- zakończyła wzruszeniem ramion.
- No nie wiem… z maszynami też różnie bywało.- odparł żartobliwym tonem Bullit i przytulił nieco mocniej dziewczynę do siebie.- Bezpieczeństwo bywa też czasem… przereklamowane. Przewidywalność jest nudna. Bo wiadomo co się zdarzy.
- Moje doświadczenia mówią niestety coś innego - odparła. - Zwykle wszelkie nieprzewidywalne zdarzenia kończyły się niewesoło, chociaż w dużej mierze była to moja wina. I to nie jest tak że zawsze lubię mieć wszystko zaplanowane i wiedzieć co się stanie za chwilę czy też co się nie stanie. Po prostu… Nie lubię aż takiego chaosu i tylu rozpraszających czynników ile jest ich tutaj. I tak zwykle mam problemy ze skupieniem się na czymś dłużej, co nie jest moją pracą, więc gdy doda się jeszcze te wszystkie dodatkowe czynniki to robi się niewesoło. To jak proszenie się o kłopoty. Zawsze tak było - wyznała z cichym westchnieniem.
-Hmmm… coś ci pokażę.- sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej talię kart. Przetasował je szybko i rzekł zachęcająco.-Jak sądzisz… jaka będzie pierwsza?
- Nie wiem - stwierdziła po chwili namysłu. - As? - rzuciła pierwszą z brzegu propozycję dla pierwszej karty.
-Czerwona czy czarna. Jeśli odpowiesz źle, to buziaka dasz mi w policzek. Jeśli dobrze… hmm… stawiam słodkie ciasteczko.- odparł z uśmiechem Bullit. -Co ty na to ?
Vis musiała się chwilę zastanowić. O kartach wiedziała niewiele, nie licząc tego że służą do grania, że mają zwykle dwa kolory i niektóre określa się wartościami cyfrowymi, a inne mają swoje własne nazwy zależne od obrazka, który jest na nich przedstawiony.
- Dobrze - zgodziła się na propozycję, wpatrując usilnie w trzymaną talię, jakby licząc na to że kolor jakoś sam się jej objawi. - Niech będzie czarny - zdecydowała w końcu, nie bardzo licząc na sukces i obiecane ciastko.
Karta była czerwonym asem z diamencikiem w rogach. W połowie Vis zgadła. Nie w tej połowie co trzeba, co prawda.
-Jeszcze raz?- zaproponował Doc.
W odpowiedzi otrzymał potakujące skinięcie głową.
-Czerwona czy czarna?- zapytał Bullit z uśmiechem.
- Czarna - powtórzyła swój kolor, licząc na to, że tym razem się jej uda.
- Ekscytujące czyż nie…? - zamiast od razu odkryć tajemnicę Doc wodził palcami po karcie.-Serce bije szybciej… ciało wypełnia ekscytacja.
Nagły szybki ruch dłonią, Dave podmienił kartę… upewniając się że Vis tym razem wygra. I nie zauważy podmiany.
-Czarny król.. winien ci jestem ciasteczko.-odparł z uśmiechem Bullit.
- A ja tobie buziaka - potwierdziła Vis, uśmiechając się z zadowoleniem. - Nie sądzę jednak żebym polubiła takie gry. Są fajne, nie powiem, ale z tego co słyszałam wymagają umiejętności i uwagi. Znaczy… Znaczy nie ta co teraz bo to chyba po prostu zgadywanka, prawda? - spojrzała na doktorka pytająco, bo jednak jej wiedza z zakresu gier była żałośnie niska.
-Jeśli grasz zawodowo to tak. Ale taki pokerek od czasu do czasu dla zabawy nie wymaga wiele. Pewnie ostatecznie więcej się przegra niż wygra, ale…- wzruszył ramionami Doc.-Ważna jest zabawa.
- Jak z szachami? - rzuciłą w odpowiedzi na jego słowa. Szachy w końcu były jedyną grą w którą udało się jej pograć nieco dłużej. - Nauczysz mnie? - zaraz po pierwszym padło drugie pytanie. To, czy udałoby się jej zapamiętać zasady pokera na dłużej niż kilka gier było dość wątpliwe, jednak spróbować nie szkodziło. Zawsze to była nowa wiedza, która jakąś tam szansę miała na przetrwanie w odmętach jej umysłu, a takiej szansy nie wypadało przegapić.
-W szachy… nie… Szachy to sam nie umiem. Właściwie to nigdy w nie nie grałem. Widziałem może raz albo dwa.- wyjaśnił ze śmiechem Doc i dodał.- W pokera, brydża...i w parę innych gierek, mogę cię nauczyć. Będzie zabawnie.
- Tylko nie licz na wielki sukces - ostrzegła go lojalnie, znając swoje możliwości. - Pewnie szybko pozapominam reguły. No ale fakt, może być zabawnie - dodała z wesołym uśmiechem.

***


Pierwszy z brzegu barek…. stragan… jakieś połączenie obu, bo barem tego raczej nazwać nie można było, wyglądał mocno prymitywnie. Do połowy otwarty, gdzie można było wkroczyć prosto z ulicy, bez drzwi, do tego z jakimś namiotem/płachtą chroniącą przed słońcem (i pewnie od biedy deszczem?), alkohol serwował z kolei robot. No ale Bullit pijał już w gorszych miejscach, a i czasem można było zostać mile zaskoczonym jakością trunku wprostproporcjonalną co do jakości lokalu, zarówno w jedną, jak i w drugą stronę.



- Hej… A może tam się napijemy?- zaproponował Dave zauważywszy ów przybytek. Samej Vis by do niego nie puścił, ale z nim była bezpieczna.
- Może być - stwierdziła Darakanka której wygląd “przybytku” nie robił większej różnicy.
Doc podszedł więc z Vis do przybytku i zamówił.- Dwa razy specjalność zakładu.

- Już podaję - Odparł robot-barman, po czym zaczął przyrządzać drinki. Po chwili przed Bullitem i Vis wylądowały dwie fantazyjnie powykręcane szklanice, w nich zaś srebrny trunek wymieszany z czymś o metalicznym kolorze, fantazyjnie jedno w drugim zakręcone spiralnie.
- Oto “Duch Wolności” - Wyjaśnił barman.

Pachniało lekko jak… ocet, smakowało jednak na orzechy. Było nawet dobre.
-Kampai!- rzekł głośno Doc unosząc szklaniece z trunkiem po jego spróbowaniu. I wyjaśnił Vis. -Ty powinnaś powiedzieć to samo i lekko stuknąć swoją szklanicą z moją.
- Dlaczego? - zapytała zdziwiona bo jakoś do tej pory o takowym zwyczaju nie słyszała. Nie żeby miała w zwyczajach dotyczących picia jakąś szczególnie głęboką wiedzę, to jednak… - Kampai! - Powtórzyła nie czekając na odpowiedź, po czym stuknęła szkłem o szkło, tak jak ją poinstruował.
Doc wychylił trunek jednym haustem i… zamyślił.- Eeee… w sumie to nie wiem. Taki zwyczaj.
Vis była ostrożniejsza w piciu przez co także powolniejsza. Najpierw spróbowała odrobinę, krzywiąc się na zapach i dopiero wtedy poszła za przykładem doktorka. Jakby nie spojrzeć miał on w tych kwestiach większe doświadczenie.
- Dziwny - podsumowała, chociaż nie określiła czy mowa o zwyczaju, czy o drinku. - Jeszcze po jednym? - zasugerowała, uśmiechając się wesoło, bo może zapach to coś miało okropny, za to smak całkiem przypadł jej do gustu.
-Ile chcesz.. najwyżej wyniosę cię stąd ładnie ululaną.- odparł z uśmiechem Doc i zwrócił się do robota.-Następną kolejkę.
Tym razem Vis nie czekała i radośnie opróżniła szkło gdy tylko wylądowało w jej łapkach. Bez wątpienia był to całkiem dobry sposób żeby odsunąć od siebie nerwy związane z przebywaniem w tak zatłoczonym miejscu. Od razu się robiło przyjemniej.
- Jeszcze jedną? - zasugerowała, spoglądając na doktorka wyczekująco.
-Pamiętaj o Kampai.- przypomniał jej Bullit wypijając kolejnego drinka.
- Kampai! - Tym razem Vis nie trzeba było zachęcać, a wręcz w sumie powinno się ją trochę zniechęcić bowiem nie dość że owe “kampai” zostało wykrzyknięte dość głośno, to jeszcze na dodatek jej drobna piąstka powędrowała przy tym w górę w geście pełnym entuzjazmu.
-Teraz już wiesz po co się woła.- odparł Doc po tym jak krzyknął wraz z nią.
Pokiwała zgodnie głową, niezdolna odpowiedzieć bowiem nagle zachciało się jej śmiać, a że nie widziała powodu by się powstrzymywać to też tego nie zrobiła.
- Zakupy! - Przypomniała z takim samym entuzjazmem z jakim chwilę wcześniej wznosiła toast.
- No to… zakupy.- Bullit entuzjastycznie wziął pod ramię dziewczynę. I ruszył z nią w poszukiwaniu kolejnego celu w ich planach.-Idziemy tej bielizny szukać.
Vis co prawda wolałaby zacząć od narzędzi ale skarżyć się nie zamierzała. Wręcz przeciwnie, była całkiem zadowolona, które to zadowolenie objawiało się nie tylko w postaci szerokiego uśmiechu i sprężystego kroku ale i wesołym machaniu ogona.
- Całkiem dobry ten sposób z piciem przed zakupami - stwierdziła, rozglądając się wokoło. - Nie dość że całe to miejsce od razu lepiej wygląda to jeszcze chaos jaki tu panuje wydaje się mniej rozpraszający. Chyba powinnam częściej korzystać z tego sposobu.
-Ale tylko w towarzystwie. Najlepiej moim.- przestrzegł ją Doc żartobliwym tonem.
- Ale… - zamyśliła się chwilę. - Ale to by wymagało twojej obecności za każdym razem gdy idę na zakupy. Nie żebym często chodziła na zakupy czy coś, ale… To chyba kłopotliwe będzie. Dlaczego bez ciebie nie mogę? - Wbiła wzrok w doktorka, kompletnie przestając przy tym zwracać uwagę gdzie idą i czy czasem nie trzeba się komuś z drogi usunąć.
- Alkohol to podstępna żmijka. Trzeba umieć się z nią obchodzić. Dlatego na początku winnaś z kimś popijać.- Doc nieco bardziej doświadczony z trunkami pilnował drogi którą szli.
- Albo rezygnować z zakupów dopóki nie opanuję tej żmijki - zasugerowała, zadowolona że wpadła na pomysł który jednocześnie pozwalał się jej cieszyć efektami alkoholu i nie kłopotał przy tym doktorka. - I tak zdecydowanie bardziej wolę szperać po złomowiskach, tylko że tam bieliznę raczej ciężko znaleźć - dodała, wzruszając ramionami. - Ciekawe gdzie tu mają złomowisko i jaka panuje na nim konkurencja. Może przydałoby się popytać i rozeznać w panujących zasadach? Tylko że… - Jej entuzjazm przygasł nieco gdy sobie przypomniała jak to zwykle takie eskapady prędzej czy później się kończyły. - Chyba lepiej nie… Jak nic znowu bym wpadła w kłopoty, a od tych to wolałabym jednak trochę odpocząć.
- To poćwiczymy opanowanie tej żmijki w moim pokoju. Akurat mam dużo materiału do ćwiczenia.- wyjaśnił z uśmiechem Doc, tym bardziej że on sam ów materiał produkował.
Po czym rozejrzał się w poszukiwaniu sklepiku na tyle dużego by miał przebieralnię i zawierał raczej luksusową bieliznę, a nie byle polietylenowe majtasy.

***


Po kilku minutach poszukiwań, Vis wraz z Bullitem znaleźli mały sklepik, specjalizujący się w ubiorach… sam “sklepik” był po prostu wkomponowany w ścianę budynku, bez żadnego konkretnego wejścia, wyznaczonego prowizorycznie jedynie wieszakami z masą ciuchów. Całość zaś zamykała duża brama, opuszczana od dołu… sporo wieszaków, stolików i koszy pełnych kolorowych fatałaszków, do tego kilka krzykliwych neonów i hologramów, gdzieś na tyłach przebieralnia będąca w rzeczywistości jedynie jakąś kotarą… oraz znudzona wszystkim sprzedawczyni, która prawie już zasypiała. Na widok jednak potencjalnych klientów momentalnie oprzytomniała, śledząc ich wzrokiem, i od czasu do czasu obdarzając niemrawym uśmiechem. No cóż, przynajmniej ich od razu nie zaczęła nachalnie nagabywać…



Sama dosyć wyzywająco ubrana, przestała się wpatrywać w monitor z jakimś przekazem rozrywkowo-żenującym. Poprawiła swoją obcisłą sukienkę, gotowa wspomóc klientelę radą…
- Ok… Jaki kolor lubisz Vis?- zapytał Doc rozglądając się po pomieszczeniu zagubionym spojrzeniem. O bieliźnie wiedział tyle, że dziewczętom się podoba, a jemu podoba się na dziewczętach. I to była cała jego wiedza na ten temat.
Jako że Vis nigdy jakoś szczególnie nad kolorami się nie zastanawiała, a już zupełnie nad tym jakie lubi czy nie lubi podała tą samą odpowiedź, którą doktorek otrzymał poprzednim razem gdy zadał pytanie o tej wysoce nieistotny detal.
- Czarny lub czerwony - wzruszyła przy tym ramionami, rozglądając się wokoło z niezbyt zainteresowaną miną. Jakby nie spojrzeć nie były to części maszyn, a jakieś tam skrawki materiałów, które nie dość że nie były praktyczne to jeszcze, i tego była pewna, będą na niej dziwnie wyglądały gdy już zacznie przymierzać.
- Wybierz coś - z bezczelnym uśmiechem zrzuciła całą robotę na Doc’a.
- Musiałabyś przymierzyć… trudno mi ocenić, jeśli coś nie jest na ciele.- próbował się wyplątać z tego Bullit po czym spojrzał z nadzieją na sprzedawczynię.- Może pani coś doradzi? Coś pasującego do jej sylwetki i karnacji?

- Hmm… niech pomyślę... - Powiedziała sprzedawczyni, grzebiąc w holo - Coś czarnego lub czerwonego… to może to, lub to? - Powiedziała, wywołując projekcję dwóch kreacji bielizny.







