Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2017, 08:44   #70
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Siedziała przed nim napełniona ognistym pożądaniem. Całkowicie otwarta, nie mająca nic do ukrycia, zaś wszystko do ukazania. Znająca go oraz potrafiąca grać na męskich pragnieniach niczym najlepszy maestro na doskonałym instrumencie. Także delikatne dłonie wampirzycy odgrywały właśnie kompletnie nowy utwór delikatnie dotykając własnej szparki i wsuwając swoje smukłe paluszki tam, gdzie przed chwilą była jeszcze jego męskość. Jej rozchylony kwiat opleciony mokrymi, przylepionymi do magicznego wzgórka włoskami był bardzo zadowolony, oceniając po jej minie, ale też oczekiwały czegoś więcej. I on pragnął to więcej ofiarować. Delikatne płateczki barwy ciemnego różu, słodko połączone na górze teraz rozpościerały się na boczki ukazując każdy szczegół jej różowej piękności. Zaś na dole tej szczelinki paluszek wampirzycy odwiedzał jej kobiecą głębinę. Markiz przez chwilę nie mógł oderwać spojrzenia, I ta pełna takich pomysłów kobieta mówiła coś na temat znudzenia? Niepojęte. Wszak Alessandro spoglądał na nią tak, jakby nie tylko chciał ją posiąść, ale wręcz zjeść. Niczym kocurek na myszkę, choć oczywiście tym razem myszka miała kły większe od polującego na nią kota. Agnese obserwowała go z zachwytem, to że był jej, że mogła go mieć w takich chwilach jak ta było jedną z cudowniejszych rzeczy jakie się jej ostatnio przydarzyły. Przygryzła wargą widząc jego skupione na niej spojrzenie.

Tyś kochana, wyjątkowa,
Płomienista, rubinowa,
Wypełniona uczuć ogniem,
Blaskiem lśniąca, jak pochodnie
W srebrze gwiazd cała skąpana,
Wampirza prawdziwa dama,
Mą miłością rozpalona,
Najwspanialsza narzeczona.


Kiedy to mówił, bardzo powoli wstawał i szedł w jej kierunku. Agnese spostrzegła, że jeszcze nie odzyskał pełnej formy po poprzednim razie, ale chyba mu to nie przeszkadzało, gdy podszedł do niej, tak blisko i przywarł gwałtownie do jej mokrych od wody ust. Zresztą obydwoje byli mokrzy. Taki gwałtowny, potężny pocałunek, który normalnie odbiera dech w piersiach, a nawet jeśli nie, to sprawia, że ukochanego przechodzi błyskawica. Agnese z zachwytem oddawała jego pocałunki. Czwarty dzień… znali się raptem czwarty dzień, tak naprawdę czwartą noc, a ten niewinny mężczyzna posiadł ją całą. Chwyciła jego szyję wolną dłonią, pogłębiając pocałunek, cały czas nie przestawała się dotykać, przesuwając swoją dłonią po włoskach znajdujących się nad jego męskością.

Oderwał swoje wargi po chwili i potem przykląkł między jej udami rozciągając jej nieco jeszcze. Wpatrywał się przez chwilkę w każdą, najdrobniejszą cząstkę jej delikatności, którą mu powierzała z pełną ufnością. Na splot płatków, tworzący niesamowity węzełek, na cieniutkie, różowe listeczki, na cudownie pociągające wnętrze słodkiego wąwozu, na głębinę, gdzie niknął jej środkowy paluszek. To miejsce jej pociągało, wyjątkowe, wspaniałe, jakże inne niżeli męskie oraz ofiarowane tym, których się pragnęło. Agnese kochała go, pragnęła, on zaś identycznie jej. Ujął jej nadgarstek powoli wyjmując zanurzony w środku paluszek. Mokry również, tym razem nie od wody, lecz od soczków, których zapach przyprawiał go o dreszcz rozkoszy. Agnese wydała z siebie jęk, gdy znów była pusta. Poczuła jak jej własne soki, powoli wypływają, drażniąc rozpalone płatki. Markiz tymczasem podniósł nieco jej dłoń i powoli ów palec włożył do swych ust. Nie śpieszył się. Czuła jak pracują jego wargi oraz język pieszcząc ów paluszek, ssąc go, zlizując cały lekko klejący soczek, który przed chwilą wydało jej łono. Wysuwał go lekko, potem ponownie wsuwał nie przestając pieścić ustami. Wampirzyca patrzyła na niego z zachwytem, mężczyzna sprawiał jej tak wiele przyjemności. Chyba trwało wieki, kiedy wyjął go odkładając jej dłoń na bok. Kiedy on się tego nauczył? Agnese niechętnie oparła dłoń. Czuła, że już po tej niewielkiej igraszce jest znów rozpalona, że jej ciało mimo iż pozostawione było same sobie teraz jest blisko, woła o niego.
- Pozwól, że teraz ja zajmę jego miejsce – wyszeptał podnosząc się oraz wpatrując najpierw w jej źrenice, a potem w słodką delikatność kobiecości. Kiedy podniósł się dostrzegła, iż już jest gotowy. Trwająca dłuższą chwilę pieszczota była podniecająca do bólu oraz pozwoliła mu wrócić do formy. Przed nią stał mężczyzna z długim mieczem, który pragnął zagłębić się w jej pochwie. Teraz patrzył już tylko na jej buzię, oko w oko, zaś to na dole działo się niemal samo. Czerwony czub, największa, najszersza i najgładsza część miecza, już ozdobiona kropelką białego soczku na samym szczycie, zbliżał się do niej. Był tak twardy, jak ona miękka, ta wyprostowany, jak ona otwarta, tak długi, jak ona głęboka. Dotknął jej, dotknął płatków witających go delikatnym, kobiecym drżeniem. Poruszył biodrami, a one gwałtownie rozstąpiły się przed nim pęczniejąc, otaczając go, tuląc, gdy wszedł do jej kobiecego królestwa. Agnese oparła się wygodnie dłońmi za plecami.

- Nareszcie… - Z jej ust wyrwało się słowo wypełnione zachwytem, pożądaniem. Na jej twarz wypłynął jeszcze szerszy uśmiech gdy poczuła jak mężczyzna ją wypełni. Jej ciało już drżało jakby zaraz miał je przeszyć ten cudowny wstrząs. Powolutku, nie przeszkadzając markizowi w poruszaniu się uniosła nogi, kładąc się jednocześnie, tak, ze po chwili znajdowali się w pozycji zbliżonej do tej z poranka. Alessandro był w niej tak głęboko… jej ręce powoli zaczęły błądzić po jego ramionach. -... mogłabym nie… - Jej wypowiedź przerwał cichy jęk gdy w nią wszedł. -...nie robić nic innego.

Tymczasem on się nie odezwał, bynajmniej nie dlatego, że nie chciał, ale po prostu nie mógł. Czuł się szaleńczo dobrze, cudownie wspaniale. On wypełniał sobą jej kobiecość, a ona napełniała go swą miłością i pragnieniem. Wręcz spełniała jego marzenia, oddawała się tak, jak tego pragnął oraz skrycie marzył, ustawiała się tak, że potrafiła doskonale zrekompensować jego brak doświadczenia, choć oczywiście uczyła go, natomiast on był pilnym uczniem.

Uniesione nóżki, złożone na jego barkach wyginały ją, jednocześnie ustawiając tak, ażeby była dostępna najbardziej głęboko. Pozycja ta unosiła nieco biodra kobietyustawiając jej kwiat idealnie do jego żądła. Jeśli Agnese spoglądałaby w niego, widziałaby, że spojrzenie markiza mówi: Przecież to nie może być tak wspaniałe. To jest cudowniejsze za każdym razem, to jest … najsłodsza jest ona … Jeśli każde jej zbliżenie, każde dotknięcie, każde połączenie dwóch namiętności tworzyło coś jeszcze wspanialszego, to co będzie za lata …

Alessandro nie poruszał się tak szybko. Przynajmniej jeszcze nie. Także było mu obłędnie dobrze. Spoglądał na nią, jakby łącząc spojrzenia. Ułożone w taki seksowny sposób nóżki znakomicie nadawały się do pocałunków stópek nie przerywając ani na chwilę seksu. Takiego wysmakowanego, kontrolowanego, kiedy wchodził do samego końca, na chwilkę pozostawał, by czuła gdzie sięga, jak daleko w niej jest, jak mocno rozciąga jej ścianki, co przecież sam czuł na swym twardym, nastroszonym czerwienią ptaku. Potem wychodził, niemalże prawie, tak, że dolne brzeżki purpurowego, wypełnionego buzującą krwią żołędzia, pojawiały się. Znowu chwilkę pozostawał i wkładał go ponownie wsuwając w jej podniecone ciało. Zaś ułożone na jej biodrach dłonie kochanka, znakomicie wspomagały odpowiedni rytm. Agnese nie mogła oderwać od niego oczu. Jego powolne ruchy sprawiały, że granica, którą już dawno powinna była osiągnąć przesuwała się. Chciała się wyrwać, nabić na niego ale pozwalała sobie na tę odrobinę tortury.

Przynajmniej tak było przez chwilę, bowiem kolejne ruchy świadczyły, że markiz powoli traci kontrolę nad swoim zachowaniem. Rozgorączkowanie rosło tak, jak częstość jego uderzeń. Gdy tylko przyspieszył, poczuła jak jego męskość przerywa tą cudowną, tak długo rozciąganą granicę. Agnese krzyknęła i uniosła się lekko opierając nogi na jego ramionach, a on już nie wychodził niemal, był prawie cały czas głęboko ruszając coraz mocniej, coraz gwałtowniej, nachylając się nieco oraz wyginając ja jeszcze bardziej. Jego ręce trzymały kurczowo jej bioder nabijając ja i jakby nie chciały puszczać, zaś czerwona końcówka w swoim najszerszym miejscu gwałtownie ślizgała się w niej najbardziej rozciągając, trąc arcywilgotne ścianki kobiecego cudu.
- Agneseeee … - jęknął.

Och, ponownie uczuła to, owo odrętwienie, jeszcze większą twardość, jakby gwałtownie narastającą moc na samym dole męskiego trzona, która już gotuje się do wystrzelenia swej bladej, lepkiej lawy. Uczucie jego powiększającej się męskości, gdy jej ciało już odpływało, już zaczynało się rozluźniać, sprawiło, że wampirzyca wbiła w niego swoje paznokcie, łaźnię ponownie wypełnił jej krzyk.

Po dłuższej chwili Agnese opadła na chłodne płytki. Z głodem w oczach obserwowała niewielkie krwawe stróżki spływające po umięśnionych ramionach mężczyzny. Jej nogi osunęły się i oplotły go w biodrach, jakby jej ciało nie chciało go jeszcze wypuścić.
- Nie mam pomysłu na ślub, ale najchętniej porwałabym cię potem na kilka dni, gdzieś gdzie nie będzie nam nikt przeszkadzał. - Uśmiechnęła się do niego.
- Zgadzam się całym sercem. Hm, mam rezydencję w jednej z wiosek pod Rzymem. Tam wprawdzie byłem już dość dawno, więc tzrebaby wcześniej posłać kilku służących, żeby przygotowali pobyt … albo po prostu możemy spróbować w mniejszej grupie - odpowiadał ciężko wzdychając, zaś krople krwi, które spływały po jego ramionach i torsie wywoływały gęsią skórkę szczypiąc, kiedy łączyły się ze słonymi kropelkami potu. - Ja też pragnąłbym, nawet teraz, nie opuszczać twojego słodkiego gniazdka - uśmiechnął się powoli dochodząc do siebie. Było mu cudownie dobreze, tak w niej, kiedy przytrzymywała go nawet, jesli męskość w jej wnętrzu była już nieporównywanie mniejsza oraz bardziej miękka. - Ale bardzo chciałbym już nazwać cię nie tylko moją ukochaną Agnese, lecz ukochaną, najdroższą żoną i normalnie nie mogę sobie wyobrazić, jak mogłoby być, gdybym ciebie nie spotkał. Chyba nie wiem, może ucałuję Niccolo, jako podziękę, że nas ze sobą połączył wskazując dla ciebie Palazzo di Venezia.
- Możemy go zaprosić na nasz ślub. - Agnese przyciągnęła go do siebie i powoli zaczęła zalizywać rany. Krew miała lekko słonawy posmak. Jemu zaś owo lizanie bardzo przypadało do gustu, takie niezwykle miłe oraz niosące posmak erotycznej przygody zahaczajacej niemal o jakąś lekką perwersję.
- Doskonały pomysł - przyznał zadowolony markiz, że zaproponowała to - bardzo chciałbym mu podziękować. Zresztą, byłby to ktoś, kogo ty znasz, więc pewnie chętnie spotkałabyś na ślubie, skoro większość gości będzie chyba miejscowych, bowiem hm, co do miejsca, ty chyba najlepiej tutaj - spojrzał na nią. - Nie wypuszczaj mnie jeszcze chwilę - poprosił.

Wampirzyca skończyła zalizywać ranki i ułożyła się znów wygodnie na kaflach.
- Nie planowałam, kochanie. - Agnese uśmiechnęła się i o ile to było możliwe docisnęła go jeszcze bardziej do siebie. - Niccolo też jest moim ghulem, wiesz? Oh… zapomniałabym. Księżna chciałaby się pojawić na naszym ślubie.
- Niccolo ghul? Wiesz, właściwie nie wiem, co to oznacza dokładnie, ale jeśli jest twoim przyjacielem, to jeśli dobrze się orientuję ma spory udział w polityce Florencji. Przecież rozmawialiśmy swego czasu. Był posłem gonfaloniere. Zaś wiesz … podoba mi się - Agnese wspaniale ponownie spięła ich ciała swoją słodką siłą i może jego męskość nie rosła. Na to nie było chwilowo szans przez kilka minut, ale też przestała maleć oraz zaczęła przyjemnie pulsować. - Tooooo … miłeeee … księżna, jaka księżna? - zapytał domyślając się, że może chodzi o jakąś rzymską szlachtę.
- Nie słuchałeś mnie na początku nocy. - Agnese mrugnęła do niego.

Doskonale pamiętała w jakich warunkach objaśniała mu wampirzą hierarchię.
- Wampirza księżna Rzymu. Odwiedzałam ją dzisiaj.
- Aaa, ta księżna … eee, co my na to? Znaczy wiesz, całkowicie w tym zakresie polegam na tobie, bowiem co ja mogę powiedzieć, czy wypada ją przyjąć, czy nie i czy by się nie wkurzyła z odmowy, albo wręcz przeciwnie, będzie wspaniałym gościem …
- Gilla zadba o naszych nietypowych gości, bo przy moich wpływach takowych nie unikniemy. A czy wypada… absolutnie powinna tu być, bo tym samym zostanie zaakceptowany mój pobyt w Rzymie. Inaczej musiałabym się stąd wynieść za jakiś czas. - Agnese znów oparła swoje ręce na jego ramionach.
- A do tego nie możemy dopuścić, choć oczywiście zamieszkamy gdzie zechcesz, czy tutaj, czy we Florencji, czy na prowincji … właściwie gdzie wolałabyś przebywać? - objął ją także, może nie dosłownie, bowiem w tej pozycji nie miał szans, ale tak dłońmi po boczkach.
- To trudna decyzja i nie podejmę jej na pewno teraz… we Florencji mam wielkie wpływy, tam jest mój majątek, a ja nie mam potomka, któremu mogłabym powierzyć zarządzanie nim.
- Najwspanialsza moja ty, przecież to naprawdę dla mnie nie problem. Nie byłem nigdy we Florencji, jednak wiem, że to piękne miasto. Możemy zamieszkać tam, zaś niekiedy odwiedzać Rzym - nagle jego dłonie z boczków przesunęły się przechodząc na jej piersi. Objął je leciutko przytrzymując. - Są śliczne - wyszeptał - cała jesteś …
- Dajmy sobie czas na tą decyzje, podobno powinnam otrzymać jakieś miasto… jestem ciekawa czy dotrzyma obietnicy.
- Miasto? Przepraszam, co masz na myśli? - zdziwił się, jednak nie przerwał. Delikatnie przesuwał pełnymi dłońmi po cycuszkach, tak leciutko ugniatając, ciesząc się nimi, zachwycając urodą.

- Obiecano mi Urbino w zamian za pomoc. - Agnese mrugnęła do markiza. - Ale wiesz.. różnie bywa z politycznymi obietnicami.
- Urbino? Samo bogate Urbino? Ono należy do księcia Romanii po wypędzeniu Montefeltrów - dosłownie na chwilę zamarł, tak samo jak jego dłonie, akurat lekko ściskające końcówki sutków.
- Skarbie czy ty naprawdę nie wiesz z jakim posagiem wchodzę w ten związek? - Wampirzyca wpatrywała się w niego z zachwytem.
- Pewnie, że wiem - odparł natychmiast, zaś jego dłonie ponownie powróciły do zabawy jej piersiami. - Jesteś piękną, mądrą, wspaniałą, odważną, kochaną kobietą, która jest światłem moich nocy oraz najwspanialszym kochaniem. Wybacz, ale właściwie co więcej miałoby mnie interesować. No dobra, jesteś wampirzycą, ale to już dodatkowa kwestia do poprzednich.
- To wyjaśnię jeszcze, że moje ghule to ludzie, którzy piją moją krew. Mówiłam ci o tym w noc gdy powiedziałam, że jestem wampirem.
- Coś pamiętam, tak jak Gilla, Borso, aha oraz Niccolo. Agnese - przestał nagle znowu poruszać dłońmi - jeśli wchodzisz w układ z księciem Romanii to wiedz jedno. Nie tylko nie dotrzyma umowy, ale jeszcze spróbuje cię ograbić. Wszyscy wiedzą w Rzymie doskonale, że tak postępował do tej pory. Wszelkie umowy były warte tylko tyle, ile karta papieru oraz dotrzymywane, póki było wygodne. Jeśli obiecał ci Urbino za pracę nad konklawe możesz być pewna, że go nie otrzymasz, chyba, że naprawdę będzie musiał ci je oferować. Jeśli zaś nawet, potem spróbuje je odebrać. Czyż nie robił nawet tak swoim sojusznikom? To skończony drań. Właściwie jak niemal każdy tutaj.

Agnese unosząc swoje biodra na opartych o biodra markiza nogach, zakołysała nimi lekko i poczuła, jak coś w jej wnętrzu zaczęło wzrastać. Dziwne uczucie, którego raczej do tej pory nie doświadczyła, gdy męskość, już będąca wewnątrz, dopiero tam zaczyna się powiększać powolutku. Markiz przełknął głośno ślinę.
- Cóż… mam swoje sposoby na wymuszanie realizacji obietnic. Bo czym jest człowiek przy uroku nieśmiertelnych? - Agnese zadrżała lekko, czując jak markiz znów zaczyna ją wypełniać. Nie przerywała jednak swego ruchu, czując jak męskość Alessandra pływa w ich sokach.- Nie zależy mi jednak na tym. Urbino to polityka… paskudna wampirza polityka.
- Ponadto to … oooch tak - spojrzał na dół widząc jak ich ciała stykają się, przesuwają, zaś włoski nawzajem muskają się radośnie. Podniecające, obłędnie podniecające. - Czyyyyy … eee tego … musiałabyś mieć jakieś pozwole … ach … pozwolenie na Urbiiiinooo … piękne miasto - jego dłonie ponownie ruszyły do intensywnej opieki nad jej biustem. Tym razem już naprawdę skupiając się przede wszystkim nas szczytach obydwu słodkich wzgórz.
- Musiałabym pewnie zabić lokalnego księcia. - Agnese zakołysała biodrami teraz jednak wysuwając z siebie lekko męskość markiza by się ponownie na nią nabić. Tak, już była nieco twardsza, zdolna do ruchu, choć jeszcze nie taka, jak poprzednio. do tego wiele brakowało. - Kocham cię Alessandro.
- Ja także cięęęęę kocham - widać było, że jej cudowność gra na nim, niczym na instrumencie. Jego flet, choć jeszcze dość mało przygotowany, już zaczynał dostarczać mu morze przyjemności. - Aleee może lepiej nikogooo nie zabijać … - zaproponował jęcząc, jako że poczuł gwałtownie nagle przerastającą sztywność, która powoli zaczęła napierać na ścianki jej głębin. - Jesteś niesamowitaaaaa - podsumował trafnie, a ona poczuła coraz mocniejszą reakcję mężczyzny. Zarówno na swoich piersiach, jak wewnątrz swojego łona.

Agnese przeciągnęła się wyginając w łuk, czując jak jego męskość ociera się o jej dolną ściankę, zamruczała z przyjemności.
- Uwielbiam to jak szybko dochodzisz do siebie. - Przyciągnęła jego twarz i pocałowała gorąco jego usta, a on ją. - Postaram się nikogo nie zabijać.
- Uwielbiam ciebie, że … że jeśli to szybko, to dzięęęękiii, ach tobieeeee … och, czy mogę zadać, znaczy, ja chciałbym, żeby ci, uch aaaa było najlepiejjjj. Może jakiś ukłaad, och tak - wymruczał więc, jak ich wypełnienie stało się ponownie mocniejsze oraz bardziej ocierające, dotykające, podrażniające najsłodsze organy. - Znaczy najlepszy dlaaaa ciebie, znaczy jak to robimy, jak lubisz, pozycja … - usiłował wytłumaczyć, lecz chyba miał problem w tym momencie.
- Obrócisz mnie na brzuch? - Agnese powoli poluzowała uchwyt swych nóg na biodrach markiza a on złapał jej nóżki dłońmi unosząc najpierw wysoko, ponad nim, ale nie wychodząc z niej nawet na moment. Po tym obrócił powoli w bok. Aczkolwiek ona musiała mu pomóc przesuwając się lub raczej nieco przetaczając, zaś on przestawiając troszkę. Agnese na chwilę zatrzymała się trzymając jedną nogę na jego ramieniu, a drugą kładąc na ziemi. Markiz czuł jak głęboko w niej jest w tym momencie.
- To powtórzymy później. - Mrugnęła do niego i ułożyła się na brzuchu. Gdy markiz patrzył na nią z góry dłońmi rozsunęła swoje pośladki ukazując swój mały otworek. - A teraz chciałabym byś wziął mnie na dwojaki sposób. - W jej głosie pojawiło się znane już Alessandro pragnienie. No tak, przypomniał sobie, co wspominała mu i paluszki penetrujące tyłeczek. Jej pupa cudownie zaokrąglona, tak wspaniale kontrastująca z wąską talią była dla mężczyzny nie tylko pięknym, podniecającym widokiem, ale ręcz wymuszała działanie. Całe te akrobacje, które robili, żeby się w pozycji tylnej ustawić podniecały go, choć niełatwo było utrzymać cały czas męskość wewnątrz jej pochwy. Teraz jednak było jeszcze bardziej … Ułożył dłonie na jej pośladkach.

- Powiedz mi, jeśliby … - powoli przesunął opuszkami po jej wilgotnej skórze, ciągle naciąganej cudownie przez jej własne dłonie, które dobitnie pokazywały mu, gdzie ma się udać. Delikatnie palcem wskazującym ruszył przez szczelinke pomiędzy pośladkami, od kości ogonowej w dół, aż do tylnego otworka. Agnese drżała od jego dotyku, jej dłonie zacisnęły się mocniej na pośladkach, które rozsuwała. Gdy markiz dotarł do celu jęknęła lekko. Tam się chwilkę zatrzymywał, jakby leciutko wwiercał, ale tylko dosłownie opuszkiem, a potem to samo czynił drugą ręką. Nagle jakby się zdecydował, tak pod wpływem chwili, opuszek, który znalazł się w jej tyłku wcale nie wyszedł, tylko gwałtownie się zagłębił, ile tylko mógł. Agnese krzyknęła z rozkoszy ale nie zabrała swoich rąk. Zaś jego bioderka wykonały ruch do przodu, leciutko wycofały się, potem zaś znów. Paluszek tam tkwił w tym drugim otworku jak najgłębiej się dało. Markiz poczuł jak ciało wampirzycy drży pod nim, jak jego palec zagłębiony w niej czuje jego własny ruch. Agnese puściła swoje pośladki i rozciągnęła się na podłodze. Widać było jak wije się z rozkoszy.
- Mocniej skarbie… - Jej ciało zacisnęło na nim, zupełnie jakby… była blisko? Tak szybko?

Przyśpieszył. Chyba nie ma bowiem na świecie mężczyzny, który zrobiłby inaczej na wezwanie swojej ukochanej. Jego penis wchodził w nią i wychodził gdzieś do połowy, żeby potem ponownie sięgnąć głębin, zaś palec … poruszał wewnątrz niej. Markiz ruszał nim oraz czuł przez jej ciało nacisk własnej męskości. To było obłędne … Nie miał jeszcze nasienia po poprzednim razie i to było cudowne, mógł jeszcze bardziej przedłużyć niż zwykle, kiedy cudowne jamki jej łona oraz pupy były wypełnione. Spróbował ruszyć palcem także wychodząc nieco i wbijając się, nie zaprzestając ruchu opuszkiem. Czuł się wybrańcem i chyba nim był.
- Jejku, Agnese, nie wyobrażałem sobie, że można tak kochać i być tak obłędnie cudownieeeeee … -jęknął, bowiem palec i męskość jakoś zgrały się ze sobą mocniej.
- Taak… - Wampirzyca nabiła się na niego. - Dociśnij… ah… - Agnese nie mogła sobie przypomnieć kiedy ostatnio miała problemy z myśleniem podczas stosunku. Teraz jednak instruktażowanie markiza było gorszym wysiłkiem dla jej głowy niż najtrudniejsza partia szachów. - dociśnij moje plecy drugą r… - Poddała się. Jej słowa przerodziły się w bezradny jęk gdy markiz wbijał się w nią.

Kto wie, czy rozgorączkowany ostatecznie Alessandro pojął jakiekolwiek słowo, ale może jakimś budowanym instynktem, może po prostu czymś, co jest tajemnicą znaną tylko kochanką zareagował. Wampirzyca usłyszała jego jęk równie, jak uczyła nacisk dłoni. Mocny, obniżający plecy, że jej twarz przywarła mocno, zaś pupa wypięła się cudownie i nagły, gwałtowny wystrzał w tym momencie, rozbijający wszystko wewnątrz, taki totalnie blokujący jakiekolwiek myślenie. Krzyknął. Usłyszała jego krzyk, kiedy jego penis dziurawił jej słodycz raz za razem jak najmocniej, zaś palec już wręcz obłędnie podążał za nim wchodząc wychodząc niemal aż boleśnie oraz zbyt gwałtownie.
- Ach taaaak - jęknął przy kolejnej porcji kleistego deszczu …

Agnese doszła w gdy tylko dotknął jej rozpalonych pleców. Mocno zacisnęła dłonie w pięści, czując jak jej ciałem targają skurcze. Poddawała mu się, nawet tej odrobinie bólu, który jej sprawiał, a który całkowicie przesłoniła przyjemność która jej zapewniał. Jej jęki powoli cichły, aż łaźnie na powrót wypełniła cisza i przyspieszony oddech markiza. Alessandro stał wypełniony rozkoszą. Nie ruszał się nawet, tylko jego pierś unosił ciężki dech. Nie wyjął ani swojej męskości, ani paluszka, jakby chciał jeszcze chwilkę pozostać tam.

- Agnese - jęknął - chyba przy tobie staję się innym człowiekiem. Takim lepszym innym - wyjąkał. Powoli Agnese poczuła, jak wychodzi z niej i na tych miejscach, gdzie przed chwilą było jego spragnione ciało, teraz pojawiły się pocałunki. Takie słodkie: jeden na pupie, jeden na jej zroszonych płatkach. - Jejku … było, to było naprawdę było … - próbował dokończyć, ale emocje wewnątrz jego głosu mówiły same za siebie. - Cieszę się, że ci się też podobało, tak bardzo się cieszę - powiedział. Chyba należąc do tego gatunku mężczyzn, który własnej rozkoszy szukają w sprawieniu rozkoszy partnerce. Agnese ku jego zaskoczeniu powoli zsunęła się z krawędzi basenu i wpadła do wody. Gdy zdezorientowany odsunął się lekko wyskoczyła tuż przed nim. Ile sił musiała mieć ta wampirzyca. Potrząsnęła głową i wycisnęła włosy. Strużka wody, popłynęła między jędrnymi piersiami, na chwilkę odrywając wzrok markiza od jej roziskrzonych oczu.

- Zawsze jest mi z tobą cudownie skarbie. - Wampirzyca uśmiechnęła się ciepłym dziewczęcym uśmiechem. Mógłby teraz przysiąc, że ma niewiele więcej niż 20 lat… może mniej, co tylko potwierdzało przysłowie, iż: “Miłość odmładza”. Patrzył na nią sam obmywając się.
- Jestem zachwycony tobą i też mi dobrze, bardzo … mogę ci zadać … takie tego, no wiesz, pytanie, takie, wiesz, takie tego trochę … dotyczące seksu? - dwa słowa przed chwilą dodał cichutko. choć przecież kochali się regularnie, to jednak pewne słowa wstydził się wypowiadać.
- Oczywiście mój drogi. - Agnese zwinęła włosy w kok i ponownie je wycisnęła. Jej piersi napięły się gdy uniosła dłonie powodując, iż uniósł spojrzenie do góry. Oparła się pośladkami o krawędź basenu i uważnie przyglądała się Alessandro.
- Znaczy wiesz, jeśli to głupie … wtedy nie odpowiadaj, ale nie śmiej się, proszę. Znaczy tego ...
- Mój drogi nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. - Mrugnęła do niego.
- Bowiem wiesz, znaczy jak przed chwilą … kochaliśmy się, to mój palec był … no wiesz, gdzie był. Znaczy na tyle. Czy … czy … tam można włożyć, nie tylko palec? - wreszcie powiedział szybko, jakby się śpiesząc, że bez pośpiechu się nie odważy rozmawiać na temat takich strasznych zbereźności.
Agnese podeszła do niego i powoli dotknęła jego już miękkiej męskości.

- Można tam włożyć więcej paluszków… można włożyć to. - Agnese delikatnie poruszyła dłonią od czuba do podstawy. - Mam jednak w sypialni coś jeszcze innego. - Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- TO też można - wyszeptał przejęty scenicznym szeptem - i coś jeszcze nawet innego - to już widać było iż nie rozumie. - Naprawdę? Aaa to nie boli? Tam mi się wydawało, że jest, tego, bardziej ciasno …
- Yhym… przez co bardziej by się na tobie zaciskało. - Agnese przywarła do niego. - Chcesz to też będę mogła włożyć w ciebie paluszek, słyszałam że panom też potrafi to sprawiać przyjemność. - Jej piersi oparły się o jego klatkę piersiową.
- Jaaaa … nie wiem, nigdy nie słyszałem … - przyznał niepewnie. - Jeśli to przyjemne. Mam nadzieję - nagle spoważniał obejmując ją - że Gilla nie jest na mnie zła - spojrzał na swoją narzeczoną pytająco.
- Gilla jest jedną z tych niesamowitych osóbek, które z jakiegoś niewyjaśnionego powodu starają się bym była szczęśliwa i wie, że jestem szczęśliwa z tobą. Ale jeśli masz obawy o jej zazdrość, możemy znów pobawić się we trójkę. Byłaby zachwycona gdyby mogła poczuć go … - Zacisnęła dłoń na męskości markiza. - … w sobie.
- Ach - poczuł owo zaciśnięcie, ale nie bolało. Raczej zareagował odruchowo, jak mężczyzna, kiedy nagle czują nacisk na swoim instrumencie. - Dobrze, jeśli … znaczy w niej? - popatrzył zdezorientowany, jakby chciał dobrze pojąć. - Tak wiesz, w niej niej, to znaczy tam w prawdziwej niej?

Agnese nachyliła się do jego ucha i ugryzła je lekko.
- W jej szparce. - Szept wampirzycy był ciepły i ogrzał podrażnioną ugryzieniem skórę ucha mężczyzny, który jęknął z przyjemności i leciutkiego bólu. Znowu jęknął. Czy w takich warunkach mógł odmówić czemukolwiek, nawet gdyby poleciła mu stać podczas seksu na rękach?
- Ja wiesz … ja chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Żeby wszyscy wokoło ciebie, którzy ciebie kochają, byli szczęśliwi. Przecież to chyba nie jest źle - powiedział gorączkowo wzdychając mocno ze względu na swędzenie przyjemne uszka.

Agnese odsunęła się od niego.
- Jeśli będę dla ciebie najważniejsza, myślę że nie ma w tym nic złego. - Przyglądała się markizowi z uwagą, była bardzo ciekawa jak radzi sobie z takimi informacjami jego wychowany w klasztorze umysł, ale wolała nie dopytywać.
- Jesteś najważniejsza! To nie ma dwóch zdań. Ale … ale to jakieś dziwne - przyznał, przypominając ucznia, który odpytywany nagle stwierdza, że po prostu nic kompletnie nie wie. - Ale kochajmy się przede wszystkim ze sobą, dobrze - wypalił.
- Jesteś moim jedynym mężczyzną. - Agnese obróciła się, jakby prezentowała na sobie suknię, była jednak … jej jędrne pośladki zafalowały, tak samo jak piersi. - Wiesz jakie to trudne dla mego ciałka. - Spojrzała na niego i był pewny, że znów domaga się jego...
- Przepraszam, najdroższa - podbiegł obejmując ją mocno. - Przysięgam, że zrobię co tylko będę mógł, byś nigdy nie żałowała. Przepraszam, że to takie trudne … chcę cię, pragnę cię, kiedy budzę się myślę o tobie. Z twoim wizerunkiem w myślach zasypiam. Chcę być z tobą absolutnie uczciwy i chcę dawać ci szczęście. Powiedz, jak to mogę uczynić, byś nie myślała o innych - ten chłopak także wiedział, co to zazdrość.
- Już to zrobiłeś skarbie… ale wybacz moją słabość do Gilli. Jeśli jest ktokolwiek poza tobą kogo kocham to jest tym kimś ona, ah… - nagle jakby sobie o czymś przypomniała - … i ten wredny stary zgred.
- Co do Gilli widziałem i byłbym draniem, gdybym to zepsuł. Chcę, żebyś była przy niej także radosna. Widziałem jak cię kocha. Dlatego właśnie czasem róbmy to we troje. Nie chcę, żeby się czuła odtrącona, inna, obca, skoro tak ci na niej zależy, jej zaś na tobie. Chcę, żeby pokochała nas obydwoje już razem, jako małżeństwo … jednak stary zgred, to jakiś inny ghul? - spytał niepewnie.
- Gorzej mój drogi, dużo gorzej. - Agnese uśmiechnęła się do markiza. Droczyła się z nim. Była ciekawa kiedy mężczyzna nauczy się rozpoznawać tę grę.
- Znaczy masz z nim jakiś problem? Hazard może, albo dużo wina? Spotykałem takich. To krewny - domyślał się, że skoro nie ghul, pewnie jakaś rodzina.
- Mój wampirzy ojciec. - Mrugnęła do niego. - Kiedyś byliśmy kochankami… wieki temu, jeszcze zanim mnie zabił i przemienił. Ale skłamałabym mówiąc, że nie wyrył się w mym sercu.
- Że przemienił rozumiem. Ale zabił? Co za drań! - uznał gorąco markiz łapiąc ją mocniej, jakby chciał bronić oraz zatrzymać ją wewnątrz okręgu swych ramion.

- Na tym polega przemiana. Trzeba najpierw zabić człowieka, wypić go do ostatniej kropli i gdy jego ciało będzie łaknąć krwi, zwijać się z bólu, podaje mu się własne vitae. - Agnese wpatrywała się w oczy markiza. Tak… będzie musiała mu wiele opowiedzieć.
- O rany,myslałem, że chciał ci uczynić krzywde tym zabiciem, ale tak, chyba nie rozumiem. Aaa, jakby nie wyssał wszystkiego, to taki niewyssany jest ghulem? Tak chyba mówiłaś. Ale wiesz, jakie są właściwie relacje, znaczy jesteś jego córką? Taką wiesz, dzieckiem, które się kocha oraz tak tam jakoś dalej?
- Troszkę chciał, mój klan spokrewnia się dosyć brutalnie, to taka inicjacja. - Brzmiało trochę jakby mówiła o trudnym przyjęciu u ciotki. - Co do miłości, to z tym draniem to nigdy nie wiadomo, ale myślę, że mnie kocha na swój pokrętny sposób. Wiesz... jest dosyć stary w tym wieku już różne rzeczy się dzieją z głową.
- Twój klan, jaki klan? - chciał się uszykować do wysłuchania opowieści. Widać było, jak wiele chce się dowiedzieć. - Agnese, jest mi bardzo dobrze, ale może spotka… wiesz to spotkanie. Może szybko by je tego i potem tyle chciałbym poznać twój świat i tak bardzo cię wycałować … - zaproponował.
- Potem mam jeszcze spotkanie z twoją siostrą - na co markiz zrobił głupią minę, bowiem faktycznie zapomniał.

Agnese chwyciła jego dłoń i zaczęła prowadzić w stronę schodków do basenu. On zaś dał się bez problemu prowadzić.
- Ale masz rację, jeśli omówimy co trzeba i potem obejrzymy tkaniny, to o ile Gilla nie będzie zbyt zazdrosna, moglibyśmy porozmawiać przed moim zaśnięciem. - Agnese obejrzała się na niego. Markiz coraz lepiej widział jak funkcjonuje jego przyszła narzeczona. Noc musiała być wypełniona, plany liczne, a ona jakby gotowa była paść z wysiłku byleby wszystkiego dopiąć.

- Nie będzie, ona chyba wszystko to przecież wie, czego … znaczy czego jeszcze nie wiem - odparł.

Agnese powoli wyprowadziła ich z basenu i ruszyła do przebieralni pozostawiając halkę w łaźni.
- Mój drogi, wierzysz w to, że będziemy tylko rozmawiać?
- No masz mnie - przyznał takim szelmowskim półuśmiechem - nie wierzę i wiesz … przepraszam, nic na to nie poradzę, ale wcale nie mam nic przeciwko temu, że nie skupimy się tylko na rozmowie.

Agnese puściła jego dłoń i sięgnęła po suknię. Przytuliła do swego nagiego ciała tkaninę spoglądając na niego.
- Bez seksu rozmawialiśmy tylko raz, tuż po moim przyjeździe. - Agnese mrugnęła do niego i przesunęła dłonią po piersiach tak jak wtedy.
- Bo to się jakoś samo tak robi … - odparł zakłopotany leciutko oblizując wargi końcówka języka.
- Jak się robi? - Agnese skrzyżowała ręce przytrzymując suknię. Jej piersi uniosły się i zetknęły tworząc ten wspaniały rowek, który widywał codziennie, zanim ją rozebrał.
- Właśnie tak - jęknął. - Jakoś zaczyna być gorąco, zaczyna się myśleć tylko o tobie i o tym, jak cudownie być razem i już dalej jakoś … mogę je pocałować, proszę - wyrwało mu się, kiedy spoglądał na wyeksponowany seksownie biust.
- Możesz. - Agnese uśmiechnęła się, zaś markiz pochylił ku jej prawej piersi. Rzeczywiście, to był pocałunek. Na każdym sutku. Długi, najpierw łagodny, potem zasysajacy, potem jeszcze dokładający pieszczotę języczka, taki wciągający mocniej malinkę. Najpierw jedną, potem drugą … Podniósł swoje spojrzenie.
- One są takie piękne. Pasują do ciebie - wystrzelił ni w pięć ni w dziesięć. - Wiesz co, ubierzmy się szybciej. Może naprawdę uda się mieć jeszcze potem czas dla siebie? - nagle zaczęło mu się śpieszyć, żeby być dłużej przy swojej ukochanej.
 
Aiko jest offline