Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2017, 22:53   #274
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko wyprostowała się, a dłonią tym razem sięgnęła nie ku butelczynie, lecz dla odmiany ku swojej własnej piersi. Nie bezpośrednio, oczywiście, palcami w teatralnym geście musnęła swą ukrytą pod kimonem klatkę piersiową na wysokości głęboko skrytego serca.

-Któż by się spodziewał, że pośród demonów i potworów, to mężczyzna okaże się najbardziej zabójczy dla mojego serca - Iworiemu udało się po raz kolejny wydobyć westchnienie z ust tej łowczyni, jak gdyby własnoręcznie rzeczywiście przebił ją swoją kataną. Ale jednocześnie było ono zbyt ostentacyjne, aby mogło być uznane za coś innego niż zaledwie kontynuację tej gierki pomiędzy kobietą i mężczyzną -Jeśli na wojennym polu jesteś równie bezlitosny co i na polu miłości, to wcale się nie dziwię, że jesteś tak poważanym dowódcą, samuraj-san.

Oyama zaśmiał się cicho upijając nieco trunku z czarki, po czym dodał.- Dobry dowódca, Maruiken-san, właściwie ocenia sytuację i swe szanse na zwycięstwo. I uderza celnie.

-Uderza?
-powtórzyła łowczyni, bardziej zainteresowana niż przestraszona ewentualną potyczką z tym samurajem. Wszak nie byłaby ona na ostrza, a na najbardziej ulubioną przez nią broń - dotyk, niedomówienia, zmysłowe uśmiechy oraz niewypowiedziane obietnice, których nigdy nie zamierzała spełnić.
W żartobliwym geście pogroziła Iworiemu palcem, mówiąc -Pamiętaj, samuraj-san, że czeka mnie tutaj polowanie na Oni. Bądź delikatny z tymi uderzeniami.
I tym razem to ona się roześmiała. Cicho, prawie bezgłośnie, mimo to nadal urokliwie.

-Hai… postaram się.- odparł z uśmiechem Oyama dopijając czarkę. I powoli zaczął wstawać. - Niestety dziś już będę musiał… opuścić wasze urocze towarzystwo. Obowiązki wymagają ode mnie wczesnej pobudki.

-Hai, hai. Obowiązki wodza
-Leiko nie próbowała go zatrzymać, a rozczarowanie z powodu jego decyzji było zaledwie subtelnym cieniem, jaki przez moment pojawił się na jej twarzy, tej masce którą prezentowała innymi. A prawda była taka, że nie do końca żałowała zakończenia tych pogawędek. Na ziemiach Hachisuka poznała wielu samurajów i ciężko byłoby jej określić Iworiego jako.. najciekawszego z nich. Na dodatek otaczał się murem dyscypliny. Nie było to wprawdzie nic, czego nie mogłabym spróbować rozbić, ale na razie nie widziała ku temu powodu. Już i tak dużo czasu zajmowało jej dbanie o zainteresowanie sobą kilku innych osób.
Musnęła wargami czarkę upijając odrobinę sake. Potem naczynkiem skinęła nią w stronę mężczyzn wypełniających pomieszczenie, a psotna nutka przetańczyła po każdym z wypowiadanych przez nią słów -Nie musisz się martwić o swych ludzi. Zadbamy o nich.

-Nie wątpię… że będą szczęśliwi z tego powodu Maruiken-san.
- odparł z uśmiechem Oyama i ruszył do wyjścia zostawiając swych ludzi na pastwę Leiko i pijanej Sakury.

-I jak Ci smakuje tutejsza sake, Sakura-san? Lepsza od mirin, ne?- zapytała Leiko, zgrabnie przysuwając się do różowowłosej. Na tyle blisko, aby podkreślić zażyłość pomiędzy nimi dwiema. A jednocześnie na bezpieczną odległość, bowiem druga kobieta, pomimo swego kalectwa, miała bardzo lepkie i sprytne palce -Ale chyba nie lepsze od wczorajszego sake z tamtej opuszczonej wioski. Od tamtego radośnie śpiewałaś, pewnie niewiele brakowało, abyś zaczęła tańczyć przy ognisku..
Upijając drobne łyki z trzymanej czarki, Leiko nieśpiesznie powiodła spojrzeniem po mężczyznach i młodzikach siedzących w salce -Może to partnera do śpiewów Ci brakuje? Powinnam następnym razem zaprosić Kusaru-san do towarzyszenia nam?

Usta Maruiken mówiły jedno, ale umysł ostro potępiał taki pomysł. Nie rozmawiała z Yashamaru od tamtego spotkania na dachu świątyni, które potoczyło się.. nie tak jak oczekiwała. I ten brak panowania nad sobą, to poddanie się zachciankom demonicznego dziedzictwa, było ciągle drażniącym ją cierniem. Minęło także wiele lat odkąd pracowali razem i teraz nie miała nagle zamiaru zmienić swych zwyczajów. Nie chciała go blisko swoich planów. Co nie znaczyło, że pochwalała swoją niewiedzę dotyczącą jego intencji wobec klanu. Te musiała poznać.

-Iye…- spojrzała po okolicy Sakura i dodała.- Tym razem to twój słodki głosik chcę, Maruiken-san. Zaintonuj coś, to się dołączę. A może i nie tylko ja, ne? Nie mów mi że znasz tylko piosenki godne uszu dystyngowanych gości, ne? Czyżbyś zawsze miała okazję walczyć jedynie z Oni napastującymi ludzi w bogatych samurajskich i kupieckich posiadłościach?

Leiko zaśmiała się cicho, a potem pokręciła głową.
-Obawiam się, że masz do co mnie zbyt duże oczekiwania. Być może sama będziesz musiała mnie nauczyć swoich ulubionych piosenek, abym była lepszą towarzyszką przy kolejnych takich wieczorkach - tyle, że ta łowczyni, w przeciwieństwie do różowowłosej, nie była wulgarna. Nigdy. Nawet gdy zakładała przeróżne maski, to nadal pozostawała kobietą pełną elegancji, czasem wprawdzie przejawiającą drapieżną naturę, lecz nigdy nie posuwającą się do bycia obelżywą. Także i w czasie namiętnych schadzek zachowywała swój wdzięk. Jakże przyśpiewki Sakury mogłyby przejść przez jej słodkie wargi?

-Jednakże jeśli taką masz zachciankę, to spróbuję ją spełnić.. -zamruczała Maruiken, chociaż na pewno nie miała talentu śpiewającej artystki. Nie była gejszą, nie było jej zadaniem zabawianie możnych panów swymi tańcami i śpiewami. Naturalnie, i tych umiejętności nauczyła ją mateczka, ale jednocześnie było w młodości kunoichi wiele innych.. treningów, którym musiała poświęcać więcej czasu. Była wężem, łanią lub kotką, nie słowikiem.

A mimo to teraz leniwie opuściła powieki, próbując sobie przypomnieć słowa jakiekolwiek piosenki, a tych przecież nie znała wiele. Opuszką palca wskazującego wodziła po krawędzi czarki. Kiedy jednak ruch ten przemienił się w delikatnie, rytmiczne postukiwanie o naczynka, to był oznaką, że w czarnowłosej głowie pełnej intryg i cudzych tajemnic, zachowała się chociaż jedna pioseneczka.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=C2NB5NwKySw[/MEDIA]



Na pewno nie tego chciała Sakura. Ona chciała słyszeć słowa rubaszne, w wulgarny sposób opisujące przygody samurajów z kobietami o wybujałych wdziękach. Chwytliwe historyjki, do których można się pośmiać nad wlewanymi w siebie butelkami sake. A oto z ust Leiko popłynęła piosenka urocza, bardziej melancholijna niż wesoła. Tak jak i sama Leiko.

-... ouchiga dandan tokunaru tokunaru
imakita konomichi kaeryanse kaerynse

osorani yubeno hoshigaderu hoshigaderu
imakita konomichi kaeryanse kaerynse.

Głos Sakury dołączył do śpiewu Leiko gdzieś w połowie pieśni. Łowczyni znała tą pieśni i zgodnie z obietnicą włączyła się w jej śpiewanie. Tak więc pieśń którą Maruiken zaczęła śpiewać samotnie zakończyła się ich duetem.

A gdy pieśń się zakończyła z ust przysłuchujących się samurajów odzywały pochwały ich występów i zachęty do dalszych pochwalnych występów.

- Hmm… powinnam się odwdzięczyć czymś… podobnym.- zamyśliła Sakura sięgając po czarkę i wychylając ją duszkiem.- Mimo że twa pieśń nie była czymś… co śpiewa się na popijawach.
Postawiła pustą czarkę denkiem do góry i oparła na niej dłoń dodając.- Ta pieśń jest mi bardzo bliska i tak jak twoja… pasuje do spotkań… tylko we dwoje.
Zachichotała i zaczęła śpiewać powoli swą pieśń, równie tęskną i melancholijną.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jqpFjsMtCb0[/MEDIA]



Śpiew nie był jedynym jej działaniem. Powoli przymknęła oko i pochyliła się do przodu lekko. Może by bardziej zaprezentować widzom dekolt… ale przede wszystkim by zachwycić nie tylko pieśnią. Splecione ze sobą nogi różowłosej uniosły się w górę. I nie przerywając śpiewu Sakura unosiła swe ciało nad ziemię utrzymując cały swój ciężar na jednej dłoni. Rzecz trudna gdy się miało dwie sprawne ręce, ale przy jednej… zadziwiająca. Ten popis siły i zwinności (wszak Sakura naciskała dłonią i poprzez nią całym ciężarem ciała na delikatną czarkę, a ta mimo to nie pękała) imponował nawet Leiko.

Ta nie była przekonana, czy sama z podobną swobodą potrafiłaby przyjąć taką pozę. Z pewnością zwinnością swego ciała nie odbiegała od drugiej łowczyni, lecz zdecydowanie nie miała w sobie takiej siły jak różowowłosa. Pośród zachwytu, z jakim oglądała ten popis, pojawiła się także ziarenko zaniepokojenia, czy aby nie zakończy się on nagłym zachwianiem równowagi i upadkiem. Chociaż nawet połamana Sakura nadal byłaby postrachem.

-Wspaniale, Sakura-san -przyklasnęła Leiko energicznie. W dodatkowej pochwale skinęła głową w kierunku jednej ze służek kręcących się po sali, aby doniosła im kolejną butelczynę sake. Albo dwie. Trzy. Właściwie, to mogłaby nie przestawać przychodzić, wszak takiej artystce należał się istny, nieskończony potok sake -Doprawdy jesteś równie utalentowaną artystką, co straszliwą pogromczynią demonów. Nie przestajesz mnie zaskakiwać.

-Byłam wszak artystką jakiś czas. W dawnych niewinnych czasach byłam… wędrowną akrobatką, ale chyba o tym wspominałam? A może nie?
- Sakura rozprostowała zgrabne nogi i bez widocznego na twarzy wysiłku opadła powoli na pupę. - W każdym razie nie zapomniałam żadnej z owych sztuczek.

Następnie Maruiken uśmiechnęła się zmysłowo ku otaczającym je dwie samurajom. Nie ku któremuś konkretnie, żaden nie wpadł jej na tyle w oko, ale ku im jako grupie -A wy, panowie? Czym nas zabawicie?

Swymi słowami Leiko wywołała popłoch wśród bushi. Łatwo było słuchać pieśni, jeszcze łatwiej je oklaskiwać… ale samemu jakieś wykonywać?
W końcu starszy samuraj o imieniu Husano gestem dłoni i głośnym poleceniem nakazał trójce najmłodszych bushi, by zabawili ich śpiewem i tańcami. Toteż ci z gracją pijanych koni starali się tańczyć razem fałszując znaną chłopską pieśń śpiewaną przy sadzeniu ryżu. Wzbudzając wśród widzów śmiech i odgłosy politowania, bo zaiste zabawne to było widowisko.

Swoim wdzięcznym śmiechem i oklaskami Leiko zachęcała młodzików do dalszych popisów. W ich wykonaniu może to nie była najwyższa forma sztuki, nie wpasowałaby się w gusta wielkich panów zasiadających w swych pałacach, lecz w ponurej Shimodzie liczył się każdy powód do śmiechu. Tak samo dla łowców, jak i dla klanowych samurajów, teraz odrobinę swobodniejszych bez towarzystwa swego dowódcy. Nawet i Leiko mogła sobie pozwolić na odpoczynek od ciągłych obowiązków..

W pewnym momencie pośród wesołego gwaru wypełniającego powietrze, łowczyni o czarnych włosach podniosła się z wdziękiem, a jej dłoń musnęła ramię towarzyszki. Następnie mruknęła z uśmiechem -Chodźmy dołączyć do tańców, Sakura-san. Zanim zaczną nas boleć pośladki od tego ciągłego siedzenia jak lalki.

-Hai… ale tancerką nie jestem z kolei dobrą…
- zaśmiała się Sakura mimo wlanego w siebie alkoholu bez problemu utrzymując pion… mniej więcej.
Jednak drugą łowczynię niezbyt interesowały talenty, bądź ich brak, swej towarzyszki. Niewzruszona pociągnęła ją ku tańcującym młodzikom, aby do ich mocno niezręcznych ruchów dołączyć własne pełne wdzięku, przynajmniej w przypadku Maruiken. Nagle ten wymuszony występ przestał być już tak zabawny w oczach dotąd roześmianych samurajów, których miny nieco.. zrzedły. Nagle strony się odwróciły i to ci najmłodsi z bushi, najłatwiejsi do pomiatania przez swych bardziej doświadczonych kompanów, stali się zwycięzcami. Fałszywe przyśpiewki w towarzystwie dwóch pięknych kobiet nie były już tak bardzo godne pożałowania.







* * *


Jesteś pewna iż będziesz bezpieczna w moim towarzystwie?

Nie była. Leiko nie mogła być bezpieczna w towarzystwie Sakury po tym jak spoiła trunkami w nadziei na uśpienie jej nadmiarem sake. Nie udało się. Im więcej łowczyni piła w tym bardziej zabawowym nastroju była i tym śmielej sięgając po swą potencjalną zdobycz, jaką była Maruiken.
Oczywiście czuć było od niej sake, oczywiście jej jedno oko błyszczało pożądaniem i chęcią zabawy.
I oczywiście jej dłoń zapuszczała się pod kimono Leiko wodząc opuszkami po skórze ud i brzucha, i sięgając do wiązania jej obi z cichym pijackim chichotem.

Ale pocałunki miękkich warg na szyi łowczyni były jakże odmienne od męskich ust znaczących pocałunkami jej skórę. Przyciskające się do niej piersi różowowłosej, miękkie i pełne przypominały o innych zabawach… jakże odmiennych od figlowania z mężczyznami. Gdy Maruiken przymykała oczy pozwalając przyjaciółce na jej zaczepki, mogła zapomnieć o niedoskonałościach jakie bitwy przyniosły jej ciału.
Tyle że Sakura była łapczywa, a Leiko… niekoniecznie w nastroju na takie zabawy. Choć mogła co prawda ulec współlokatorce i pozwolić jej na chwilę rozkoszy kosztem swej nagości, całkiem biernie poddając się pijanej Sakurze. Ale nie zrobiła tego. Wyszła na spacer zostawiając ją samą.

I wędrując przez wpół-uśpioną Shimodę, wiedziała już że popełniła błąd. Że Sakura jej tej ucieczki nie zapomni, a ona sama zachowała się nieprofesjonalnie. Bo przecież jej ciało było tylko narzędziem, a jeśli musiała poświęcić kilka chwil na przekupienie nim swej yojimbo, to powinna to zrobić. Ale nie zrobiła, tylko uciekła.
Wiedziała że w ten sposób zada kłam własnym słowom. Że uderzy boleśnie w kompleksy różowłosej łowczyni. Pół biedy jeśli to będą jedyne szkody… gorzej jeśli ten cierń wbity serce utknie w nim na dłużej i zmieni się robaka drążącego duszę różowowłosą. Że to co mozolnie budowała ostatnio obróci się wniwecz tej nocy. Oczywiście, Sakura była dość wielkoduszną osóbką, w tym akurat przypominała Kumę. I raczej Maruiken nie musiała się obawiać otwartej lub skrytej wrogości ze jej strony. Ale ta noc i to rozczarowanie położy się cieniem na ich znajomości. Co może okazać się kłopotliwe w przyszłości.

Leiko wiedziała, gdzie popełniła błąd tą ucieczką. Choć nie była mistrzynią w walce kataną, to znała zasadę: Uderz kataną albo nie jej wyciągaj z saya, nie można zatrzymać ciosu w połowie drogi. Powinna więc albo nie flirtować w ogóle z Sakurą, albo… pójść na całość. Przynajmniej w teorii.
Bo było też prawdą, że swego powodzenia w misjach nie zawdzięczała rozkładaniu nóg przed każdą napotkaną osobą, którą kusiło posmakowanie słodyczy kwitnącego pomiędzy nimi kwiatu. Hai, korzystała z tych prostych i łatwych sztuczek, bowiem właśnie takie osoby najczęściej spotykała – proste i łatwe do zmanipulowania jej ciałem. Zdecydowanie nie potrzebowała sobie dodatkowo utrudniać misji. Miała już wystarczająco wyzwań. A te najczęściej wymagały od niej wykorzystywania swych innych, ciekawszych i bardziej finezyjnych talentów, jakimi pobłogosławiła ją Mateczka.

Nie miała aż tak bogatego doświadczenia z kobietami, bo i najczęściej to mężczyźni posiadali w zanadrzu sekrety interesujące dla niej i Mateczki, lecz z tego co zdołała zaobserwować, to te pierwsze gorzej znosiły odrzucenie, czy choćby oczekiwanie. Niejednego mężczyznę w swym życiu kusiła, niejednemu jej oczy i usta obiecywała same przyjemności, również też niejednemu kazała na siebie.. czekać. Mijały kolejne spotkania, nie otrzymywali niczego ponad jej słodkimi słowami, ale nie poddawali się. Nie dąsali się i nie tracili nią zainteresowania. Wręcz przeciwnie – byli niczym drapieżnicy powoli zbliżający się do swojej ofiary, która w tym przypadku kusiła swymi wdziękami poprzez „przypadkowe” odsłanianie ich, jak i pozostawianie ukrytymi, dostępnymi tylko dla bujnej wyobraźni. Jej mężczyźni byli wojownikami i zdobywcami. Nie poddawali się po jednej nocy spędzonej samotnie.

Ale cóż… stało się. A wędrując w nocy po Shimodzie Leiko mogła zauważyć, że na jej obrzeżach samuraje walczą z pomniejszymi Oni. Drobiazgami łatwymi do ubicia nawet dla nich. Był to przedsmak tego co miało nastąpić… oblężenia tego miejsca przez hordy Oni. Nic dziwnego, że mnisi zbierali wokół siebie łowców. Szykowała się prawdziwa bitwa.

A gdy wróciła do swego pokoju, to Sakura spała już pijackim, ale nadal czujnym i niespokojnym snem. Niemniej nie stanowiła już kłopotu na tę noc. I Maruiken wiedziała, że nie stanowi kłopotu, gdy jest w miarę trzeźwa. Wszak nie korzystała w ogóle z okazji, gdy miała golutką Leiko na wyciągnięcie ręki. To właśnie alkohol dodawał Sakurze animuszu i tłumił kompleksy związane z okaleczonym ciałem.
Czegoś się tego wieczoru nauczyła, ne? Nie dawać się upijać różowowłosej w swojej obecności.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem