Krasnolud twardo przepychał się do przodu. Ze swojego doświadczenia wiedział, że nikt nie chciał mieć wściekłego Krasnoluda, który mógł na pewnej szczególnej wysokości uczynić straszne spustoszenia podczas barowej bijatyki. A Ma uwielbiał bijatyki. Była to jedna z tych rzeczy, która pobudzała go do życia. Renegaci nie mieli łatwo, ale on był świetnym i doświadczonym wojownikiem, choć to wydawało się być wieki temu. Nie miało to jednak znaczenia, tutaj gdzieś na końcu świata. Można było stracić życie, ale zapewne też zyskać na tyle pieniędzy, aby zapomieć o całym gównie jakim była ta egzystencja.
W końcu usiadł przy jednym ze stolików i nie czekając na nic również skinął na karczmarza
-Wódka, jedzenie, pokój do spania. W tej kolejności - rzucił krótkie spojrzenie innym siedzącym w tej karczmie. Nie wyglądało na to, aby stanowili jakieś specjalne niebezpieczeństwo. Chyba nikt dziś nie miał ochoty umrzeć ... Cóż ....
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |