Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2017, 23:43   #490
Slaaneshi
 
Slaaneshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Slaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumnySlaaneshi ma z czego być dumny
Naraz, z krzaków przed uciekającym bandytą wyskoczył zagubiony od dłuższej chwili Waldemar. Najwyraźniej dotarł na miejsce przed wszystkimi i tylko obserwował akcję, czekając na dogodny dla siebie moment, by włączyć się do akcji.
Cyrulik sam nie wiedział co pchnęło go by zagrodzić drogę jednemu ze złoczyńców pracujących dla morderczego zbrodniarza z Kemperbad. Być może było to poczucie przewagi liczebnej? Być może adrenalina buzująca po prawie bezpośrednim trafieniu armatnim pociskiem? A może to spirytus dodał mu odwagi... Jak by nie było, uciekający bandzior i tak oglądał się za siebie...

...ku Basimie. Orientalna awanturniczka podejmowała akcję jako pierwsza. Nikt nie byłby w stanie wyprzedzić arabijki, ani jej podwójnego Szybkiego Refleksu. W tej samej wręcz chwili napięła łuk i puściła strzałę, wysyłając pocisk po śmiertelnie precyzyjnej trajektorii.

Bandzior Krzysiek biegł ile tylko miał pary w nogach. A miał jej sporo. Niewątpliwie był niezmiernie szybki i obdarzony prawie dorównującym Basimie czasem reakcji. Nie przerywając ucieczki skupił rozszerzające się w lęku oczy, na mknącym ku niemu grocie.

Hildur, druga z należących do drużyny kobiet, złapała w biegu rzuconą przez arabijską towarzyszkę tarczę o egzotycznym kształcie. Zagrożenie demoniczną ingerencją nie podobało się norskiej wojowniczce i to przeczucie przyśpieszało jej atletyczne osiągi. Zaufała zdolnościom strzeleckim Basimy - goniąc ku zbójowi w prostej linii, wchodziła w jej pole strzału.

W międzyczasie pozostały w chacie opryszek Mariusz szukał muszkietem celu. Zamieszanie wywołane wracaniem się po samopał, przerywanym ciągłym poprawianiem szlafmycy opóźniło trochę jego akcje. Z początku planował osłaniać ucieczkę Krzysztofa, widząc jednak krwawą rzeź wyrysowaną na obliczu zbliżającego się otwarcie krasnoluda, szybko zmienił zdanie. Przycelował w Telchara. Chociaż nadciągający konsekwentnym krokiem górskiego ludu napastnik był łatwym celem, bandyta nie chciał ryzykować. Zamierzał posłać krasnalowi kulkę prosto między oczy.

Ziraka zaiste wyglądał straszliwie. Okrwawiony, a przede wszystkim osmalony, prezentował się jak czart wyłowiony ze smolistych odmętów piekielnej Domeny Chaosu. Jego oblicze przeszywał wyraz gniewu niepojęcie okropnego. Morda krasnoluda ryczała w potępieńczym szale agresji, zaś oczy pulsowały obłędem wściekłości. Zmierzał ku chacie, żeby zabić swego adwersarza. To nie miała być przyjemna śmierć. To miał być pozbawiony jakiejkolwiek godności ubój tego ludzkiego wieprza.

Zdecydowanie bardziej spokojny w tej sytuacji Balgrim najpierw dojrzał wyskakującego gdzieś z krzaków Waldka, po czym ruszył raźnym truchtem pomóc Telcharowi. Zanim zdążył dojść do druha, ten wstał już i zmierzał ku swemu przeznaczeniu. Starszy Zabójca nie zamierzał się do tego mieszać i odwrócił się z powrotem w stronę młodszego z khazadów, wyrażając swoje pytanie.

Ten jednak był już zajęty biegiem i rozkręcaniem swego spragnionego słusznej krwi korbacza. Halgrim miał już po dziurki w nosie ludzkiego skurwysyństwa i nie zamierzał pozwolić, by jakiś pieprzony łotrzyk z bożej łaski krzyżował im teraz szyki. Stabilnie i zdeterminowanie rozpoczął krępy, krasnoludzki bieg.


Naraz czas zastygł.

Strzała zatrzymała się w powietrzu ledwo centymetr za łukiem arabijki. Waldek stał z lekko przestraszoną miną i uniesionymi rękami, gdy uciekający bandyta pochylał się ku niemu zahamowany w pół kroku, patrząc przez ramię ku reszcie napastników. Kropla potu spływająca po skroni Mariusza zawisła w miejscu, podobnie jak mucha okrążająca lewe ucho Balgrima. Wszyscy i wszystko zatrzymało się nierealnie, jedynie poszczególni bohaterowie lękliwie i ociężale obracali wokoło gałkami ocznymi, jakby próbując pojąć co się właśnie dzieje.
Z nieba poniósł się gromki, niezbyt zadowolony głos:
Dobra, spójrz dziewczynko. To jest ekran mistrza gry, pełno tutaj rubryk i wykresów. Tu są książki z regułami gry - Zwiadowcy Mistrza, Magiczna Instrukcja i Lista Stworów. I żebyś mi nie rozdeptała moich miniaturek! A tutaj jest plan lasów i moje genialnie zaprojektowane pułapki, zapadnie, sidła iii...
Nastąpiło głuche uderzenie, jakby ktoś spadł ze stołka, trochę szelestów papieru, po czym niebiosa znów się odezwały, tym razem wysokim, niezbyt inteligentnym głosem:
Dobra. No więc co tu się dzieje?
Basima i jej strzała zaczęły unosić się w powietrzu.
Ona gra? Czy nie gra?
Arabijka zniknęła.
Dobra, gra. Niech będzie, że stoi tutaj.
Kobieta pojawiła się ponownie, nieco dalej od reszty towarzystwa. Głos przestał się odzywać, z nieba dało się słyszeć tylko pełne zastanowienia, przydługie 'hmm' ale po chwili w powietrze unieśli się i zmienili miejsce również bandyta Krzysiek i biegnąca Hildur. Do grona dołączył także Waldek. Cyrulik wylądował nieco bliżej, na trajektorii ruchu norsmanki, zaś opryszek nieco dalej, w lesie. Halgrim zakręcił się naraz jak spirala, z prędkością rozpędzonego bąka, po czym zatrzymał, w z grubsza podobnej pozycji. Tylko jego prawa ręka puściła korbacz, by z wystawionym paluchem powędrować do nosa, robiąc głupią minę. Przerażone oczy krasnoluda patrzyły na własny palec, przy akompaniamencie rozbawionego parsknięcia spomiędzy chmur.
Czujne ucho dosłyszałoby po tym jeszcze ciche, jak na głos z nieba, mamrotanie, brzmiące jak "a to jezioro trochę dalej", po którym znów pełnym głosem zabrzmiało:
Noo, okej... Akcja!

W tej chwili czas wznowił swój bieg z impetem!


Basima skończyła odciągać strzelające ramię i złapała głęboki oddech. Aż ją po nim zgięło. Jej strzała pomknęła ze świstem trafiając z głośnym chrzęstem w.. wór złotych monet! Uciekającym złoczyńcą nieco targnęło, jednak ten zniknął w krzaczastych odmętach lasu. Być może dałoby radę jeszcze go dogonić, niestety pomykał jak dzika sarna. Niewątpliwie potrafił dać Chodu!

Kompletnie zaskoczona Hildur z całym swym impetem wbiegła prosto w stojącego jak kołek Waldka, przewracając go brutalnie i samemu wyrzynając w powietrze solidnego kozła. Cyrulik boleśnie rozwalił się na trawie. Obok dało słyszeć się potężne łupnięcie i głośne stękanie wkurzonej, zdziwionej, a może nawet przestraszonej kobiety północy, zbierającej się z ziemi na czworaka. Żadne z nich nie wiedziało co się właśnie stało.

Telchar kontynuował ruch, zbyt skupiony na wrogu nie zauważając niczego dziwnego. Podobnie jak jego wychylający z okna przeciwnik, którego pusta egzystencja nie zarejestrowała żadnych zmian. Bandyta kładł właśnie palec na spuście.

W międzyczasie Halgrim okręcił się z niemym wrzaśnięciem wymalowanym na twarzy. Jego korbacz zatańczył w powietrzu, jakby naraz dopadły go wszystkie wektory grawitacji i innych sił, następnie opadł zaraz obok oszołomionego pana. Krasnolud patrzył przez chwilę obłąkanym wzrokiem na swoją rękę, zanim jego umysł wyparł nierealne zdarzenie.

Balgrim na to wszystko rozdziawił japę.. a chwilę później rozwalił uderzeniem łapy muchę, która zabzyczała w jego lewe ucho. Kompletnie pozbawiło go to skupienia, aż zapomniał o czym myślał.
 

Ostatnio edytowane przez Slaaneshi : 10-06-2017 o 23:56. Powód: Ilustracja
Slaaneshi jest offline