Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2017, 13:08   #90
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Ostatnimi dniami Eleonor była milcząca. Mówiła mniej niż zwykle, rzadziej się śmiała, mniej chętnie wdawała się w dyskusję i nie zanosiło się na to by cokolwiek w tej materii miało ulec zmianie. Kiedy jechali z Franzem do Paryża, po owocnych poszukiwaniach, nie rozmawiała z nim. Wpatrywała się w ciemny las, za oknem, drogę, która niedawno była jeszcze biała, ale w żółtych reflektorach automobilu, wydawała się szara, bez wyrazu i całkowicie odarta ze swojego śnieżnego piękna.
Co jakiś czas była Księżna Norfolk zerkała na towarzyszącego jej mężczyznę, zastanawiała się, czy porozmawiać z nim na temat tego co się dzieje, czy powinna zagaić, zapytać może o jego samopoczucie, jednak widząc zmęczenie, malujące się na twarzy Austriaka, po całodziennym kopaniu, zaniechała tego pomysłu. Uznając, że takie zachowanie mogłoby zostać źle odebrane, a dodatkowe męczenie Franza na nic im się zda. Słuchała więc wiatru dudniącego na zewnątrz, tylko kilka razy, przy co gwałtowniejszych zakrętach, złapała przyjaciele za rękę, w przestrachu. Wiedziała, co może oznaczać wypadek samochodowy i momentami naprawdę się bała, kiedy zarzucało pojazdem na skutej lodem drodze. To delikatne zaciśnięcie palców, na znajomej dłoni było jedyną oznaką tego, że Eleonor, była nie tylko ciałem, ale i duchem w aucie.

Choć kamień spadł jej z serca, gdy znaleźli jedną z części posągu, wiedziała, ze to nie wszystko, zdawała też sobie sprawę, że przez są też narażeni na ataki jak nigdy wcześniej. Jeśli, ten cały zakon, który próbował dostać posążek w swoje ręce, zorientuje się, że posiadają jedną z części, nie spoczną dopóki nie wydrą go z rąk grupki przyjaciół. Nie powinni się tym chwalić, powinni też jak najszybciej opuścić Paryż. Z taką myślą, w końcu zajechali pod posiadłość należącą do jej Ojca, obecnie odziedziczoną przez nią. Wysiadła z auta opatulając się szczelniej ciepłym paltem i ruszyła po schodach na górę, oglądając się tylko na Franza, upewniając się, ze podążą za nią.


- Dziękuję Domique - odpowiedziała machinalnie Eleonor, zabierając kopertę. Rozerwała ją, nie dbając o zawracanie sobie głowy, szukaniem noża do kopert. Wyciągnęła z środka list i przeleciała wzrokiem po skreślonych na papierze literach. Zmarszczyła ciemne brwi, które zbiegając się ku sobie zupełnie roztrzaskały maskę pozornego spokoju, którą od kilku dni przykleiła do własnej twarzy panna Howard. Podała wiadomość dalej, by każdy z jej przyjaciół mógł się zapoznać z jej zawartością, a kiedy ostatnia osoba, oddała jej liścik powiedziała, z zaskakującą pewnością w głosie.
- Zamierzam się tam udać. Wy - tutaj kolejno obdarzyła każdego z jej gości łagodnym spojrzeniem - zdecydujcie sami. Nie mogłabym was o to oprosić. Mając to - wzrok arystokratki uciekł, ku jutowemu workowi - nie jesteśmy bezpieczni w Paryżu. Uważam, że trzeba jak najszybciej wyjechać, ale na to spotkanie chciałabym pójść. Jeśli ktoś zechce mi towarzyszyć, jednak jeśli wolelibyście jechać dalej, nie będę nikogo o to obwiniać, co więcej całkowicie to zrozumiem.
Umilkła na chwilę, pozwalając im przetrawić swoje słowa.
- Dominique, przynieś herbatę, proszę - dodała do stojącej przy drzwiach gosposi, która zaraz dygnęła i opuściła pomieszczenie. Lady Howard Kontynuowała.
- Nie chce narażać was na niebezpieczeństwo, w związku z tym, bardzo proszę, dobrze zastanówcie się, nad kolejnym krokiem. Na waszym miejscu wyjechałaby z Paryża, ale ja.. wybaczcie, nie mogę. - powiedziała przepraszającym tonem - jeśli zdecydujecie się wyjechać, dołączę do was najszybciej jak się da. - dodała a ciche westchnienie uleciało spomiędzy warg kobiety.
 
Lunatyczka jest offline