Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2017, 17:48   #11
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację

Kiedy Toreador się obudził, jego latorośl wciąż jeszcze spała na wznak, martwa. Jednak nie trwało to długo, Eve otworzyła oczy i patrzyła przez chwilę na sufit, po czym nerwowo poderwała się do pozycji siedzącej i rozejrzała po nieznanym otoczeniu. Wtedy też jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Adama.
- Dobry wieczór Evo, nie bój się jesteś bezpieczna niestety mam dla ciebie kilka złych wiadomości. Okradziono twój dom w wyniku czego doznałaś ataku który zakończyłby się twoją śmiercią… Zrobiłem co mogłem żeby ci pomóc choć nie wiem czy będziesz za tą pomoc wdzięczna chcesz się czegoś napić ? - Zapytał wskazując na ustawioną obok jej łóżka stalową bańkę na mleko. Pokrywa była uchylona a wewnątrz wisiała chochla do zupy. Zapach świeżej świńskiej krwi powinien pobudzić jej wampirze zmysły. Starał się być wobec niej delikatny, czy mimo przemiany doznała jakieś uszkodzeń mózgu? Może to nie był znów taki dobry pomysł?
Kobieta wpatrywała się bez słowa w Adama, okryła się dłońmi i pocierała ramiona, jakby było jej zimno.
Ojciec wiedział, iż było.
Eve była blada, co sprawiało, iż jej zielone oczy jeszcze bardziej kontrastowały z twarzą. Wampir widział jak jego córka porusza nosem i zaczyna przesuwać swoją uwagę na bańkę. Już zaczęła wyciągać dłoń w stronę naczynia, gdy nagle zatrzymała się i spojrzała pytająco na bibliotekarza.
- Krew?
- Tak świńska ludzka jest dla nas bardziej pożywna, ale powinno ci wystarczyć na pierwszy posiłek. Wygląda na to, że nie doznałaś uszkodzenia mózgu podczas przemiany, więc spróbuje porozmawiać z tobą wprost Evo: Jest ci zimno, ponieważ umarłaś i zostałaś przemieniona w wampira tak wampiry istnieją, choć nie lubimy tego określenia podobnie jak wilkołaki oraz magowie, ale o tym opowiem ci innym razem. Bardzo żałuje, że nie uzyskałem twojej zgody na przemianę, lecz gdy dotarłem do twojego domu umierałaś w kałuży własnej krwi nawet gdybym zawiózł cię do szpitala w najlepszym wypadku skończyłabyś z ciężkim uszkodzeniem mózgu. Mam nadzieje, że wybaczysz mi tą samowolę, jeżeli nie będzie ci odpowiadać życie nieumartej jestem przygotowany zaoferować ci komfortowe odejście- Dopowiedział przepraszającym tonem miał nadzieje, że jego nowo przemieniona córka zachowa opanowanie i nie uzna go za wariata, który ją porwał, jeżeli zacznie się buntować trzeba będzie użyć Prezencji, aby zmusić ją do skosztowania nowego pokarmu, gdy poczuje jej smak nie będzie mogła zaprzeczyć prawdzie.
Oczy Eve wyrażały kilka rzeczy, przede wszystkim nieufność. Jej dłonie zniknęły z widoku, Torreador domyślił się, że kobieta ukradkiem sprawdza własny puls, kiedy jej źrenice rozszerzały się w terrorze. Palce Eve nerwowo odgarnęły loki z twarzy. W końcu na powrót skupiła spojrzenie na Adamie.
- Czy jestem tu więźniem?
- Nie jesteś więźniem, ale sytuacja jest dość skomplikowana. Widzisz wampiry, które wolą być nazwane Kainitami tworzą sekretne społeczeństwo, które kieruję się pewnymi zasadami. Najważniejszą z pośród nich jest zasada Maskarady, która pozwala nam ukryć nasze istnienie przed śmiertelnymi. W tym momencie jesteś moją potomkinią, jeżeli popełnisz jakieś błędy, z których wyniknie złamanie Maskarady, czyli ujawnienie naszego istnienia przed ludźmi oboje z nas spotka ostateczna śmierć z ręki Księcia rządzącego tym miastem. Jako twój Stwórca mam obowiązek wprowadzić cię w twoją nową formę istnienia nauczyć cię kontrolować Bestię, która zagnieździła się w twym sercu, polować oraz ogólnie jak przetrwać w świecie nocy i nauczyć posługiwania się darami naszego klanu- Adam westchnął i usiadł na metalowym krześle pod ścianą?
- Wiem, że nie prosiłaś o ten Dar ja sam przygotowywałem się na jego otrzymanie przez lata, więc nie jestem sobie wstanie nawet obrazić, co teraz odczuwasz… Nie jesteś moim więźniem, ale nie poradzisz sobie w świecie zewnętrznym. W mieście grasuje banda szalonych, Kanitów która morduje ludzi, jeżeli ciebie znajdą z pewnością dokonają na tobie, Diabelerii zakazanego aktu, podczas którego jeden wampir pożera duszę drugiego, aby zyskać na mocy… Tutaj w moim leżu jestem w stanie zapewnić ci ochronę, podstawowe szkolenie, ale nie chcę cię do niczego przymuszać wybór należy do ciebie. Odnalazłem cię tylko, dlatego że śledziłem tamtych szalonych morderców obawiałem się, że napadli ciebie i ukryli się w twoim mieszkaniu… - Stary wampir najwyraźniej czuł się bardzo zawstydzony wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego - Wiem, że nie prosiłaś o taką formę istnienia. Tak jak mówiłem
Gdy cię znalazłem umierałaś nasze zmysły przy odrobinie treningu są dużo ostrzejsze niż u śmiertelnych wiedziałem, że nawet przy natychmiastowym zawiezieniu cię do szpitala czeka cię śmierć mózgowa, nasza krew ma pewne lecznicze właściwości, ale przy takiej rozległości ran i braku doświadczenia twojego ciała nie pomogłaby ci w niczym, dlatego postanowiłem cię przemienić, jeżeli nie odpowiada ci to drugie życie mogę ci zapewnić dużo spokojniejszą śmierć niż czekałaby cię na podłodze tamtego mieszkania… Wbrew temu, co mówią legendy nasze życie nie jest jedynie cierpieniem i potępieniem na dobry początek nie cierpisz już na padaczkę będziesz wiecznie młoda a jeżeli odpowiednio Rozegrasz swoje karty możesz żyć bardzo długo i wygodnie - Zakończył z przyjaznym uśmiechem.
Eve schowała twarz w dłoniach. Adam mógł przypuszczać, że jego córka, zwyczajnie nie wierzy w to, co słyszy. Była inteligentną osobą, a to czasem może być przeszkodą. Istniała przecież cała masa narkotyków, którymi ktoś mógł ją naszprycować.
- Dobrze… - Eve odrzuciła włosy do tyłu, westchnęła i spojrzała na Ojca. - Powiedzmy, że tak właśnie jest. Czy, mogę wziąć swoje rzeczy? Wyjść stąd? Choćby z tobą? Moje leki. Muszę je mieć.
- Oczywiście, że możesz nie jestem jakimś Josephem Fritzem żeby przetrzymywać cię tu siłą. Jeżeli wolisz zachować więcej niezależności możemy wymienić drzwi w twoim mieszkaniu zasłonić okna i zostaniesz po prostu u siebie. Na początek przywiózłbym ci woreczki z krwią. - Zaproponował.
Eve patrzyła na Adama, nie mrugając nawet oczami.
- To… bardzo miłe… - zaczęła, próbując być najwyraźniej uprzejma.
- Warto jednak wziąć pod uwagę, że musisz uważać na słońce, którego promienie powodują teraz poważne poparzenia i śmierć oraz że będziesz teraz zmuszona do nocnego trybu życia podczas dnia po prostu stracisz przytomność. Tutaj będziesz po prostu bezpieczniejsza, ponieważ moja rodzina upewni się, że nikt nam nie zrobi krzywdy podczas dnia - Wyjaśnił.
W tym czasie kobieta nieustannie próbowała rozgrzać swoje dłonie pocierając je o siebie. Jednak zerkała też coraz częściej na termos.
- Wybacz, chyba mówię zbyt dużo i niektóre ważne informacje ci umknęły: Nie potrzebujesz już leków! Jesteś zdrowa żadnych więcej ataków! Teraz musisz się obawiać jedynie chorób przenoszonych przez krew, których możesz stać się nosicielką oraz chorób psychicznych. Jednak warto się przejechać żebyś mogła wziąć jakieś ubrania i inne osobiste drobiazgi, jeżeli jednak zdecydujesz się zamieszkać tutaj na czas szkolenia. Zanim jednak ruszymy musisz coś zjeść i nauczyć się pewnej sztuczki, dzięki której ukrywamy się wśród śmiertelnych - Adam przybrał pozory życia zaróżowiając swoją skórę za pomocą krwi, źrenice Eve rozszerzyły się momentalnie.
-, Kiedy mówię o jedzeniu chodzi mi o krew niektórzy Kainicie zachowują możliwość spożywania normalnych posiłków po przemianie potem możesz sprawdzić czy należysz do tej wąskiej grupy. Jednak bardzo ważne jest abyś nie zapominała o posiłkach inaczej stracisz nad sobą kontrolę i możesz skrzywdzić kogoś niewinnego - Przestrzegł.
-, Jeżeli nie chcesz pić zwierzęcej krwi mogę zaraz poprosić tu kogoś z moich podwładnych żeby nauczyć cię jak upić krew z żywego człowieka bez narażania życia żywiciela. Przepraszam wiem, że to bardzo dużo informacji do przyswojenia na raz, lecz muszę ci przekazać pewne podstawy zanim wyjdziemy żebyś nie stanowiła zagrożenia dla siebie i innych - Zamilkł czekając na decyzje Evy w kwestiach żywieniowych. Córka powoli wstała.
- Bardzo chciałabym być w swoim domu Adamie, naprawdę.
Adam westchnął głęboko wstał z krzesła zdjął okulary i spojrzał się na córkę - Miałem nadzieje tego uniknąć, ale muszę przetestować jak silną masz wolę dla bezpieczeństwa nas obojga. Skoro nie chcesz być rozsądna muszę cię zmusić - Powiedział z wielkim smutkiem następnie przywołał wyższy poziom wampirzych mocy Prezencji, aby wprowadzić Eve w trans, aby skłonić ją do współpracy

Eve nie posiadała żadnego doświadczenia, które byłoby w stanie przygotować ją na mentalny atak ojca. Kiedy spoglądała na Adama, jej twarz wyrażała jedynie uwielbienie? Posłusznie zbliżyła się do ludzkiego ciała, wtedy zew wampirzego apetytu uczynił resztę. Adam musiał interweniować by jego córka nie zabiła pierwszego człowieka. Kobieta była rozdrażniona, jednak nie potrafiła oprzeć się starszemu Torreadorowi. Adam wytłumaczył wtedy Eve jak zaleczyć ranę żywiciela oraz zaczął wprowadzać ją w tajniki używania mistycznej mocy krwi, po pierwsze jak sprawić by ciało nabierało pozorów życia.
Adam miał wrażenie, że Eve poczuła się bardziej bezpieczna, gdy tylko jej skóra przestała być trupio blada.

Z drugim żywicielem poszło kobiecie już lepiej. Jednak, kiedy po fakcie Eve patrzyła na nieprzytomną osobę, widać było, iż ma swoistego rodzaju moralnego kaca.- Co jeśli ktoś ma słabe serce? Mogłabym go zabić.

- Słuszna uwaga, dlatego musisz polować bardzo ostrożnie z czasem nauczę cię wyostrzać zmysły w ten sposób można wykryć dość dużo problemów zdrowotnych, ale nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności, dlatego stworzyłem sobie krąg przyjaciół ja dbam o ich zdrowie bezpieczeństwo i dostatek w zamian mam dostęp do bezpiecznego źródła pożywienia. Przez jakiś czas mogę ci przysłać woreczki z krwią dopóki nie obmyślisz własnej taktyki żywieniowej - Zaproponował następnie poprosił Eve o pomoc przy podnoszeniu dawców ułożył ich na łóżka zwolnione przez nich.
Kobieta zrobiła tak jak poprosił, przyglądała się ludziom w stanie, do jakiego sama ich doprowadziła.
- Pamiętaj żeby zawsze starać się szanować życie naszych żywicieli wbrew temu, co sądzą niektórzy kainci nie jesteśmy lepsi od śmiertelnych nasze bezpieczeństwo zależy od tego jak się do nich odnosimy. Zaczekaj chwilę też coś przekąszę zanim wyjdziemy pojechać do twojego mieszkania- Powiedział i sam uzupełnił braki w krwi pijąc ze wzgardzonej przez córkę bańki ze świńską juchą zapowiadało się na to, że Eva poważnie uszczupli jego rezerwy. Gdy skończył posiłek otworzył drzwi, przed którymi czekała trójka jego głównych podwładnych
- Mirosławie będziemy jechać do mieszkania, Evy proszę weź ze sobą narzędzia żeby wymienić zamek, Mario proszę daj mu jakieś płótno żeby zakryć okna i dostosować pomieszczenia do potrzeb mojej córki ma Pani jeszcze zapas vitea? Dobrze dzisiaj go uzupełnię i dam wam wszystkim bonus.
Eve spojrzała pytającym wzrokiem na Adama, starając się zrozumieć sens tego ostatniego zdania.
Widząc pytające spojrzenie dziewczyny wyjaśnił jak na dobrego Stwórcę przystało - Vitea to określenie na krew przetrawioną przez wampiry, która po przejściu przez nasze ciała nabiera pewnych szczególnych właściwości między innymi leczy rany i zatrzymuję proces starzenia, ale jej przyjmowanie ma też negatywne konsekwencje, o których opowiem ci podczas podróży do twojego mieszkania - Obiecał odciągając guhola na bok dziewczyna zdawała się być w szoku i nie chciał ryzykować dodatkowego rozchwiania psychicznego zbyt szybko wprowadzając ją w mroczniejsze strony jej nowego (nie) życia.
- Szymonie a nie przepraszam cię…. Tomaszu ciągle się nie mogę przyzwyczaić do tego nowego imienia opowiedz mi jak poszło spotkanie u Księcia proszę - Adam z ulgą wysłuchał raportu guhola obawiał się, że Książę każe mu zająć się tymi dwoma pankówami, które byłby kłopotliwe - Dobrze się spisałeś mój drogi nie ominie cię nagroda.

W mieszkaniu Eve, w czasie, gdy Mirosław wykonywał zlecone prace, sama kobieta zajmowała się porządkowaniem pozostawionego po włamaniu bałaganu. Eve ignorując wyraźne, kilkukrotne tłumaczenia Adama, mimo wszystko postanowiła wziąć leki i popić je szklanką mleka. Tak jak spodziewał się tego bibliotekarz, skończyło się to uświnieniem przez jego córkę własnej sukienki i podłogi. Zdenerwowana kobieta stwierdziła, że weźmie prysznic. Kiedy Adam przeglądał książki swojej córki a Mirek kończył ostatnie poprawki, kieszeń marynarki Torreadora została zaatakowana wibracjami tego małego urządzenia zwanego telefonem komórkowym.
- Moje najszczersze uszanowanie proszę Pana. Pan Modius chciałby się z Panem zobaczyć jeszcze tej nocy. - Steven, ghul Księcia odezwał się w słuchawce.
Adam spojrzał na wyświetlacz swojej antycznej nokia-3310 nie lubił tych durnych hałaśliwych urządzeń miał wrażenie, że jest przez nieśledzony, ale musiał przyznać, że jest to urządzenie przydatne i nie da się bez niego funkcjonować w obecnym świecie, więc idąc na kompromis i zakupił najstarszy funkcjonujący model, aby utrudnić ewentualnym szpiegom życie. Zastanawiał się nawet czy nie sprawić sobie jednego z pierwszych wojskowych prototypów telefonów komórkowych wielkości walizki, lecz uznał, że byłoby to zbyt kłopotliwe, nie zapisywał numerów na karcie PIN ze względów bezpieczeństwa znał te ważniejsze niestety tych pochodzących z dworu księcia nie mógł zignorować:
- Oczywiście, wyruszam natychmiast. Postaram się być jak najszybciej dziękuję ci za informacje Stevenie - Odpowiedział grzecznie rozmówcy zawsze wychodził z założenia, że należy traktować innych z szacunkiem, gdy tylko było to możliwe. Zakończył połączenie głośno westchnął miał na głowie nowo stworzoną córkę oraz własnych poddanych, którymi trzeba było zarządzać! A ten clown Prince Modius będzie mu zawracać głowę!
- Mirosławie muszę jechać władza wzywa. Pilnuj żeby Evie nic się nie stało, włos ma jej z głowy nie spaść. Potem postaram ci się przysłać jakiegoś zamiennika pewnie Sobowtóra hasło wywoławcze to: “Ciało jest życiem” - Obawiając się ataku ze strony klanu diabłów ustalał z każdym ze swoich ważniejszych poddanych hasła na dwa dni wprzód. Oczywiście uparty przeciwnik mógłby odczytać je ze wspomnień albo wydobyć torturami czy nadnaturalnymi zdolnościami, ale jeżeli będziemy tak pesymistycznie podchodzić do istnienia równie dobrze możemy nic nie robić czyż nie?
- Nie mogę cię teraz dokarmić, bo nie wiem, co mnie będzie czekać, ale na dostaniesz w tym miesiącu bonus za dodatkową pracę - Dodał wolał, aby jego słudzy byli zmotywowani do wierności dobrym traktowaniem niż strachem.

Podszedł do łazienki i zapukał w drzwi - Evo coś mi wypadło sprawa biznesowa mój znajomy zostaje pomóc ci w porządkach i rozpoznaniu nowej sytuacji postaram się wrócić jak najprędzej pamiętaj żeby nie pić nierozpoznanej krwi i że przed końcem nocy musisz być w domu. - Z łazienki dało się dosłyszeć dudnienie upadającego na posadzkę szamponu, po chwili została zakręcona także woda.
- Okej. - Odpowiedziała kobieta.

Estreicher po domknięciu tych spraw zadzwoni do swej najnowszej służącej Racheli, aby dowiozła go pod siedzibę Księcia w drodze odebrał od niej mapę miasta z zaznaczonymi miejscami porwań, o których wiedzieli taksówkarze. Jadąc na miejsce przypomniał sobie również o rzadko używanej wersji czytania aury pozwalającej odczytać informacje z tkanki nie było to tak dokładne jak zdolności Czarnoksiężników, którzy z jednej kropelki krwi potrafili poznać klan, pokolenie bądź, jakość krwi, lecz zawsze dawało to jakąś informacje wyciągnął butelkę odebraną wczoraj dzikim guholicom i skupił się na niej przyzywając Dary

Wampirzyca była znana ghulicom pod pseudonimem "Znicz" Dziewczyny obserwowały ją przez ostatnie dwa tygodnie, przemieszczając się po całym Gary.

Sama butelka była wcześniej naczyniem na whisky. Na nożach, tasakach i innych przedmiotów należących do ghulic, da się wyczuć aury różnych nieumarłych oraz ghuli.

Nie było tego dużo, ale przynajmniej nie jechał do Księcia z pustymi rękami, kto wie może Modius zamierza go pochwalić? Może będzie okazja poprosić o pozwolenie na stworzenie potomka? Niby nie jest to potrzebne, ale zrobiłby dobre wrażenie. Może Księże wziął się do roboty i wyciągnął coś z dostarczonych jeńców i ma już plan ataku?

Adam starał się zachować pozytywny ogląd na świat nie mógł się jednak pozbyć wrażenia, że władca miasta zamierza mu spuścić na głowę jakieś szambo…

Estreichera przywitała jak zwykle cicha acz pogodna córka Modiusa. Alicia znów zaproponowała współklanowcowi poczęstunek vitae w czasie, gdy ten oczekiwał w saloniku na samego księcia Gary. Modius zjawił się szybko, bo po zaledwie paru minutach.
- Adamie, drogi Adamie… - książę rozsiadł się w fotelu naprzeciw swojego gościa i złożył dłonie w piramidkę. - Winszuję udanych łowów… szkoda tylko, że ich owoce przynoszą nam więcej niepokoju niż pociechy. Istotnie, nasze najgorsze obawy ziściły się i mamy do czynienia z Sabatnikami. Wciąż pracujemy nad wyciągnięciem informacji z więźnia…, którego udało ci się przechwycić. Co do trupojadów… - Modius odniósł się do dwóch dziewczyn ghulic - Evelyn wyraziła chęć zatrzymania ich dla siebie. Nie zgodziłem się. - Uciął książę, wyraźnie czekając na reakcję Adama.
- Tylko wypełniałem swoje obowiązki wobec Camarili i ciebie mój Książę - Odpowiedział skromnie - Trupojady są groźne najprostszym rozwiązaniem byłoby je zabić… Z drugiej strony są przydatnym zasobem szczególnie podczas wojny wszystko zależy od tego jak duża jest ich odporność psychiczna należałoby też zbadać czy są odporne na więzy krwi, jeżeli nie można by z czasem uczynić z nich przydatnych żołnierzy - Odpowiedział zgodnie z prawdą, choć domyślał się, że Modius zrzuci problem na jego głowę.
Modius pokiwał głową.
- Otóż to, drogi Adamie, otóż to… - wyglądało na to, że książę właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał - i właśnie, dlatego… chcę byś osobiście zajął się zbadaniem użyteczności tego świńskiego duetu. Tak jak mówiłem, Evelyn chciała sama to zrobić, ale… - Modius wstał i przeszedł się po pomieszczeniu by w końcu oprzeć dłoń o oparcie fotela, który zajął Adam. - Nie można ufać do końca ani jej ani jej ojcu. Ten anarchista Juggler może przecież sympatyzować z sabatem a nawet, jeśli nie, sam sabat mógł już zinfiltrować jego stado dzikusów. Ty zaś Adamie, jako europejczyk starej daty jak wiem dobrze wiesz jak zająć się hodowlą zwierząt. A trupojady jak każde inne zwierzęta, dzielą się na dwa rodzaje: użyteczne narzędzia lub zagrożenie. Jeśli są użyteczne… nie są dla nas problemem.
- Wyznaczasz mi bardzo kłopotliwe zadanie mój Książę, udało mi się nawrócić już kiedyś byłego Łowce czyniąc z niego oddanego sługę, ale wtedy miałem do pomocy specjalistę od psychologii i hipnozy, który specjalizował się w badaniu oraz łamaniu umysłów. Zmiana takich buntowniczych jednostek w posłuszne narzędzia to ciężki proces nie wspominając już o konflikcie z Sabatem… Oczywiście wola władcy jest dla mnie rozkazem. Wydaje mi się, że nie musimy się martwić o młodą Eveline zdaje się, że nie pała miłością do swojego Stwórcy, ale oddanie jej pod opiekę tych niebezpiecznych kobiet jest rzeczywiście zbyt ryzykowne ze względu na jej bezpieczeństwo sam będę musiał uważać żeby te nowe nabytki nie stały się żmijami wyhodowanymi na mojej piersi hmmm… - Estreicher zamyślił się na chwilę podejrzewał, że Modius skrycie marzy o tym, że pankówy załatwią Adama i wszystkich jego poddanych ze schronu
- Panie przy takiej ilości sług i obowiązków potrzebuje kogoś do pomocy. Mojej Vitea nie wystarczy dla tak dużej ilości guholi a ktoś musi zająć się moim klubem, podczas gdy ja skupię się na walce z przebrzydłymi fanatycznymi Sabatnikami oraz modelowaniu Trupojadek. Czy pozwolisz mi na stworzenie Potomka? Rozumiem, że mam twoje pozwolenie na związanie tych Trupojadek więzami krwi i zabicie ich, jeżeli uznam, że są zbyt niebezpieczne? - Wolał żeby pomiędzy nim a władcą miasta nie zostało zbyt wiele niedomówień po za tymi, które były konieczne.
Modius machnął nonszalancko dłonią.
- Oczywiście Adamie, oczywiście… - książę odwrócił się i wrócił do swojego fotela. - Widzisz, ja nie mogę bronić całego Gary sam przed zakusami Chicago… - Modius poprawił swoje włosy. - Całe to… rozluźnienia, na jakie wam wszystkim pozwalam nie miałoby szans na kontynuację, gdyby Ludin miał położyć na tej ziemi swoje łapska. - Książę powiedział jakby chciał przekonać również siebie, po czym spojrzał życzliwie na Adama.
- Oczywiście mój drogi, masz moje błogosławieństwo i życzę udanych łowów… mówię o potomku i nie tylko.
- Dziękuję Panie, za twoją łaskawość. Zacząłem zbierać informacje w środowisku taksówkarskim wiedzą zaskakująco dużo o morderstwach pomimo naszych starań, ale można to wykorzystać na naszą korzyść. Będę cię informować Panie o znaczących postępach a teraz nie będę zabierać wam więcej cennego czasu Mości Książę. Odbiorę te dwie nieszczęsne trupojadki i ruszam wykonywać powierzone mi w waszej łaskawej wspaniałomyślności zadania - Powiedział wstając z krzesła i skłaniając władcy miasta głęboki ukłon. Mimo wszystkich wad Modiusa Adam nie zazdrości mu pozycji ani ciągłych walk z władcą Chicago wiedział z własnego doświadczenia jak niewdzięczną pracą jest rządzenie miastem wolał, więc aby drugi Torreador pozostał na tronie. Koniec, końców nie był najgorszym Księciem, jakiego zdarzyło się Adamowi poznać wystarczy, że odrobi swoją pańszczyznę, aby powrócić do swoich eksperymentów oraz projektu schronu doskonałego. Zresztą cała ta polityka nie będzie miała znaczenia, gdy spadną bomby...


 
Brilchan jest offline