Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2017, 22:32   #272
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Ah… szkoda tylko, że Shimoda nie obfituje w rozrywki.- odparł z melancholijnym tonem głosu generał.- A i rzeczywiście, jeszcze kilka kluczowych osób nie dotarło na miejsce. W tym i Hirami Kasan, który miał tu dowodzić… ciekawe co się z nim stało, ne?

Leiko upiła łyczek trunku, po czym obdarzyła mężczyzn ( i nieopierzonych młodzików także ) jednym ze swoich wielu, wielu zjawiskowych uśmiechów. Nie uśmiechała się promiennie jak słońce, nie była śmiertelnym odbiciem Amaterasu, a Tsuki no Musume. Córką Księżyca. Zatem jej rozchylenie warg bliższe było jego niezwykłemu blaskowi rozświetlającemu ciemną noc.

-Kasan-san był przewodnikiem mojej grupy, więc podróżowałam z nim do czasu, aż bezczelny Oni zmusił nas do rozdzielenia się. Mam nadzieję, że nic mu się nie przytrafiło. Ale przecież to zbyt zdolny samuraj, aby cokolwiek mogło go powstrzymać przed dotarciem do celu, ne? -skłamała ładnie po tym jak znów zajęła swoje miejsce u boku Iworiego. Była miła, tak bardzo się martwiła, choć nawet i w najgorszych koszmarach nie chciała się ponownie spotkać z tym gwałcicielem o prawdziwej twarzy potwora. Przynajmniej duch miko ją zapewnił, że na jawie już nie będzie musiała go oglądać.
-Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale.. -zadzwoniły cichutko kolczyki zdobiące uszy kobiety, kiedy przechyliła głowę spoglądając na generała -Dlaczego klan wybrał akurat Shimodę na miejsce rytuału? Jest w jakiś sposób wyjątkowa dla mnichów?

-Z pewnością. Ale to ich… mistyczne sprawy. Coś związanego z feng shui okolicy. Ciężko ich zrozumieć, zwłaszcza że mówią tylko po chińsku, a tłumacze ich nie są obeznanymi w sprawach mistycyzmu osobami.
- wyjaśnił Iwori.

-Phi… komu takie mistyczne sprawy potrzebne. Do ubicia Oni wystarczy porządny miecz. Żadna w tym filozofia.- stwierdziła kpiąco Sakura.

-Mnisi nie zajmują się takimi polowaniami na demony jak my. Inaczej nasza pomoc byłaby zbędna klanowi.. -stwierdziła Maruiken. Wprawdzie mnisi rzeczywiście zdawali się stronić od bezpośredniej walki, lecz już kilka razy miała okazję zobaczyć ich porzucających swą pokojową naturę. Także i ten chroniony przez różowowłosą próbował bronić się przed dzieciątkami Sakusei, nim zginął zaatakowany przez niespodziewanego drapieżnika o pięknym uśmiechu. Oczywiście, był także..
-Chociaż widziałam jednego, zdecydowanie wyróżniającego się wśród pozostałych Chińczyków. Młody, wysoki. Tak biegle posługiwał się swoją bronią, że mógłby okazać się groźnym przeciwnikiem nawet dla Ciebie, Sakura-san -leniwie zakołysała czarką w dłoni, kiedy tak wspominała widok tamtej bestii w ludzkiej skórze. Bestii wszak jej podobnej -A i barwa jego włosów była równie niespotykana. Złota, jak gdyby ucałowała go sama Amaterasu..

- Ooooo… ale to nie jest jeden z nich. Ponoć to człowiek z krain leżących za wielką pustynią Gobi. Większość jednak wierzy, iż jest to oswojony ogr z Himalajów. Apetyt ma ponoć olbrzymi. Zarówno na potrawy, jak i na sake, jak i… na kobiety.
- wyjaśnił cicho Oyama uśmiechając się tajemniczo.
- To ludojad?- zapytała podejrzliwie Sakura.
-O nie… nie… nie o taki apetyt chodzi. Ale kobiety rankiem wychodzą od niego wykończone.- zaśmiał się generał.

-Oswojony.. ogr... -powtórzyła Maruiken, z pietyzmem wypowiadając te dwa słowa. Kiedy zaś okazało się, że mężczyzna nie miał zamiaru ich cofnąć, to smukłym palcem szturchnęła go w ramię karcąco, lecz lekko. Oh, przecież, że nie boleśnie. Zaśmiała się przy tym krótko, dodając z wyrzutem w głosie - Żartujesz sobie z nas, samuraj-san. Na cóż wasi szacowni goście mieliby podróżować w towarzystwie podobnego potwora?

-Takie plotki słyszałem. Czy są prawdziwe… to nie wiem, W każdym razie skoro o nim wiesz, to musiałaś go widzieć jak przemierzał Miyaushiro, ne? Wysoki jak góra, szeroki w barkach, ale nie masywny… inny niż my. O włosach barwy piasku…
- zapytał Iwori przyglądając się łowczyni.- Czyżby skusił twe spojrzenie? Uważaj Maruiken-san, bo jak każdemu ogrowi, także i temu brakuje ogłady.

Nie była znającą swoje miejsce służką, aby pod jego wzrokiem opuścić skromnie spojrzenie. Iye, Leiko śmiała skrzyżowała złoto swych tęczówek z oczami wysokiego rangą mężczyzny, wręcz przetrzymała je dłużej niż pozornie zezwalały zasady etykiety.

-Moją słabością jest ciekawość, a taki niezaspokojony głód potrafi być niezwykle męczący.. -wymruczała w taki sposób, że Oyama mógł w jej słowach doszukiwać się więcej niż jednego znaczenie. Także, a może przede wszystkimi i takiego, które przyjemnie drażniło wyobraźnię ożywioną wypitym sake.
-Nie jest moim zamiarem przyjęcie roli tych kobiet opuszczających go o poranku. Ale przyznasz, że ten.. ogr bardzo przyciąga zainteresowanie, ne? -pytająco uniosło jedną z malowanych brwi. Aczkolwiek nie czekała na odpowiedź, bo zaraz wydała z siebie melancholijne tchnienie -Będzie jednak straszliwą stratą, jeśli okaże się, że rozmowa z nim jest równie skomplikowana co z innymi mnichami..

- Rozumie japoński z tego co wiem… choć nie słyszałem, by mówił wiele. Z tego co wiem jednak rozmowny nie jest. To ogr czynów, nie słów.
- odparł z uśmiechem Iwori i zamyślił się nad czymś.- Choć tego nie widziałem, to słyszałem że pokonał Tamura Saitame w pojedynku. Powiem więcej, ponoć go upokorzył podczas walki. Ale nie wiem czy to prawda. Nie widziałem tego.

- Ja przypadkiem miałam okazję widzieć ten.. dość jednostronny pojedynek. Złotowłosy rzeczywiście walczył w sposób nie przystający wam, samurajom. Dziko, niespójnie, lekceważąco. Nie wyglądało na to, aby drugi mężczyzna stanowił dla niego jakiekolwiek wyzwanie
- odparła Leiko, w myślach wspominając tamte dnie spędzone w Miyaushiro. Ah.. miasto kryło dla niej wiele smakowitych kąsków, a widok potęgi złotowłosego był tylko jednym z wielu tylko czekających na nią. Takie otoczenie było dla niej o wiele bardziej naturalne, niż podróżowanie przez ponure lasy i opuszczone wioski. Zaś barwna postać Yamoriego tym bardziej czyniła zwiedzanie stolicy interesującą..
-Dobrze w takim razie, że ani myślę mierzyć się z nim w boju. Jestem łowczynią, ale nie jest mi śpieszno do sięgania po broń. Zresztą, również nie byłabym żadnym przeciwnikiem dla takiej bestii.. -niezbyt przejęta wzruszyła tylko ramionami, po czym wargami musnęła brzeg czarki, zwilżając je w sake. Potem uśmiechnęła się delikatnie do generała, pytając - Przybył już do Shimody? Nie widziałam tutaj zbyt wielu mnichów. Ukrywają się przed nami?

-Iye. Spóźnia się… i to co ochraniał też. Martwi to wielce obecnych już mnichów.
- zaprzeczył Iwori z uśmiechem.- Kto by pomyślał, że cokolwiek mogłoby pokonać tego złotowłosego ogra, ne?

Milcząc kobieta w myślach poszukiwała odpowiedzi na niezadane pytanie – kto mógł przyczynić się do opóźnienia palankinu? Wielki tygrys z jego ludzkim towarzyszem? Jej słodki Kojiro? Mała miko i Furoku? Sakusei? Daikun? Wszyscy razem? Może ktoś ( lub.. coś ), z kim Leiko nie miała jeszcze okazji skrzyżować swych ścieżek? Starcie ze złotowłosym na pewno nie było łatwe, ale jednak komuś się powiodło, dzięki czemu ona miała teraz dodatkowe dni do przygotowań. Miała tylko nadzieję, że jeśli lord Sasaki brał w tym udział, to nic mu się nie stało. Tsuki no Musume z tak całkiem egoistycznych pobudek byłaby niezadowolona, gdyby intrygujący kochanek nie mógł jej uatrakcyjniać dalszej podróży..

-Hai. To dość straszna myśli – odparła w końcu i odwzajemniła uśmiech mężczyzny -Domyślam się, że to co.. ochraniał jest ważnym elementem rytuału, skoro on tego strzegł i opóźnienie tak niepokoi Chińczyków. Co zatem się wydarzy, jeśli tutaj nie dotrą, samuraj-san? Wszyscy wrócimy do Miyaushiro? Czy zostaniemy w Shimodzie na kolejne długie dni?

- W zasadzie to… nie wiem. O tym pewnie zdecydują mnisi, a czy oni mają jakieś plany na wypadek niepowodzenia to…
- wzruszył ramionami Iwori, jakoś niezbyt zmartwiony porażką tej misji.-... szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia.
- Ale i tak na zapłacą, co? Podróż tutaj nie była łatwa i wygodna.
- odparła markotnie Sakura.- A i nie zostałabym tutaj, gdyby mnie nie opłacono.
- O to bym się nie martwił.
- uśmiechnął się Oyama zerkając na Sakurę.- Jestem pewien, że zostaniecie sowicie wynagrodzone za swoje poświęcenie dla mego klanu.

- Nie wydajesz się być zaniepokojony tym opóźnieniem
- zaśmiała się wdzięcznie Leiko. Po wydarzeniach z Kasanem, niewątpliwie miłym widokiem był samuraj oddany swemu klanowi, lecz nie będący tak ślepo zapatrzonym w podejrzane intrygi Chińczyków. Być może takich prawdziwie honorowych było pośród Hachisuka więcej, niż tych podobnych tamtemu potworowi. Lub.. Gozaenmonowi.
-Czyżby i Twoje serce tęskniło za urokami miasta? Jeśli zostaniemy dłużej w Shimodzie, to sami będzie musieli je sobie stworzyć, aby uprzyjemnić sobie pobyt.. -ponownie ujęła w dłoń zgrabną buteleczkę z sake, a następnie pochyliła się ku Iwariemu, napełniając jego czarkę i mrucząc z troską -Za czym Ci najbardziej tęskno, samuraj-san? Może zdołamy coś na to poradzić.

-A za czym może tęsknić mężczyzna, daleko od domu podczas ponurej nocy w niegościnnym miejscu? Są tylko dwie rzeczy, które budzą taką tęsknotę Maruiken-san. Jedną trzymasz w dłoni, drugą jesteś. Dwie rzeczy które osłodzą każdy ciężki okres służby.
- odparł filozoficznie Oyama upijając nieco trunku z czarki.

-Na początek mogę zadbać, aby nie brakowało Ci tego pierwszego, samuraj-san -kobieta od razu spełniła swoją słodką obietnicę, raz jeszcze unosząc buteleczkę ku czarce, z której dopiero wszak upił. Sake płynęła migoczącą strużką, a Leiko spod wachlarzy gęstych rzęs przyglądała się Iworiemu.
-A jeśli moja skromna obecność będzie w stanie rozjaśnić dla Ciebie ponurości tego miejsca, to z przyjemnością potowarzyszę Ci częściej, jeśli tylko będziesz miał taką zachciankę. Wszak musimy sobie jakoś uatrakcyjnić pobyt tutaj, szczególnie kiedy pojawiło się opóźnienie, ne? -nie było w jej głosie bezczelnej śmiałości, obcesowości czy bezpruderyjności pasującej mało subtelnym yūjo, których jedynym celem było zaciągnięcie mężczyzny na futon za pieniądze. Ona wypowiadała wszystko tonem spokojnym, subtelnym. A chociaż powściągliwie dobierała słowa, to jednak były one miłe sercu rozmówcy. Rozsiewały ziarenka jej uroku, którego źródło nie leżało między jej kształtnymi udami.

-Hai… skazani na najgorszego wroga, z jakim musi zmagać się bushi, nudę na posterunku. Walcząc z nim musimy się wspierać nawzajem.- wyjaśnił z uśmiechem Oyama.
A Sakura upiła tylko trunku dając ujście swej frustracji głośnym westchnieniem. Różowowłosa łowczyni niezbyt nadawała się na pomocnicę Maruiken. Owszem miała urodę, ale brakowało jej tego subtelnego kobiecego uroku, który teraz odsłaniała Leiko. Co więcej, takie słowne gierki, jakie jej towarzyszka prowadziła z Iworim wyraźnie jednooką nudziły.

Maruiken Leiko nie miała w zwyczaju.. dzielić się, czy to kochankami, czy swoją uwagą w jednym momencie. W danej sytuacji skupiała się na pojedynczej ofierze omamianej jej urokiem, aby mogła się w jej towarzystwie czuć wyjątkowa i jedyna. Ale misja na ziemiach Hachisuka już nie pierwszy raz weryfikowała jej przyzwyczajenia, wiele z nich wywracając do góry nogami. Dotąd inne osoby były jej potrzebne jako skarbnice smakowitych informacji, bądź klucze wpuszczające ją do pozornie zakazanych miejsc. Nie musiała na nich polegać, bo trzymała się w bezpiecznym cieniu. Ale teraz została przez mnichów postawiona na głównej scenie ich paskudnej intrygi, więc.. wbrew sobie musiała polegać na pomocy innych. A to wiązało się z podtrzymywania ich zainteresowania swoją osobą.

- Gomenasai, samuraj-san. Ale nie jesteś jedynym o tęskniącym sercu -szepnęła, aby te słowa dotarły tylko do jego uszu. Uśmiechnęła się przy tym delikatnie, lecz znacząco, w niemym porozumieniu. Byli umówieni, ne?
Potem zagarnęła w dłoń kolejką buteleczkę sake i podniosła się, lecz nie odeszła bardzo daleko.
-Sakura-san.. -mruknęła podchodząc do różowowłosej. Pochyliła się przy niej, aby dolać sake do jej czarki, a w ruchu tym znalazła się tak blisko niej, że jedną z jędrnych piersi ujętych w ramy kimona musnęła ramię drugiej łowczyni. Przypadkiem, oczywiście. W kocim pomruku zaś dodała, kiedy ostatnie kropelki trunku skapywały prosto do naczynka -Gomen.






-A ty za czym tęsknisz Maruiken-san? A może za kimś?- wymruczała zaciekawiona Sakura przyglądając się Leiko łakomie… ale też z wyraźnym zainteresowaniem. Także Oyama przyglądał się z zaciekawieniem łowczyni, bo czy tak piękna kobieta jak Maruiken, mogła być kobietą samotną?

-Iye. Życie łowczyni nie do końca sprzyja przywiązywaniu się do kogokolwiek. Byłabym potworem, gdybym w czasie moich polowań każdego dnia skazywała kogoś na to okropne uczucie niepewności, czy na pewno wrócę po spotkaniu z kolejną bestią. A i moje własne serce cierpiałoby z tęsknoty przez rozłąkę.. -pomimo, że zdawała się bardziej interesować kropelkami sake niż swym mało szczęśliwym życiem uczuciem, a co za tym idzie nie brzmiała na zbyt poruszoną, to wargi Leiko ułożyły się w melancholijnym uśmiechu. Ale to nie cień smutku przesłonił rysy jej twarzy, lecz lata doświadczeń. „Łowczyni” mogła być tylko dla niej wygodną maską, jednakże jej prawdziwe życie kierowało się podobnymi zasadami i.. co tu kryć, dla kogoś innego mogłoby się zdawać nienaturalne i potwornie samotne. Dla niej było codziennością.

-Kto wie, może nagroda od klanu pozwoli mi się w końcu zatrzymać i posłuchać pragnień mego serca? -zapytała beztroskim tonem, nie oczekując od nikogo odpowiedzi. Stuknęła buteleczką odstawiając ją na stolik przed różowowłosą, a następnie wyprostowała się z gracją. Stojąc o wiele bardziej roztaczała swój urok, niż kiedy siedziała skromnie u boku Iworiego. Tym razem to palcami lekko musnęła ramię drugiej łowczyni -A Ty, Sakura-san? Za kim tęskno wzdycha serce nieustraszonej pogromczyni Oni?

- Za “Szczęśliwą Brzoskwinką” którą uwolniłam od kłopotliwych Oni. Miejsce to miało swoje uroki, a ja zdołałam poznać je wszystkie. Za słodkimi…
- zadumała się łowczyni.- ...buteleczkami sake z małego miasteczka o nazwie Showa. Niezwykle słodki trunek. Albo… siedziba rodu samurajskiego Okayami. Mały to jest ród, ale pobyt tam wspominam mile.
Sakura bardziej tęskniła do miejsc niż do osób.

-Wątpię, aby Shimoda mogła pozostawić po sobie równie miłe wspomnienia, lecz.. nie zaszkodzi spróbować uczynić ją sobie choć odrobinę przyjemniejszą, prawda? - z tymi słowami Leiko stanęła tuż za różowowłosą i ułożyła obie dłonie na jej barkach. Zwinnym ruchem, niczym dwa delikatne węże, wsunęła je powoli pod biel własnego kimona, w które tego wieczoru została przybrana Sakura. I prezentowała się w nim wspaniale.
Chłodne koniuszki palców najpierw pieszczotliwie musnęły ciepłą skórę barków drugiej kobiety, a potem ucisnęły, masując silnie -Może zaszczycisz nas jedną ze swoich opowieści, Sakura-san? Nigdy nie mam ich dość. A i nie musisz się martwić o nagłą suchość w ustach w trakcie ich snucia. Zadbam, aby nie zabrakło Ci nawet kropelki sake..

- Mmmm…
- Leiko znała ten ton głosu, ale zazwyczaj u mężczyzn. Ton drapieżnika szykującego się do upolowania kobiecej niewinności. Dziwnie on brzmiał wychodząc z kobiecych ust - Jaką opowieścią? O czym… jaka byłaby interesująca Maruiken-san?
Pod palcami czuła napięte węzły mięśni, ale i delikatną kobiecą skórę. Intrygujący kontrast. Czuła też blizny, ślady z dawnej przeszłości. Jak dotąd bowiem nie miała okazji zobaczyć, by którykolwiek z wrogów zdołał dosięgnąć tej pozornie bezbronnej kobiety. Kto by pomyślał, że jednoręka kobieta może być postrachem krwiożerczych bestii.

-O bestiach do jakich uśmiechałaś się prosto w krwiożercze kły, i których łby ucinałaś zgrabnym ruchem katany. O uratowanych przez Ciebie wioskach oraz ludziach, dla których stałaś się nieustraszoną bohaterką. O Twoich zwycięstwach i.. podbojach, Sakura-san -przewrotnie brzmiały ostatnie słowa w ustach Maruiken, szczególnie podkreślone jeszcze jej urokliwym uśmiechem. Palcami na moment zaprzestała masażu i pochwyciła kilka pasm włosów drugiej kobiety, aby wygodniej dla siebie zagarnąć je do tyłu. Jednak w tym pozornie niewinnym ruchu musnęła jej wrażliwą skórę, przyozdabiając skórę drobnym dreszczykiem. Potem powróciła do wcześniejszej pieszczoty, która pozostawała na tyle subtelna, aby nie zgorszyć nikogo w salce, a jednocześnie.. dłonie Leiko umiejętnie to uciskały wyraźne linie mięśni Sakury, to gładziły je ze znawstwem.
W międzyczasie przechyliła lekko głowę, aby zwrócić się do młodego dowódcy oraz drugiego, starszego i milczącego mężczyzny -Jestem przekonana, że nasi towarzysze także potrafią docenić dobrą opowieść. Prawda, panowie samuraje?

Ci tylko pokiwali głowami zgadzając się z Leiko.

- Mmmm… Niech będzie.- wymruczała leniwie Sakura niczym kotka głaskana ulubioną dłonią - A więc… - odłożyła czarkę na bok, by skupić się na opowieści. - Było to pod koniec ostatniej wojny. Akurat trafiłam na bandę maruderów, którzy zapomnieli o samurajskim honorze i cóż etykiecie. Było ich… może sześciu? Trzech pierwszych zginęło od razu… reszta rzuciła się do ucieczki, ale nie zdołali… Nie widziałam powodu by ich oszczędzać. Stali się jak wściekłe psy, a te się zabija bez litości.- wzruszyła ramionami. Dla niej zabijanie, tak i jak dla Maruiken, nie było czymś znaczącym. Przy tym jednak Sakura zabijała z przerażającą łatwością. Naprawdę ciężko by było znaleźć przeciwnika, który byłby dla niej wyzwaniem.
- Tam też napotkałam wdowę Hakuno… Bardzo młodą wdowę i bardzo piękną. -westchnęła jednooka łowczyni.- O długich czarnych włosach i oczach jak gwiazdy i ustach równie… kuszących.- zaśmiała Sakura i westchnęła.- Ochraniało ją kilku bushi, wiernych kiedyś jego panu. Niestety ich przystojny przywódca, ronin o imieniu Yorugai.. którego oczy wprawiała niewieście serca w drżenie, zginął dość szybko zanim mogliśmy się poznać bliżej.
Westchnęła głośno, skupiając spojrzenia mężczyzn na swym biuście i dekolcie szaty.- Widzicie bowiem moi drodzy, lord Hakuno miał ulubionego kota. Dość starego kocura, któremu wiele uchodziło na sucho. W rodzinnej posiadłości Hakuno miał własny koci harem. No i nigdy nie obcięto mu ogona. Zniknął po tragicznej śmierci swego pana i powrócił dręczyć wdowę Hakuno jako nekomata.
Uśmiechnęła się łobuzersko dodając.- I miał ku temu powodu. Hakuno Kochiko nie była bowiem wzorem wierności… Yorugai był tylko kolejnym z długiej linii jej kochanków. I to na nich właśnie skupiał się gniew neko-maty.

Ręka Sakury opadła w dół, palce sięgnęły do tyłu, pieszczotliwie wodząc po udzie Maruiken przez materiał kimona -Ich… nekomata zabijała, samej Hakuno Kochiko robiła jedynie okrutne żarty.

-Czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, że masz szczęście spotykać wiele pięknych kobiet w trakcie swoich polowań, Sakura-san? A może w ten sposób wybierasz dla siebie zlecenia? W zależności od tego jak ładne będziesz miała towarzyszki? - zapytała wesołym głosem Maruiken, nie reagując jednak w żaden sposób na zaczepki drugiej łowczyni. Nie podsunęła się bliżej niej, ale co najważniejsze.. nie umknęła także od jej dotyku. Różowowłosa ostrzegała w jaką bestię zmienia się pod wpływem sake, zatem cały wypity trunek musiał już powolutku zaczynać na nią działać - Jak zatem oceniasz swoje łowy na ziemiach Hachisuka?

- Nie ma tu za dużo ładnych zleceniodawczyń Maruiken-san.
- zamruczała kocio Sakura i dodała zerkając na siedzącą za nią łowczynię.- Ale za to są inne uroki na tych ziemiach.
Westchnęła głośno.- Poza tym.. chciałabym żeby było tak jak mówisz. Niestety nie jest. Większość mych zleceniodawców przypomina tego trzęsącego się tłuścioszka z Nagoi. Niemniej jeśli mam opowiadać historię, to wybieram najlepsze kąski z moich łowów. Mam kontynuować?

- Z pewnością.
- stwierdził Iwori, a inni bushi pokiwali głowami. Ale to nie ich pozwolenia wyczekiwała wodząc śmiało dłonią po udzie Leiko i palcami próbując znaleźć możliwość sięgnięcia pod nie.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem