Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2017, 09:24   #5
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Miyako stała oszołomiona, wpatrując się z bezbrzeżnym przerażeniem w klienta, który zaczął ją w zakłopotaniu przepraszać. Taca, którą trzymała, wyślizgnęła się z dłoni, upadając z głośnym, brzękiem na podłogę. Szczęściem była pusta i nie przyniosła kawiarni strat, które odjęte by były od jej wypłaty.
Yamaski wyrwała dłoń nerwowym ruchem, choć w sumie nie musiała tego robić, bo natrętny i oślizgły dotyk palców mężczyzny dawno zelżał i znikł.
Zabije go… była tego pewna. Zarżnie pierdolonego, lubieżnego wieprza i nafaszeruje go tym uwiędłym kutasem, którego trzymał w spodniach.
Nie… nie mogła. Po tym na pewno straci pracę. Lubiła ją… była spokojna. Była stała. Była znajoma. Nie może dać się ponieść. Nie tu… nie teraz. Kucnęła by podnieść przedmiot, ocierając łzy bezsilności.
- Najmocniej pana przepraszam - odezwała się cichutko, niczym dziecko, które stało twarzą w twarz z potworem spod łóżka. - Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.
Podniosła się, zaciskając drżące dłonie na metalowej tacy, starając się opanować emocje. Jej skłony były wymierzone co do centymetra.
- To ja przepraszam. - Mężczyzna wstał i również zaczął się kłaniać, przez co wyglądali już całkiem absurdalnie, jak dwie figurki ptaków, pijących wodę.
Powoli zaczęła wycofywać się do kuchni, do bezpiecznego i osamotnionego miejsca w którym będzie mogła się skryć i przeczekać… tak. Po pracy, wyjdzie na polowanie. Nie dziś, to jutro… nie jutro to pojutrze. Znajdzie jebanego perwersa i rozsmaruje mu ten ryj o chodnik.
Tymczasem wystraszony jej reakcją klient nawet nie dopił kawy, tylko zostawił zapłatę i wyszedł. Powoli niewielki lokal zaczął się zapełniać, a Yamasaki miała ręce pełne roboty.
Shunsuke wszedł powoli do kawiarni przesuwając dłonią po kilkudniowym zaroście, który golił… gdy akurat sobie przypomniał, że powinien. Czyli od czasu do czasu.
Rozejrzał się po owym przybytku i przycupnął przy jednym ze stolików, by pozbierać myśli i czegoś się napić. Nie spieszył się z zamawianiem. Zamiast tego wyciągnął tablet by przyjrzeć się ostatniemu szkicowi, jaki zrobił zanim… zanim go “zemdliło”.
Strach powoli opadał, choć ciągle jeszcze trzymał gardło kelnerki w ciasnym uścisku, dławiąc ją i nie pozwalając na swobodniejsze zaczerpnięcie powietrza. Miya krążyła od stolika do stolika z uśmiechem przylepionym na wymalowanej twarzy, dopytując się czy wszystko smakuje i czy czegoś nie podać, równie uśmiechniętym bywalcom, aż wzrok czarnych jak atrament oczy, nie padł na samotnego mężczyznę z tabletem w ręku.
”A żebyś tak zdechł…”
Pomyślała kwaśno, zbierając się w sobie by podejść i przyjąć zamówienie. Felerne zdarzenie odcisnęło na niej nerwowe piętno, pogrążając jej umysł w mrocznych myślach. Czy właśnie przyczyniła się do utraty stałego klienta? Nie żeby jej na nim zależało, ale nie chciała przynosić strat firmie u której pracowała już tyle lat.
Oraz… jak wytłumaczyć to… omdlenie? Przyśnięcie? Czym były obrazy i uczucia, które widziała?
- Witamy w Domowych Pysznościach, w czym mogę pomóc? - Yamasaki ukłoniła się, wyciągając z kieszonki fartuszka mały notesik z długopisem, gotowa na przyjęcie zamówienia.
Grafik nie odezwał się od razu próbując skupić na ostatnich wydarzeniach. - Kawę? Tak… Kawę poproszę. Mocną.
Potarł podstawę nosa. - I może coś do niej...hmm… jakieś ciastka? Co pani poleca/
- Hai, czy jedno espresso panu pasuje? - spytała miłym i melodyjnym tonem, notując coś w kajeciku. - Dzisiaj mamy szarlotkę na ciepło z lodami waniliowymi, sernik po amerykańsku, wiśniowy placek, oraz donuty z matchą w polewie truskawkowej.
Mężczyzna przyglądał się jej bacznie, gdy mówiła, twarzy i sylwetce. Kim mogłaby być w jego komiksie? Może japońską księżniczką do ratowania przez dzielnego rycerza… coś w stylu CLAMP, szkoda ten pomysł się nie sprzeda. Niemniej pasowałaby do ich stylu, chuda i długonoga w miarę. Twarz… wymagałaby pewnych korekt. Jej była mało słodka.
Trzymając rysik odruchowo bazgrał szkic na tablecie.

[media]http://pm1.narvii.com/6025/e92277660e9c679e5b8a137e67d7bdcd4a98c93c_hq.jpg[/media]

Efekt poprawek mu się spodobał.
- Coś… małego? Mały kawałek… wiśniowego placka, albo sernika? - zdecydował w końcu.
Nagle jego wzrok padł na dłoń, w której trzymał tysik. Zauważył na śródręczu dziwny, metaliczny symbol, który nie był ani kleksem tuszu, ani tym bardziej naklejką.
- Hai, już panu przynoszę - odparła z entuzjazmem, ponownie się kłaniając, po czym schowała swoje przybory i ruszyła do baru przygotować zamówienie. Ostatkiem sił powstrzymała się od zgrzytnięcia zębami, gdy facet zbyt długo taksował ją wzrokiem.
”Kolejny kurwa zboczeniec…” fuknęła w myślach, nakładając na tacę talerzyk z plackiem oraz czekając na zaparzenie się kawy.
Sonoroki nie odpowiedział jej z odrazą wpatrując się w to… coś. Przetarł parę razy kciukiem, bez efektu. Przebarwienie? Znamię? Coś… nietypowego z pewnością. Powinien zgłosić z tym do lekarza, gdyby nie fakt, że omijał szpitale szerokim łukiem. Nie ufał im i ich wiedzy.
Yamasaki wróciła z tacą i zamówieniem.
- Hai, dozou. - Postawiła na stole fikuśną filiżaneczkę z kawą, oraz talerzyk z ciastkiem. - Jeśli będzie pan czegoś jeszcze potrzebować, proszę wołać. - Objęła tacę, po czym się grzecznie skłoniła.
- Domo arigatou - odezwał się nieco rozkojarzony Japończyk, nie przyglądając się ani jej, ani zamówieniu. Skupiony jedynie na swej dłoni. Kelnerka odruchowo również na nią zerknęła. Facet miał jakiś dziwny tatuaż. No cóż, było nie chodzić do salonu tatuażysty po pijaku. Już miała odejść, gdy na dłoni, którą trzymała uchwyt tacki, zobaczyła taki sam znaczek, przywodzący na myśl zajęcze uszka.
Wystraszona dziewczyna, zrobiła krok w tył, przyglądając się własnej dłoni z wyraźnym zmieszaniem. Potarła kciukiem miejsce, jakby chciała zetrzeć ślad ze skóry, biorąc je za niefortunną plamę.
Czym prędzej oddaliła się za kontuar, by napić się zimnej wody. To jej jednak nie uspokoiło. Symbol nie chciał zniknąć ani pocierany, ani szorowany pod bieżącą wodą.
Tymczasem Sonoroki odpuścił już sobie gapienie się na coś co nie chciało zniknąć i upił nieco kawy. Skrzywił się, bo rzeczywiście była mocna. Sięgnął po komórkę, by zapisać na tablecie numer głuchego telefonu. Może to był ktoś z Pleasure Dreams próbował się z nim skontaktować. Co prawda zwykle kontaktowali się przez Chisako-san, ale…
Po przepisaniu numeru stwierdził, że to nie mogło być od nich. Pleasure Dreams nie mieli oddziału w Anglii. Więc ten głuchy telefon był trochę dziwny.
Sonoroki upił nieco kawy, a potem zamyślił zajadając wiśniowy placek. Następnie zapisał rysunek kelnerki i przygotował “kartkę” pod kolejny. Popijając kawę robił kolejny szkic… tego co widział w swej wizji. Póki jeszcze pamiętał co widział.
Fakt, że mężczyzna popijający właśnie expresso miał podobne znamię, wcale nie dodawał kelnerce otuchy. Nieznajomy wyglądał na takiego co mógł zapić i pójść w tango w pierwszym lepszym salonie tatuażu. Ona jednak nie piła, a swoje ciało szanowała… wszak zarabiało dla niej krocie w nocnym klubie. Nie wspominając o tym, że… pomimo dwudziestego pierwszego wieku w Japonii ciągle, owe rysunki na ciele były zbanowane w miejscach publicznych. A ona… miała właśnie jeden na dłoni i była w pracy. Co sobie ludzie o niej pomyślą? Co na to szef? CO TO W OGÓLE BYŁO?!
Umykając do pokoju służbowego, sięgnęła do torebki i wyciągnęła tubkę z bb-kremem, wyciskając odrobinę fluidu, by choć trochę zakryć krępujące kształty. Po czym bez refleksji wróciła do pracy.


Miyako krążyła wśród stolików roznosząc ciastka, sałatki i kanapki wedle uznania. Uśmiechała się do kobiet i mężczyzn. Starych i młodych. Wymieniała uprzejmościami i small talkami. Niektórzy znali ją od lat, inni widzieli pierwszy raz w życiu. Czas płynął tutaj w zwolnionym tempie, choć Tokio tętniło życiem, huczało milionowym tupotem nóg na chodnikach.
Yamasaki w końcu ochłonęła i z zaskoczeniem stwierdziła, że była z siebie dumna… choć smutna.
Wytrzymała atak paniki i nie trzasnęła klienta metalową tacą w twarz. Mogła to zrobić… mogła dać się ponieść lękowi… mogła, ale się powstrzymała.

I bardzo dobrze. Już teraz wiedziała, że pożałowałaby swej nerwowej decyzji i lekkomyślnemu osądowi. Mężczyzna nie był perwersem. Nie był zły.
Dotyk nie był zły. To Matsumoto wtłoczył w nią jad, który krążył w jej żyłach, trawiąc od środka.
Hai, jak smakowała szarlotka?
Mieliśmy szczęście, że mogliśmy zobaczyć pełne zaćmienie.
Witamy w Domowych Pysznościach, w czym mogę pomóc?
To prawda. Zapowiada się piękny dzień.
Minuty mijały, a wraz z nimi przychodzili i odchodzili ludzie. Nieznajomy o takim samym znamieniu co ona, ciągle siedział przy swoim stole i chyba coś szkicował na tablecie. On też pewnie nie był zboczeńcem… nie powinna mu życzyć śmierci.
Wróciła za kontuar, wytrzeć blat stołu i polecieć Joemu, by upiekł kolejną porcję szarlotki.

Jak to jest być normalnym?
Kelnerka trwała za barem na swojej warcie, pilnując by uśmiechy przybyłych tu gości nie schodziły im z twarzy. Królicze uszka wymalowane na jej skórze, powoli zaczynały ponownie prześwitywać spod warstewki kremu i pudru.
Dwie starsze panie, popijały herbatę plotkując nad rozłożonym magazynem modowym. Od progu było widać, że był przyjaciółkami. Gdy szły, cicho rozmawiając, pochylały się ku sobie, stykając ramionami.
Jakaś para, może młode małżeństwo, robiło sobie selfie, przytulając się do siebie policzkami.
Wszędzie gdzie się obróciła, ktoś kogoś dotykał. Czy to stłoczeni przechodnie za oknem, czy matka z dzieckiem, czy dwie nastolatki…

Czarnooka popatrzyła na swoje dłonie.
Dotyk…
dotyk nie był zły. Skąd była tego pewna? Pamiętała z dzieciństwa, tego przed końcem świata. Pamiętała jak wskakiwała na kolana ojcu. Jak przytulała się do mamy. Jak ciągnęła dziadka za brodę i podwijała spódnice babci, klepiąc ją go grubych udach.
Dotyk… ciepły… czuły… pocieszający, jak TEN z… z… z wizji? Ze wspomnień? Czymkolwiek to było. Sen. Jawa. Upojenie używkami, których nigdy nie zażywała… chciała poczuć to jeszcze raz.
Nie chciała się już bać…


Rysowanie uspokoiło Sonorokiego i wciągnęło. Popijał kawę nie zwracając uwagi na otoczenie i tworzył grafikę. Po czym przyjrzał się krytycznie rysunkowi. Nie dlatego że mu nie wyszedł, ale z powodu tego co na nim było. Shunsuke czuł się niekomfortowo przyglądając się temu co widział.
Zapisał więc swój obrazek, bo zawsze zapisywał swoje dzieła, a następnie wyłączył tablet. Po czym skinął dłonią na Yamasaki, by ta do niego podeszła.
Kobieta zauważyła jego gest, kiwając głową z przepraszającym uśmiechem na ustach. Przyjmowała właśnie zamówienie, ale dość szybko się z nim uwinęła, gdyż większośc roboty leżała w gestii kucharza, którego powiadomiła samoprzylepną karteczką z numerkiem zamówionego dania.
- Hai, czy kawa i ciasto smakowało? - spytała grzecznie, kłaniając się usłużnie mężczyźnie.
- Tak… smakowało bardzo. Rachunek proszę? - rzekł w odpowiedzi Shunsuke chowając swój tablet do torby.
- Oczywiście. Życzy pan sobie płacić kartą czy gotówką? - Miyako wyjęła z fartuszka przenośny port na którym wypisała i wydrukowała rachunek, po czym oderwała go i wziąwszy w obie dłonie, położyła grzecznie na stoliku przed klientem. - To będzie 950 jenów.
- Tak… już momencik. - zamyślony Sonoroki przez chwilę szukał portfela, po czym wyciągnął dziesięć setek jenów i położył na stoliku.- Proszę… muszę iść
- Już przynoszę reszty. - Dziewczyna odebrała pieniądze i ruszyła szybko do kasy, by wrócić z samotną monetą z koszyczku. - Proszę. Miłego dnia i zapraszamy ponownie! - Ukłoniła się, po czym oddaliła, by nie niepokoić klienta.
Gdy powróciła z resztą owego klienta już nie było. Sonoroki bowiem nie czekał, aż ona wróci.
Kelnerka skrzywiła się, czując się trochę urażona zachowaniem obcego. Wzruszyła jednak ramionami i zabrała się za zbieranie brudnych naczyń ze stołu, a później wróciła do dalszej pracy.
Pięćdziesiąt jenów, trafiło ponownie do kasy fiskalnej z dopiskiem “napiwek”. Po godzinie pojawiła się właścicielka, by pomóc Yamasace w godzinach największego ruchu. Dziewczyna z bijącym sercem podeszła, by się z nią przywitać, nie wiedząc co ma powiedzieć, gdy kobieta zauważy tatuaż na jej dłoni. Kelnerka odruchowo spojrzała na śródręcze, jednak... nic już tam nie było. Ani śladu dziwnego znaku.
Czyżby była przemęczona? Czy już doszczętnie wariowała?
Może faktycznie powinna iść po pomoc do jakiegoś specjalisty, tak jak proponował jej od wielu lat ojciec?
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 18-06-2017 o 21:20.
sunellica jest offline