Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2017, 15:24   #2
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Yamasaki

Tego dnia Yamasaki otwierała kawiarnię, toteż od rana była na nogach. Nieco zmęczona po nocce, ale jednak zadowolona - lubiła te poranki, kiedy przez szybę restauracji oglądała budzące się do życia podmiejskie ulice Tokyo.

Początkowo w lokalu była tylko ona i kucharz Joe - sympatyczny gaijin, z którym jednak ciężko było porozumieć się inaczej niż po angielsku, toteż Miyako niewiele z nim rozmawiała. Wymienili tylko uprzejme powitania i uśmiechy, po czym każde zajęło się swoimi obowiązkami.

Zapowiadał się typowy czwartek. Co prawda w radiu od wczoraj trąbiono o jakimś zaćmieniu Słońca w porannych godzinach, ale co to kogo obchodziło, jeśli nie interesował się astronomią?

Tak się też złożyło, że gdy faktycznie zaczęło robić się ciemno, a Joe wyszedł na ulicę, by popatrzeć na zaćmienie, w kawiarni pojawił się pierwszy klient - starszy pan w okularach, z gazetą pod pachą. Był stałym bywalcem, więc Miyako wiedziała, iż poradzi sobie z jego obsługą bez pomocy Joe. Postanowiła nie wołać na razie kucharza.

Kobieta akurat przyniosła tackę z kawą, mlekiem i ciastem wiśniowym, które zwykł jadać pan w okularach, kiedy tarcza Słońca całkiem została zasłonięta planetą.

[MEDIA]http://odkrywcyplanet.pl/wp-content/uploads/2015/09/zacmienie-Slonca-obraczkowe.jpg[/MEDIA]

- Ma pani piękne dłonie - skompletował Yamasaki klient, gdy rozstawiała naczynia na stoliku. Nim zdążyła zareagować, człowiek złapał ją za dłoń. Nagle w umyśle kelnerki wybuchła dziwaczna wizja...

Świat utonął w powodzi błękitnego światła. Ona sama zaś stała nad dziwną, podłużną kapsułą. Była smutna i wiedziała czemu. Jakimś cudem miała świadomość, że owa kapsuła to trumna, a w niej leży jej matka. I choć nie była to matka Yamasaki, to jednak uczucie smutku było prawdziwe. Tak samo jak poczucie, że się zawiodło...
- Gdybym tylko szybciej utkała tamtą duszę... - słyszała własne, obce myśli.
Nagle ktoś dotknął jej dłoni. To był mężczyzna i choć nie widziała teraz jego twarzy, czuła, że zna go i... ten dotyk jej nie przerażał. Był... miły... ciepły... pocieszający. Chciała, by niezwykły mężczyzna ją objął.



Miyako zamrugała oczami. Znów była w kawiarence. Przestraszony jej reakcją pan w okularach cofnął rękę i wyszeptał skrępowany:
- Przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć.


Orochi

To była przerwa śniadaniowa po pierwszej lekcji. Orochi nie miał co prawda ochoty jeść, ale planował wyjść na dach szkoły i zobaczyć zaćmienie Słońca, o którym wszędzie mówiono dziś. Nastolatek widział przez okna korytarza, że na zewnątrz robi się coraz ciemniej, toteż przyspieszył kroku i gdy już był w połowie schodów, zachwiał się. Przestraszony poczuł, że upada. Wyciągnął odruchowo przed siebie ręce, by zamortyzować upadek...

... lecz to nie były jego dłonie. Nagle wszystko spowiła aura błękitu - ręce, które miał przed sobą drżały niby w febrze.
KANAŁ TRANSFERU ZAMKNIĘTY
- gdzieś nad sobą usłyszał komunikat. Choć nie był to w sumie ani głos, ani język, który Orochi by znał, rozumiał komunikat. A raczej rozumiał go ten, którego oczami patrzył teraz na świat. Jedna dłoń ujęła dziwacznie wykręcony, ale niewątpliwie ostry nóż o przezroczystej rękojeści. Druga ręka obróciła się w łokciu i teraz Orochi zobaczył kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt nacięć. Jedne były już stare i stanowiły jedynie blade kreski na błękitnej skórze, inne... te ostatnie wydawały się ledwo zasklepione, podbite czerwoną krwią.
KANAŁ TRANSFERU ZAMKNIĘTY
- komunikat powtórzył się.
Właściciel dłoni ryknął wściekle, po czym zagłębił nóż we własnym przedramieniu, tworząc nową, głęboką ranę, z której buchnęła jucha.
KANAŁ TRANSFERU ZAMKNIĘTY
...



- Co ty robisz?! - Orochi usłyszał nad sobą pretensjonalny, dziewczęcy głos.

Zamroczony chłopak podniósł głowę. To była Aino Shiba z IIIc, największa piękność w szkole i zarazem przewodnicząca dziewczęcego gangu Yazzo.

- Czy ty, ścierwo, gapiłeś się na moje majtki? - warknęła na niego ślicznotka, a jej dwie koleżanki od razu doskoczyły do chłopaka i bezceremonialnie uniosły go za ramiona do pozycji stojącej.


Alice

Alice śnił. Śnił znów o czerwonoskórej, niesamowicie zmysłowej diablicy, która naigrywała się z niego. Czemu? Tego nie wiedział. Jednak motyw senny raz za razem wracał do niego raz, dwa razy w miesiącu. Zazwyczaj diablica tylko się z niego śmiała, bywało jednak, że z mężczyzną rozmawiała (choć rano nigdy nie pamiętał o czym) i/lub kochała się z nim. Co prawda, nigdy nie dała Alice’owi uczucia spełnienia, toteż rano zazwyczaj sam musiał dokończyć dzieła, w pewnym sensie jednak był jej wdzięczny. Żadna kobieta nigdy nie pobudzała seksualnego apetytu tak, jak ta dziwna istota, utkana zapewne przez psychotyczny umysł Lindsay'a.

[media]http://s10.ifotos.pl/img/succubusb_aqspnaa.jpg[/media]

Tym razem dla odmiany słowa diabelskiej piękności miały zostać w pamięci mężczyzny.
- Nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego akurat do ciebie przyszłam? Nie jesteś w żadnym sensie wyjątkowy. Po prostu tak było mi łatwiej. Jesteś jak uchylone drzwi. Wystarczyło się wślizgnąć...

Nie rozumiał o co jej chodzi, a jej chyba też na jego zrozumieniu nie zależało. Przyszła do jego snów po coś innego...

Alice brał ją dziko od tyłu, raz po raz nadziewając na swoją lancę i nie mając przy tym żadnej litości. Ruchy jego bioder były szybkie, synchroniczne. Czuł jak napięcie staje się nie do zniesienia...

I choć nie zmieniło się tempo, z jakim rżnął pannę, nagle zmieniła się istota pod nim! Czerwonoskórą diablicę i jej wyuzdane krzyki zastąpiła cichutko postękująca, błękitna istota o długich, splecionych w warkocze czarnych włosach. Nie widział jej twarzy, bowiem była do niego odwrócona tyłem. Czuł jednak, że wcale nie chce jej oglądać. Nie zależało mu na niej. To innej chciał, inną chciał kochać i uczynić swoją panią... I jakimś sposobem czuł, że niedługo spełni swoje marzenie. Ta myśl doprowadziła go do szczytu rozkoszy.



Oczy Alice’a otworzyły się. Leżał w swoim łóżku i dyszał ciężko. Co to było? Sny o diablicy były dość pojebane, a teraz doszła do tego jeszcze jedna... nie, dwie błękitnoskóre istoty! W sumie skąd wiedział, że ta druga o której pomyślał też ma niebieską skórę? Miał mętlik w głowie. Dlaczego nie mógł po prostu śnić o żonie?!


Saito

Tej nocy pracował do późna nad recenzją mangi dla czasopisma Shōnen Jump, dlatego rano nie planował wcześnie wstawać. A jednak nie wszyscy o tym wiedzieli i co gorsza, najwyraźniej nie mieli zamiaru uszanować spokoju gospodarza. Ktoś z uporem maniaka raz po raz cisnął na dzwonek domofonu Saito.

Mężczyzna z irytacją podniósł się z posłania. Wszystkie okna były zasłonięte w sypialni, toteż nie bardzo wiedział, która jest godzina. Niechętnie wstał z łóżka i ruszył do aparatu w przedpokoju, by spławić dzwoniącego.

Owym nagabywaczem okazała się ciotka, żona wuja Saito, który obecnie zarządzał firmą po jego ojcu, ponieważ sam pierworodny nie tylko nie kwapił się do tego, ale zwyczajnie wymówił od synowskich powinności, co wielu członków rodziny miało Saito za złe.

Ciotka Tanuka z pewnością nie należała do grona wielbicieli młodego Akutagawy, toteż wątpliwe, by sprawa, z którą przyszła, była miła. Mężczyzna już miał wyłączyć głośnik i wrócić do łóżka, gdy nagle poczuł zawrót głowy.

- ... dlatego patrzyliśmy na ludzi z pogardą, na ich bezmyślną eksploatację i pogoń za urojonymi dobrami. Cierpieliśmy, widząc jak głupie są nasze dzieci. A teraz są one naszym jedynym ratunkiem. Oni zabijają siebie, nas zabija wirus, który miał ich ochronić. Nie uważasz, że to ironia losu? A może nawet kara za to, jak wysokie mieliśmy o sobie mniemanie...
Saito poczuł, jak przez jego głowę przelewa się potok myśli. Wszystko wokół miało odcień błękitu, jakby znalazł się w oceanarium. Ręka którą poruszył też była błękitna. I ręka obok również. Inny potok myśli wlał się do jego głowy:
- A może w tym właśnie rzecz? Może to jest nasza ścieżka ewolucji? Dwie drogi biegnące tylko w jedną stronę, bez szans na zmianę kierunki, które osobno są tylko utrapieniem dla kierowcy. Lecz razem... razem mogą już utworzyć szeroką szosę z pasmami ruchu w jedną i drugą stronę...
- To zabawne. Widzę, że opanowujesz ludzkie metafory...
- Nie wiem czy ludzie są w stanie uchwycić ideę tych myśli, ale wiem, że ty owszem.

Dłonie złączyły się. Nagle Saito poczuł przypływ tak niesamowitej i głębokiej miłości do tej drugiej istoty, jakby coś wewnątrz targnało nim, rwało się do lotu.



Zamrugał oczami. Znów był w swoim mieszkaniu, wstrzymując oddech, jakby chciał się sam zadusić. Dziwna wizja zniknęła. Zresztą to nie ona poraziła teraz Saito, lecz fakt, że w wyniku zawrotu głowy zamiast wyłączyć głos domofonu, nacisnął przycisk otwierania drzwi. Odgłosy szybkich kroków na korytarzu świadczyły o tym, że konfrontacja z ciotką miała zaraz nastąpić.


Haruka

Haruka z irytacją wyłączyła telewizor. Wszędzie trąbili o zaćmieniu Słońca. Wielka mi rzecz! Na chwilę zrobi się ciemno. Ojej, ojej... jakby w nocy ciemno nie było. I to kilka godzin, a nie parę minut! Ludzie doprawdy lubili się nakręcać, szukając sensacji tam, gdzie ich nie było.

Młoda kobieta rozebrała się do naga i ruszyła do łazienki. Chciała wziąć szybki prysznic zanim wyjdzie do pracy. Jej ciało zdobiło kilka tatuaży, jakby się można tego spodziewać po osobie, która na co dzień zarabiała jako tatuażystka. Haruka jednak prawie ich nie zauważała. Były jej integralną częścią - tak jak paznokcie czy włosy.

Odkręciła strumień wody i zaczęła namydlać ciało, gdy nagle poczuła jak ogarnia ją słabość. Kobieta osunęła się po szybie kabiny do brodzika, a ostatnie o czym pomyślała, to o zbyt gorącej wodzie.

Nagle przed jej oczami zaczęły skakać dziwne kolorowe słupki i okręgi na czymś, co mogło być odpowiednikiem ekranu monitora. Zamrugała ze zmęczenia.
- Kalibracja transferu gotowa. - usłyszała własny strumień myśli.
Z nieznanych powodów poczuła jak wzruszenie ściska jej gardło.
Ponad dziwnym monitorem w czymś na podobieństwo kosmicznej kapsuły leżała błekitnoskóra, eteryczna istota.
- Powodzenia, księżniczko...
Jakiś inny błękitny osobnik, bardziej męski z wyglądu, pochylił się nad piękną istotą, podając jej zastrzyk.
- Będę na was czekać... - szepnęła owa księżniczka, po czym zamknęła złociste oczy.
KANAŁ TRANSFERU OTWARTY



Haruka złapała gwałtownie powietrze. Wyglądało na to, że zemdlała pod prysznicem. Szybko więc podniosła się, by zakręcić gorącą wodę. I kiedy dotkneła kurka zobaczyła coś dziwnego, na wewnętrznej stronie swojej dłoni. Coś jakby metaliczny tatuaż samych zajęczych uszu...

[media]http://s6.ifotos.pl/img/lapapng_aqspnae.png[/media]

Tylko że ona nigdy nie robiła sobie takiego tatuażu!


Shunsuke

Shunsuke odłożył słuchawkę. Hisashi Sasaki, naczelny redaktor Shounen Jumpa i zarazem jego najlepszy kumpel zapowiedział, że wieczorem zabiera Sonorokiego na miasto, by nieco poszaleć i porozmawiać o nowym projekcie. Był przy tym bardzo tajemniczo podniecony, budząc tym samym ciekawość Shunsuke. Czyżby miał dostać szansę zrobienia czegoś samodzielnie? Jego dotychczasowe projekty mang nie przebiły się nigdzie. Zarzucano im płytkość fabuły i naśladownictwo względem innych kredek. Niestety - jedno w czym Shunsuke faktycznie był mistrzem, to w kopiowaniu cudzych stylów.

Do wieczora miało minąć jeszcze sporo czasu, dobrze było więc czymś się zająć, by nie utonąć w morzu czekania. Ponieważ od rana wszyscy mówili o zaćmieniu Słońca, a na dworze akurat zaczęło robić się ciemno, mężczyzna pomyślał, że chętnie obejrzy to zjawisko... a potem może skoczy na kawę? Podobno niedaleko była całkiem klimatyczna kawiarnia z rodzinnymi wypiekami.

Ubrawszy się, Shunsuke chwycił tablet do rysowania i wyszedł przed blok. Tam na ławeczce siedziało stłoczonych już kilka gospodyń domowych, głośno komentując ostatni odcinek jakiejś dramy. Mężczyzna ukłonił im się grzecznie i by uniknąć konfrontacji, ruszył dalej w kierunku placu zabaw - opustoszałego o tak wczesnej porze, kiedy dzieciaki tkwiły jeszcze w przedszkolach/szkołach.

[media]http://sichere-kita.de/aussengelaende/_incl/img/spielplatzgeraete/04_sch/01.jpg[/media]

Sonoroki przysiadł na huśtawce i spojrzał w niebo. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej, a gdy tarcza Słońca zupełnie schowała się za planetą, Shunsuke poczuł, jak kręci mu się w głowie. Z trudem złapał się łańcuchów huśtawki, by nie spaść.

Wtem znalazł się w zupełnie obcym miejscu, pełnym delikatnego, niebieskiego światła. Miejsce było piękne, lecz on czuł jak przygniata go przeświadczenie o zbliżającym się zagrożeniu. Wiedział jednak, że nie ma sensu uciekać. Wiedział też, że to na niego będą teraz wszyscy patrzeć. Nagle obok coś zachrypiało dziwnie. Obejrzał się i zobaczył kaszlącego chłopca o niesamowitej, błękitnej skórze i czerwonych tęczówkach. Jego wygląd nie był jednak zaskoczeniem. Wiedział, że to... to jest jego syn!

- Tato... opowiesz mi jeszcze raz o ziemskich drapieżnikach? - poprosiło dziecko, ocierając wierzchem dłoni usta.



Wizja urwała się równie szybko, co się pojawiła. Shunsuke siedział na huśtawce ze spuszczoną głową, uczepiony rękami kurczowo łańcuchów.

- O tej porze pijany... wstyd! - usłyszał oburzony głos jakiejś kobiety, która akurat przechodziła obok placyku.
 

Ostatnio edytowane przez Mira : 09-06-2017 o 15:44.
Mira jest offline