Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2017, 11:56   #268
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Eldritch i Smęcące Wzgórze - cz. 1

Eldritch wyszedł z terenu cmentarza i nim dotarł do Rechotki, otuliła go gęsta mgła. Mimo wszystko szedł dalej, aż do mostu, a później w kierunku wzgórza. Widoczność była słaba, ale głos prowadził go przez ten nieznany teren. Dźwięki z miasteczka stawały się coraz odleglejsze, a krajobraz coraz dzikszy i bardziej wilgotny…

Aż wreszcie przed oczami Ocaleńca rozpostarła się niewielka grota porośnięta dziwną roślinnością. Na jej końcu widać było kolejne przejście...
- WEJDŹ I NIE BÓJ SIĘ. JESTEŚ W DOMU. - Powiedział głos.


To było dziwne, bo Eldritch nie czuł żadnego emocjonalnego przywiązania do tego miejsca. Ogólnie to zdał sobie sprawę, że nie czuł żadnych uczuć, a te które były do tej pory były tylko projekcją umysłu. Westchnął więc lekko przygotowując się do dalszej drogi i już kolejne kroki niosły go do przodu. Do groty. Tam musiało być coś co chociaż szczątkowo przebudzi jego wspomnienia.

Nogi podążały naprzód, ciemnym korytarzem, który skręcał delikatnie. Na jego końcu, Eldritcha przywitały roztrzaskane drzwi. Stanął przy nich. Były bardzo stare i pewnie od tej starości padły na podłogę. Ze ściany wisiały bezwładnie strzępy zawiasów.
Na ramieniu poczuł dotyk. Jakaś postać o długich, ostrych palcach położyła mu dłoń.
-OPIEKUN ZAPROWADZI DO MNIE - Rozbrzmiał głos - -MOŻESZ UFAĆ.


Dziwna, milcząca zajawa poprowadziła Ocaleńca przez salę ze studnią na środku, krętymi schodami na górę. Czuć było tu przeciąg.
Obaj weszli do sali, która przypominała kopułę, której ktoś zrobił dziurę w dachu. Na środku leżały zwały ziemi i bezgłowy tors mężczyzny.
-TO TWÓR MÓJ, NIKT WAŻNY, STRAŻNIKU. - Uspokajał głos -OPIEKUN ZAPROWADZI. UŻYJ BRONI BY OTWORZYĆ.

Ten z początku niezrozumiały komunikat szybko dał się odczytać, gdy towarzyszące stworzenie pokazało kolejne schody. Tym razem prowadziły w dół kilka stopni i na pierwszy rzut oka kończyły się ślepym zaułkiem. Rzeźbą smoka z rozwartą paszczą. W miejscu czoła, stwór miał kolistą wnękę z wciętym znakiem “X”.
Rzeczywiście, broń Ocaleńca dała się rozłożyć. Otrze było zwykłym, ułamanym rapierem, ale rękojeść, a szczególnie głowica była bardzo stara… i okazała się kluczem.

Już po chwili drzwi ustąpiły i przed Eldritchem ukazała się ciasna wnęka. Wyglądało to jak spiżarnia bez półek.
-WEJDŹ. NIE BÓJ SIĘ STRAŻNIKU.

Gdy karczmarz wszedł do środka, podłoga zatrzeszczała. Jakieś mechanizmy zazgrzytały. Drzwi mozolnie się za nim zamknęły. Coś chrobotnęło i szarpnęło całym pomieszczeniem, tak, że trzeba było zaprzeć się ściany by nie upaść.
Eldritch dałby sobie uciąć swoją martwą głowę, że pomieszczenie opada na dół. Dość wolno, przy akompaniamencie regularnych jęków i zgrzytów.

-WRESZCIE. CZEKAŁEM 800 LAT. WRESZCIE NADSZEDŁ ODPOCZYNEK. JA, GNIAZDO. UMIERAM Z OCHOTĄ. ODCHODZĘ. TY PRZYCHODZISZ.

Eldritch miał dziwne przeczucie. Przeczucie, że już nie opuści tego miejsca. Był Strażnikiem, ale co to znaczyło?
- Opowiedz mi, swoją i naszą historię. - powiedział pewnym głosem - Gdyż nic nie pamiętam, a tylko ty masz klucze odpowiedzi do mych wspomnień.

-JESTEM GNIAZDO. ZOSTAŁEM WEZWANY JAK TY. MOJĄ SŁUŻBĄ BYŁO PILNOWANIE JAJ, Z KTÓRYCH MIAŁY SIĘ WYLĘGNĄĆ MŁODE. JAK KAŻDE GNIAZDO PEŁNIŁEM CO MI NAKAZANO AŻ DO OSTATNIEGO JAJA LUB PRZEZ 800 LAT. MOJA SŁUŻBA TU MA SWÓJ KONIEC.

Mechanizm zaterkotał groźnie i zatelepało windą przez chwilę. Eldritch nie czuł już powietrza, a zapach przypominał stare, głębokie studnie.

-TY JESTEŚ STRAŻNIKIEM. NASTĘPUJESZ PO MNIE. NIE ZNAM TWOJEJ HISTORII, ALE ZWIĄZAŁEŚ SIĘ Z TYM MIEJSCEM BARDZO. TWOJE CIAŁO PRZELEŻAŁO TU TYLE, ILE JA TU SŁUŻĘ. ZWIĄZAŁEŚ SIĘ ZE SMOCZĄ MATKĄ I TYM WZGÓRZEM.

Winda zwolniła nagle i zaczęła opadać powoli na ziemię. Razem z końcem tej wyprawy światła było coraz więcej. Sala, którą teraz Eldritch miał przed oczami to była wielka sala. Nie było w niej ani zdobionych ścian, ani kolumn. Przypominała bardziej gigantyczną norę, która została dawno temu wygrzebana przez jakieś stworzenie.
To w niej, w niewielkich skupiskach leżały jaja. Trudno było ocenić ich ilość ale można było spokojnie założyć, że w gnieździe leżało ich przynajmniej 100.

Usta Eldritcha lekko się rozchyliły kiedy zobaczył ogrom gniazda i potomstwa którego przyszło mu strzec. W tej chwili poczuł przypływ obowiązku i jakby mniej żal mu było utraconych wspomnień. Gdyby je posiadał decyzja byłaby trudniejsza, a ponieważ ich nie miał miał łatwiej, bo nie wiedział co tracił.
- Osiemset lat… ciekawe ile mi zejdzie. - mruknął w zadumie.
Ktokolwiek wkroczy do gniazda będzie musiał umrzeć. Ten sekret, ta tajemnica musi zostać pochowana, a on był jej Strażnikiem. Nie wiedział jak długo będzie czekał, ale wiedział, że to dość czasu, by doszlifować swoje zdolności walki, zahartować ciało i na nowo pojąć prawidła magii… musiał to zrobić, od tego zależało to czy Gniazdo będzie bezpieczne.
- Oprowadź mnie, chcę poznać to miejsce, jego najmniejsze zakamarki… - powiedział, a o żywność i wodę się nie martwił. Przeczuwał, że energia tego miejsca, tej ziemi będzie go utrzymywać przy życiu. Tak jak w pierwsze dni jego Przebudzenia. Choć wiedział, że będzie tęsknić za towarzystwem drugiej osoby to mimo to wiedział, że nie było odwrotu. Nawet, jeśli mógłby się wydostać na zewnątrz nie mógłby tego zrobić. Za duże ryzyko… po prostu. Za duże ryzyko.

-NAJWAŻNIEJSZE JEST TYLKO JEDNO MIEJSCE, STRAŻNIKU. TAM GDZIE LEŻY OSTATNIE JAJO. NIE WIEM CZEMU, ALE SPOŚRÓD WSZYSTKICH, TO JEDNO NADAL ŻYJE. RESZTA STAŁA SIĘ KAMIENIEM.

Rzeczywiście. W centralny miejscu widniało jedno jajo o większym blasku. Jako jedyne leżało samotnie, bez towarzystwa swoich sióstr i braci. Pulsowało delikatnie żółtawą poświatą, a w środku coś się poruszało.
Reszta była stertą skamielin. Ogromnie drogich skamielin. Szuwary leżały na niewyobrażalnym bogactwie. Eldritch zdawał sobie też sprawę, że taka ilość zgromadzonej energii magicznej musiała generować nieliche anomalie.


-ROBIŁEM WIELE PRZEZ TE OSIEM WIEKÓW, BY NIKT NIE DOWIEDZIAŁ SIĘ O ICH ISTNIENIU. ALE Z CZASEM ROBIŁO SIĘ TO CORAZ TRUDNIEJSZE. PONAD 10 LAT TEMU PEWNYCH DWÓCH DAWCÓW IMION ODKRYŁO TO MIEJSCE. JEDEN Z NICH UCZYNIŁ WIELE ZŁA BY SIĘ TU DOSTAĆ. DZIŚ JEST DOBRY DZIEŃ, BYM ODSZEDŁ I BYŚ TY ZABRAŁ OSTATNIEGO SMOKA. WŁAŚNIE ROZPOCZĄŁEM CZYSZCZENIE. MIASTECZKO BYŁO MI SCHRONIENIEM PRZEZ PONAD 300 LAT. ODTWORZYŁEM KAŻDEGO, KTO ŻYŁ TU KIEDYKOLWIEK I WIĘKSZOŚĆ ICH BUDOWLI. MUSISZ JE OPUŚCIĆ I ODEJŚĆ BYLE DALEJ STĄD.

Eldritch nie był pewny, czy dobrze rozumiał.
- Mam zabrać ostatnie jajo i udać się w świat? - zapytał dla pewności niepewny czy podoła temu zadaniu.

-TUTAJ CI NIE POMOGĘ, A MIEJSCE JUŻ NIE JEST TAKIE BEZPIECZNE. JEŚLI CHCESZ TU ZOSTAĆ MUSISZ PRZYGOTOWAĆ SIĘ NA OBCYCH. OD DAWNA CHCĄ TU WEJŚĆ, STRAŻNIKU.

- Mam większe szanse na zewnątrz. - powiedział Ocaleniec kręcąc głową - Ta ilość skumulowanej energii magicznej przyciągnie kłopoty szybciej niż później, a nie pamiętam nic co mogłoby mi pomóc ochronić jajo…
- Gniazdo, powiedz mi. Czy nie muszę martwić się snem, czy jedzeniem? Czy to tylko efekty na tym terenie? - zapytał jeszcze dla klarowności.

FONT="Impact"]Twoje ciało wciąż ciepłe. Duch się dostraja. Z czasem będziesz musiał dbać o swojego nosiciela… Jego pamięć odejdzie, a ty stopniowo zaczniesz odbudowywać swoją.[/font]

- Znaczy się… że to ciało nie należy do mnie? ...a raczej już należy... - Mruknął w zadumie Eldritch - ...i będę musiał dbać o potrzeby fizyczne. To komplikuje sprawę.
- Będę potrzebował wziąć trochę kamienia na drogę… co jeszcze powinienem wiedzieć?
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 10-06-2017 o 12:23.
Dhratlach jest offline