Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 13:06   #75
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

RADA IV

- Dobrze byłoby - odezwał się Gabriel gdy wampirzyca odeszła. - Ustalić może jakieś zasady. Wiem, że to mało popularne słowo. Jednak jest nas sporo w mieście. To stwarza pewne zagrożenia. - powiedział rzeczowo Gabriel.
- Zasady… ustala… władca… - Przypomniał głos z Cieni.
- Lub zgromadzenie - poprawił go Jan. - Wcześniej milczałeś, gdy pytaliśmy czy rościsz sobie prawa do całego miasta. Czy teraz pragniesz takie roszczenie zgłosić?

Z cienia pod kapturem nie dobył się żaden dźwięk, wampir w habicie nawet się nie poruszył, po prostu obserwował.
- Milczenie poczytujemy za brak takowych roszczeń - rzekł Jan formalnym tonem. - I twą akceptację dla stałej obecności w Płocku wszystkich obecnych tu członków Rodziny.
- Plus Rigo. - wtrącił Cigogne - A teraz na poważnie, co mamy zamiar zrobić w sprawie śmierci Ereba? Chcecie dociekać dalej co i jak go zabiło?
- Co, jak i dlaczego. To rozsądne pytania. Poznać odpowiedzi nie zaszkodzi. Sądzę, że przy odpowiednio długim badaniu odpowiedzi udzieli mi krucyfiks. Dowiemy się kto i kogo zabił. Po pewności, że to Ereb nie mamy.
- Moglibyśmy też… po prostu zapytać Ereba. - dodał nieśmiało Cigogne.
- Jak? - zapytał Jan. - Czy umiesz… komunikować się ze zmarłymi?
- Próbowałem z naszym niedoszłym porywaczem, ale wilk nie był zbyt rozmowny. Nawet się nie odezwał, tylko od razu rzucił. - Cigogne wzruszył ramionami - Załatwcie mi te zwłoki, trochę krwi dla mnie i możemy zrobić seans.
- Szatańskie… sztuczki… - Odezwał się głos spod kaptura, wyraźnie rozzłoszczony, lub może przerażony, czasami trudno to rozróżnić.
- Nie wiele wiesz na temat własnej religii mości Fryderyku. Komunikacja z martwymi istniała w chrześcijaństwie od dawna. Śmiertelnikom po prostu zaczął przeszkadzać zapach i wygląd zwłok. - Kapadocianin spojrzał na Nosferatu - Nawet sobie nie wyobrażasz co najbardziej uduchowieni księża robili we wczesnych etapach nowej religii.
- Dusze… należą… do… boga… nie… wolno… ich… wzywać... - kontynuował swoje.
- Nie zmuszam nikogo, do wzięcia w tym udziału. Oferuję tylko wyjście.- Cigogne uniósł dłonie w obronnym geście.
- Nie… wolno… - Podkreślił zakapturzony.
- Jeżeli ma to przynieść ulgę twojemu sumieniu to nie wyrywam dusz z miejsca ich należytego spoczynku, tylko duchy, które utknęły pomiędzy tym światem, a następnym. - Cigogne ponownie wzruszył ramionami..

Jan przysłuchiwał się zaciekawiony.
- Sądzę, że w przypadku Ereba tak właśnie mogło się stać - powiedział. - Na pewno nie przekroczył bram świętego Piotra, w końcu sam uważał się za boga, tak? W najlepszym razie trafił do piekła… lub swojego Hadesu.
- Nie… wolno… wzywać… potępionych… Szatan… czuwa…- Najwyraźniej zakapturzonego nie przekonały wyjaśnienia.
- Zakładasz, że Hades i Piekło są to różne miejsca. - skomentował Cigogne - A nie są to jedyne miejsca, w których może skończyć dusza. Tak czy inaczej, wybacz Fryderyku, ale twego zezwolenia nie potrzebuję, aby kontynuować swoją pracę. Jedynie oferuję wam ograniczony dostęp do źródła wiedzy i sekretów.
- Ja nie mam obiekcji - rzekł Jan.
-Ja również nie. - Ziemowit słuchał wymiany zdań z niejakim rozbawieniem. Ta banda, bo zgromadzeniem nazwać tego nie było można, przekrzykiwała się jak dzieciaki na placu zabaw. Przy okazji udało mu się wyłapać, co w mniejszym lub większym stopniu go ominęło przez spóźnienie. Obcy, zwany Fryderykiem był Nosferatu, najwidoczniej miejscowym, choć gdy przybył żaden Spokrewniony nie rościł sobie praw do tych ziem. Jednocześnie uważał, że ma prawo im rozkazywać, jakby był ich zwierzchnikiem. Prawdopodobnie lata życia w odosobnieniu rzuciły się zniekształconemu wampirowi na rozum.

-Jednakże… Jak słusznie zauważył wcześniej Gabriel, jeśli nasza mała społeczność ma się w tym mieście rozwijać bez tarć, będzie konieczne ustalenie pewnych zasad. Proponowałbym, byśmy zajęli się tym zanim przejdziemy do kwestii, że tak powiem duchowych. - Ziemowit znał się na ezoteryce, gdyż była ona nieodłączną częścią zarówno Spokrewnionych, jak i otaczającego ich świata, jednakże jego wiedza była czysto teoretyczna, nie brał nigdy udziału w seansach spirytystycznych, ani niczym na podobę. Za to w kwestiach administracyjnych doświadczenia miał mnóstwo, dlatego chętnie skupiał się na tej części zgromadzenia, zwłaszcza że był to w sumie jego podstawowy cel, który chyba umknął gdzieś w tym czymś, co stanowiło parodię debaty. Zapewne dlatego szlachcic przez większość czasu milczał.
- Ustalanie zasad będzie musiało poczekać do następnej nocy, obawiam się. - Cigogne spojrzał na Ziemowita - Chyba, że masz zamiar po raz kolejny urazić Panią Rigó i ustalić jak wszyscy mamy się zachowywać, bez niej. Osobiście uznałbym to za brak taktu, ale najwyraźniej nie jest to twój pierwszy raz z tym przewinieniem.
- Ja zaś obawiam się, że jeżeli za każdym razem poddawać się będziemy cudzym humorom to nigdy nic nie ustalimy, bo zawsze coś komuś nie będzie pasować, albo jeszcze gorzej każdy w zależności od swego aktualnego interesu będzie zrywać spotkania patrząc tylko na własną korzyść. Jeśli mamy rządzić zgromadzeniem nie czyńmy takiego wyłomu. Powiem to teraz z bólem, bo łączy mnie z Rigo krew, ona nie jest naszym księciem i dlatego nie ma prawa by zrywać spotkanie wszystkich spokrewnionym, ona wyszła i w ten sposób sama zdecydowała, że nie będzie brać w nim udziału i to co się teraz wydarzy stanowić będzie prostą konsekwencję jej działań. Zatem pozostaje jej jedno albo zgodzić się z ustaleniami które poczynimy, albo szukać nowego domu. Jeśli zaś uważacie, że jej wola jest ważniejsza niż ośmiorga tu zgromadzonych, to owszem możemy przełożyć spotkanie i uczynić moja krewniaczkę księciem, gdyż to pokaże, że jej wola więcej znaczy niż nasza.

Cigogne uniósł brew.
- Dobrze Oleno, to teraz ty wyjdź, a my w szóstkę ustalimy jak masz się zachować. Tu chodzi o grzeczność wobec wszystkich.
- To nie jest to samo, ona wychodząc sama odebrała sobie prawo, ty mnie wyrzucasz, to nie ja decyduje a ty.
- Ona miała powód i jestem w szoku, że jej nie wsparłaś, jeżeli faktycznie obie jestescie Tzimisce. Ona powiedziała, że wzgardzono jej gościnnością, czymś co dla Tzimisce jest niemal świętością, do tego niektórzy z tu obecnych, wykazali się brakiem taktu i ogłady. Szczerze, gdybym był kimś innym, pewnie też bym wyszedł.
- Jeśli tak było winna przedstawić sprawę zgromadzonym, a nie zachowywać się jak podlotek kierujący się uczuciami jak bydło. Mi nic nie wiadomo o tym ażeby ktoś wzgardził gościnnością Rigo. Ktoś z was nią wzgardził? - rozejrzała się po zgromadzonych.
- Sama nam to powiedziała zanim wyszła. - przypomniał Cigogne - Zastanawiam się co robiłaś, jeżeli nie słuchałaś.
- Powiedzieć można wszystko, czy powiedziała kto wzgardził jej gościną i uchybił jej domowi? Nie więc pytam kto z tu obecnych wzgardził tym co jest najcenniejsze dla mojej krwi. Czy powiedziała czym to się przejawiło? Nie… ja tu widzę emocje nie poparte faktami. Widzę Spokrewnioną zaproszoną na spotkanie w sprawie ustalenia zasad naszego współżycia, która postanawia wyjść, w mej opinii nie sprowokowana. Owszem może powinnam bronić moją krew za wszelką cenę, ale wybaczcie mi to zachowanie było głupie, nierozsądne i dlatego głosuję za kontynuowaniem obrad pod jej nieobecność. Ja nie poddaje się fochom i szantażom, ale jeśli wasza wola mogę przyjść i jutrzejszej nocy czynić ustalenia tylko co jeśli wtedy wyjdzie ktoś inny z tej czy innej przyczyny?

Kapadocianin westchnął.
- Miała dość taktu, aby nie wytykać palcem, kto go nie ma. Po drugie, pierwotnie to spotkanie miało dotyczyć Ereba, a wszelkie ustalenia zachowawcze miały być poboczne. Nikt nie mówi, że Rigó jest Księciem, ale z racji jego braku, kulturalnie będzie, ustalić to ze wszystkimi. Teraz co do głosowania. Nie zgadzam się, żeby teraz ustalać cokolwiek ponieważ przynajmniej jedno z nas jest dziecięciem, które nie powinno jeszcze opuścić swego Rodzica, które nic nie wie o tym co jest istotne i które nie sądzę, aby powinno decydować o czymś tak istotnym, jak prawa i zasady jak powinna działać nasza społeczność.

Olena zamrugała oczami i spojrzała na innych
- Sami widzicie wystarczyło niewiele, ot tylko drobna różnica zdań w dyskusji - powiedziała spokojnym głosem - i już atakują i próbują pozbawić prawa do głosu. Pytanie kto zostanie zaatakowany następnym razem i jaki niedorzeczny pozór będzie wyciągnięty przeciw niemu. Ja osobiście uważam, że spokrewniony może pozbawić się głosu wyłącznie sam ja zaś tego nie czynię.
- Nie obracaj tego przeciwko mnie Oleno. Faktem jest, że jesteś młoda. Zbyt młoda, aby decydować o tak ważnych sprawach. Jest bardzo dobry powód, dla którego młodociani Krewni zostają ze swoimi rodzicami przez stulecie. Nie wiem ile ty masz lat i szczerze mnie to nie interesuje, ale według mnie powinnaś dokładnie przemyśleć swoją pozycję i swoje priorytety. - Cigogne oparł się o krzesło.

Gabriel w milczeniu obserwował wymianę zdań. Postanowił się jednak wtrącić.
- Popieram zdanie Oleny. Rigo mogła zostać, wyszła to ona zachowała się niewłaściwie. To nasze pierwsze spotkanie. Wystarczyło trochę dobrej woli. I my taką możemy wykazać, rozmawiając jutrzejszej nocy.
- Jeżeli wymagasz od swego rozmówcy "dobrej woli" to może powinieneś zaprzestać rozmów. Dialog powinien płynąć naturalnie i bez wymuszeń z żadnej ze stron. Już najwyraźniej któreś z was się z nią spotkało i uraziło. Nie wiem, czemu uważacie to za błahostkę, ale jest to jedna z podstaw dobrego wychowania. - Cigogne spojrzał na zgromadzenie - Ktoś zawinił, uraził dumę klanu, który kiepsko znosi takie zbrodnie, a wy myślicie, że to JEJ wina. Jeżeli chcecie, aby ona się jutro zjawiła to trzeba będzie więcej niż tylko liściku z wezwaniem. Ktoś będzie musiał przeprosić. Kilku ktosi.
- Uwielbiam popadanie w przesadę. - powiedział Gabriel - Nikt najpewniej nie przeprosi Rigo za uchybienia. Ona sama nie należy do mistrzyń dobrego wychowania. W zasadzie zarzuciła nam tchórzostwo. Ktoś wyszedł? Trzasnął drzwiami? Odegrał dramatyczną scenę? Nie, oberwało jej się jedynie uwagą w podobnym tonie.
- Jak dla mnie wy boicie się wszystkiego. - skomentował Cigogne - Ereb zachowuje się nienależycie? Trzeba coś z nim zrobić! Jest łowca w mieście? Również zaczynacie się denerwować. Wilkołaki! W lesie! Łolaboga, co zrobić, żeby tu nie przyszły. Teraz, Gabrielu mam dla ciebie wyzwanie. Jeżeli naprawdę wierzysz, że to Rigó zawiniła, że to ona wykazała się brakiem taktu, że to ona powinna zmienić swoje zachowanie. To pójdź do niej i powiedz jej to w twarz. Przedstaw swoje racje, ona wydawała się inteligentna, jestem pewny, że jeżeli masz rację, to ci ją przyzna. Jeżeli masz rację.
- Gdyby była tu obecna powiedziałabym jej to w twarz.
- To idź. Masz nogi, pójdź do swojej krewnej i powiedz jej, że zachowaniem rzuca cień na klan. Leży to w twoim interesie i honorze.
- Z przyjemnością jej o tym powiem przy najbliższym spotkaniu. Na razie jednak moim zdaniem dalsza rozmowa jest bezcelowa i do niczego nie prowadzi. Jeżeli twoim zdaniem łowca i wilkołaki to nie problem to różnimy się w pojęciu tego co jest problemem a co nie. Jeśli chodzi o Rigo po raz kolejny powtórzę, że ja tylko uważam, że każdy z nas jest równy i powinien ponieść konsekwencje swego zachowania. Jeśli zaś istotnie ktoś obraził mą krewniaczkę powinien zostać ukarany, ale na podstawie jasnych oskarżeń a nie focha damy.
- Cigone przestań żartować. Kpisz z nas sugestiami byśmy teraz zaczęli biegać za Rigo i coś z nią wyjaśniać. Olena jest młoda ale mógłbyś jej tak ostentacyjnie nie lekceważyć. - zasugerował - Wyzwaniem nazywasz czy zachowam się jak sługa czy pachołek? Może powinieneś sam pobiec do niej i zasugerować powrót i wyjaśnienie jej zachowania? Czy rzucania oskarżeniami bez wyjaśnienia. To, że podjęliśmy temat wilkołaków czy łowcy uważam za rozsądne. Ty początek rozmów na ten temat uważasz za strach. Mamy inne poglądy na wiele spraw.

Cigogne pokręcił głową.
- Wilkołaki i łowca są problemem. Jednak nie takim, aby rwać sobie włosy, a kilka kępków widzę na ziemi. Co do Rigó, to nie ja uważam, że jej zachowanie było błędne więc, to nie ja powinienem sprawę wyjaśniać. Co do lekceważenia Oleny… dopóki mój Rodzic mnie nie wypuścił byłem lekceważony przez własny klan, co tu mówić o jakiś innych. Jednak chyba powiedziałem dostatecznie dużo, zrobicie jak uważacie ja się nie wtrącę do waszych decyzji. Najwyżej ich nie zaakceptuje, a na pewno nie spróbuje poprawić jeżeli będą błędne. - z tym słowami zagłębił się w krześle dając znać, że jego udział w rozmowie dobiegł końca.
- Tak sobie myślę - odezwała się Olena - jeżeli nie planujesz stosować się do decyzji rady, aż dziw bierze, że nie pójdziesz śladem Rigo, lecz pozostajesz w naszym towarzystwie.
- Nie muszę akceptować głupich praw. Jeżeli wasze ustalenia będą z sensem, to się zastosuje. Jeżeli natomiast, ktoś wpadnie na pomysł., że w każdą niedzielę idziemy do kościoła, robić pozory dla śmiertelnych, to wybaczcie, ale chyba sobie odpuszczę to "prawo". - Kapadocjanin nie ruszył się nawet na swoim siedzisku.
- To również podważa sens istnienia rady, bo jeżeli ustalamy jakieś prawo to powinno ono dotyczyć wszystkich, inaczej jaki byłby sens w jego ustalaniu jeśli każdy może stwierdzić, że jest delikatnie mówiąc niemądre i uznać że ono go nie obowiązuje… Zresztą nie wierzysz chyba, że ktokolwiek z nas tu obecnych chciałby aby ingerować w jego życie bardziej niż to niezbędne. Musimy np ustalić nasze strefy wpływów, ale do tego trzeba dojrzeć - powiedziała z delikatnym przekąsem.

Cigogne powstrzymał prychnięcie.
- Oleno, mnie chodziło o prawa jak przedstawił to mój przykład, głupie. Tak jak powiedziałem, jeżeli wierzysz, że prawa, które chcesz ustalić są sensowne i logiczne, to nie będzie problemu. - Kapadocianin wstał z siedziska - Wybaczcie teraz, noc jeszcze relatywnie młoda, a ja mam kilka istotnych spraw do załatwienia. Zgłaszam cmentarz przy kościele świętego Michała jako swoją domenę. Jeżeli ktoś ma obiekcje proszę przekazać mi je jutrzejszej nocy. - po czym skłonił się i opuścił izbę.

Słysząc te słowa, zakapturzony wstał i skłonił się pozostałym.
- Wybaczcie… obiecaliśmy… wymianę… - Po czym ruszył w ślad za kapadocjaninem.
- Chciałbym porozmawiać Frederyku. Wiesz gdzie szukać Cigogne.

Zakapturzony zatrzymał się i odwrócił powoli, po czym tak samo wolno kiwnął głową.
- Zgoda…
-Imię tego Kapadocjanina jest niesamowicie trafione. - Ziemowit odezwał się w końcu zniesmaczony. Impertynencja Cigogne’a była tak ogromna, że szlachcicowi zwyczajnie zabrakło słów, a to nie zdarzało się często. - On i Rigo są jak dzieci. Jeśli pozwolimy by ich kaprysy kierowały życiem naszej społeczności, jesteśmy skazani na niepowodzenie. - Bocian mówił o dzieciach, wyglądało na to że na kolejnym spotkaniu tej dwójce trzeba będzie nadać taki status i wyznaczyć im opiekunów, by nauczyli się co znaczy być dorosłym Spokrewnionym.

Fleur wstała ze swego siedziska i jeszcze raz otrzepała już całkiem suchą suknię.
- Wszyscy jesteśmy dorośli. - Powiedziała uśmiechając się. - Ja wracam do pracy. Jakbyście potrzebowali pomocy wiecie gdzie mnie szukać. Zgadzam się z decyzją rady tak długo jak burdel jest mój.
- Zatem jeżeli nikt z obecnych nie rości sobie prawa do burdelu to równie dobrze możemy już dziś ustalić, że burdel od dziś po wsze czasy stanowi domenę Fleur. - Olena powiedziała pewnym głosem.
- Kochani prawa rościć sobie możecie, ale to warunek mego pełnego wsparcia. Nie będę przeszkadzać ale i nie będę pomagać. - Powiedziała z uśmiechem. - mój dom zawsze był domem bezpiecznym dla wszystkich. Bo tak lubię. Co wy na to?

Olena uśmiechem dała znać o swoim poparciu.
- W porządku - odezwał się w pewnym momencie Georg. Dotąd był milczącym obserwatorem i jedynie coraz wyżej unosił brwi widząc co się dzieje - Skoro spotkanie dobiegło końca to i ja będę się zbierał. Gabrielu. Potowarzyszysz mi? Mam do ciebie sprawę? - zapytał wampira z naciskiem.
Ten ruszył z Georgem jak tylko skończył rozmowę z Frederykiem. Na odchodne mówiąc coś na ucho Olenie.

Fleur dygnęła przed resztą i opuściła naradę. Już na schodach zaczęła sobie cicho nucić.
Zostało ich troje. Zebranie nie zostało w żaden sposób oficjalnie zakończone, a większość Spokrewnionych rozeszła się, bo tak im się podobało. A dwójka która wyszła pierwsza mówiła o braku szacunku, dzieci…
-Wygląda na to, że dziś już nie uda nam się poczynić żadnych sensownych ustaleń. - Odezwał się szlachcic, do Jana i Oleny. - Zachowajmy więc protokół. Janie, byłeś pomysłodawcą dzisiejszego zebrania, prosiłbym Cię więc byś oficjalnie je zamknął.

Jan, który przysłuchiwał się ostatniej części dyskusji z coraz bardziej zniesmaczoną miną, zamoczył pióro w kałamarzu i dopisał coś na końcu zapisane staranną kursywą karty. Pokazał go Ziemowitowi. Nie było w nim żadnych imion a jedynie skróty złożone z dwóch pierwszych liter, lista obecnych i podstawowe ustalenia dotyczące śledztwa w sprawie śmierci Ereba.
- Zamykam zebranie - oznajmił. - I podobnie jak ty jestem bardzo zawiedziony postawą niektórych. Może do jutra nastroje ostygną i dowiemy się czegoś więcej o zabójcy Erebosa.
-Pora się zatem pożegnać, mam nadzieję, że przestało padać. - Ziemowit wstał, mimo kalectwa wciąż pełen był godności. - Czy panienka Olena życzy sobie by ją odprowadzić? - Młoda Tzimisce w przeciwieństwie do swojej nadpobudliwej kuzynki wykazywała się dojrzałością, zasługując na to by traktować ją z szacunkiem przysługującym damie. Rigo straciła tego wieczoru w jego oczach, choć jeszcze jej nie przekreślał.
- Z przyjemnością - odpowiedziała Olena uśmiechając się do Spokrewnionych.
 
Aiko jest offline