- Powinno się żonie spodobać? - Spojrzała najpierw na Vis, następnie zaś na Bullita.
Dave przyglądał się temu z rozdziawionymi ustami zarówno ze względu na urodę “modelek” wirtualnych jak i na wizję samej Vis w tak fikuśnych strojach.
-Więc… co ty sądzisz o tych strojach. Chyba są ładne.- stwierdził z uśmiechem Doc.
Żonie? Vis jakoś bardziej niż na przedstawianej bieliźnie, skupiła się na słowach kobiety. Zdziwiona spojrzała na nią, a następnie na doktorka. Nie była pewna czy powinna poprawić sprzedawczynię czy nie, ale że jemu to chyba nie przeszkadzało to doszła w końcu do wniosku, że się jednak powstrzyma, chociaż przyszło jej to z wyraźnym trudem.
- Nie wiem - odparła na słowa Doc’a skupiając wreszcie spojrzenie na przedstawionej bieliźnie. Obie propozycje wydały jej się tak samo nieprzydatne, chociaż pewnie ładne, przynajmniej sądząc po reakcji doktorka. Jak dla samej Vis to wyglądały na raczej niewygodne w noszeniu.
- Może to czerwone… coś - podjęła w końcu decyzję bo od czegoś przecież trzeba było zacząć te zakupy.
-Gdzie tu może… Vis je… przymierzyć?- zapytał Bullit ostrożnie.
- O tam - Kobieta wskazała na jakąś kotarę w rogu pomieszczenia, po czym wyciągnęła wybrany przed chwilą strój z jednego z koszów - Ten rozmiar powinien pasować - Podała, uśmiechając się do obojga.
-Idziemy?- zapytał Bullit cicho przyglądając się wyczekująco Vis.
- Idziemy - potwierdziła Vis, biorąc od sprzedawczyni wybrany przez nich produkt. Produkt, bo dziewczyna nijak nie mogła się zmusić by nazwać to bielizną. Pewnie, dziewczyny w klubie nosiły dość wyzywające stroje albo nie nosiły ich wcale ale gdy pomyślała o tym, że ona miała teraz założyć coś, co składało się z pasków koronki i tasiemek, to… Odwaga jakoś ją opuściła. No ale przecież nie mogła się wycofać mając to czerwone cudo w dłoni, prawda? Nie mówiąc już o tym, że spodobał się jej wzrok doktorka wpatrzonego w modelkę prezentującą owe tasiemki i paski. Właściwie to była nawet o ów wzrok zazdrosna, więc nie zwlekając ruszyła we wskazane miejsce.
- Noo too… za chwilę się przekonamy czy pasuje - rzuciła, przystając przed kotarą, jakby nie do końca pewna czy powinna wejść do przebieralni czy nie. Pomyśleć że mogła w tej chwili szperać wśród złomu albo przebierać wśród kluczy i nakładek… Zanim odwaga ponownie ją opuściła, odsunęła zasłonę i rozejrzała się po tej całej przebieralni. Dwie ściany, na jednej przytwierdzone lustro, na drugiej wieszak. Do tego jakieś krzesło no i ta zasłona. Luksusy to nie były ale narzekać też nie miała powodu. Z dodającym animuszu, głębokim wdechem odwróciła się do doktorka po czym z psotnym uśmieszkiem, który nieco ją kosztował, zasunęła mu zasłonę przed nosem.

Rozbieranie się zajęło jej nieco mniej czasu niż ubieranie. Przede wszystkim dlatego, że pierwszą czynność miała już nieźle opanowaną i nie wymagała ona starania się o to, żeby każda tasiemka leżała tam gdzie powinna i jak powinna. Głównie dlatego, że jej ubiór tasiemek nie miał… W przeciwieństwie do tego co żywo odcinało się od jej ciała, gdy już odważyła się spojrzeć w lustro. Oświetlenie nie było doskonałe, przez co jej skóra nabrała ciemniejszych barw, podchodzących nieco pod mleczną czekoladę, a przynajmniej kochającej słodycze Vis, to akurat skojarzenie pierwsze rzuciło się na myśl. Strój leżał na niej całkiem nieźle i nawet nigdzie nie uwierał, chociaż musiała przyznać że tasiemka która wnikała między jej pośladki nie była czymś, co powitała z wielką radością. Spodobała się jej za to kokardka przy, a raczej pod ogonem. Może powinna sobie taką sprawić? Po co jednak? Na to pytanie nie mogła znaleźć odpowiedzi więc zrezygnowała z całego pomysłu. Poprawiła jeszcze pasy koronek, żeby leżały dokładnie tam gdzie miały leżeć, po czym z niepewną miną, uchyliła zasłony by dalszą ocenę oddać w dłonie doktorka.
- Eeee… hmm… ten tego…- Doc zamarł na ten widok wędrując spojrzeniem po ciele Vis ubranym w owo koronkowe cudo. Nie mógł wprost oderwać oczu od dziewczyny, więc chyba… efekt był właściwy.
- I jak się w tym czujesz? Podoba ci się na tobie?- zapytał w końcu Dave, gdy zdołał odzyskać mowę.
- Może być - odparła, zadowolona z efektu jaki wywołała. - Nie jestem tylko do końca pewna tej tasiemki z tyłu - dodała, zaraz przechodząc do tego, co jej nie dawało spokoju. - To nie ma kompletnie żadnego zastosowania - mówiła dalej, obracając się by stanąć do doktorka tyłem i unosząc nieco ogon, wskazać o co jej konkretnie chodzi. - Ani nie zakrywa, ani nie zdobi, ani nic w sumie. Ale kokardka jest fajna. Myślę nawet że może sobie sprawię więcej takich chociaż też zastosowania nie mają jak dla mnie żadnego. Może do włosów? Tylko też po co - wyraźnie miała kłopot z tymi ozdobnymi dodatkami, a konkretnie to z uzasadnieniem ich istnienia.
-Eeee no…- jak wytłumaczyć coś takiego Darakance? Z praktycznego punktu widzenia, ten strój był niepraktyczny i przekombinowany. Niemniej dłoń Bullita pochwyciła delikatnie ogon Vis i przesunęła się po nim powoli i pieszczotliwie, gdy mówił.- Ależ zdobi ciebie… wyglądasz w nim śliczniutko, prawda?
Spojrzał na sprzedawczynię oczekując potwierdzenia. Ta z kolei odnalazła się w innym miejscu niż poprzednio, stojąc tak, iż i ona mogła sobie podziwiać Vis w tym skąpym stroju. Szaroskóra kobieta uśmiechnęła się nonszalancko, po czym skinęła głową.
- Pasuje i to bardzo. Wygląda pani bardzo ładnie - Potwierdziła słowa Bullita.

Doc zaś kontynuował zarówno pieszczotę, jak i wypowiedź.- No i… mają inne zastosowania, przeważnie w sypialni i do kuszenia i… No i nie wiem. U mnie na rodzinnej planetce taki komplecik poprawiał nastrój kobiecie, zwłaszcza jeśli ktoś inny za niego płacił i jej podarowywał.
- Jak perfumy i biżuteria? - Ni to zapytała, ni stwierdziła Vis, zastanawiając się dokładnie sekundę nad całą sprawą. - No dobrze, to bierzemy i idziemy dalej. Skoro tobie się podoba, a mi nie przeszkadza to chyba sprawa załatwiona, prawda? - dopytała się, stale zerkając na doktorka znad ramienia bo jakoś tak odwracać znowu to się jej nie chciało. Tym bardziej że to by z pewnością oznaczało koniec pieszczot, a na to to zdecydowanie ochoty nie miała. - No… mogliśmy rzeczywiście perfumy kupić… bo biżuteria to trochę droga jest. - mruknął speszony Doc, bo rzeczywiście o perfumach nie pomyślał. Nie przestając delikatnie i z wyczuciem masować ogona Vis zadeklarował.-To nie ma tobie nie przeszkadzać. To ma się tobie podobać. A co do mnie to… myślę że i w tamtym kompleciku wyglądałabyś uroczo.
- Po co perfumy? - Zaskoczenie dziewczyny było pełne i szczere. - Te buteleczki zawsze się tłuką, szkoda zachodu. A ten drugi… No jak wolisz, jak dla mnie to naprawdę obojętne. Poza tym ja to tylko przecież ubierać będę więc na dobrą sprawę to podobać się ma ale tobie. Lubię jednak tą kokardkę to może być ten. No i pamiętaj że jeszcze coś dla ciebie musimy znaleźć. - Ostatnie słowa zostały ozdobione szerokim uśmiechem i psotnymi iskierkami w szkarłatnych oczach.
- No to wiedz, że mi się podoba bardzo to co widzę.- odparł z uśmiechem Bullit.- Wyglądasz… prześlicznie.
I nie wypuszczając delikatnie trzymanego ogona Vis spytał Darakanki.-Twoja kolej… co chcesz mi kupić?
- Bieliznę - odpowiedziała, a sądząc po minie miała co do tego już opracowany plan. - Tylko nie bardzo wiem gdzie takie coś tu można kupić i czy można. No i czy sprzedają takie rarytasy też dla mężczyzn, bo że dla kobiet to wiem na pewno. Może w cukierni? - zastanowiła się, skubiąc przy tym koronki.
- Nawet jadalnej bielizny nie robi się w cukierni.- odparł sceptycznie Bullit i zerknął na sprzedawczynię, wiedząc że ta musiała wyczuć okazję nosem.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline