Plan nie do końca poszedł tak jakby się tego chciał. Zdziwiony Franciszek, obserwował tańczącą sąsiadkę z bezpiecznego miejsca swojego domku, stojąc przy oknie kuchennym i popijając rumianek, kontemplował niespotykane widoki.
Bolał go tyłek od jazdy, jakby co najmniej oddał się drużynie piłkarskiej, jeśli nawet nie dwóm. Nie żałował jednak powierzonego wysiłku.
Po zjedzeniu obiadu, wyruszył na obchód działkowy. Chciał poznać okolice i ludzi, może z kimś zaprzyjaźnić? Jako weterynarz szukał też oznak bytności dzikiej zwierzyny, oraz niebezpieczeństwa jakie muszą przebyć.
Stare płoty, wnyki, toksyczne śmieci… tego wszystkiego chciał się pozbyć, by ułatwić okolicznej faunie i florze przetrwanie.