Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 18:30   #11
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
USA, Waszyngton, Pentagon, wczesny ranek
[MEDIA]http://media.worldbulletin.net/news/2015/02/19/the-pentagon-story-top.jpg[/MEDIA]

Dla Ameryki był to dzień jak co dzień. Ot zwykły piątek pełen ulicznego zgiełku i pośpiechu, euforii powitań i krzyków gazeciarzy.
Ot zwykły dzień... lecz nie dla nich. Dziś mieli wyruszyć na misję – tajną operację organizowaną przez NASA oraz wspieraną przez współpracujące projekty lotów kosmicznych z całego świata, co samo w sobie stanowiło ewenement. Wysoki priorytet, wielka kasa i jeszcze większy prestiż... O ile oczywiście to przeżyją.

To była ciężka noc dla większości z nich. Mało kto w ogóle zmrużył oko. Niektórzy zresztą czas spędzili w podróży po to, by o 6.00 rano dotrzeć do Waszyngtonu, gdzie miano zdradzić im szczegóły misji.
Czy jednak mogli przepuszczać, że czarne limuzyny zawiozą ich nie gdzie indziej, ale do samego Pentagonu? Wraz z kolejnymi drzwiami z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”, które mijali, ciężar na ich barkach wzrastał. Oto Ameryka ich potrzebowała. Nie... cały świat ich potrzebował!

Dziewięć osób zgromadziło się w niedużej, dość skromnej jak na Pentagon salce.

Różnili się od siebie niemal wszystkim: wiekiem, płcią, wykształceniem, kolorem skóry, a pewnie i wyznaniem. Jedyne, co ich łączyło, to człowieczeństwo i pasja dotycząca pozaziemskich cywilizacji (jakkolwiek to rozumieć). I wtedy drzwi znów się uchyliły i doszedł do nich dziesiąty: postawny mężczyzna po 40-stce o sprężystych, energicznych ruchach, które jakoby miały przeczyć zmęczeniu zaczerwienionych oczu.

[MEDIA]http://lorinale.republika.pl/fon2.jpg[/MEDIA]

Część z osób w pomieszczeniu wstała, przyjmując postawę wyprostowaną – typowo żołnierską.
Mężczyzna przystanął, dając ręką znać, by stojący spoczęli.

- Witam państwa, proszę zająć miejsca. – rzekł głosem głęboki, nieco suchym – Jestem major Peter O’hrurg, to mi przydzielono dowodzenie akcją „Głuchy telefon” – akcją, do której wybrano spośród setek kandydatów właśnie was. Gdy 30 lat temu odebraliśmy sygnał z kosmosu, nie byliśmy w stanie go zrozumieć, ledwo co udało nam się go namierzyć. Jednak licząc, że sygnał znów nadejdzie, doskonaliliśmy naszą technologię w tę stronę, by zrozumieć, co ów transfer danych zawierał. Wtedy jeszcze wielu wątpiło, lecz gdy sygnał po kolejnych dwunastu latach znów został nadany, zrozumieliśmy, że to się powtórzy i… musimy być gotowi. Gotowi nie tylko zrozumieć przekaz, ale też namierzyć jego źródło i co najważniejsze – ustalić czynie jest zagrożeniem dla ziemskiej cywilizacji. Drodzy państwo, ten dzień nadszedł. O godzinie 10:32 czasu lokalnego w Tokyo nastąpił pozaziemski transfer danych. Naszym celem będzie zbadanie go i wyłuskanie możliwie jak najwięcej danych. Są wśród was zaprawieni żołnierze, lecz są też cywile, dlatego teraz przyjmę nieco mniej wojskowy ton, by nikogo nie wystraszyć. Zaznaczam jednak, że na samej misji będę już wymagał bezwarunkowego posłuszeństwa. – tu O’hrurg potoczył groźnie wzrokiem po twarzach zebranych, a następnie... uśmiechnął się lekko - Pozwolę sobie teraz zaprezentować państwa profile, aby choć trochę zatrzeć uczucie obcości między nami. Następnie przejdę do podziału ról, opisu misji oraz państwa... nie, waszych pytań i wątpliwości. Mówię waszych, ponieważ na akcji i tak nie będzie miejsca na uprzejmości, lepiej do tego przywyknąć. No to… zaczynamy!

Japonia, Tokyo, późne popołudnie/wieczór

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=rmDuXHpjCxY[/MEDIA]

Orochi
Czuł jak jego serce bije coraz szybciej. Ktoś by może powiedział „no co ty, bab się boisz”? Ale Orochi wiedział, co to za baby. Choć niczego nie udowodniono, to prawdopodobnie Aino i jej ekipa odpowiadały za okaleczenie jednej dziewczyny, która potem wyznała z płaczem, że sama postanowiła oblać swoją dłoń kwasem, bo nie podobał jej się kolor lakieru do paznokci. Zresztą takich akcji było więcej i trzeba przyznać, że szkolne grono kozłów ofiarnych lekko nie miało. Czyżby więc Oki miał do niego dołączyć?

Zebrawszy w sobie pokłady odwagi, chłopak chwycił mocniej torbę, którą nosił na ramieniu i ruszył w kierunku bramy szkolnej. Choć podwórko nie miało więcej niż 100 metrów, każdy krok zdawał się być strasznie powolny, a odległość do szkolnego ogrodzenia się nie zmiejszała. Na dodatek przed Orochim pojawił się najtrudniejszy fragment – alejka porośnięta starymi wiśniami. Każde z tych drzew miało pień wystarczającej grubości, by ktoś się za nim ukrył. Jeśli więc Aino i jej kumpele postanowiły zaczaić się na Okiego – to było idealne miejsce. A on i tak musiał tędy przejść.

Wtem zupełnie niespodziewanie pojawiło się przed nim wybawienie. Zupełnie jak anioł, który spływał z nieba przed oczami błogosławionego, tak przed Okim pojawiła się… jego matka. Kobieta stała pod bramą szkolną oparta o samochód.
- Orochi! – zawołała wesoło syna.

Kiedy ten podszedł, starając się nie patrzeć pomiędzy drzewa, matka wskazała mu miejsce koło kierowcy.
- Właśnie wracałam z zakupów. Pomyślałam, że cię zabiorę po drodze. – powiedziała kobieta, siadając za kółkiem i odjeżdżając spod szkoły.

„Samochodem taty?” – miał ochotę zapytać chłopak, wiedząc, że matka nie lubi prowadzić i zazwyczaj zakupy robiła w okolicznych sklepach, do których mogła podejść pieszo. Coś tu jednak śmierdziało. Orochi wyczuwał podstęp. Nie musiał zresztą długo czekać, by zrozumieć o co chodzi rodzicielce.
- Jedziemy do wujka Yamady. Jak mu powiedziałam przez telefon, ze jestem w okolicy, zaprosił nas na kolację. Specjalnie dla nas rozstawi grilla. Miło, prawda?

O tak, bardzo miło. Orochi już wiedział, że to nie przypadek. Chodziło o to, by spotkał się ze swoją narzeczoną i zarazem kuzynką – Arashi Satori. Dziewczyna całe życie niemal spędziła w zakładzie dla obłąkanych, a gdy z niego rok temu wyszła, matka Okiego i jej brat uknuli genialny – ich zdaniem - plan spiknięcia młodych, by po ślubie Orochi mógł przejąć fabrykę po Yamadzie, aby ta została „w rodzinie”.

Grill okazał się tak drętwy, jak Orochi się tego spodziewał. Wszyscy „dorośli” tylko uśmiechali się pod nosami, zerkając to na niego, to na zajętą swoim talerzem Arashi, która wyglądała jak reinkarnacja Sadako. Wreszcie, gdy posiłek dobiegł końca, wuj Yamada odezwał się:
- Arashi, może zabierzesz Orochiego do swojego pokoju? Nie ma sensu żebyście się nudzili z nami, starymi.

No i stało się. Dziewczyna zaprowadziła Okiego do swojej jamy pod szyldem Hello Kitty.

[MEDIA]http://s6.gigacircle.com/media/s6_53f75f28e8e63.jpg[/MEDIA]

- Chcesz pooglądać moje figurki kotków? – zapytała starsza o 3 lata kuzynka, gdy zamknęły się za nimi drzwi.

Saito
Po pełnej poświęceń, ale jednak zwycięskiej walce z bałaganem Saito zmęczony padł na fotel, by chwilę odpocząć. Jak to bywa jednak w przypadku osób, które pracują po nocach i nie dosypiają, młodego Akutagawę podstępnie zmorzył sen…

Nagle obok coś zachrypiało dziwnie. Obejrzał się i zobaczył kaszlącego chłopca o niesamowitej, błękitnej skórze i czerwonych tęczówkach. Jego wygląd nie był jednak zaskoczeniem. Wiedział, że to... to jest jego syn! Znał nawet jego imię - Rastha.

- Tato... opowiesz mi jeszcze raz o ziemskich drapieżnikach? - poprosiło dziecko, ocierając wierzchem dłoni usta.
Wysoki, niebieskoskóry mężczyzna podszedł do chłopca i pogładził go po czarnych jak noc włosach.
- Tych najgroźniejszych?
- Tak!
- Najstraszniejszych ze strasznych!
- Taaaak! - zawołał entuzjastycznie Rastha, na co mężczyzna uśmiechnął się tylko ponuro.
- To już nie moja domena. To domena twojej matki.
- Hę? Jak to? Przecież mama zajmuje się ludźmi, a nie...
Zrozumiał. Rastha zawsze był pojętnym chłopcem. Jaka szkoda, że wirus dopadł go tak szybko i już wkrótce...



Serce Saito zakuło boleśnie aż mężczyzna zsunął się z fotela, by tam opaść na kolana i skulić się w sobie. Czyżby miał zawał? Nie, był na to zdecydowanie za młody i w zbyt dobrej kondycji. Zresztą wydawało się, że przyczyna tego bólu tkwiła bardziej w śnie i psychice mężczyzny niż w jego ciele.

Na szczęście uścisk szybko ustąpił. Saito, gdy wreszcie wstał z ziemi i ruszył do kuchni, by napić się zimnej wody, odruchowo włączył automatyczną sekretarkę wyciszonego (przezornie) telefonu. Okazało się, że czeka na niego jedna wiadomość.

Cytat:
„Konnichiwa. Tutaj Hisashi Sasaki, naczelny redaktor Shounen Jumpa. Jeszcze raz dziękuję za napisanie dla nas recenzji. Jeśli ma pan dziś wolny wieczór, chciałem zaprosić pana na kolację i porozmawiać o projekcie przeniesienia jednaj z pańskich nowel na grunt mangi. Jakby co zapraszam na 19.00 do Ichiran, Shibuya”
Haruka
To był ciężki i zarazem dobry dzień pracy. Haruka wyszła z salonu tatuaży. Spojrzawszy w niebo na zachodzące - tym razem już normalnie - Słońce, powoli ruszyła ku swemu mieszkaniu, gdy coś ją tknęło, by nałożyć drogi i pójść spokojniejszą, ale nieco okrężną trasą koło parku i liceum. Choć zazwyczaj słuchała po drodze muzyki, dziś miała ochotę przyjrzeć się ludziom, którzy ją mijają, może nawet co nieco ich podsłuchać, zbudować w głowie obraz tego, jak żyją inni...

Zresztą na tej trasie nie było zbyt wielu przechodniów o tej porze. Może poza uczniami, którzy po całym dniu nauki spieszyli się by zdążyć na kursy dokształcające lub po prostu do domu, gdzie zjedzą kolację i siądą do odrabiania lekcji. Ot paranoja dzisiejszego świata.

Uwagę Haruki przykuł szczupły licealista, po którego podjechała samochodem matka, ignorując tym samym zakaz parkowania pod bramą szkoły. Choć za czasów nauki w liceum Oshiro coś takiego byłoby uznane za szczyt siary i wstyd po trzecie pokolenie, chłopak wyglądał na zadowolonego z widoku rodzicielki. Może to jednak jego kochanka? Nie… chyba nie… Za mało seksowna, no i żadne gesty między tą dwójką nie miały znamiona czułości, właściwej kochankom.

Samochód odjechał, a Haruka z namysłem podrapała się po czole. I wtedy znów to zauważyła. Na jej dłoni znów połyskiwały śliczne królicze uszka!

Alice
To był naprawdę wesoły wieczór. Wszystkich ich trochę nosiło. Ale jak to się stało, że wylądowali w barze ze striptizem?

Gdy Toshi zarzucił tym pomysłem, Alice miał jeszcze na tyle przytomności umysłu, by poczuć skrępowanie w obecności Asuki. Ta jednak, wyraźnie rozochocona, podchwyciła temat.
- Nigdy w życiu nie byłam w takim miejscu. Chcę zobaczyć!
Cóż więc można było począć? Jedyne, co Alice mógł zrobić, to zaproponować odpowiednie miejsce - nie ukryty burdel – jak w wielu przypadkach bywa, lecz cieszący się dobrą sławą ekskluzywny klub gogo ze naprawdę urodziwymi tancerkami na rurze.

[MEDIA]http://holgerferoudj.com/wp-content/uploads/2015/01/holgerferoudj_blog_sexydancenight_06.jpg[/MEDIA]

Tutaj co prawda trochę zabulili, ale zdecydowali się wynająć lożę dla vipów z „ich własną” striptizerką.
Drinki zostały zamówione, dziewczyna miała zaraz się pojawić, by zrobić im prywatny pokaz, gdy Alice odruchowo potarł dłoń. Spojrzał w dół. Metaliczne piętno znów tam było!

Shunsuke
Gdy wyszedł spod prysznica, Shunsuke już miał zacząć się ubierać, gdy zauważył, że symbol zajęczych uszu znów był widoczny na jego dłoni. Co to było?! To zdecydowanie nie wyglądało na alergię.

Mężczyzna zrobił więc to, co zrobiłaby na jego miejscu każda osoba, korzystająca z Internetu - poszukał odpowiedzi w sieci. Niestety, nigdzie nawet nie napotkał śladu podobnego symbolu, a jeszcze ten metaliczny połysk… Shunsuke podniósł do góry dłoń, by na nią spojrzeć… lecz piętno po raz kolejny zniknęło! Coś je musiało wywoływać? Światło? Nie… raczej ciepło… ale czy na pewno? Niemal zapominając o umówionym spotkaniu, Sonoroki kontynuował przekopywanie największego, wirtualnego śmietniska. Ktoś zasugerował mu, ze to może być tatuaż UV. Co prawda, wygląd i zachowanie nie do końca się zgadzały, no i kiedy miałby to sobie wytatuować? Lecz… był to jakiś trop. Może więc warto niedługo odwiedzić jakiś salon i wypytać tatuażystę?

Tymczasem jednak nastała pora, by wyruszyć w miasto. Nie wypadało kazać Sasakiemu czekać. Mimo że byli kumplami, Shunsuke pamiętał o tym, że Hisashi piastuje stanowisko redaktora naczelnego i każda chwila jego czasu miała swoją wartość. Toteż doceniał fakt, gdy przyjaciel nie tylko zaprosił go na spotkanie, ale także na kolację do azjatyckiej knajpki na Shibuyi.

Yamasaki
Yamasaki przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. W ostrym makijażu, peruce i stroju a'la czarodziejka z Merkurego wyglądała zupełnie jak inna osoba.

[MEDIA]https://www.solidrop.net/photo-3/sailor-moon-bikinis-set-cosplay-costume-colorful-swim-wears-for-female-cos-swimming-suit-a408.jpg[/MEDIA]

Prawdopodobnie nawet gdyby spotkała kogoś znajomego, ten by jej nie rozpoznał.

Nagle przed jej oczami znów wybuchła flara błękitnego światła.

Pomieszczenie było przestronne, choć pełne jakiejś dziwnej aparatury, przez co ciężko było poruszyć się i czegoś nie dotknąć.
- Kalibracja transferu gotowa. - usłyszała obok kobiecy głos.
Z nieznanych powodów poczuła jak wzruszenie ściska jej gardło.
Ponad dziwnym monitorem w czymś na podobieństwo kosmicznej kapsuły leżała błękitnoskóra, eteryczna istota.
- Powodzenia, księżniczko... – szepnęła ona sama, ostatni raz gładząc wnętrze dłoni istoty, gdzie na niebieskiej skórze widoczny był znajomy metaliczny symbol.

Jakiś inny błękitny osobnik, bardziej męski z wyglądu, pochylił się nad piękną istotą, podając jej zastrzyk.
- Będę na was czekać... - szepnęła owa księżniczka, po czym zamknęła złociste oczy.
KANAŁ TRANSFERU OTWARTY



- Miyako, zbieraj się! – głos managera sprowadził ją do rzeczywistości - Goście przy trójce zamówili prywatny pokaz Sailor Mercury.

Dziewczyna zamrugała i odruchowo poprawiła perukę. Zamarła. W odbiciu lustrzanym na swojej dłoni znów to zobaczyła - dziwaczne piętno króliczych uszu z jej wizji.

- No już. Ruchy, mała! - poganiał ją tymczasem manager klubu.
 

Ostatnio edytowane przez Mira : 16-06-2017 o 20:28.
Mira jest offline