Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2017, 00:17   #159
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Tak zagubiona jeszcze nie czuła się nigdy. Nawet wtedy, kiedy przybyła po raz pierwszy do tego miejsca. A teraz pomieszały jej się czasy i miejsca, nie wiedziała już czy zdarzenia rozgrywające się przed jej oczami miały miejsce w przeszłości czy teraźniejszości. Nie wiedziała, kim były Celine Czysta Fala i Niebieski Ptak a jednocześnie znała je. Nie wiedziała czy potrzebowały jej pomocy w tym właśnie momencie czy też może w chwili, która miała miejsce w odległej przeszłości. Nie wiedziała już jak brzmiało jej imię.

Burzowy Pomruk.

Tak!

Nie!

Aria Taranis.

Nie!

Tak!

Najchętniej uciekłaby stąd i schowała się w jakimś małym ciemnym miejscu dopóki to wszystko by nie odeszło i się nie skończyło. Nie mogła jednak tak zrobić, i to nie tylko dlatego, że być może ktoś liczył na jej pomoc, ale też z bardziej prozaicznego powodu. Po prostu nie wiedziałaby jak stąd uciec.

Uchwyciła się, zatem jednej jedynej rzeczy, którą jak jej się zdawało zrozumiała.

Była jak ptak w klatce, gotowa rozłożyć skrzydła, lecz najpierw musiałaby pozbyć się krat.

Wtedy być może mogłaby uciec lub zobaczyć i zrozumieć więcej, a potem ruszyć na ratunek. Tylko jak pozbyć się tych krat? No jak?

Czy wykorzystać moc błyskawic czy też swoją ponadprzeciętną siłę? Tylko czy błyskawice poradzą sobie z grubymi murami twierdzy? Raczej nie. A zatem wybór musiał paść na siłę. Rozejrzała się dookoła próbując zorientować się w przestrzeni. W pewnym momencie miała w rękach miecz, ale to musiało być jakieś wspomnienie z zamierzchłej przeszłości. Teraz ręce były puste, przepełniała je tylko elektrostatyczna siła. Musiała znaleźć coś, co by się nadawało. Nie miecz, lepiej jakiś młot lub inne obuchowe narzędzie. Zaczęła szukać w wielkim pośpiechu.

Nie było tutaj jednak niczego, co mogłoby się nadawać. Poza murami Gniazda, pancerzem kruczego rycerza, jego mieczem i prakrukiem z połamanym, broczącym krwią ciałem i krukami wrzeszczącymi nad jej głową nie było tutaj niczego więcej. Nikt więcej się też nie pojawił a obalony Ravennevar nie mógł wstać o własnych siłach. Być może jemu też zgruchotała kości.

Patrząc dalej w głąb twierdzy widziała za to więcej korytarzy, więc wybrała jeden z nich, na chybił trafił. Pobiegła tym położonym najbardziej na prawo w poszukiwaniu wyjścia lub czegoś, czym mogłaby sobie to wyjście zrobić.

Korytarz był na tyle szeroki, że mogłoby nim przejść obok siebie nawet kilku ludzi. I na tyle wysoki, że wszechobecne kruki mogły sobie latać swobodnie. Po obu stronach, w regularnych odstępach, wykuto w nim przejścia do jakiś innych korytarzy lub pomieszczeń. Kiedy Aria znalazła się przy pierwszym takim przejściu zauważyła, że było to wejście do jakiejś komnaty. Na tyle jasnej, iż od razu dostrzegła kilkanaście piętrowych łóżek, stojak z pancerzami ze skóry, mieczami i tarczami. Wszystko to wskazywało na jakieś koszary.

Nie było to najlepsze znalezisko, ale też nie najgorsze. Przynajmniej mogła się tutaj w coś uzbroić. Przeszukała stojak z bronią. Szukała czegoś o największej sile burzącej.

Niestety broń była identyczna, tylko długie na metr klingi miecze. Lepsze to jednak niż nic wobec tego chwyciła pierwszy z brzegu miecz do dłoni a drobne wyładowania z jej ręki od razu przepełzły częściowo na ostrze. Wyglądało to lepiej niż działało, bo niestety, kiedy dziewczyna spróbowała wycelować w coś i strzelić z błyskawicy nic takiego się nie stało. Westchnęła ciężko i zawróciła. Tutaj niczego więcej by już nie znalazła. Czas było wypróbować kolejny z korytarzy. Miecz jednak na wszelki wypadek zatrzymała.
 
Ravanesh jest offline