Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2017, 20:20   #378
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Ludzie listy piszą

Elphira intensywnie patrzyła się na zapisany kawałek papieru na którego początku widniały słowa “Drogi ojcze… “ nareszcie po ponad pół godzinnej batalii ze sobą i odpieraniu chęci walenia głową w stół udało jej się sformułować treść która była do zaakceptowania do już dawno spóźnionego listu do ojca. Niestety zapiski były mocno podkreślone więc czekało ją przepisywanie całości do bardziej przystępnej formy.
Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia oraz specyfikę ich towarzyszy nie mogła mu o wszystkim napisać, zresztą sporo tematów wydawało się jej bardziej stosowne na rozmowę twarzą w twarz niż zapisanie w liście który mógłby wpaść w niewłaściwe ręce. Tak więc jak wcześniej nie wspominała mu o swej magii ani spotkaniu z “mamusią” i tym że jego córka mogła żyć tak teraz też pominęła lub przeinaczyła parę “detali”. Nie żeby była szczególnie dumna ze zwodzenia ojca ale znała go na tyle by wiedzieć że zaczął by się zamartwiać, co dopiero gdyby mu napisała że ot tak się szwenda po okolicznych ruinach i innych “ciekawych” miejscach w okolicy w towarzystwie dwójki niedawno poznanych mężczyzn… Tatuś by chyba wyszedł z siebie na taką nowinę, no może Airyda by by jeszcze strawił jako cwaniaczka ale Eryk w pełni swej “chwały” kto wie jaka by była jego reakcja. Dlatego wspomniała tylko że zaprzyjaźniła się z tutejszymi dziewczynami oraz jednym rudowłosym obcokrajowcem i paladynem który akurat postanowił stacjonować w dworku, ojciec nie musiał wiedzieć że był to bardzo “specjalny” boży wojownik. Nie wspomniała też że z Raimiel łączyła ją więcej niż przyjaźń w końcu była jej to prywatna sprawa no i taką nowinę było lepiej przekazać osobiście. Westchnęła ciężko biorąc się do ponownego spisania listu mając nadzieję że jej opóźnienie nie zmartwiło ojca no i mając nadzieję że list dotrze na miejsce bez żadnych problemów gdzie uspokoi zmartwionego mężczyznę. Sama też stwierdziła że będzie się musiała zrelaksować zwłaszcza gdy pomyślała o tym ile rzeczy będzie musiała m wytłumaczyć gdy ponownie się spotkają już się zrobiła z tego niemała lista…

Przez następne parę minut po bibliotece rozchodził się odgłos skrobania piórem po pergaminie, czarodziejka w pewnym momencie przestała mając wrażenie że ktoś jeszcze był w bibliotece. Fakt że budynek był stary i miał swoją historię w połączeniu z jej wyobraźnią wystarczył by zaczęła rozważać czy to może jakieś widmo któregoś z przodków Hope lub nieszczęsnego sługi który tu sczezł, jednak nie stało się nic niezwykłego, żaden widmo się nie zamanifestowało a książki i regały nie zaczęły latać przy żałosnych jękach nieboszczyka. Bezceremonialnie wzruszając ramionami wróciła do pisania zostało jej raptem ostatnie zdanie, była zupełnie nieprzygotowana na to co miało nadejść.

- Więc tutaj się przede mną chowasz ? - niespodziewanie usłyszała głos za swymi plecami, zareagowała natychmiast to znaczy paniką na to niespodziewane zjawisko podrywając się i obracając za siebie z rozpostartymi dłońmi. Nie wiadomo czy zamierzała podrapać napastnika czy może porazić go zaklęciem, tyle że “napastnikiem” okazała Raimiel także nieprzygotowana na taką reakcję i przyjmującą pozycję obronną. Popatrzyły się po sobie przez parę sekund po czym Elphira wydusiła.
-Wybacz zaskoczyłeś mnie… - cisza trwała jeszcze chwilę nim obydwie zaczęły się śmiać, gdy już się uspokoiły elfka spytała co takiego robiła na co pokazała jej swój skończony list. Rozmawiały jeszcze przez jakiś czas gdy w pewnym momencie Raimiel przyjęła znaną już jej wcześniej postawę do “poważnej rozmowy”.
-[i]Powiedz mi… ale tak bez wykręcania dlaczego próbujesz być miła dla Rachenys ?
-Emmm, z paru powodów no na początku stwierdziłam że z moim usposobieniem i jej charakterem mogłybyśmy sobie nawzajem dopiekać i robić złośliwości. Tylko że to by zapewne non stop eskalowało ja jej ona mi i byśmy się żarły ze sobą jak dwa dzikie koty do momentu aż jedna z nas by naprawdę przesadziła i skończyło by prawdziwa waśnią ja lub ona by poprzysięgła zemstę wciągnęła to rodzinę przyjaciół. Dworek spłynął by krwią a w okolicy zaczęły by krążyć opowieści o krwawej łaźni w Raven Erie… - Elphira mówiła coraz szybciej rozwodząc się nad swym wyobrażeniem niedoszłej krwawej łaźni i strasznych historii jakie by spłodziła. Zamrugała parę razy patrząc się na elfkę gdy ta nic nie odparła po czym dodała. - Przynajmniej tak to sobie wyobrażam gdyby nikt nas nie zatrzymał ale znając życie prędzej Hope by szlag trafił i by pogoniła nas obie do stajni do czasu aż nie ochłoniemy gdzie byśmy zapewne dalej obwiniały się wzajemnie dygocząc z zimna i zrzędząc jak stare baby którym zawsze źle… Więc stwierdziłam że szkoda zachodu i dorabiania się siwizny i zmarszczek i plucia jadem. To tak pokrótce pierwszy powód dlaczego zmieniłam podejście.
- Tak, ona pewnie pluje jadem, co przeżera ciało i kości. - mruknęła - Ciężko mi to zrozumieć, może jestem zazdrosna, ale dla mnie to rozwydrzony bachor i tyle. Cholerna córeczka tatusia… - rozejrzała się ostrożnie i ściszonym głosem dodała - Ta jej matka to musi być świętą kobietą mając takiego męża i córkę. - dodała nieco głośniej - Ciekawe jaka jest ta jego prawdziwa córka. Ponoć miała rok, gdy Lord wyjechał z kraju.
-Ta Lady de Lione musi mieć ciężko no chyba że ożeniła się z nim tylko dla statusu ale nie chcę obgadywać kogoś kogo nie znam. - odparła równie konspiracyjnym głosem po czym kontynuowała już normalnym -Zgadzam się że naśladuje ojca ale biorąc pod uwagę co wysłuchałam z opowieści Aeriona, Hope i innych na temat jej usposobienia i pochodzenia, ro nawet trochę rozumiem. Wiesz ona jest zaadoptowanym bękartem, i na pewno przejmuje się tym faktem. Nieźle się wściekła gdy Forakil o tym wspomniał a wiadomo że dla wysoko urodzonych czystość krwi potrafi być świętością więc zapewne każdy szlachcic który coś o tym wie lub słyszał plotki nie pozwoli jej o tym zapomnieć. No i pochodzi z Cheliax… jeśli nawet ułamek opowieści na temat tamtejszej szlachty to prawda. To i tak sukces że nie ma paskudniejszego usposobienia biorąc pod uwagę że cenią tam okrucieństwo i bezwzględność jak najwyższe cnoty, po prostu dała się przekonać że takie a nie inne podejście pozwoli jej zostać kimś no i obronić się przed światem. Ona próbuje coś udowodnić sobie innym i ojcu że jest godna tytułu i bycia członkiem rodziny no i ich miłości, smutne ponieważ brat i ojciec raczej ją kochają. Dobrze by było gdyby gdyby to zrozumiała no i może rozważyła spojrzenie na życie z innej perspektywy… ale raczej to że ją spoliczkowała nie pomogło w tym.
Zakończyła swój wywód robiąc kwaśną minę.
- Pięknie, bardzo pięknie, ale to jej nie usprawiedliwia. Taka Karendis też ponoć nie miała łatwo, ale nie jest podła. Wprawdzie wyraża się jak orkowy menel, torturuje ludzi śpiewem, przystawia się do wszystkiego… Weźmy takiego Eryka, był najemnikiem, nie lubili go w szkole paladyńskiej, ale jednak paladynem został. Dziwnym, przyznaję, trochę niezwykłym, ale czyni dobrze… dobro… dobrze też pewnie.
Czarodziejka pokiwała głową wyrażając swoje poparcie dla słów elfki.
-Dobrze prawisz choć akurat podałaś dość ahem… specyficzne przykłady. No i nie chcę jej zmieniać na siłę ani nie mam jakiegoś wyobrażenia że ją “zbawię” bo mnie to kręci jak niektóre kobiety które zadają się z nieciekawymi typami bo są przekonane że dadzą radę i sobie żyły wypruwają by to osiągnąć. Choć potrafi być miła aż przesadnie co zresztą widziałaś gdy zdarzy się jej za dużo wypić, no lub gdy jej się porobiło przed wjazdem do obozowiska chorych.
- Ta, tuliła się do wszystkich. Może w głębi serca jest bardziej dobrawa od brata? Ale i tak jej nie lubię… A co sądzisz o siostrach Daichon ? I ich towarzystwie?
- Obie są dość specyficzne, no i jak rozumiem wcześniej się nie znały ? Zawsze inaczej wyobrażałam sobie nagłe spotkania rozdzielonej rodziny… widać nie zawsze są one łzawe i pełne wzruszenia. Ciekawe co na to by powiedział Forakil… choć chyba by się wściekł że załatwiłam Elerin “wizytę” w tutejszym areszcie. Co do ich towarzyszy to są oni specyficzni choć chyba nie mogę ich oceniać my w końcu mamy Eryka no i czasem Airyd też z czymś wyskoczy. Chyba teraz wiem skąd się biorą takie dziwaczne opowieści oraz plotki o awanturnikach i najemnikach. Choć Rasi i Use wydają się w porządku, tylko chyba młody został fanem Eryka. Gizelmunda wraz ze swoimi trofeami mnie niepokoi ale to chyba normalne. O reszcie niewiele mogę powiedzieć no poza tym że Eustariam chyba jest zabujany w Elerin. - zaczęła się dzielić swymi spostrzeżeniami na temat gości dworku no i tym co zaszło gdy wyciągała diablicę z aresztu - Co do znajomych Elerin nie wiem czy mogę wiele powiedzieć w końcu poczęstowałam ich magią i wylądowali w areszcie. Choć z tym facetem jest wybitnie coś nie tak dziwnie się zachowywał gdy zjawił się tutaj ostatnio…
- Taak? A Globsztern twierdził, że Eł jest zakochany w Karendis i w każdej kobiecie ją widzi, na przykład w tajemniczej wybawicielce, która go uratowała przed byciem… Rozrywką Impów. - zamyśliła się - Eryk ma fana… myślisz, że będą o nim pisać te twoje powieści i w końcu dostanie swoją kartę i dzieci z południa będą go kolekcjonować?
- Karty ? Jakie karty ? - zapytała nie rozumiejąc o czym mogła mówić Raimiel, na południu musieli mieć dość specyficzne zwyczaje -No i jeśli ktoś by napisał o nim balladę lub powieść to musiałby zapewne się wspiąć na wyżyny rzemiosła by publika nie miała traumy… albo napisać pełna prawdę zapewne znaleźli by się tacy którym i takie opowieści przypadłyby do gustu. Ciekawe czy ja bym się nadawała na bohaterkę takiej powieści lub ballady…
Rozmarzyłam się na parę minut wyobrażając sobie ludzi czytających powieści których była bohaterką… tylko że jak na razie raczej nie miała żadnych osiągnięć które byłyby godne opowiedzenia no i nie uważała się za jakąś bohaterkę choć sama perspektywa wydawała się całkiem miła.
- Co do Eustariama to sama nie wiem jego opowieść się trochę różni, że został ocalony od impów przez szermierkę o twarzy Karendis tylko ładniejszej. Właściwie nie wykluczone że może mówić prawdę w końcu są bliźniaczkami ale to trzeba by było się jej spytać czy kojarzy taką sytuację. Choć trzeba mu przyznać że był gotów ją ratować no i jego popis w areszcie…
Przedstawiła jej mniej więcej jak wyglądała jej rozmowa z młodzieńcem no i o zajściu w areszcie z udziałem “tajemniczego wyzwoliciela”.
- A wygrałam kiedyś taką jedną. - wybiegła z biblioteki i po kilku minutach przybiegła trzymając w ręce tekturkę, która z jednej strony pokrywał teks z drugiej znajdował się prosty rysunek kobiety o bardzo długich uszach i równie rozwniętych atrybutach, która trzymała w rękach łuk. Napis głosił “Shalelu” a po drugiej stronie podano osiągnięcia, jak najpotężniejszy powalony potwór, najsłynniejsze dokonania i tak dalej.
- A może ty byś taką dostała kiedyś ? - zapytała Raimiel.
Czarodziejka obejrzała otrzymaną kartę z wielką uwagą, słyszała że na cześć bohaterów pisze się książki, sztuki, ballady, pieśni lub stawia się czasem pomniki i popiersia oraz maluje portrety i obrazy by upamiętnić heroiczne czyny bądź rozsławić kogoś jeszcze bardziej. To jednak było dla niej coś nowego właściwie pomysł był całkiem niezły w końcu nie każdy miał dostęp do bardziej kosztownych dzieł sztuki reprezentujących jakąś personę czy też teatru bądź ksiąg. Najprędzej można było usłyszeć o bohaterstwie w balladach i opowieściach wędrownych bardów, ale taka karta zapewne nie była czymś drogim czy trudno dostępnym a pozwalała na streszczone przedstawienie osoby i jej wizerunku, choć miała pewne wątpliwości czy aby nie była to “wizja artystyczna” rysownika. No ale opowieści i obrazy też odbiegały od prawdy gdy jakiś bard lub artysta postanowił uatrakcyjnić swe dzieło dla publiki, w końcu sama się o tym przekonała na przykładzie Jane która różniła się trochę od tej którą znała ze swych książek.
-Heh, nie powiem byłoby miło ale chyba raczej nie zasłużyłam. Przecież ja tylko szwendam się po okolicy w poszukiwaniu zagubionych lordów, dokarmiam chorych i takie tam.- zaśmiała się pod nosem po czym dodała -No i zapewne bym musiała opłacić wędrownego barda by spisał czyny i sporządził z nich pieśń bądź opowieść której ludzie by chcieli słuchać.
- A teraz szukacie smoka. To dobry wyczyn. Ilu bohaterów brało udział w takiej misji. - rzekła Elfka.
-Fakt nie jestem może zupełnie bezbronną oberżystką ale raczej nie czuję się na siłach by porywać się na smoka zwłaszcza który oszalał. Nawet nie jestem do końca pewna czemu tak właściwie chcemy go odnaleźć przecie nie wróci od tak po dobroci do krainy szczęścia jak go grzecznie poprosimy…
- Siła osobowości Lorda Gerego. On naprawdę chciałby mieć smoka jako pupilka. No ale Sabirna mówiła, że w okolicy jest półsmokohydra… Właściwie to jednego pół-smoka pokonaliście. Jak dwa zabijecie, to jakby był jeden cały smok… A pamiętasz o tych lekcjach Elfiego ? - zapytała rumieniąc się.
-Aaa na śmierć bym zapomniała ! - Elphira zasłoniła usta po czym szybko zwinęła swój list przygotowując stół i miejsce do lekcji i zaczęła drapać się po głowie -Dobra… tylko od czego by tu zacząć… mam nadzieję że nie będę złą nauczycielką. Sama jak zaczęłam gadać po elficku to tato zaprowadził mnie do kapłana Desny czy aby mnie coś nie nawiedziło. Całe szczęście że nie do Pharasmitów no i że kapłan sam znał trochę języka choć był zaskoczony moją biegłością, to chyba była pierwsza manifestacja mojego talentu. Więc zrobimy tak jak wtedy spróbuję z tobą porozmawiać by ocenić jak idzie co mówienie a potem pisanie i wtedy zaczniemy działać. Co ty na to ?
Elfka chwyciła się za głowę.
-Nienawidzę pisaniny, ale powinnam się nauczyć języka matki, prawda ?
-Cóż to była taka propozycja na początek, choć chyba ważniejsze byś mogła się dogadać a dopiero później będziesz się martwić pisanie elfich wierszy. Jak idzie ci z mową i rozumieniem ? - spytała, po czym powtórzyła to samo w elfim.
-Ja (osoba urodzona w ciągu 200 ostatnich lat, w lesie, żołędziowołosa) nie (z powodu prastarego proroctwa) Elfi (dialekt z osiriunu).
Elphira zamrugała parę razy próbując zrozumieć co usłyszała po czym stwierdziła że lekko nie będzie no ale czego się miała spodziewać, nauczanie nie było łatwą sztuką.
- Twoja wymowa jest całkiem dobra, trochę gorzej z treścią i znaczeniem wypowiedzi oraz słów ale damy sobie z tym radę. - odparła, nie zamierzała jej zniechęcać zaraz na początku nauki.

***


Przygotowania do wyprawy szły pełną parą. Sisi kupiła nowy płaszcz, a Raimiel dwa sztylety… Wszystko zapowiadało się dobrze, aż…

Elphira mieszkała w domu razem z mamą, braćmi i siostrami… Poza tą złą rudą, którą wygnali, nigdy jej nie lubiła. Była zdradziecka niczym wiedźma. Szykował się bal, na który przybyło wiele sławnych osób, w tym jej nieprzeliczone ciotki… Na przyjęciu tańczyła z wieloma pięknym osobami… Cesarzową Abraxyl… Gebem władcą Geb, milczącymi książętami z Nidal i innymi. Piła wspaniałe nocne brandy i krwawe wino.. A mięsa były pyszne, zwłaszcza rozpływająca się w ustach dziecięcina.
Dziecięcina ? Elphira przypomniała sobie gdzie kim naprawdę jest.
- Przy odrobinie naszego wysiłku, tak wyglądałoby twoje życie. No nic, wszystko zaprzepaściłaś, musimy nasze relacje ułożyć sobie na nowo. - rzekła jej matka trzymając w rękach tackę pasztecików.
Elphira mogła winić siebie że wcześniej się nie zorientowała że śniła w końcu nie miała wielu braci i sióstr przynajmniej nic jej na ten temat nie było wiadomo. Była to zapewne sprawka jakiejś plugawej magii ale niepokojące było jak mocno mogło to spaczyć percepcję choć co jak co powinna się zorientować gdy zaczął się bal z cesarzową i Gebem… nie była specjalistką w dziedzinie polityki i historii ale była prawie pewna że ten ostatni był straszliwym upiorem o którym nie słyszano od kilku stuleci...
Powstrzymując niepokój związany z tym jak łatwo dała się zamotać i obrzydzenie wynikłe z podawanych potraw które mimo swej nierzeczywistości nie były ani mnie ohydne spojrzała na swą plugawą rodzicielkę zastanawiając się jaki w tym wszystkim był cel. Pokaz siły ? Próba zastraszenia ? Mogła wygarnąć co myśli o tym wszystkim ale mimo wszystko historie o okrucieństwie staruch były powszechnie znane a ona miała kilkanaście osób które mogły być doskonałym celem gdyby matka i ciotki zechciały by cierpiała.
- Zaprzepaściłam ? Przypomnij mi czy to nie ty podstępem udawałaś biedną wędrowczynię wraz z córką która nie pogardziła by kolejną towarzyszką podróży gdy musiałam się “wynieść” z rodzinnych stron ? Wcale nie zdziwiłabym się gdyby i do tego przyłożyłaś rękę. Czy to nie ty kazałaś swym goblinom mnie pochwycić i zawlec siłą do swego leżą czy gdziekolwiek chciałaś mnie zwabić ? Pamiętam też twe groźby gdy nie poszło to po twej myśli. Czy tak wyglądają rodzinne relacje i tradycje ? Podstęp, przemoc i przekleństwa, chyba tego powinnam się spodziewać ? Liczyłaś że odpowiem na twój zew, że nie zorientuję się w podstępie czy ze dam się zastraszyć lub zawlec siłą do twego domu ? Bo chyba tak wyglądają nasze relacje... - odpowiedziała chłodnym głosem obserwując reakcję wiedźmy, zapewne i tak była już rozjuszona jej nieposłuszeństwem lub brakiem uległości wobec jej woli. Zastanawiała się jednak ile informacji mogła tutaj pozyskać czy jej “rodzina” była rzeczywiście tak liczna no i jej uwadze nie umknął fakt że mówiła o wspólnych wysiłkach a to mogło oznaczać że niestety będzie mieć do czynienia z całym wiedźmim sabatem.
- Ech te gobliny. - ktoś podał tacę na której znajdował się gobliński łeb. Uniosła sklepienie czaszki i zanurzyła szpon w mózgu.
- Sekret tkwi w tym, żeby gotować zawieszonego głową w dół aby serce pompowało krew. A co do ciebie, to chyba jesteś troszkę rozpuszczona, powinnam oddać cię tutejszemu zastępcy szeryfa czy komuś podobnemu. Chciałam, żebyś została wiedźmą, a ty bawisz się w lochłazkę, choć wszyscy i tak tylko wiedźmę w tobie widzą. Ale jestem łaskawa i ci wybaczam, baw się w swoje bzdury, nawet twojego ojca nie zabiję, a powinnam. Proponuję pewne porozumienie. Widzisz, ta dziewczyna, córka twego ojca… ona mnie wygnała i chce tu przybyć z tym Whitecrowem.
- Tutejszy zastępca szeryfa na pewno był by w twym typie…- rzuciła kąśliwie pod nosem, przynajmniej do czasu aż wiedźma nie zaczęła głosić swych rewelacji, sama nie wiedziała co o tym myśleć.

http://kostnica.eu/roll/58a034a61bdc6/ Wyczucie pobudek 9 - Porażka



Ważąc ostrożnie każde słowo stwierdziła że to musiał być jakiś podstęp albo nowy sposób na jej nękanie, nie była przekonana co do szczerych zamiarów wiedźmy, tego że nie zamierza skrzywdzić ojca a tym bardziej do absurdalnego stwierdzenia że Iyanna nie była jej marionetką a tym bardziej że mogła przegonić jej matkę.
-Porozumienie ? Naprawdę chcesz bym uwierzyła że dziewczyna którą porwałaś i którą poddawałaś zapewne niezliczonym upokorzeniom i krzywdą pod twą “opieką” tak po prostu cię pogoniła ? Co jeszcze ? Przejęła ten twój kult i wygnała twe siostry ? Czego niby oczekujesz ? Zapewne chcesz nas nastawić przeciw sobie dobrze myślę ? -stwierdziła że miałoby to sens biorąc pod uwagę początek tego snu.
-Ehh, to bezstresowe wychowanie. Za takie gadanie to dawno wydłubałabym ci oko i kazała zjeść. - Mama Elphiry pokręciła głową ze smutkiem
Być może popełniłam kilka błędów wychowawczych, może nie powinnam była dodawać do gulaszu jej szczeniaczka? Uczyłam ją wszystkiego co potrafiłam, ale zostawiałam za dużo swobody. Uczyła się sama i chyba się dowiedziała, że aby się stać prawdziwą sobą, musisz zjeść jej serce… Kiedy zaproponowała mi utworzenie kultu, uznałam to za wspaniały, pomysł… Bo mam trochę irytujących znajomych. Myślałam, że jak kult się rozprzestrzeni, to będę miała własny kościół i zostanę boginią, a ona skumała się z tym Whitecrowem. Rozpoczęła wielkie polowanie na potwory. Na szczęście, moja znajoma kapłanka Lamasthu mieszka w Dreadwood mi nieco pomogła.
- zaśmiała się - Pracuję w tutejszej karczmie. Jej właścicielki powinny ci być bardzo wdzięczne, dzięki tobie mogły zabić swego ojca. Trafił do kiełbas. Widzsz? Masz wiedźmę w sercu !
Czarodziejka wysłuchiwała wywodów wiedźmy z pewną dozą ostrożności czy ona tak po prostu zdradziła gdzie się chowała czy też liczyła że poszczuje Elphirę na bogom ducha winną kobietę. Jeśli była to prawda to niepokojący był fakt że kryła się tak blisko choć zielone jędze były znane ze swego talentu do przenikania do ludzkich osad. Inną sprawą był fakt że im dłużej rozmawiała z matką tym mniej koncept matkobójstwa wydawał się odpychający była ana sadystyczną kreaturą i to z wybujałym ego biorąc pod uwagę jej oczekiwania wobec zbuntowanego kultu.
- No rzeczywiście wielce zaskakujące że cię zdradziła po tym jak dowiedziała się jakie miałaś wobec niej plany. - skomentowała, już wcześniej miała mocne przypuszczenia że planowany dla niej plugawy rytuał przemiany zakładał śmierć Iyanny, przy okazji zanotowała w myślach by nigdy więcej nie kupować mięsiwa w karczmie Henkówek…
-Uznajmy że uwierzę ci w całą opowieść o kulcie wierzącym w tępienie potworów i innych ras któremu przewodzi moja “siostra”. Czego byś niby oczekiwała z mej strony w tej sytuacji ? Bo to raczej nie jest twoja “standardowa” wizyta, a wątpię byś zjawiła się z troski by mnie przestrzec.
Postanowiła dowiedzieć się czego tak naprawdę od niej chciała, na pewno nie była tutaj z dobroci serca. Zastanawiała się czy fakt że odbywały tą rozmowę mógł oznaczać że była na tyle silna by stanowić dla niej realne zagrożenie i dlatego zmieniła podejście czy może jej pozycja rzeczywiście była tak osłabiona że był to akt desperacji.
Niestety biorąc pod uwagę usposobienie i “ostrożność” niektórych tutejszych mieszkańców wcale nie byłabym zaskoczona gdyby cały ten kult znalazł tutaj doskonały grunt do działania zaś sam dworek byłby zapewne jednym z pierwszych ich celów jakie plugawe siedlisko bezbożnych potworów i nieludzi. Oczywiście zakładając że opowieść była prawdą Iyanna mogła liczyć na to że z pomocą kultu dopadnie wiedźmę i dokona pomsty. Tak czy inaczej przybycie Whitecrowa było i tak problemem dla Hope bo rościł sobie prawa do jej ziem a jeśli jego świta była tak osobliwa to będzie to problem dla wszystkich w okolicy.
- Nie ja jej mówiłam. Moja przyjaciółka z sabatu, Ania Anis jej wygadała. Twoja siostra potrafi być przekonująca… Chciałabym zawrzeć sojusz. Rozumiesz, taki obronny. Ja załatwię, że plotki na twój temat ucichną, a ty pomożesz mi w walce z tym Whitecrovem… i wyrwiesz serce tej zdradzieckiej dziwce. A co u ciebie tak poza tym ? - pokazała żółte zęby w paskudnym uśmiechu.
Elphira nie była nawet zaskoczona propozycją “sojuszu obronnego” spodziewała się tego, choć raczej nie zamierzała nikomu wyrywać serca. Trzeba było liczyć że wiedźma nie zorientuje się w jej zamiarach. Za to nagłe pytanie o to jak się jej powodzi ją rozbroiło popatrzyła się z pewnym niedowierzaniem zastanawiając się czy ona mówiła tak poważnie czy może chciała ją jakoś podejść.
-Z tego co słyszę to wychodzi ze powodzi mi się lepiej od ciebie. Myślałam że wiedźmie sabaty są bardziej zżyte ze sobą. Iyanna jest tak mocna że nie miałyście szans i wszystkie was pogoniła ? Czy też jest tak przekonywująca że pozwoliły jej na to ?
- I dlatego jako kochająca córcia powinnaś pomóc swojej matuli. Znalazłam ci dobry dom, chciałam cię szkolić, nie zabiłam nikogo bliskiego, w sumie masz u mnie dług biorąc pod uwagę, jak mnie potraktowałaś. Co do twojej siostrzyczki, rozumiesz, opowiadała bardzo ładnie o tym kulcie, a Ania Anis i w sumie reszta sabatu ją “Lubiła”. Anię spaliła, a reszta z nas uciekła. Ona przylazła z całym odziałem wojska. - pokręciła głową i sięgnęła do tacy O, piernikowy niziołek. Uwielbiam jeść w snach, a to danie się tak trudno robi, wiesz jak te niziołki potrafią się wyrywać z maszyny do mielenia mięsa ?
Mogła bez problemu stwierdzić że matka naprawdę miała niemałe ego i zwichrowaną perspektywę na całą sytuacje i ich położenie po całym wywodzie o rzekomym długu, przynajmniej wieść że sabat został rozbity z powodu śmierci jednej z czarownic była jakimś pocieszeniem. Gdy zaś ta zaczęła się rozwodzić nad “tradycyjną wiedźmią sztuką kulinarną” i swoim ulubionym przysmakiem stwierdziła że chyba czas zakończyć tą rozmowę zanim zupełnie obrzydzi jej jakiekolwiek pożywienie w realnym świecie. Tylko jak miała to zrobić ? Sny rządziły się swoimi prawami miała wyjść przez drzwi ? Wyskoczyć przez okno sennej posiadłości ? Na razie zdecydowała się na wybudzenie tradycyjną metodą na uszczypnięcie i życzenie sobie. Trzeba było mieć nadzieję że to starczy.
- Pomyśle nad tym… - rzuciła pod nosem do wiedźmy której już miała dość nie dość że była zmorą w rzeczywistości i nękała ją koszmarami to jeszcze będzie ją teraz nachodzić w snach ? Niedoczekanie przynajmniej wiedziała gdzie teraz się chowa i dlaczego tylko co z tym faktem zrobić.
Obudziła się w objęciach Raimiel, która wpatrywała się w nią uważnie.
-Sny ? Suka znowu cię prześladuje ?
Przynajmniej pobudka była przyjemniejsza od snu choć na wszelki wypadek uszczypnęła się ponownie by upewnić że nie śni dalej a to nie jest jakiś podstęp, stwierdzając jednak że nie odpowiedziała elfce.
- Gadałam przez sen czy coś innego robiłam ? Właściwie to gorzej przyszła sobie pogadać ! Wpierw chciała iść na układ a potem zaczęła się rozwodzić nad swoją ulubioną potrawą i tym jak trudno jest przemielić niziołki na piernik bo się wyrywają… - poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła tylko potwierdzając że była to jawa a nie sen.
- Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć choć już wcześniej domyślałam się że może być szalona no ale… - zaczęła opowiadać o tym co zaszło w jej śnie czy może raczej sennym najściu, starając się nie obciążać Raimiel co bardziej paskudnymi szczegółami.
- No i teraz zastanawiam się jak to przekazać reszcie tak by Eryk zaraz nie ruszył z pochodnią w i mieczem w dłoni na karczmę Henka… przynajmniej się ujawniła. Choć to może być podstęp może liczy że poszczuje mnie na niewinną kobietę ? Dobra chyba za bardzo kombinuję ale i tak można się założyć że coś knuje. Tylko jeśli jej nowiny okażą się prawdą to przybycie Whitecrowa może być bardzo złą nowiną dla całej okolicy a w szczególności dla Raven Erie…
- Ja bym spotkała się na jawie z nią, tak aby byście były same, ale ty będziesz mieć obstawę… Grzmota ? On ma topór. - rzekła Raimiel.
- A wiesz, że piernikowe niziołki to na południu, szczególnie w Adorze, popularne danie. Choć zazwyczaj nie zawiera niziołka… Ale chyba reszcie będziesz musiała przekazać część informacji, przynajmniej o krewniaku Whitecrowie.
-Cóż na pewno zrobiła na mnie “wrażenie” ale wątpię by była na tyle arogancka lub głupia by dać się tak łatwo podejść. No i trudno przeoczyć krasnoluda z wielkim toporem. Mogłabym ukryć go lub Airyda magią ale z tego co się orientuję zielone wiedźmy też potrafią znikać na życzenie poza zmienianiem postaci i kilkoma innymi “niespodziankami”. Kto wie co jeszcze może mieć w zanadrzu… wspominała coś o pomocy od kapłanki potworzycy, w sumie nawet nie wiem jak ma na imię to dopiero ironia…
Przeciągnęła się na łóżku wydając z siebie wyraźny jęk niezadowolenia, już widziała oczyma wyobraźni co będzie się wyprawiać gdy przekaże to reszcie.
- Nie zamierzam przed nimi zatajać tego co wiem choć wciąż ile było prawdy w jej nowinach ? Plotki o tym że Whitecrow zamierza się zjawić w okolicy z roszczeniami do wydobycia złota krążą już po okolicy od jakiegoś czasu więc w to nie wątpię ale jeśli nie kłamała o tym kulcie to w tej okolicy naprawdę zrobi się nieprzyjemnie. No i jeszcze inna sprawa…- obróciła się na bok spoglądając elfce w oczy ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy.
-[i] Jak myślisz co się stanie gdy powiem reszcie że moja “matka” zagościła w karczmie całkiem niedaleko ? Obydwie wiemy do czego jest zdolny Eryk, znając życie zanim zdążymy zareagować będzie gotów ruszyć na święta krucjatę z pochodnią i mieczem w ręku planując wymierzyć słuszną karę czarownicy no i Henkównom… coś mi nie pasowało w tym że od tak zmarło mu się zaraz na następny dzień. No ale może da się go przekonać do jakiegoś skuteczniejszego planu… jakby tylko udało mi się wymyślić coś skutecznego. Wątpię bym miała drugą taką szansę choć na daną chwilę wydaje się że jest całkiem przekonana co do tego że stanę po jej stronie. Hmmm.[i]
- Może warto by go związać… Cholera, to by było dziwne. Nie wiem czy twoja matka kłamie, może mówi prawdę ? A może sobie wszystko uroiła ? Może to nawet nie twoja matka, tylko jakaś inna wiedźma ? Albo no nie wiem, ta twoja siostra jest dobra i to ją irytuje. A może nie wiem… to była twoja ta, no protekcja lęku przed matką, i ją sobie wyśniłaś. Że ta twoja matka to ty, której się boisz i coś tam coś tam ? Może wszystkie sny to były takie protekcje ? Te tutaj. O wiedźmie. Uważaj, żebyś czegoś twardego nie wyśniła. Varisianie mają legendy o ludziach, którzy powoływali do życia potwory, i w dzień przed nimi uciekali ciągnąc za sobą zagładę. Nie pomagam, prawda? A może każemy erykowi złożyć przysięgę, aby nie… Erykował. I skarbie, nie chodź taka rozebrana bo ciężko mi myśleć.
-Och naprawdę ? To już wiem że jak chcę cię ograć to wystarczy wyzwać na partyjkę rozbieranego... zaśmiała się przybierając uwodzicielską pozę po czym złapała swoje ciuchy i ubierając się odparła już poważniejszym głosem -Wiesz sama się czasem zastanawiałam czy to co śnię to efekt magii czy może jakichś lęków lub wyobrażeń. Tylko wtedy to by raczej nie najlepiej świadczyło o mnie że mam coś bardzie nie tak we łbie. Tylko ten sen… hmm jakby to ująć był inny jakoś czułam że naprawdę nie jestem tam sama. Oczywiście jeśli się mylę to wtedy możesz mnie znaleźć pewnego ranka leżącą w łóżku śmiejącą i gadającą do samej siebie… co raczej nie jest najlepszą perspektywą. Z Erykiem wiadomo że zapłonie świętym gniewem, wcale bym się nie zdziwiła gdyby jego metoda naprawdę podziałała. Chyba nie spodziewała by się otwartego ataku, nie jestem dobra w knuciu. Może Airyd będzie miał jakiś pomysł jak ją podejść albo później wpadnę na dobry pomysł jak to rozegrać. Bo raczej wątpię by zamierzała i tak dotrzymać swego słowa.
-No wiesz, ja tylko chcę, abyś się tak bardzo nie przejmowała tym wszystkim. Wiesz, choć ja prawdziwej matki nie znałam, to miałam dużo rodzeństwa… i ciotek. Rozumiesz więc, że pojmuje, że może być ci ciężko… Ale pozostali muszą wiedzieć. A z tym pokerem to mam pewien pomysł… - nagle się zastanowiła.
-Oczywiście zamierzam im powiedzieć zresztą i tak już wiedzą o moim pochodzeniu a zatajanie czegokolwiek nikomu na dobre nie wyjdzie, byle by reakcja nie była dość wybuchowa. - odpowiedziała, nie widziała dobrych powodów by nie być szczerą choć było oczywiście ryzyko że komuś może się omsknąć język i wspomni o jej pochodzeniu w nieodpowiednim miejscu i czasie co zapewne przysporzyło by jej wielu nieprzyjemności w okolicy.
- Zgaduję że niechybnie się dowiem na co właśnie wpadłaś. - skomentowała z uśmiechem.
- Jak mówiłam, niech Eryk obieca, że będzie grzeczny… Co powiesz na turniej pokera ?
Turniej pokera ? W sensie taki jak w domach gier z wieloma uczestnikami, i dużymi wygranymi ? Takie coś masz na myśli ? Tylko kto by brał w nim udział ?
- No, ludzie z Dreadwood. Jak rozniesie się wieść, to się zjadą. Na pewno będziemy mieć z tego pieniądze… - Raimiel objęła Elphirę od tyłu w pasie - Mogę cię podszkolić w grze. Znam wiele sztuczek…
-To nie jest zły pomysł. Hope raczej da się przekonać choć lepiej upewnić że nie będzie problemów z prawem wiesz nielegalne gry hazardowe, czy coś w tym rodzaju gdzie skonfiskują nam “nielegalną” wygraną. No i chętnie poznam parę sztuczek, nigdy nie byłam wybitna w kartach.
- Hope jest dziedziczką, niby kto by jej mógł zabronić. Co do pokera… Najważniejsze są zręczne dłonie. - zaczęła masować podbrzusze Elphiry…
Czarodziejka zachichotała chętnie poddając się dotykowi ukochanej.
-Oj nie wiem tej “sztuczki” raczej nie zastosuje na nikim poza tobą… Hmm, biedaczko nawet jak jestem ubrana to ci “przeszkadzam” co ?
- To nie problem. - jedną dłoń wsadziła pod koszulę i sięgnęła ku jędrnym półkulom, a drugą skierowała ku kobiecości kochanki… sny czasem się ziszczają.
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 11-06-2017 o 20:25.
Rodryg jest teraz online