Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2017, 21:33   #270
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Eldritch i Smęcące Wzgórze - cz. 2

- NIE WIEM, CZEMU TO WYKLUCIE SIĘ TAK OPÓŹNIA. CZEKAM JUŻ DŁUGO, A TEN SMOCZY SYN OD KILKUSET LAT NIE ROZBIJA SKORUPY. JEGO BRACIA PRZEZ TEN CZAS GAŚLI, A ON WCIĄŻ TAM JEST. NIE WIEM CZEMU TAK SIĘ OPIERA PRZED WYJŚCIEM, ANI DLACZEGO TYLKO ON PRZEŻYŁ.

Eldritch uklęknął przy jaju kładąc na nim dłoń mówiąc cicho.
- Czekałeś długo, ale czas nagli. To miejsce już nie jest bezpieczne… - westchnął cicho - ...więc poczekaj jeszcze chwilę do momentu, aż się stąd oddalimy, dobrze?

W ledwo widocznym wnętrzu jaja coś się poruszyło. Niewielki ogon osunął się po ściance. Mały smok prawdopodobnie pierwszy raz słyszał ludzki głos.
CZAS NA WAS. WŁAŚNIE ROZPOCZYNAM CZYSZCZENIE...

Ocaleniec dobył rapieru i uderzył głowicą w czubek skamieniałego jaja, a to nadpękło i skruszyło się. Wziął parę większych łupin i schował do kieszeni. Następnie zdjął płaszcz i ostrożnie owinął nim jajo po czym wziął je w ramiona. Niezauważenie klucz do piwnicy wysunął się z kieszeni płaszcza i upadł cicho na ziemię.
- Powodzenia. - powiedział po Gniazda i ruszył w stronę wyjścia. Musiał się stąd oddalić. Ja najdalej i upewnić się, że nikt go nie zobaczy. Od tego zależało bezpieczeństwo smoka.

Gdzieś w dali ziemia lekko zadrżała, a z sufitu poleciało trochę pyłu. Jakieś wrota rozsunęły się odsłaniając ciasne przejście w kolejny mroczny korytarz.
TĘDY BĘDZIE SZYBCIEJ... - Powiedziało Gniazdo.

Mężczyzna ruszył więc w nowe nieznane korytarze. Czas się kurczył, a to oznaczało, że musi się pośpieszyć. Szedł równym, pewnym, miarowym krokiem. Oczy dostrajały się do nowej ciemności. Ostatni smok… a on był jego Strażnikiem. Zabawne jak jego proste pozbawione pamięci życie się skomplikowało, ale nie narzekał. Miał teraz cel i miał zamiar go dopełnić.

Korytarz był tak ciemny, że nawet oczy Ocaleńca nic by nie widziały, gdyby nie smocze światło. Ściany wyglądały na stare i podobne do tych, którymi szedł prawie od gospody. Wilgoć była wszechobecna. Podłoga wyglądała na zalaną i błotnistą, a z sufitu po pewnym czasie kapała woda.
Eldritch dotarł w końcu do rozwidlenia. Główny tunel biegł cały czas prosto. Boczna odnoga zaś pięła się lekko w górę.

Głos już go nie prowadził, więc Strażnik założył, że boczna odnoga musi prowadzić na zewnątrz. Skierował więc tam swoje kroki.
- Już niedługo… - wyszeptał do smoka - ...niedługo udamy się daleko stąd i będziesz bezpieczny.

* * *

Rechotka szumnie podążała cały czas na przód nie bacząc na to co dzieje się w mieście. Tak samo żaba, która teraz połknęła zaspaną muchę. W dali unosił się dym płonącego “Kocura”, słychać było krzyki zarówno zwierząt jak i ludzi. Mgła nadal gęstniała i widocznośc była coraz mniejsza...
Klapa uniosła się gwałtownie rwąc poszycie i zrzucając kilka kilogramów piachu i kamieni. Ocaleniec wysunął na wierzch, poparł się i wyszedł bezpiecznie z jajem na zewnątrz.

Eldritch stał kilka sekund patrząc na Szuwary i uśmiechnął się słabo.
- Wygląda na to, że dobrze się bawią… - powiedział cicho - ...ale nie mamy czasu podziwiać widoki. Chodź malutki. Pora iść.
Po tych słowach ruszył przed siebie, z dala od miasteczka.

Eldritch oddalał się. Z każdym krokiem coraz dalej od Szuwar, a głowę miał pełną myśli. Myślał o wszystkich których poznał w tym miejscu i o tym czego dowiedział się tak niedawno. Prawdopodobnie, jeśli nie na pewno, wszyscy mieszkańcy miasteczka byli wzorami to jedyni żywi to był on, Sophie, Theseus i Chloe. Uśmiechnął się słabo do siebie. Sophie lubiła tajemnice i nie była nadto gadatliwa, więc nie czuł wobec niej większego przywiązania. Ot, nić jeszcze się nie wytworzyła. Cicerone z kolei był naiwnym idealistą z tego co udało mu się zauważyć, ale świat był pełen szarości, a ideały… one, cóż, powiedzmy, że nie były życiowe. Chloe z kolei… to była miła młoda dama i byłaby z niej dobra Strażniczka. Bystra, o smykałce do noża… ale czy mógł jej zaufać w sprawie smoka? Nie mógł ryzykować. Zresztą, jeśli ten zielony owad przekazał wiadomość to powinna być bezpieczna i zauważyć znaki nadchodzącej Czystki i uciec z tego miejsca. Miał na to nadzieję. Szkoda by była gdyby umarła…

Z takimi myślami, krótkotrwałymi jednak, odchodził w dal nie oglądając się. Przeszłość to była przeszłość. Musiał zatroszczyć się o smoka, a jeśli kiedyś jeszcze spotka Chloe… to jej wytłumaczy i przeprosi.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=EXjJvexdk[/media]
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline