16-06-2017, 16:00
|
#23 |
| Wilburowi nie było trudno znaleźć Moulmein House. Posiadłość była widoczna już z daleka a metalowa brama, która łączyła się z wysokim na dwa metry murem, o dziwo była otwarta. Detektyw wślizgnął się więc na teren posesji i po dość długim spacerze szutrową ścieżką, okoloną wysokimi drzewami, jego oczom ukazał się ogromny dom z czerwonej cegły, w której spokojnie mógłby mieszkać jakiś lord, bądź baron.
Ledwo zdążył podejść pod wielkie, dwuskrzydłowe drzwi, a jego uszu doszedł dźwięk piszczałki i sitaru. Ponury, ciężki, niepokojący. Ktoś wygrywał dziwną melodię, która ulatywała na zewnątrz przez otwarte okno na poddaszu.
Crawley poczuł mrowienie między łopatkami. Im dłużej wsłuchiwał się w ponure dźwięki, tym jego wzrok stawał się cięższy, a ciało ospałe. Zaczynał czuć się, jakby wrócił po całym dniu pracy w kopalni. To nie zwiastowało nic dobrego. |
| |