Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2017, 12:26   #112
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
NIECH WIE GALAKTYKA, ŻE PRZYBYLI MŚCICIELE
NIECH WIE KAŻDY CZŁEK, ŻE PRAWICA WZNIOSŁA OSTRZE WOJNY
NIECH SIĘ LĘKA KAŻDY WRÓG NADCHODZĄCEGO ODWETU
NIECH KAŻDY SPOJRZY PO SOBIE, BO NAWET NIEWINNOŚĆ…
...ŚWIADCZY O NICZYM
Imperator Chroni

Podczas drogi Morgenstern pogrążony był w pracy. Usiadł, zapiął się i podłączył do skomplikowanego datapada gdzie prowadził negocjacje z duchami maszyn. Nie były zadowolone, ale z każdą linią kant-binernej dystkusji zmuszał je do posłuszeństwa. Buntowały się. Wyprowadzały natarcia błędami i literówkami w kodzie. Powoływały się na niedopełnione, czy błędne rytuały gdy jakiś mało ważny symbol był nie tym co trzeba… ale nie miały szans. Morgenstern był wyklętym z bractwa heretekiem, nie wierzącym w świętość duchów maszyn, a uznających je za jedynie narzędzie woli Imperatora Ludzkości… jakim prawem śmiały się one buntować, gdy wykonywał misję powierzoną mu przez Jego świete Ordos? Więc teraz je zwyczajnie łamał… nim dolecą Meguili nauczą się gdzie ich miejsce…

-Cortez, jak odczyty z radaru i TADS? - zapytał Blackhole.
-Czysto. Brak oznak działalności wroga.
-Znaczy dobrze się kamuflują, kozojebcy. Albo ich nie ma, ale ze względów operacyjnych przyjmujemy pierwszą możliwość. Cortez, wysadzisz nas na ustalonym LZ a następnie wykonaj dwa dodatkowe przyziemienia w innych lokacjach w pobliżu wioski. Jak ktoś śledzi lot radarami, to będzie miał zagwozdkę gdzie wysiedliśmy.
- Blackhole używał sprawdzonych i skutecznych metod taktycznych. Czasami technologia i brutalna siła to nie wszystko, na wojnie liczyła się też przebiegłość.
-Po opuszczeniu pojazdu obrona okrężna, w przypadku braku kontaktu ogniowego idziemy luźnym ubezpieczonym szykiem po paczkę i tą labadziarę. Bez nadmiernej czułości. We get in. We get out. We ask for forgiveness later.





Drużyna była już na ziemii i kierowała się do akcji, ale Durran pozostał na pokładzie.
- Cortez! Przeleć nad tamtym silosem!
- Którym? - zapytał ale nim dokończył pytanie na ekranie mapy taktycznej wyświetliły mu się znaczniki koordynujące go na wciąż stojący magazyn jakiegoś zboża. Byli pół minuty od niego.
- Mógłbyś dać spokój duchom mszyn mojej maszynki? Proszę cię.
- Tak jest szybciej - skontrował Durran odłączając MIU od Valkirii. Kilkanaśccie sekund później szybował lotem nurkowym w dół. Miał na sobie modyfikowaną uprząż antygrawitacyjną. Normalna nie dałaby rady go utrzymać, duchy maszyn w swym gniewie spaliłyby swoją własną osnowę odmawiając utrzymania takiej masy, ale Durran się z nimi dogadał. Oczekiwał od nich by wytworzyły moc tylko trochę wyższą niż regularnie. W efekcie ziemia przybliżała się do niego niemal dwu i pół krotnie szybciej niż było to dopuszczalne dla szturmowców imperialnych, ale nie lękał się tego. Fałsz Ciała jest słaby. Metal-ceramiczne serwomechanizmy jego kończyn z łatwością przyjmą nawet większy impet na siebie.



Urządzenie było rozłożone. Zestaw czterech odbiorników został rozstawiony na cztery strony świata, trzy zewnętrzne ogniwa paliwowe zasilały plugawy mechanizm będący obrazą dla całej rodziny duchów maszyn mieszkającej we wszystkim co jest bądź ma choćby związek z technologią VOX.

* * *

“Niech twój nowy pan zlituje się nad twą heretecką duszą, bo Mechanicum nie wybaczy nigdy”
Ravix Dell, Factor Lathe,
główny oskrażyciel na procesie Durrana
sprzed sześciu dekad

* * *

- Działają! - ryknął w radości - Ha! Jestem geniuszem!
- Działa! - poinformował wszystkich na vox, wyciszając zupełnie zagłuszanie - Rekin się zachłystną - powiedział ustalonym szyfrem ogłaszając swój sukces - I traszka nie widzi siebie - dodał zaznaczając, że nie wie czy sukces jest pełny, czyli czy zagłuszanie zostało zdjęte tylko dla nich, czy może wróg jest w stanie ich usłyszeć, bądź prowadzić swoją komunikację. Potem dodał, oczywiście dalej w kodzie, że najważniejsze zadanie duchy maszyn także wykonały. Ma lokalizację urządzeń zagłuszających, oraz wojskowej klasy voxów w obrębie piętnastu kilometrów…

- Guda - mruknął Matuzalem i wskazał pozostałym kierunek natarcia.
Podążali pod osłoną nocy, a charakter ich misji narzucał szybkie i skryte działania. Przede wszystkim szybkie. Informacja od Corteza że jeszcze jakieś grupy ze sobą walczą była nadwyraz… pożyteczna. Kwestia rozpoznania kto się upomina o walizkę. Już wkrótce mieli się przekonać - walka trwała pośród budynków na skraju wsi, akurat od strony z której zmierzali.

Team, który jest ze sobą od jakiegoś czasu i wspólnie zabija, zaczyna się zgrywać. Na bok idą animozje czy niesnaski. Nie ma czasu ani miejsca na kozaczenie. Każdy zna swoje miejsce w szyku, chętnie podejmuje obowiązki na szpicy i sumiennie trzyma przydzielony sektor. Drużyna działa jak jeden mechanizm. Nikt się nie wyróżnia. Nikt nie zostaje w tyle, nie spowalnia. I nikt się nie wybija, nie gwiazdorzy - primadonny zginęły już dawno temu.
W wiosce dominowała niewysoka zabudowa. Uliczki krzyżowały się pod przeróżnymi kątami, co sugerowało stopniowy rozwój miejscowości i brak odgórnego planowania. Z ziemi wydobywał się smród szamba. Początkowo nikły, z czasem przybierał na sile. Spowodowane to było popękanymi rurami kanalizacyjnymi - klasyczne uszkodzenie infrastruktury w przypadku bombardowania orbitalnego.
Pomknęli szybko. Pokonywali kolejne skrzyżowania, ubezpieczając przejścia. zamontowane na karabinach znaczniki laserowe omiatały zielonkawymi strumieniami krawędzie dachów, wybite mocą eksplozji okna domów a nawet małe, okratowane lufciki piwniczne. Gdziekolwiek czaił się wróg, miał małe szanse na zaskoczenie agentów Inkwizycji. Nie minęło wiele czasu, kiedy napotkali pierwszych adwersarzy. Bioniczne oczy z daleka mogły wypatrzeć pomimo mroku, że obie drużyny walczących posiadały dobry sprzęt. Dobry jak na jakiś nowicjuszy. Jaguary zbliżyły się powoli, zakradając się w mroku farcastiańskiej nocy. Zaczekali w pobliżu na dogodny moment i przypuścili atak.

Chris wziął na cel strzelców z drużyny znajdującej się dalej od pozycji jaką zajmowali. Tych będących bliżej zostawiał towarzyszom walczącym w zwarciu. -Biorę na cel jełopa w oknie budynku, jest jeszcze dwóch za kupą gruzu i ten kitrający się za czarną furgonetką. Przy odrobinie szczęścia, ci bliżej nas pomyślą, że właśnie zlikwidowali wroga. Będą się cieszyć, dopóki nie poczują wibroostrzy w odbycie Kiedy krzyż celowniczy znalazł się na głowie przeciwnika, Chris nacisnął spust i błyskawicznie przeniósł ogień na następnego.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 12-06-2017 o 16:28.
Arvelus jest offline