Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2017, 21:45   #190
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Jadalna bielizna? Męska? - Spytała tutejsza - Zaraz coś poszukam - Mrugnęła do obojga. Chwilę postukała po mini-kompie, po czym pokazała parce kolejne holo.


- Całkiem zwyczajowe, jadalne, jak cukierki - Uśmiechnęła się ponownie - Lub nieco inne, smakują jak żelki - Pokazała kolejną propozycję.


- Oba są… ciekawe… i skąpe w materiał.- stwierdził Doc przeklinając w duchu swój długi język.-Co o tym sądzisz Vis?
- To weźmiemy jedne i drugie - Vis problemu z decyzją nie miała. - Bo przymierzać to chyba… - spojrzała niepewnie na sprzedawczynię. Coś jej się wydawało, że takich smakołyków to tak jakoś przymierzać właśnie się nie powinno ale w różnych miejscach różne zasady panowały. - Chyba że znajdzie się coś o podobnym kroju tyle że z materiału to ja chętnie ocenię czy się nadają - dorzuciła, ponownie wyszczerzając ząbki do doktorka.
- Na pewno takich nie ma.- zapewnił Dave pospiesznie.
- Dlaczego miałoby nie być? Na pewno są skoro są też cukierkowe a to ani nie cukiernia ani sklep ze słodyczami, więc materiałowe też muszą być. - Dziewczyna jak nic bawiła się setnie i nawet odwróciła się znowu przodem, co by nie nadwyrężać szyi obserwowaniem reakcji doktorka.
- Ależ oczywiście, że są - Sprzedawczyni założyła rękę na rękę, bezczelnie uśmiechając się tym razem do samej Vis… przy okazji oglądając ją sobie po raz kolejny z góry do dołu - Czy pani ma jakiś konkretny pomysł dla męża, czy pokazać kilka modeli?
- Coś co by wyglądało jak te słodkie - odparła Vis, zadowolona z odpowiedzi sprzedawczyni i niezbyt przejęta jej spojrzeniem. - Tak żeby ocenić czy będa pasować - dodała, tonem wyjaśnienia. - Chyba że… - zerknęła na Doc’a z wyjątkowo psotną miną. - Chyba że jest coś koronkowego to chętnie zobaczę czy czasem nie będzie lepsze niż cukierki.
Doc jęknął w duchu, ale widok uśmiechniętej minki Vis zdusił w nim wszelkie protesty. Wszak cieszyło go to, że czuje się coraz lepiej.
- No cóż… trochę by tego tu było - Sprzedawczyni uśmiechnęła się tak jakoś… nieco złośliwie.

Bullit przyglądał się temu pokazowi bielizny blady na obliczu. Trochę za dużo tego było jak na niego. Przełknął nerwowo ślinę.
Vis z kolei robiła coraz to mniej pewną minę. Najwyraźniej i dla niej tego wszystkiego było nieco za dużo, w dodatku do co niektórych okazów przydałoby się wyjaśnienie o które nie była do końca pewna czy powinna pytać.
- Tooo może… - zająknęła się, zerkając niepewnie na doktorka. - To może te skórzane? Co ty na to? - Psikus zdecydowanie jej nie wyszedł, ale skoro już się powiedziało a to wypadało dodać b.
-No dobra… niech będą skórzane.- podrapał się po karku Bullit uznając, że Vis mogła wybrać gorzej. I zwrócił się do ekspedientki o wydanie tego okazu bielizny, którą po chwili otrzymał.

Z tym czymś w dłoni Doc niepewnie wszedł do przebieralni i zabrał się za zmianę stroju. trochę długo mu to schodziło, dłużej niż Vis z pewnością. Sprzedawczyni z kolei nacisnęła nagle jakiś przycisk na ścianie i… opadła brama, zamykająca sklep. Zostali więc w nim już całkiem prywatnie, oddzieleni osłoną od ulicy. W końcu Vis paradowała po owym sklepiku w wyjątkowo kusym stroju, co przyciągało zaskoczone spojrzenia przypadkowych osób. Szaroskóra kobieta mrugnęła po raz kolejny do Darakanki.
Darakance owa zwiększona prywatność nie zrobiła żadnej różnicy bo też jakoś niespecjalnie zwracała uwagę na to czy ktoś się na nią gapi czy nie. Jej uwagę, niemal pełną, pochłaniała zasłona i wyobrażanie sobie doktorka próbującego założyć wybranę przez nią… Czym ta sztuka bielizny w ogóle była? Mogła w sumie zapytać ale wolała ugryźć się w język. Jedno wiedziała na pewno, wygodne to coś nie mogło być. Było za to o wiele mniejszym złem niż to falbaniaste coś czy też to koronkowe, które w ogóle pośladków nie zasłaniało. Nie miała pojęcia z jakiej okazji mężczyzna miałby chcieć coś takiego na siebie założyć...

W końcu jednak… Doc mruknął cicho i niepewnie z przebieralni.-Już… jestem gotowy.
Vis tylko na to czekała. Nie chcąc się tak od razu dzielić widokami, zamiast odsunąć z rozmachem zasłonę, wsunęła głowę w niewielką szczelinę, którą w tym celu utworzyła. Jakby na to nie spojrzeć to ona miała oceniać, a nie sprzedawczyni.
Doc był goły… bo i Vis wszak nie przymierzała bielizny pod ubraniem. Mogła więc podziwiać znajomą muskulaturę, oraz blizny na jego skórze. Mapę którą dobrze znała. Teraz jednak dochodziły do tego ściśnięte lekko pośladki przez skórzane majtasy i… cóż… Bullit miał pewien “problem” dobrze widoczny teraz. Otóż jego ciało reagowało właściwie na widok Vis w bieliźnie i Darakanka widziała z przodu mężczyzny dość wyraźnie zarysowany pod czarną skórą znajomy kształt… przypominający obecnie dużą rurkę z kremem stojącą na baczność.
Dziewczyna na jego widok zamarła. Tak zwyczajnie, niczym statua albo zepsuty robot. Jej wzrok utknął poniżej pasa doktorka i tkwił wlepiony w okryte skórą ciało. Usta miała otwarte, chociaż raczej nie zdawała sobie z tego sprawy. Dopiero po kilku sekundach Doc doczekał się reakcji, którą był… śmiech. Vis najzwyczajniej w świecie parsknęła śmiechem, zasłaniając przy tym usta jedną dłonią, a drugą chwytając się za brzuch.
- Wspaniałe - wyjęczała, łapiąc oddech spazmami. - Bierzemy… Koniecznie… - dodała wchodząc głębiej do przebieralni i zaciągając za sobą zasłonę. To, że było ciasno, wcale jej nie przeszkadzało.
- Podoba mi się to kupowanie bielizny. Może zaczniemy to robić częściej, co ty na to? - Zapytała, sięgając jednocześnie w stronę skórzanych pasków, które biegły pod doktorka pośladkami. - I te cukierkowe też koniecznie musimy wziąć. I te żelkowe… I… - urwała, zerkając na Doc’a bo właśnie do niej dotarło że może nie powinna reagować śmiechem.
Bullit nie wyglądał jednak na obrażonego. Po prawdzie spodziewał się takiej reakcji z jej strony. Na to był gotowy… na to że weszła do środka, już mniej. Dłonie Dave’a same zsunęły się na pośladki dziewczyny. Jeden masował jej pupę, druga dłoń pochwyciła za ogon Vis przy jej podstawie i zaczęła wodzić delikatnie i pieszczotliwie. Tak jak lubiła.
-Co tylko zechcesz… - mruczał tuląc Darakankę do siebie.
Za obietnicą szło wiele możliwości, jednak póki co Vis była przede wszystkim zadowolona że go nie uraziła ani nie rozgniewała. Z westchnieniem ulgi przylgnęła do niego ciesząc się z dotyku jego ciała na jej nagiej skórze. Jej dłonie wodziły po skórzanych paskach i nie tylko, bo także i plecom się dostało nieco tych pieszczot.
- Ciastko - odpowiedziała mruknięciem, po czym zajęła usta inną niż mówienie czynnością, muskając nimi skórę doktorka, nieco powyżej prawego sutka. Świadomość tego gdzie się znajdują jakoś tak wygodnie uleciała z jej umysłu, jak wszystko co akurat nie było istotne.
- No to… jakaś cukiernia… czy inna restauracyjka…- Bullit też miał problemy z myśleniem, w myśleniem głową. Rozkoszował się przytuloną dziewczyną i pieścił jej krągłości oraz ogon, sam również czerpiąc przyjemność z tego faktu.- Oczywiście wiesz, że ta cukierkowa bielizna, to na jeden raz użytek…. to jest… raz ją się tylko zakłada, a potem konsumpcja.

Dłonie Doca nagle spotkały się… z innymi dłońmi, pieszczącymi pośladki Vis. Przez kotarę wślizgnęła się do parki kochanków sprzedawczyni, również w samej już tylko bieliźnie.
- Chyba nie przeszkadzam? - Szepnęła z wyjątkowo wyuzdanym uśmieszkiem.


Właściwie to trochę… przeszkadzała, ale Doc uznał że może Vis potrzebuje nie być sama z mężczyzną.
-Przeszkadza?- zapytał więc Darakanki zostawiając jej wybór co do… rozwoju sytuacji.
Vis jednak nie odpowiedziała. Właściwie to od chwili, w której poczuła na sobie dotyk inny niż ten należący do doktorka, nawet nie drgnęła. Doc poczuł jednak jak jej dłonie coraz mocniej naciskają na jego ciało, a pazurki wbijają się w skórę. Mógł też poczuć jej oddech, który ze zwiększoną częstotliwością owiewał jego ciało. Sama Vis tak na dobrą sprawę nawet nie usłyszała jego pytania, bowiem zagłuszył je szum krwi w jej uszach. Czar chwili prysł niczym bańka mydlana, zniszczony właśnie przez ten dotyk, który był dotykiem obcych dłoni na jej ciele. Nie był bezpieczny jak ten, który należał do doktorka, a skoro bezpieczny nie był to stanowił zagrożenie.
Dłoń z pupy dziewczyny przeniosła się na głowę. Delikatnie głaszcząc Vis po czuprynie Dave nachylił się i wyszeptał.- Wszystko w porządku. Nie ma się co bać… To tylko sprzedawczyni. Delikatna dziewuszka. Nic ci nie grozi. Jestem przy tobie.
Słowa trafiały do niej nieco jak przez watę, jakby sobie jej nawtykała do uszu. Trafiały jednak, więc mogła na nie odpowiedzieć, chociaż czuła, że z mówieniem będzie musiała jednak jeszcze chwilę poczekać. Zamiast tego pokiwała powoli głową, żeby dać znać doktorkowi że rozumie co do niej mówi.
- Chodźmy stąd - pisnęła w końcu, nie odwracając się by upewnić co do tego, że Doc mówił prawdę. Wiedziała że tak, tyle tylko że jakaś część jej samej, szeptała że może wcale prawdy nie mówił.
-Przepraszam… ale chyba… lepiej jak pani wyjdzie.- rzekł cicho do sprzedawczyni.- Moja żona potrzebuje chwili dla siebie.
Nie przestawał głaskać Vis po głowie.-Może podliczy pani tą całą bieliznę?
- Przepraszam... - Kobieta wycofała się z przebieralni - Naprawdę przepraszam! - Zniknęła szybko za kotarą, i parka znów została sama.
Gdy tylko dotyk i obecność osoby trzeciej zniknęły, Vis zaczęła się powoli uspokajać. Nie bez znaczenia było głaskanie, którym doktorek próbował jej pomóc w powrocie do stanu normalności. Tak, teraz była i powoli czuła się bezpieczna, chociaż wraz z powrotem tego poczucia, przyszedł także gniew na samą siebie. To palące uczucie na powrót odebrało jej zdolność mówienia, zaciskając swoje palce na jej gardle. To przecież był taki przyjemny wypad. Był śmiech i żarty, był alkohol i luźna atmosfera. W jednej chwili udało się jej wszystko zepsuć. W jednej chwili powróciło wszystko to z czym walczyła i zaatakowało znienacka, gdy na chwilę zapomniała o ostrożności. Łzy goryczy spłynęły jej po policzkach, a ogon z impetem, napędzany wściekłością, uderzył w ścianę. Miała ochotę krzyczeć i pewnie gdyby nie to że wciąż czuła owe zaciskające się palce, oddałaby się tej ochocie. Powoli, jeden po drugim, oderwała palce od pleców doktorka i przeniosła dłonie na jego tors, a następnie odsunęła się o pół kroku.
- Przepraszam - wyszeptała nie podnosząc głowy bo bała się spojrzeć mu w oczy.
- Niby za co?- pogłaskał ją po głowie Doc, drapiąc pieszczotliwie po podstawie rogu.-Przestraszyłaś się. Masz prawo do tego. Nie masz za co przepraszać? Chcesz się przytulić?
- Wszystko zepsułam - jęknęła i zamiast odpowiedzieć na jego pytanie, po prostu wróciła w jego ramiona. Te bowiem, chociaż wciąż nie doszła do tego dlaczego, były jedynym miejscem, w którym czuła się dobrze, bezpiecznie i spokojnie.
- Coś się we mnie zepsuło. Myślałam że udało mi się to naprawić ale wcale tak się nie stało. Zepsułam cały ten wypad, a przecież było tak fajnie. Żartowaliśmy, śmialiśmy się i… i… - I głos ponownie ją zawiódł więc zamiast zmuszać się do ponownego odzyskania nad nim kontroli, wtuliła twarz w tors doktorka.
-Oj tam… niczego nie zepsułaś.- stwierdził Bullit głaszcząc ją po głowie niczym małą dziewczynkę.-I nie przejmuj się… nadal jest miło. Lubię cię tulić i głaskać.
- Też to lubię - odpowiedziała, podnosząc nieco głowę bo wreszcie zebrała dość odwagi by na niego spojrzeć. - Wolałabym jednak żeby to nie musiało się wiązać z… z tym wszystkim - machnęła dłonią za jego plecami, które to ponownie objęła. Uspokoiła się też wyraźnie i z zadowoleniem powitała zniknięcie tych wstrętnych dłoni, które zaciskały się na jej gardle. Nie lubiła być zła, nie przepadała za gniewem, a już w szczególności nie lubiła gdy te uczucia psuły jej radość.
- Chodźmy może do tej cukierni - zaproponowała ze słabym uśmiechem.
- Może najpierw się ubierzmy…- jęknął jej cicho do ucha Bullit nadal czując jak się o niego ociera ciałem. Zwłaszcza na dole był szczególnie… czuły.
- Skoro nalegasz - uśmiech Vis poszerzył się znacznie. Humor w jednej chwili się jej poprawił.
- Ja wyjdę… ty się ubierz. Popilnuję twego spokoju.- Doc odsunął się i potarmosił jej czuprynę żartobliwie, po czym opuścił budkę, ale Darakanka mogła widzieć zarys jego sylwetki przy zasłonce… stojącą twardo na baczność.
Na który to widok powzięła poważne postanowienie wynagrodzenia doktorkowi tej zepsutej wyprawy. Póki co jednak trzeba się było ubrać, a właściwie to najpierw rozebrać. Na szczęście ze zdjęciem czerwonego czegoś poszło jej o wiele szybciej niż z ubraniem. Także i narzucenie ubrań, które leżały rozrzucone w kącie przebieralni, nie zajęło wiele czasu.
- Twoja kolej - poinformowała Doc’a podchodząc do zasłonki i prześlizgując się przez szparę, ocierając przy okazji o jego ciało.
- Dobra dobra… mnie nie musisz pilnować.- zaśmiał się rubasznie wchodząc do środka.- Kto by się tam chciał gapić na mój tyłek.
- Ja? - zapytała i odczekawszy chwilkę wsunęła głowę z powrotem za zasłonę, dając dowód swojemu zapewnieniu. No i było to nieco lepsze wyjście niż stawienie czoła sprzedawczyni.
- Bo masz litościwe serduszko.- zaśmiał się w odpowiedzi Bulli z łobuzerskim uśmieszkiem ściągając majtasy plecami do niej i… nagle odwrócił się przodem do Vis poruszając swoimi biodrami i machając swoim “ogonkiem”... jeszcze całkiem sztywnym.- Taaa daaaa!
Vis jednak nie odpowiedziała uśmiechem. Jej wzrok skupił się w tym właśnie, jakże okazale wyglądającym punkcie. Wyraźnie widać było że toczy ze sobą walkę, bo i takowa w jej myślach właśnie się rozpoczęła. Wycofać się czy zrobić krok do przodu było nie lada dylematem. Jedno i drugie miało swoje wady i zalety. To która strona wygrała okazało się po dość długiej chwili, gdy dłoń Darakanki, wciąż nieco niepewnie ale uparcie, powędrowała w stronę doktorkowego “ogonka”.
- Ciekawe jaki smak mają te cukierki - mruknęła cicho, raczej do siebie niż do niego, sunąc delikatnie palcami w dół i w górę.
-Będzie okazja… to się przekonamy…- jęknął cichutko Doc zaskoczony jej działaniami i… nie bardzo wiedząc co zrobić w tej chwili. Pewnie w innej sytuacji, albo kilka tygodni wcześniej wciągnąłby Vis do środka ze śmiechem na ustach. Ale teraz… teraz pozwalał jej robić to na co miała ochotę. I na ile miała.-Kupimy majtasy i wiesz… jak będziemy mieli nastrój to je sprawdzimy.
- Tak… sprawdzimy - zgodziła się z nim, cofając dłoń. - Może później, jak już wrócimy i nie będzie nic pilnego do zrobienia? - zaproponowała spoglądając na niego z mieszaniną niepewności, nadziei i wyraźnie widocznej ochoty ku temu by przynajmniej spróbować wprowadzić te słowa w życie.
-Kiedy tylko chcesz.- odparł z uśmiechem Bullit głaszcząc ją po policzku.-Napijemy się porządnej brandy. To cię nieco odpręży.
Spojrzał w dół.-No...i znowu mi...cóż poradzić, masz magiczne paluszki.
- Lepiej chyba będzie jak się jednak ubierzesz - odpowiedziała, chociaż wbrew słowom jej dłoń ponownie powędrowała do obiektu wcześniejszego zainteresowania. - Inaczej nigdy stąd nie wyjdziemy - mówiła dalej, przesuwając palcami po główce, powoli i leniwie badając jej kształt.
-Na razie mi się jakoś… nam się nie spieszy.- zadrżał Bullit, ale nie poruszył się pozwalając Vis robić to na co miała ochotę. Był to wszak sposób, by wróciła do siebie. Odzyskała pewność i śmiałość, oraz poczuła się poczucia zagrożenia. Pozwolić jej być panią sytuacji.
Ona zaś korzystała z tego jeszcze przez chwilę w której to druga dłoń także dołączyła do zabawy chociaż zajęła się sunięciem po nieco wyżej położonych rejonach męskiego ciała. Oddech Vis wyraźnie przyspieszył przy okazji tej zabawy wysuszając wargi, które musiała zwilżyć języczkiem. Myśli w jej głowie tworzyły chaos, który jednak jakoś jej nie przeszkadzał.
- Jednak… Jednak im dłużej tu zwlekamy tym bardziej oddala się moment próbowania i… I chcę dostać swoje… ciasteczko - poinformowała doktorka, chociaż przy ostatnim słowie chyba nie do końca mowa była o faktycznym łakociu bowiem wzrok dziewczyny zsunął się w okolice, które dość dokładnie badane były przez jej palce.
-Dostaniesz…- szepnął cicho Bulli przyglądając się reakcjom na twarzyczce dziewczyny.- ... ciasteczko. Na pewno. Nie martw się niczym. Nie przejmuj. Po prostu rób to na co masz ochotę.
I jeszcze przez chwilę faktycznie robiła to na co miała ochotę, bawiac się to wolniejszym, to znów szybszym tempem poruszania palcami, do których dołączyła także reszta dłoni. To gdzie byli i co stało się ostatnim razem gdy zaczęła się podobna zabawa, najwyraźniej postanowiło zwiać chwilowo z jej głowy. Pojawiło się za to coś innego, obietnica złożona nie tak znowu dawno temu. Trzymając się tej myśli i właściwie tylko tej, Vis wsunęła się głębiej do przebieralni po czym pochyliła do przodu by złożyć na tej całkiem obecnie sztywnej części doktorka, pocałunek.
Vis ostrożnie… pogłaskał dziewczynę po głowie. Powoli… by jej nie spłoszyć. Po czym oparł się plecami o lustro i oddychał powoli dając Darakance robić to na co miała ochotę. Pieszczota dziewczyny rozpalała go, lecz poza oznakami tego… których ukryć nie potrafił, starał się nie robić nic poza głaskaniem jej po czuprynie.
Vis jednak pieszczoty nie kontynuowała. Po tym jednym pocałunku podniosła się i przytuliła do niego, oplatając rękami. Może i by miała ochotę na dalszą zabawę, ale miejsce w którym się znajdowali wcale nie było do takich zabaw najlepsze o czym dziewczyna zdążyła się już nieprzyjemnie przekonać. Nie chciała ryzykować kolejnej takiej scenki, chociaż pewnie sprzedawczyni już im przeszkadzać nie miała zamiaru, to jednak ryzyko wciąż istniało.
- Cukiernia i wracamy, dobrze? - zapytała cicho.
-Pocałujesz mnie?- zapytał ciepłym tonem i pogłaskał po głowie dodając.-Dasz mi sie ubrać, to idziemy do cukierni, a potem na statek.
Zamiast odpowiedzieć wspięła się na palce by sięgnąć ust doktorka. Jakoś nie miała ochoty przypominać mu że wygrał jeden pocałunek a nie dwa. Nie wydawało się jej to na tyle istotne by odwlekać chwilę spotkania ich ust.
Doc rozkoszował się tym pocałunkiem i faktem, że się na niego sama zdobyła.
-A teraz wyjdź… szybciej się ubiorę.- mruknął z uśmiechem na twarzy.
- Dobrze - zgodziła się bez marudzenia, nawet przy tym lekko uśmiechając. - Tylko… nie każ mi długo czekać - dodała, bo naprawdę nie chciała długo zostawać sam na sam ze sprzedawczynią, po czym opuściła przebieralnie zatrzymując się jednak tuż za zasłoną.

- Bullit, jesteś? Odbiór - zagadała Becky przez unicom, wywołując doktora.
-Jestem jestem… co się stało?- mruknął w odpowiedzi Bullit ubierając się w miarę szybko jak na obecną sytuacją.
- Poznałam jednego z tutejszych, bardzo chętnego do wstąpienia do naszej załogi. Mechanik, pokojówka, coś się znajdzie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - przedstawiła sprawę.
- A po co mielibyśmy go brać… co on takiego potrafi?- zapytał w odpowiedzi Bullit nie mając jakiegoś ochoty na kolejnego typka, zwłaszcza w związku z problemi Vis. Przecież dopiero co wzięli Fenna, który był… właściwie to chyba służył do strzelania.
- No... - Zająknęła się Becky - On chce za wszelką cenę opuścić planetę. Zgłosił się jako sprzątacz, mechanik, pokojówka… cokolwiek mu damy do roboty. Wygląda na zdesperowanego.
- Możemy podrzucić na najbliższą kupę kamieni jaką się natkiemy, ale to tyle… jesteśmy statkiem pirackim. Nie potrzebujemy pokojówek.- odparł Doc i wyszedł z przebieralni. Uśmiechnął się do Vis i rozejrzał się za sprzedawczynią, by kupić wybraną bieliznę.
Vis odpowiedziała uśmiechem i pytającym spojrzeniem, chociaż zadawać pytań wprost nie zamierzała, a przynajmniej dopóki przebywali w sklepie.

Drinki, jakie wcześniej wypili, do tego bielizna, jaką zakupiono, plus mały bonus dla sprzedawczyni, wyłożony z inicjatywy samego Bullita w ramach… przeprosin(?), uszczuplił zasoby Doca o całe 500 kredytów. No cóż, “rozrywka” bywała kosztowna…
Ale zakupy warte były swej ceny, więc Bullit był zadowolony. A gdy oboje wyszli ze sklepu Bullit wyjaśnił Darakance.-Becky chyba znalazła sobie chłopaka, którego chce wcisnąć do załogi. No cóż… oby był ładny, bo chyba nie jest zbyt utalentowany. Niby jest mechanikiem ale ponoć może być i sprzątaczem, więc… to raczej podważa jego talenty do maszyn.
- Dlaczego oby był ładny? - zdziwiła się Vis, nie bardzo rozumiejąc co tu uroda miałaby do rzeczy. - Mogę go sprawdzić… Albo Młoteczek może - dorzuciła pospiesznie bo nie bardzo miała ochotę zawierać nowe znajomości. - Jeżeli Becky twierdzi, że może się przydać… Bo twierdzi? Chyba że po prostu chce żeby z nią leciał to… No nie wiem, ostatnio miała chyba ciężki czas to obecność kogoś na kim jej zależy mogłaby jej pewnie pomóc w dojściu do siebie - Vis co prawda nie bardzo orientowała się w tym, w jakim stanie jest Becky ale rozumiała potrzebę posiadania kogoś, na kim można by się wesprzeć chociaż potrzeba ta była dla niej czymś kompletnie nowym i wciąż nie do końca zbadanym
-Powiedziałem, że możemy go zabrać skoro chce wydostać się z miasta, ale nie zamierzam od razu brać do załogi nie wiadomo kogo.- westchnął Bullit i uśmiechając się dodał. -Bo widzisz… żartowałem z tym ładnym… jak by ci to wytłumaczyć. Jestem powiedzenie o niedojdaaaa zresztą, nieważne. Miało być ciasteczko, tak?
Z decyzjami odnośnie tego kogo zabrać, a kogo nie, nie miała zamiaru dyskutować bo to zwyczajnie nie była jej działka zatem słowa Doc’a podsumowała wzruszeniem ramion.
- Ciastko - potwierdziła, zadowolona z tego, że temat zszedł nie dość że na przyjemne rejony to do tego pożądane.
-No to chodźmy poszukać tego ciasteczka.- Doc zaczął się rozglądać za cukiernią lub kawiarnią.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline