Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2017, 21:16   #11
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Oż kurwa, jak on nienawidził tej bandy jebanych bezmózgów, pożal się boże sportowców i cwaniaczków za dychę, tych tępych pizd o wypacynkowanych mordach, którym usta się nie zamykały. Bla, bla, bla, zobacz moj nowy sweterek, bla, bla, bla ładny mam dzisiaj lakier.
Noż kurwa mać! Naprawdę nie macie o czym rozmawiać tępe cipy? Naprawdę?

Zapewne olałby cały ten szkolny wyjazd, gdyby nie miejsce do którego się wybierali. Z opisu na stronie wynikało, że obóz jest w kompletnej dziczy.
Ciekawe, co jełopy zrobią, jak ich odetnie od fejsa i nie będą mogli skomentować najnowszej fotki na insta.
Jego dusza już radowała się na dźwięk jęczenia tych niedojebanych pokurwieńców.

On sam lubił dzicz i pozbawione ludzkiej ingerencji miejsca. Czuł się w nich dobrze, niemal jak w domu. Domu, który zmieniał chyba częściej niż skarpetki.
A myśl, że może w lasach, czai się jakiś maniakalny morderca, przyprawiała go niemal o orgazm.
Oczami wyobraźni już widział krew spływającą po ścianach letniskowych domów.

O! Wtedy to bym strzelił fotkę i wrzucił na insta! Macie i komentujcie pojeby! - pomyślał.

***

Jaki to był piękny dzień. Jak bardzo obrzydliwie piękny. Tak bardzo, że już od samego patrzenia za okno zbierało mu się na wymioty.
Aby poprawić sobie humor ruszył do ogrodu i wygrzebał z ziemi zakopaną tam poprzedniego wieczoru kurtkę.
Kojąca woń świeżo rozkopanej ziemi i zgnilizny otuliła go, niczym ciepły koc.
O! Tak lepiej. Zdecydowanie lepiej.

Z perwersyjnym uśmieszkiem wrócił do domu i wrzucił tosty do opiekacza. Plecak z jego rzeczami stał już przy drzwiach. Wszystko przygotował już poprzedniego wieczoru.

Grzanki popił świeżym sokiem z pomarańczy i bez słowa wyszedł z domu. Wiedział, że ojciec specjalnie wziął przepustkę, aby go odwieźć.
Takiego wała.
Ze słuchawkami na uszach, szedł wolno w stronę boisk, gdzie wyznaczono zbiórkę.

***

Banda rozwrzeszczanych imbecyli władowała się do autokaru, jakby to była pieprzona arka Noego i zbliżał się mający zalać wszystko potop.
On wszedł na końcu, roznosząc wokół swoją majestatyczną woń.
Większość miejsc była już zajęta. Pozostały głownie te z przodu autobusu.
Bez wahania zajął miejsce tuż za kierowcą. Nauczycielka siedząca obok spojrzała na niego spod lekko przymrużonych powiek.
Tylko tyle mogła zrobić, stara kurwa.
Gdyby odezwała się choć słowem, zaraz zgłosiłbym, że pedagog hamuje jego indywidualizm i tłamsi rozwój.

***

Las był doprawdy piękny i majestatyczny.
Gdy tylko wysiadł z autobusu spojrzała na telefon. Możliwe tylko połączenia alarmowe. Pięknie. Cudownie. Jacyś bogowie jednak istnieją. Kto by pomyślał, że właśnie jego życzenie zostanie spełnione.

W pokoju rzucił plecak na pierwsze wolne łóżko i niemal natychmiast wyszedł. Usiadł pod masztem na którym powiewała triumfalnie, amerykańska flaga.
Z kieszeni kurtki wyciągnął pojemniczek z farbami i bez żadnego zamysłu zaczął je nanosić na twarz.

Nie widział efektu ale czuł, że będzie odpowiedni. Pewnie wyglądał, jak wykopany z ziemi wódz Siuksów, czy innych Szoszonów.
Ze skrzyżowanymi nogami i kpiącym uśmieszkiem na ustach, czekał aż banda pokurwieńców wykąpie się i wypacynkuje.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 15-06-2017 o 23:32.
brody jest offline