Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 11:04   #72
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Rada
Przybył niezapowiedziany, odziany w szary habit, twarz zasłaniał mu kaptur i cień. Nie wyrzekł ani słowa, lecz skłonił się wolno tym nielicznym którzy już przybyli na spotkanie. Wydawał się nie zwracać uwagi na wodę skapującą z jego szat, czy na cokolwiek innego. Niemal odruchowo przesunął się bliżej cieni, z dala od źródła światła, a Ci którzy odwrócili wzrok choć na chwilę tracili go z oczu. Dopiero po dłuższej chwili postać zakapturzonego ukazywała im się ponownie. Nie, nie krył się jak, lecz był trudny do zauważenia, bardziej przeciętny niż przeciętność, niczym same cienie które skrywały jego twarz.

Cigogne przybył na miejsce spotkania w nienajlepszym humorze, nie dość, że jego próba komunikacji z martwym Lupinem była dość nieowocna, to teraz jeszcze zmókł od tego cholernego deszczu. Zwieńczeniem tego wieczoru był fakt, że z powodu pogody ulice były puste. Teraz zostało tylko, żeby ktoś ogłosił się nowym Księciem i zabronił przebywać w mieście komukolwiek. To by było dobre zakończenie nocy.

Fleur nie lubiła gdy padało, szczególnie gdy padało tak bardzo. Były ku temu dwa powody. Nie lubiła być mokra… nie w ten sposób! I nie lubiła gdy całe jedzenie chowa się po chatach. Cieszyła się, że poprzedniej nocy udało się jej posilić z jakiegoś napalonego młodziana. Miał nawet wszystkie zęby i zapłacił jej za usługę!
Teraz jednak ta cała radość była niczym, gdy siedziała lekko głodna w dusznej izbie. Jej strój oblepił jej ciało, odkrywając przed postronnymi większość atrybutów wampirzycy. Powinna sobie znaleźć jakiś ciepły kącik, z ghulem, który ją ogrzeje w. takie noce. Rozmyślając obserwowała z zainteresowaniem pozostałych zebranych.

Już w momencie, gdy Tzimisce pojawiła się na miejscu spotkania, dało się zauważyć, że Rigó wyraźnie była nieporuszona deszczem. Można wręcz było pokusić się o stwierdzenie, iż te strugi wody lejącej się z nieba były jej miłe. Otrzepała płaszcz bez pedantyzmu, zmniejszając trochę jego wagę i przeczesała dłonią zawilgocone włosy, które po części były wręcz mokre... a przecież Rigó miała kaptur, prawda?
- Piękna pogoda. - powiedziała cicho, a w tych słowach nie dało się wyczuć ni nutki ironii.
Szybko omiotła wzrokiem zebranych, zaś zobaczywszy przemoczoną Fleur podeszła ku niej. Nim jednak dotarła do kobiety w jej oczy rzucił się nieznajomy osobnik, którego zlustrowała nieufnym wzrokiem, ale nie zaniechała pierwszego zamiaru... Na wszystko będzie czas, a skoro już jest tyle osób... tym lepiej, prawda?
- Nie podzielasz mojego zdania co do deszczu, Fleur? - zapytała Rigó, gdy usadowiła się obok wampirzycy, wyżymając pukiel włosów - To takie orzeźwiające doznanie w końcu. - dodała układając płaszcz na skrzyni za nimi.

Fleur uśmiechnęła się do Rigó, widać było po niej, że raczej woli inną pogodę, więc chyba pytanie tej wampirzycy było lekko złośliwe. Trochę przypominało zachowanie zazdrosnych kurew w starym burdelu. Ale Angela zawsze mówiła, że trzeba być dla takich osób po prostu miłym.
- Wolę się orzeźwiać w balii. - Odparła cicho, spoglądając znów na pozostałe wampiry. Bardzo ciekawiła ją zakapturzona postać.

Izba na poddaszu była niewielka, jak to izby w karczmach.
Deszcz bębnił o dach, zaś kilka świec rzucało słabe, migotliwe światło na pomieszczenie.
Cztery proste, nakryte kocami łóżka, tyleż krzeseł i niewielki stół. U szczytu stołu zasiadał Kainita wyglądający na mężczyznę po czterdziestce, odziany w proste, szare szaty. Zarost miał przyprószony siwizną, zaś karnację wciąż bladą, lecz nieco ciemniejszą niż u większości Spokrewnionych, wskazującą na pochodzenie z południa Europy.
Witał kolejnych przybyłych skinieniem głowy.
Większość z nich znała go pod imieniem Jan.
Przed nim na blacie stołu leżało kilka czystych kart papieru, kałamarz z atramentem oraz pióro.
Oraz dziewięć drewnianych kubków i beczka piwa.
- Zamówiłem ją dla niepoznaki - wyjaśnił po polsku z obcym, podobnym nieco do ruskiego akcentem. - Na wstępie proszę wszystkich o nie podnoszenie głosu. Ściany, jak wiadomo, mają uszy. Niechaj też wszyscy kolejno przedstawią się, na użytek tych, których nie znają. Ja jestem Jan, inicjator tego spotkania. Z tej racji, a nie implikowania sobie jakiejkolwiek wyższości, pozwolę sobie objąć przewodnictwo, jeżeli nie macie nic przeciwko.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 16-06-2017 o 12:03.
Googolplex jest offline