Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 17:49   #119
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Knowledge is power, guard it well.

- Będzie jak mówisz, Durranie. Wyczuwam, że twoje zabezpieczenia są potężne. Jednostka Zordon zapewnia... ja zapewniam... że nie jestem lojalny wobec Lorda Caidina. – rzekł konstrukt, po czym podzielił się informacjami. Dzięki nim, ratunek życia pozostałych Jaguarów był dla Morgensterna jeno formalnością (acz długą i taksującą).

Po ukończeniu akcji chirurgicznej, Zordon złamał pozostałe, wewnętrzne zabezpieczenia swojego poprzednika. Informacje wydarte z baz danych martwej Jednostki Trzynaście rzucały światło na machloje, w których Operacja Starscream była utopiona.

Dagon Caidin był postacią historyczną (o czym wiedzieć mogli ci spośród Jaguarów, którzy mieli wiedzę na temat =][=) – Lordem Inkwizytorem i poprzednim Mówcą Calixjańskiego Konklawe. To z jego dyspensy kilkadziesiąt lat temu założono Kabałę Tyrantyńską – grupę Inkwizytorów badających sprawę Komusa, Gwiazdy Tyrana. Niedługo potem, Dagon Caidin udał się wraz ze swoją świtą na Krucjatę Pograniczną, gdzie słuch o nim zaginął. Pozycję Mówcy przejął blisko spokrewniony z nim Aegult Constantinides Caidin, Protektor Ekspansji Haletic, Lord Inkwizytor, rzekomo (co było jedynie plotką) Purytanin Monodominant z Ordo Malleus. Niektórzy podejrzewali jakiś szwindel, biorąc pod uwagę identyczny wygląd obydwu Caidinów (acz badania lekarskie potwierdzały różnicę wieku – nowy Caidin był młodszy), inni protestowali i żądali demokratycznego wyboru następcy... jednak wszelkie głosy zostały uciszone odczytaniem autentycznej dyspensy i listu żelaznego, pochodzących od samych Wysokich Lordów Terry.

Prawda była taka, że Dagon Caidin nie zginął na Krucjacie Pogranicza. W ogóle na nią się nie udał. W porozumieniu z kilkoma Inkwizytorami, pierwotnie purytanami z frakcji Thorian, przeprowadził szereg nielegalnych eksperymentów – w tym kreację Gholamów i Fałsz-Ludzi, którzy byli perfekcyjnymi kopiami innych ludzi, ich klonami, kontrolowanymi przez Caidina.

Jednym z nich był sam Aegult Constantinides.

To musiało oznaczać, że Dagon Caidin albo współpracował z samym szczytem Imperium – z Senatorum Imperialis na Terrze... albo, że doskonale sfałszował papiery nadające jego klonowi tytuł de iure szefa Inkwizycji w Sektorze Calixis.

Ani J13, ani Zordon nie dysponowali jednak wyjaśnieniem, dlaczego Dagon Caidin uczynił to wszystko. Sprawa była jeszcze bardziej pogmatwana tym, iż wg. informacji J13 Dagon Caidin i jego Kadra zginęli z macek plugawej rasy xenos, Slaugth, podczas jakiejś ściśle (a nawet bardziej) tajnej misji. Wkrótce potem, a całkiem niedawno – bo podczas Wojny z Chaosem – jego eks-thoriańscy konfratrzy powariowali, próbowali popychać własne chore plany, zostali zdemaskowani i poginęli z rąk prawdziwych purytanów Inkwizycji bądź sprzymierzonych Rogue Traders.

W ostatnich latach z całej misternie uplecionej sitwy pozostały jedynie dwa klony oraz garść zaufanych Akolitów i Agentów Tronu: “Rozpuszczalnik” z zaatakowanej przez Kazika i Diesela kryjówki, zwany przez swych towarzyszy “Dagonem”; oraz sam Lord Inkwizytor w Pałacu Tricorn. Zordon powiedział, że usilnie pragnęli dobrać się do ostatniego ocalałego Mechanizmu Hyades – równie mocno, co Istvanianie. W tym celu nawet zwerbowali, wyszkolili i posłali do Meguili drużynę Akolitów, na których natknęli się Istvanianie oraz Jaguary. Wiedzieli o istnieniu walizki i mieli ją dorwać. Ważnym faktem było też to, iż ludzie Caidina nie dysponowali do tej pory żadnym z fragmentów kodu.

Dla Aegulta Caidina, członkowie Operacji Starscream byli narzędziami, aczkolwiek bezwolnymi i nie wtajemniczonymi w głębsze plany mistrza. Niewolnikami, potajemnie spętanymi w morderczych linach. Implanty Volitor nie tylko miały zapewnić tajemnicę OSS, rozłamu wewnątrz Inkwizycji i istnienia Hyadesów... ale też zabezpieczyć machloje Caidinów przed czymkolwiek, co uznawali za zdradę. Najwyraźniej atak na jednego z nich, bądź ich agentów, był takową zdradą.

Co do Jednostki Trzynaście – był to eksperyment co bardziej pieprzniętych Malateków cieszących się mecenatem Caidinów. Z bazy danych oraz późniejszych badań przeprowadzonych przez Durrana, J13 był wyjątkowo zaawansowanym konglomeratem Duchów Maszyn, składanym, rozkładanym, ulepszanym i destylowanym od blisko sześciu dekad. Według antycznych, preimperialnych nomenklatur zaliczał się do grupy “weak AI”. Nie posiadał własnej osobowości ponad narzuconą przez stwórcę – acz mógł ją rozwijać według twardych i miękkich parametrów po otrzymaniu odpowiedniej ilości zmiennych i stałych do analizy. Był znacząco bardziej zaawansowany w obliczeniach logicznych, wyszukiwaniu wzorców oraz kojarzeniu zdarzeń niż ludzki umysł – prawdopodobnie na poziomie najtęższych Lexmechaników czy Logi. Nie potrafił natomiast wykształcić intuicji, celów osobistych sprzecznych z oprogramowaniem, zmienić własnych parametrów oraz (dzięki Omnissiahowi...) nie rozwijać się w sposób kwantowy. J13, ostatnia generacja produktu tych eksperymentów, była wysoce ulepszoną wersją pochodzącą pierwotnie z połączenia Duchów Maszyn najbardziej zaawansowanych cogitatorów, serwitorów oraz imprintów myślowych pewnego dawno nieżyjącego już Magosa z Divisio Cybernetica. Zordon miał być wersją finalną, jednakże podczas pisania ram oprogramowania, Malatekowie pojechali trochę za daleko i umieścili w nim, chyba na próbę, coś w rodzaju “sumienia” bądź możliwości odróżniania dobrych od złych uczynków (wg. Ludzkiej moralności). Po auto-analizie czynów Caidinowców, Zordon narobił nieco zamieszania, więc został uśpiony, a jego twórca... usunięty. Przed swoim zniknięciem zdołał jednak ukryć Zordona w trzewiach jednej z kopii J13... J13A1. A teraz Zordon był wolny – a przynajmniej wolny od swojego “starszego brata” i niepoprawnych politycznie panów. Motywację miał natenczas jasną (co Durran wywnioskował z rezultatów bilansów logicznych konstruktu): dojebać Caidinom za ich różniste szemrane praktyki. Coś na wzór... zemsty. Kary.

Według bazy danych J13, nie było już na Farcast żadnych caidinowych ludzi... odliczając, poniekąd, operatorów OSS.

Prócz zasnutych mgłą motywacji klonów Caidina i spuścizny ich “ojca”, narodziło się kolejne pytanie. Skąd Siemion Kazik wiedział o ich istnieniu? Dlaczego na nich zapolował? Dlaczego skaptował do pomocy Jaguary? To wszystko, i jego ulotnienie się z miejsca akcji, było podejrzane... Trzeba było uciąć z nim pogawędkę. Po dobroci, lub po... perswazji.

Mimo odratowania znad krawędzi śmierci oraz odkrycia spisku wewnątrz spisku, Jaguary były w nieprzewidzianym limbo. Ich szef i benefaktor “zaprogramował” ich lojalność wobec swoich spisków, bez ich wiedzy, bezlitośnie egzekwując swój plan B mimo ewidentnej pomyłki, jaką była strzelanina z Dagonem i jego ludźmi. Plan B się nie udał, z perspektywy Caidina musiał teraz być wręcz koszmarnym niewypałem. Jego “brat” i agenci gryźli glebę. Ich działania na Farcast zostały, przynajmniej w najbliższym czasie, całkiem skreślone, a ich niedawne marionetki były wolne i bogatsze o ściśle tajne informacje poziomu Fiolet... bądź nawet Ultrafiolet.

Niemniej jednak, Mówca Calixjańskiego Konklawe wydał wyraźny rozkaz – wykonać egzekucję na Istvanianach oraz znaleźć i zabezpieczyć ostatni Mechanizm Hyades. Czy te rozkazy wciąż obowiązywały?

Teraz, bez implantów Volitor, w dziwaczny sposób zdradzeni przez swojego mocodawcę, agenci OSS musieli podjąć jakąś decyzję. Kontynuować misję? Zwrócić się przeciw Caidinowi? Ulotnić się?



Mimo palących pytań i konieczności działania, odniesione rany, uszkodzenia oraz konsekwencje operacji usunięcia Volitorów wymusiły tygodniową rekonwalescencję.

W tym czasie wydarzyło się sporo.

Jeszcze przed rankiem tego felernego dnia doszło do starcia między EP a FAP-F w Meguili. Bez wsparcia lokalsów i bez możliwości okopania się na pozycjach i przyjęcia Milicjantów na własnych warunkach, EP zostali pobici w boju spotkaniowym, zmuszeni do odwrotu, a następnie zmasakrowani przez rządowych na motorach, łazikach i BWP. W mediach odtrąbiono wielkie zwycięstwo, przemilczając kwestię orbitalnego bombardowania i innych, podejrzanych zdarzeń. Wielu wieśniaków padło ofiarą represji i kar za konszachty z partyzantami.

Morgenstern i Zordon przeanalizowali kod z walizki, zestawiając go z resztą fragmentów. Doszli do wniosku, że istniały jeszcze nie mniej i nie więcej jak dwa fragmenty. Dowiedzieli się też czegoś nowego – kod koordynatów wskazywał owszem na system Farcast... ale nie na planetę Farcast. Lokalizacja znajdowała się w próżni, bądź na innym ciele niebieskim. Tak czy inaczej, musieli odnaleźć pozostałe, brakujące fragmenty kodu.

Na froncie walk z Obersoldaten sytuacja fluktowała. Z początku było lepiej – Brutale się ogarnęli, spiknęli z Lazerhawks oraz cieciami z Dynastii Machenko i zaczęli wyprowadzać własne uderzenia. Efekty były różne. Straty po obydwu stronach rosły, ale Obersoldaten utracili parę miejsc i paru zakładników (a przynajmniej tych, których nie zabili przedtem). Jednakże przewaga w liczebności (w stosunku do LH i BD), jakości (w stosunku do Machenków) i w ilości oraz klasie pojazdów sprawiły, że zarząd Machenków się złamał. Mimo groźby poniesienia kosztów wysokiej kary za przedwczesne wypowiedzenie kontraktu, zerwali współpracę z Brutalami – oraz podjęli ją z Obersoldaten. Nieoficjalnie, gdyż ci gnoje byli uznawani za renegatów przez Bractwo. Postawiło to Brutali i Sokoły w złej sytuacji. Podjęli jedyną sensowną decyzję. Ewakuowali się z planety, korzystając z tego, iż jeden z Wolnych Handlarzy wizytujących Farcast właśnie opuszczał planetę i miał dość miejsca w kajutach. Mimo to, kapitan Nikeos nie zapomniał o swoich sojusznikach – Brutal Deluxe wciąż było oficjalnie obecne na Farcast... pod postacią Jednostki Specjalnej “Jaguary”. Ich zadaniem miało być “przedstawicielstwo biznesowe” oraz “obserwacja i analiza rynkowa”, bez utrzymywania “oficjalnej siedziby”. Tym samym, przykrywka najemników nie była całkiem spalona – przynajmniej wobec rządu, EP czy grup poza sprawą polowania na Istvy. Nikt oficjalnie nie mógł się do niej przyjebać. A nieoficjalnie... to pewne skurwysyny już od dawna polowały na Jaguary.

Aizdar poniósł konsekwencje samowolki w Meguili. Jakiś narwaniec w FAS-F posłał w jego stronę łodzie, zażądał natychmiastowego poddania się i, nie czekając na odpowiedź, zarządził akcję pacyfikacyjną. Rogue Trader odpowiedział w typowy sposób dla przedstawicieli swojego zawodu – makrodziałem w pysk. Po odparciu nalotu promów doszło do wymiany ognia. Za cenę lekkich uszkodzeń i strat w załodze, Pax Behemoth zmiótł ponad połowę łodzi, okulawił Defensora, przerobił na wrak drugiego systemowca oraz strącił dwa patrolowce. Pozostałe pięć, działające w eskadrze, plus obecność uzbrojonej stacji orbitalnej wreszcie wymusiły odwrót Rogue Tradera. To był jego ostatni raport wysłany do Jaguarów. Nie wiadomo było, czy wciąż przebywał w systemie. Komunikacja vox nie sięgała poza wysoką orbitę planety. Być może kontakt astropatyczny coś by zdziałał... ale na pewno byłby podsłuchany przez rządowych Astropatów. Jak na razie (bądź już do końca Operacji), Jaguary były pozbawione wsparcia z orbity.

Rankiem piątego dnia z Jaguarami skontaktowały się cztery osoby. Pierwszą był Kazik, który gratulował sukcesów i dziękował za wsparcie przeciw “tym frajerom w dżungli”. Oferował spotkanie u siebie w celu wyjaśnień oraz przedyskutowania kwestii wynajęcia Jaguarów do pewnego zadania – ani chybi wspomnianej wcześniej kasacji Amarantynowego Syndykatu.

Drugą była głowa Familii Rodriguez. Dostał cynk, jakoby najmici z Cabaleros zaczęli rozpychać się łokciami na czarnym rynku substancji narkotykowych. De facto rozpoczęli wojnę gangów, atakując różne inne grupy i kartele. Byli też przy tym wyjątkowo efektywni. Ani chybi musieli nimi kierować Obersoldaten albo same Istvy. Jeszcze nie dobrali się do Rodriguezów ani Orteg. Na razie przejmowali kontrolę nad lokalnymi amatorami i “cywilami”, wyciskając z nich jak najwięcej. Przekształcali ich w jeden, niewolniczy kartel.

Trzecią była Nadzorczyni Komórek Akolitów Matuzalema, Andariel Mithriltale. Raportowała, że śledztwa komórek “Black Signum” i “Fatal Mistake” zaowocowały sukcesem... lecz nie takim, jakiego można się było spodziewać. W osobie planetarnego biskupa metropolity, najwyższego dostojnika Eklezjarchii na Farcast, odkryli istvaniańskiego agenta – i to nie byle jakiego, bo Nadzorcę Komórek Akolitów samej Olianthe Rathbone. Nie mogąc skontaktować się z Matuzalemem z powodu ostatnich wydarzeń, Akolici podjęli własną decyzję o przeprowadzeniu zamachu. Dość rzec, że odnieśli sukces, ubiwszy skurwiela... ale po drodze zginął tech-kapłan z “Fatal Mistake”, Bravo .44, a wszyscy pozostali Akolici odnieśli ciężkie bądź krytyczne obrażenia oraz ledwo umknęli pościgowi, paląc jedną z kryjówek – kontener mieszkalny we wschodniej faveli (pościg narobił dużo szumu w okolicy, co wkurwiło lokalne gangi – w zaistniałych strzelaninach ekipom udało się ulotnić do kanałów). Teraz siedzieli w drugiej kryjówce (ślepym zaułku w zachodnich kanałach ImpCity), lizali rany i czekali na dalsze dyrektywy. Nie wiadomo było, czy zostaliby rozpoznani przez siły porządkowe.

Czwartą i ostatnią osobą była... Cecillia Eguzkine. W krótkiej wiadomości wyjaśniła, że żyje, ma się dobrze, a podczas ostatniego spotkania poległa jej dublerka, pozorantka. Prosiła o kolejne spotkanie w wyznaczonym przez Jaguary miejscu i czasie... i prosiła by tym razem zabezpieczyli to spotkanie należycie oraz nie przyprowadzili żadnego ogona.

Były kolejne decyzje do podjęcia, działania do wykonania. W nadchodzącej burzy mózgów, Bruno Falker wspomniał o Valerze Cantano i jej agentce, “Blondynie”. Być może mogli stanowić jakiś trop ku kolejnym walizkom bądź samej Rathbone. Turbodiesel przypomniał zaś, że Amarantowcy byli nie tylko w Paramos de Vaquero, na czarnych rynkach narkotyków jako rywale Kasballiki, ale też w Interiorze, gdzie radośnie naparzali się z operatorami Postrzępionego Zapytania z wciąż nieznanych powodów. Cortez dorzucił swoje trzy grosze na temat czarnej listy współpracowników, szpicli i przekupniów istvaniańskich, którą można było jeszcze wykorzystać do czegoś poważnego. Zaproponował też kontakt z tymi, którymi się jeszcze nie kontaktowali – Departamento Munitorium i El Kangiem, używszy przykrywki Brutal Deluxe.

Drużyna Wtajemniczonych z Ordo Sicarius utraciła wielu dotychczasowych sojuszników, została zdradzona przez innych oraz o mały włos nie została wybita... Ale wciąż była w grze. Próbując pozyskać kolejny fragment kodu, Istvanianie utracili agentów niższego szczebla, w tym doświadczonych spoza Farcast oraz “oficerów”. Próba odbudowy tej siatki zajęłaby całe miesiące i pochłonęłaby sporo kasy. Kasy, która szła też w obłędnych ilościach na sieć szpicli oraz wynajem żołnierzy fortuny (czy też zwykłych bandytów). Próba przejęcia kontroli nad rynkiem narkotykowym oznaczała, że Istvom kończyły się pieniądze. A to oznaczało, że strumień mięsa armatniego którym zalewali Kadrę Sejana wkrótce się skończy... jeśli Sejan I jego ludzie uderzą szybko, celnie i bez pardonu.

Kolejny ruch należał do OSS. Nowe informacje, nowi wrogowie, nowe akcje i nowi potencjalni sojusznicy czekali.

Wciąż jednak paliła ich kwestia bycia wykorzystanym i odrzuconym pionkiem w grze znaczniejszych od nich. Czy dalsza gonitwa za Istvanianami, Hyadesem I całą resztą to nadal była ich praca? Czy przysięgi, jakie składali, miały sens w obliczu tak bezczelnej manipulacji oraz oszustw ze strony najwyższej inkwizycyjnej instancji w Calixis? A.C. Caidin był nikim innym, jak Fałsz-Człekiem, czy innym Gholamem. Imitacją człowieka, który od dawna nie żył. Abominacją. Czy jakakolwiek lojalność wobec niego, choćby uzasadniona herezją Istvanian i ich zamysłów, była na miejscu? Być może nie należało już kontynuować tej misji. Być wciąż lojalnym wobec zdrajcy było paradoksem. Być może należało się ulotnić, ukryć, zebrać więcej informacji, na nowo określić plany, cele, sojusze? Zdemaskować bluźnierstwo Caidinów przed Calixjańskim Konklawe i wreszcie oczyścić inkwizycyjne gremium z herezji, toczącej ją od blisko wieku?

Z drugiej strony... czy cudza zdrada miała narodzić kolejną zdradę? Czy nowo odkryta herezja jednej grupy anulowała występki innej bandy?

W ostatnich godzinach i dniach narodziło się więcej pytań i pojawiło się więcej zmiennych. Należało podjąć decyzje. Chwycić cugle przeznaczenia we własne ręce.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline