Najmłodszy z Khazadów stał jak wryty.
- Co tu do cholery się dzieje?!- Ryknął i rozejrzał się wokoło.
- Waldek. Coś dosypałeś do jadła?!- Warknął do zbierającego się z ziemi cyrulika.
Chwilę Halgrimowi zabrało zebranie się w sobie i ruszył za uciekającym ze złotem oprychem.
Basima trafiła w worek i liczył na ślad w postaci gubionych monet.
~ Dorwę chama. A jak dobrze pójdzie to demon jest mój lub chwalebna śmierć w walce z nim!~ Wrednie uśmiechnął się Hakerson na tą myśl i wbiegł w krzaczory gdzie ostatnio widział pędzącego ze złotem.
Czujny jak przystało na krasnoluda uważał by nikt go nie zaskoczył za pieńka lub drzewa.