- NIE WIEM, CZEMU TO WYKLUCIE SIĘ TAK OPÓŹNIA. CZEKAM JUŻ DŁUGO, A TEN SMOCZY SYN OD KILKUSET LAT NIE ROZBIJA SKORUPY. JEGO BRACIA PRZEZ TEN CZAS GAŚLI, A ON WCIĄŻ TAM JEST. NIE WIEM CZEMU TAK SIĘ OPIERA PRZED WYJŚCIEM, ANI DLACZEGO TYLKO ON PRZEŻYŁ.
Eldritch uklęknął przy jaju kładąc na nim dłoń mówiąc cicho.
- Czekałeś długo, ale czas nagli. To miejsce już nie jest bezpieczne… - westchnął cicho -
...więc poczekaj jeszcze chwilę do momentu, aż się stąd oddalimy, dobrze?
W ledwo widocznym wnętrzu jaja coś się poruszyło. Niewielki ogon osunął się po ściance. Mały smok prawdopodobnie pierwszy raz słyszał ludzki głos.
CZAS NA WAS. WŁAŚNIE ROZPOCZYNAM CZYSZCZENIE...
Ocaleniec dobył rapieru i uderzył głowicą w czubek skamieniałego jaja, a to nadpękło i skruszyło się. Wziął parę większych łupin i schował do kieszeni. Następnie zdjął płaszcz i ostrożnie owinął nim jajo po czym wziął je w ramiona. Niezauważenie klucz do piwnicy wysunął się z kieszeni płaszcza i upadł cicho na ziemię.
- Powodzenia. - powiedział po Gniazda i ruszył w stronę wyjścia. Musiał się stąd oddalić. Ja najdalej i upewnić się, że nikt go nie zobaczy. Od tego zależało bezpieczeństwo smoka.
Gdzieś w dali ziemia lekko zadrżała, a z sufitu poleciało trochę pyłu. Jakieś wrota rozsunęły się odsłaniając ciasne przejście w kolejny mroczny korytarz.
TĘDY BĘDZIE SZYBCIEJ... - Powiedziało Gniazdo.
Mężczyzna ruszył więc w nowe nieznane korytarze. Czas się kurczył, a to oznaczało, że musi się pośpieszyć. Szedł równym, pewnym, miarowym krokiem. Oczy dostrajały się do nowej ciemności. Ostatni smok… a on był jego Strażnikiem. Zabawne jak jego proste pozbawione pamięci życie się skomplikowało, ale nie narzekał. Miał teraz cel i miał zamiar go dopełnić.
Korytarz był tak ciemny, że nawet oczy Ocaleńca nic by nie widziały, gdyby nie smocze światło. Ściany wyglądały na stare i podobne do tych, którymi szedł prawie od gospody. Wilgoć była wszechobecna. Podłoga wyglądała na zalaną i błotnistą, a z sufitu po pewnym czasie kapała woda.
Eldritch dotarł w końcu do rozwidlenia. Główny tunel biegł cały czas prosto. Boczna odnoga zaś pięła się lekko w górę.
Głos już go nie prowadził, więc Strażnik założył, że boczna odnoga musi prowadzić na zewnątrz. Skierował więc tam swoje kroki.
- Już niedługo… - wyszeptał do smoka -
...niedługo udamy się daleko stąd i będziesz bezpieczny. * * *
Rechotka szumnie podążała cały czas na przód nie bacząc na to co dzieje się w mieście. Tak samo żaba, która teraz połknęła zaspaną muchę. W dali unosił się dym płonącego “Kocura”, słychać było krzyki zarówno zwierząt jak i ludzi. Mgła nadal gęstniała i widocznośc była coraz mniejsza...
Klapa uniosła się gwałtownie rwąc poszycie i zrzucając kilka kilogramów piachu i kamieni. Ocaleniec wysunął na wierzch, poparł się i wyszedł bezpiecznie z jajem na zewnątrz.
Eldritch stał kilka sekund patrząc na Szuwary i uśmiechnął się słabo.
- Wygląda na to, że dobrze się bawią… - powiedział cicho -
...ale nie mamy czasu podziwiać widoki. Chodź malutki. Pora iść.
Po tych słowach ruszył przed siebie, z dala od miasteczka.
Eldritch oddalał się. Z każdym krokiem coraz dalej od Szuwar, a głowę miał pełną myśli. Myślał o wszystkich których poznał w tym miejscu i o tym czego dowiedział się tak niedawno. Prawdopodobnie, jeśli nie na pewno, wszyscy mieszkańcy miasteczka byli wzorami to jedyni żywi to był on, Sophie, Theseus i Chloe. Uśmiechnął się słabo do siebie. Sophie lubiła tajemnice i nie była nadto gadatliwa, więc nie czuł wobec niej większego przywiązania. Ot, nić jeszcze się nie wytworzyła. Cicerone z kolei był naiwnym idealistą z tego co udało mu się zauważyć, ale świat był pełen szarości, a ideały… one, cóż, powiedzmy, że nie były życiowe. Chloe z kolei… to była miła młoda dama i byłaby z niej dobra Strażniczka. Bystra, o smykałce do noża… ale czy mógł jej zaufać w sprawie smoka? Nie mógł ryzykować. Zresztą, jeśli ten zielony owad przekazał wiadomość to powinna być bezpieczna i zauważyć znaki nadchodzącej Czystki i uciec z tego miejsca. Miał na to nadzieję. Szkoda by była gdyby umarła…
Z takimi myślami, krótkotrwałymi jednak, odchodził w dal nie oglądając się. Przeszłość to była przeszłość. Musiał zatroszczyć się o smoka, a jeśli kiedyś jeszcze spotka Chloe… to jej wytłumaczy i przeprosi.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=
EXjJvexdk[/media]