Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2017, 09:52   #12
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
W śmierci nie ma żadnej godności. Taka jest prawda. Bardzo łatwo zmienić człeka w padlinę. Znali to na setki sposobów. Ale po fakcie nie było już odwrotu. W jednej chwili masz człowieka pełnego nadziei, myśli i marzeń, człowieka który ma rodzinę i przyjaciół, plany. W następnej staje się nawozem i nic nie znaczącą przeszłością. Stojący przed palisadą podróżni wiedzieli o tym. Podobnie jak strzelec. I ten, którego rozkazy wykonywał. Nie ma tym nic śmiesznego. Takie jest życie.

Tym bardziej śmiech dochodzący zza bramy wydał się nie na miejscu. Wierzeja uchyliły się lekko, ukazując dziedziniec broniącej portu stanicy. Widać na nim było krzątających się ludzi, kowala dopasowującego jakąś żelazną obręcz do jakiejś machiny, kilku leniwie siedzących pod ścianą zbrojnych z których każdy wyglądał, jakby go wyrzygano z rana. Po dziedzińcu miotały się trzy koty ganiając za sobą w wariackim korowodzie i płosząc kury i kaczki. Stojące w zagrodzie knury wypinały ku podróżnym swe różowe zady żywotnie stając się esencją tego, w jaki sposób z nimi obeszło się życie. Ale i tak mieli farta w przeciwieństwie do konającego w drgawkach Ponuraka.



Wesołek, którego chichot rozbrzmiewał zza bramy wychylił się zza odrzwi stając przed nimi w pełnej krasie. Powiedzieć o nim grubas, było by mało. Grubas w umazanych posoką szatach, o szczerbatym uśmiechu pożółkłych zębów idealnie pasujących do przekrwionego, pijackiego oblicza zwieńczonego białą, kucharską czapą. Jego ogromne brzuszysko spinał gruby skórzany pas obwieszony różnymi, rzeźniczymi utensyliami. Okrwawionymi, jak i jego odzienie. Na jego ramieniu zaś, niczym na grzędzie, siedziała dorodna kura, która w rytm jego pijackiego kroku kiwała główka i zerkała chytrze na przybyłych.

- Witajcie kurwa! – wychrypił wesołek wyciągając ku podróżnym opasłą flaszę w której wciąż jeszcze kołysała się niemal połowa trunku. – I wybaczcie szorstkie przywitanie, ale Oswald co i rusz przywozi tu jakieś pizdy, to i nie dziwota, że skrobnąć was chcieli. Taka, lokalna tradycja, wiecie… - Wiedzieli. W księstwach granicznych każdy łupił każdego na każdy możliwy sposób. Obrażać się nie było na co. – Hans chciał was ino przestraszyć, ale jak widać żarcik mu się nie udał…

Cóż, Ponuraka z pewnością przestraszył śmiertelnie, ale nie znali się na tyle by po nim płakać. Stali w milczeniu przed otwartą bramą z lekką ulgą widząc chowane kusze, samopały i arbalety. Najwidoczniej naprawdę padli ofiarą kiepskiego żartu tubylców. Grubas ruszył ku nim z wyciągniętą flaszą utykając przy tym lekko i podzwaniając rzeźniczym rynsztunkiem.

- Zwą mnie Ambrose i jestem tutejszym rzeźnikiem. Rżnę wszystko! – żart był stary jak Imperium, ale widać wciąż bawił, bo grubas zarechotał i puścił oko do Belle. Najwidoczniej nie był wybredny. – Chodźcie bo musimy zawrzeć bramę. Dziś co prawda i tak nie ruszycie w górę, bo się coś spierdoliło w dźwigu i Murus to naprawia. – wskazał na kowala, który ani na chwilę nie przerwał roboty. – Ale jutro ma być wszystko gotowe i wówczas w pełni będziecie mogli skorzystać z dobrodziejstw Ustoi a jak się spodobacie to wam może i jaka robota skapnie. A i u nas na dole przeca gospoda, więc jest gdzie odpocząć…

Hans wydał swoim ludziom warknięciem jakieś polecenie i dwóch z nich ruszyło ze skrzętnie schowaną w pochwach bronią ku podrygującemu jeszcze Ponurakowi. Szybko zaczęli rozbierać ciepłego jeszcze trupa z dobrodziejstw jakie udało mu się zgromadzić. Oswald unikając wzroku podróżnych zajął się cumowaniem barki do brzegu, widać też planował tu zanocować. Dwa koty miotające się po dziedzińcu za jakąś kurą umknęły przed groźnie stroszącym się kogutem a pies wciąż leżący na brzegu leniwie machał ogonem. Najwidoczniej napięcie opadło znacznie.

Słowa Ambrosa potwierdziły się o tyle, że przez rozwarte na parterze okno jednego z budynków wyleciał jakiś zakapior lądując w breji zalegającej pod oknem żegnany wesołym śmiechem i krzykiem – Wróć jak wytrzeźwiejesz skurwysynu! – głos był kobiecy a towarzyszył mu radosny, męski, pijacki rechot. Znaczy, karczma też tu była.

Jednak w głowach wciąż niezdecydowanych przybyszów kołatał szept uwięzionego w klatce skazańca, który wykorzystując panujący wokół harmider wyrzucił z siebie. – Oni was zabiją! Nie ufajcie im! Uwolnijcie mnie a Was ozłocę. Jestem Ragnar…



.
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg ambrose.jpg (12.8 KB, 102 wyświetleń)
lastinn player
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline