Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2017, 22:44   #197
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
"Dziura w ścianie" była nie tylko nad wyraz okazałym lokalem, ale też dało się w niej usłyszeć garść miejscowych nowinek. Kto inny mógłby je wyłapać lepiej niż były gawędziarz i alkoholik. Staruszek o imieniu Alan skarżył się, że od kilku dni nie widział swojej sąsiadki. Bardzo Gruba Helga zapewne była osobą o dużej - albo bardzo dużej - nadwadze i po rychłym zatrzymaniu potężnych dostaw jedzenia można było się domyślić co się stało z nieszczęsną kobietą. Była to jednak chłodna, ale cały czas dokładna matematyka, a prości ludzie nie znali się tak na algebrze jak pracujący od dziecka w handlu Moritz...

Sprawę kobiety trzeba było sprawdzić. Wagner nie oponował kiedy Morryta uznał, że uda się do świątyni swego patrona. Nie mógł przecież przejść obojętnie wokół tej tragedii, która miała jakiś związek z jego kultem. I nie były to wyłącznie ciała, których z każdym dniem przybywało.

Wagnera niepokoił spór kultów o którym rozpowiadali ludzie. Łowcy Czarownic mieli to do siebie, że zwykle szukali dziwów w każdym zakątku miasteczka, a kiedy dwa tak wielkie lokalne kulty się ścierały mogło być naprawdę źle. Nie znając jednak tego zjawiska dokładnie Moritz mógł podejrzewać, że nie wszystko było takie oczywiste. Kapłani w końcu zwykle byli ludźmi spokojnymi i chętnie idącymi na ugodę. Tym bardziej kiedy chodzi o życia i dobro wiernych im ludzi...


Strażnica była dość solidnym, kamiennym budynkiem ze stajnią i pomostem na rzece. Wrota stały otworem, a ze środka nie dochodziły żadne niepokojące dźwięki. W środku dwójka przyjaciół nie znalazła nikogo poza samym dowódcą miejscowej straży. Facet był bardzo dobrze zbudowanym, prawie łysym wojownikiem o posępnym spojrzeniu. Kapitan musiał być chory, bo wymiotował potężnie chwilami ledwie łapiąc oddech. Kiedy tylko skupił swój wzrok na przybyszach było widać, że był nie tylko wyczerpany, ale i osłabiony.

Mężczyzna spokojnie słuchał kiedy Wagner przedstawił sprawę giganta. Za potwora płacono 100 Karli. Moritz nie był jednak zbyt wesołym kiedy kapitan dodał, że żaden z wysłanych na polowanie śmiałków nie wrócił. Okazało się też, że na piętrze leżał trup strażnika Karola, którego należało się pozbyć. Hans Abstinenzler wspomniał też o braciach, którzy zapewne zmarli w swoim domostwie. Czeladnikowi zaczynało się coraz mniej podobać to pomaganie bliźnim, które sprowadzało się do przenoszenia ich ciał i... opróżniania kubłów z wymiocinami tych, którzy jeszcze dychali.

- Dobrze, sprawdzimy, co u nieobecnych podwładnych, i zaniesiemy ciało, jak tylko nosze czy choćby deskę skombinujemy. - Aldric zerknął na Mortiza przepraszająco. Nie chciał odmówić kapitanowi, a sam nie da rady przenieść dorosłego mężczyzny taki kawałek drogi, zgodził się więc za nich dwóch. - I kubeł też… - Dodał, widząc wyczekiwanie na twarzy rozmówcy. - A może nam Herr powiedzieć coś o gigancie? Jak duży jest, czy wcześniej przysparzał wam kłopotów, jak taką bestię najlepiej usiec? Jakieś rady?

- Nigdy na oczy żadnego nie widziałem. Ponoć wysokie być mogą jak trzypiętrowa kamienica. Nie mieliśmy nigdy problemów żadnych z tą rasą. Po prawdzie, to śmiałem powątpiewać w ich istnienie. Co kilka lat właściciele winnic oskarżają Giganty o kradzież beczek, ale nigdy na to dowodu nie znalazłem. - wyjaśnił Hans. - Podobno giganty chleją na umór. Tak słyszałem, ale jak takiego olbrzyma pokonać to nie wiem. Może pułapka, może armata, może po prostu silny oddział. Podobno są krasnoludy w pojedynkę na giganty polujące, więc czego nie zrobi kilku ludzi co może jeden krasnolud?

- Mamy w ekipie specjalistę od bród i picia, a zatem nie powinno być problemu z gigantem. - powiedział do kapitana Moritz nie chcąc mu dokładać problemów. - Tak jak powiedział Aldric, zajmiemy się ciałem i wymiocinami, ale… gdzie można znaleźć tych braci? Najpierw pobiegnę zobaczyć co z nimi. Może uda się ich jakoś uratować, a jak nie to przekażemy sprawę kapłanom Morra. - Wagner wydawał się pełen entuzjazmu kiedy usłyszał, że może komuś uratować życie.

- Klawo. - kapitan uśmiechnął się, choć przypomniało to raczej bolesny grymas. - Mieszkają na parterze przy 44 Flusstrasse.


W domu przy 44 Flusstrasse towarzysze zastali otwarte na oścież drzwi. Jeden mężczyzna leżał martwy w łóżku. Drugi wyglądał jakby z żalu powiesił się w kuchni. Moritz widząc to zmówił krótką modlitwę, a następnie - wraz z kompanem - zabrał ciała na wóz. W jego zachowaniu dało się zauważyć pokorę wobec śmierci i zarazy.

- Naprawdę chciałbym, żeby śmierć olbrzyma powstrzymała zarazę… - powiedział Aldric smutno patrząc na trzy ciała na wozie. - Inaczej połowę zabije choróbsko, a resztę żal.

- O ile uda nam się go zabić… - powiedział Moritz. - Dobrze wiesz, że ta sztuczka z alkoholem może nie wyjść, a otwarte starcie z takim gościem to pewnie nasza porażka. - uśmiechnął się krzywo Wagner. - Liczę jednak, że nasz plan się powiedzie i ubijemy skurczybyka kiedy będzie spał po wypiciu beczki spirytusu. Może zajrzymy do Bardzo Grubej Helgi? Może być jeszcze żywa i akurat kogoś uratujemy. - dodał z lekkim entuzjazmem czeladnik.

- Chodźmy.


Bardzo Gruba Helga była rzeczywiście bardzo gruba. Kobieta leżała w podwójnym łożu zajmując jego większość. Zapewne z trudem poruszała się będąc “zdrową”, a teraz spoczywała w barłogu ze spoconej pościeli i moczu. Obok łóżka stała misa na wymiociny. Helga była nieprzytomna, ale widać było płytki oddech. Kobieta była bardzo spocona i nie reagowała na budzenie.

- Nie ruszymy jej. - ocenił Aldric. - Nawet jak umrze, trzeba będzie z czterech chłopa, i dębowe nosze. Chyba pozostaje nam zgłosić, że jeszcze żyje, i opróżnić miskę…

- Masakra. - powiedział Wagner zrezygnowany. - Jesteśmy bezsilni wobec tej zarazy. - dodał zasmucony. - Miskę możemy opróżnić, ale co dalej? Nie znamy sposobów medycznych na usunięcie choroby zatem musimy jak najszybciej zabić tego giganta i liczyć na to, że to klątwa, która odejdzie.
 
Lechu jest offline