Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2017, 09:29   #19
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację


Przyjemny zapach lasu i szum ciepłego wiatru w koronach drzew uspokajały ją i napełniały wewnętrzną radością. To tutaj, a nie w St Cloud czuła się jak w domu. Zagłębiając się w gęsty las, szybko zdała sobie sprawę, że ośrodek nie posiada żadnego ogrodzenia, w naturalny sposób łącząc się z naturą. Leśny teren był nierówny, to wznosił się delikatnie, to opadał, a w niektórych momentach stawał się dość wymagający, gdy należało odnaleźć najlepszą drogę w gęstwinie paproci, wysokich krzaków i ścianie drzew.

Annika nie miała z tym problemu, dlatego po krótkim rekonesansie, gnana czasem, zawróciła. W pewnej chwili, pośród poszycia natrafiła na dosyć osobliwe znalezisko. Dobrze wysuszony stolec. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu zwierzęta załatwiały w lesie swoje potrzeby, jednak dziewczyna wiedziała, że taka forma stolca nie mogła należeć do żadnego z nich. To musiały być ludzkie odchody, jednak to również wydało jej się dość dziwne, przecież w ośrodku są toalety, a była zbyt głęboko i zbyt daleko od polany, by sądzić, że kogoś z poprzedniej wycieczki po prostu pogoniło i odbiegł aż tak daleko od obozu, żeby się wypróżnić.

Zastanawiając się nad tym, wróciła do obozu.



Jak można się było spodziewać, na zbiórkę pod flagą niektórzy dotarli spóźnieni. To była norma. W końcu jednak, całą grupą pod przywództwem pani Marshall, która dzierżyła w dłoniach mapkę ośrodka, ruszyli, by sprawdzić, co jest czym. Najpierw zahaczyli o największy z drewnianych domków, do którego wcześniej wbiegła Hoy wraz z Gaudencio. Miejsce okazało się być połączeniem kuchni, stołówki i bawialni, gdzie można było miło spędzić czas grając w piłkarzyki, rzutki, bądź oglądając telewizję lub filmy na blu-ray, których pokaźny zbiór zamknięty był w gablocie nieopodal wielkiej plazmy stojącej na szafce.
- Tutaj będziemy jadać wspólne posiłki. - Wyjaśniła władczym tonem Hoy. - I nie ma od tej reguły odstępstwa.


Chwilę później sprawdzili niewielki domek obok kantyny, który okazał się być stacjonarnym punktem medycznym - znajdował się tu podstawowy sprzęt i wyposażenie do pierwszej pomocy, w razie, gdyby zdarzył się jakiś wypadek. Tuż obok niego leżał zadaszony budyneczek służący za boisko do hokeja na trawie. Można więc było tu spędzić miło czas nawet, gdy pogoda nie dopisywała. Nieopodal, wyglądające dokładnie jak domki uczniów, znajdowały się sypialnie nauczycieli. Za pomieszczeniami gospodarczymi, nieco na prawo, odnaleźli boiska do soccera i koszykówki, a za sypialniami dziewcząt składzik na sprzęt. Były tu torby z kijami golfowymi, do hokeja, piłkami do kosza, siatkówki plażowej i futbolu oraz wiele innych rzeczy wspomagających miłe spędzanie czasu na terenie Beaver Creek.

Wrażenie robiło pole namiotowe z dwudziestoma oryginalnymi tipi oraz przystosowanym do tego miejscem na rozpalenie ogniska, a także plaża, na której oprócz boiska do siatkówki i wydzielonego terenu na ognisko, znajdowało się spore molo, z którego rozciągał się fantastyczny widok na Beaver Hut Lake i zalesione okolice.


Po obu stronach molo od razu rzucały się w oczy poszczególne atrakcje - pojedyncze kajaki, dualne rowery wodne, nadmuchana zjeżdżalnia i wyrzutnia. Było więc co robić na plaży i bezpośrednio w jeziorze. Opuszczając piaszczystą część terenu trafili na niewielkie, ale ładnie utrzymane pole golfowe otoczone lasami. Idealne miejsce do spędzenia chwili w skupieniu i spokoju.

Po obejściu całego terenu i zapoznaniu się z atrakcjami, pani Marshall zarządziła przygotowanie posiłku. Danny i Dean, którzy na imprezach okolicznościowych w szkole pokazali, że nie po drodze im z gotowaniem, zostali zagonieni przez Hoy do obierania ziemniaków, co fizyczka uczyniła z dziką satysfakcją wypisaną na twarzy. Pozostali uczniowie pomagali w krojeniu i przygotowaniu ryby, dzięki czemu w ciągu godziny na stół wjechał gorący oraz wysokokaloryczny lunch w postaci przysmaku Anglików - ryby z frytkami.

Przy posiłku pan Lambo nie omieszkał wygłosić przemówienia na temat rutyny, jaka miała panować w obozie.
- Pobudka codziennie o ósmej, o ósmej trzydzieści śniadanie. Potem ruszamy na szlak, żeby spędzić czas w grupie. Jutro sprawdzimy sobie okoliczne lasy, podobno gdzieś na tym terenie znajdują się pozostałości starych farm i głębokie jaskinie, spróbujemy to odnaleźć. O pierwszej lunch, potem macie czas dla siebie, aż do szóstej, kiedy wszyscy przygotowujemy obiad. Po obiedzie znów macie czas wolny, o dziewiątej ostatnia przekąska, prysznice i o dziesiątej meldujecie się w łóżkach.
Po jadalni przetoczył się głośny jęk zawodu.
- Ale... - Wtrącił się Gaudencio z delikatnym uśmiechem. - Jeśli będziecie chcieli posiedzieć przy ognisku do północy, czy nawet dłużej, wystarczy nam to zgłosić.
- Panie Gaudencio, to nie jest...
- rzuciła Hoy, ale historyk natychmiast jej przerwał.
- To jest wycieczka przede wszystkim dla tych dzieciaków i mają prawo do relaksu, pani Hoy - rzucił. - Tak samo, jak i my, więc im mniej będą nam zawracać tyłek, tym lepiej. Prawda, moi mili?

Tym razem podniósł się okrzyk aprobaty, ktoś klasnął w dłonie.
- Niemniej. - Odezwała się pani Marshall. - Proszę bez picia w okolicach jeziora. Wiemy, że macie alkohol i przymkniemy na to oko, jeśli zostaną zachowane wszelkie normy bezpieczeństwa.
- Jeden wybryk i żegnacie się z procentami
- dorzucił Lambo, zerkając zwłaszcza po twarzach van der Veena, Blake'a i Calistriego. - To samo tyczy się włażenia w nocy nie do swoich sypialni. Jeśli któregoś z panów przyłapiemy w domku dziewcząt, wyciągniemy konsekwencje.
- Więc nie dajcie się przyłapać.
- Gaudencio puścił oczko, a sala wybuchła śmiechem.
- Jest pan obrzydliwy, Gaudencio. - Poruszona Hoy zabrała swój talerz i wyszła na zewnątrz. Historyk tylko wzruszył ramionami.
- Macie jakieś pytania? Wątpliwości? - Spytała Kate, poprawiając okulary. - Jeśli nie, dokończcie lunch i rozejrzyjcie się po terenie, tylko nie oddalajcie się zbytnio od ośrodka.

Dochodziła czwarta popołudniu, na zewnątrz żar lał się z nieba. Wciąż mieli sporo czasu do wieczora, nim wisząca w powietrzu już od czasu wyjazdu impreza zostanie wprowadzona w życie.

 
Tabasa jest offline