Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2017, 09:57   #15
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Yamasaki nie zdążyła nawet porządnie się ubrać, gdy manager znów ją wywołał.
- Goście z trójki chcą powtórkę. Musiałaś się im spodobać - powiedział Japończyk z wyraźną nadwagą i lśniącymi od żelu włosami na sztorc. - Powinnaś pozwolić zaprosić się im na drinka potem.
Dziewczyna popatrzyła na faceta, jakby właśnie zleciał z konia. Nie skomentowała jednak jego zachowania, odwracając się do lustra, by poprawić makijaż.
- Znowu Merkury? - spytała od niechcenia, przygotowując się mentalnie do kolejnego występu.
- Tak. Nie mówili, że chcą czegoś nowego. Choć ponoć bardziej chodziło im o ciebie, jako ciebie. Szef będzie zadowolony.
- Jasne… zaraz będę gotowa. - Miyako skończyła nanosić poprawki, po czym odebrała świeżą parę bielizny imitującej strój czarodziejki. Ubrawszy się, rozczesała perukę, poprawiła jędrny biuścik i ruszyła na ponowny podbój parkietu w prywatnej salce numer san.
Z niewiadomego powodu, bardzo nie chciała przekraczać progu pokoiku, bojąc się, że klienci się na nią rzucą. Nie chciała mieć z nimi nic do czynienia, ale skoro płacili i godzili się na warunki jej umowy, nie mogła odmówić.
Jeszcze chwilę mobilizowała się przed przesuwanymi drzwiczkami, po czym zaciskając pięści tupnęła obutą w szpilkę nogą i… weszła.

Na jej widok Szkot rozpromienił się i już chciał wstać w celu zaproszenia dziewczyny do stolika, ale coś w jej ruchach wstrzymało go. Po rozmowie z kelnerką i powiedzeniu jej iż chodzi mu głównie o rozmowę, myślał że tancerka przyjdzie tylko po to. Coś w jej ruchach i mowie ciała wskazywało jednak, że chciała wpierw zrobić kolejny występ, na co w oczach Alice’a błysnęło coś jakby uznanie. Powiedzieli jej iż klient chce porozmawiać, a ona z tym charakterystycznym etosem pracy wyglądała jakby wpierw miała zamiar zatańczyć. Lindsay nie bardzo wierzył, że pracującym w takich miejscach dziewczynom sprawia przyjemność tańczenia nago przed obcymi.
I to często gaijinami.
Wspomniał jej zawód gdy poprzednio po zauważeniu króliczych uszu mimowolnie to ich szukał wzrokiem i to na nich się skupiał. Jeżeli Japonka bez specjalnej przyjemności tańczyła dla klientów to jedyną przyjemność jaką w tym mogła znajdować, było poczucie spełnienia w tym co robi w oczach gości.

Choć klienci i tancerka byli ci sami… to występ był inny i równie elektryzujący co pierwszy. Yamasaki postarała się, by zebrani przy stoliku nie nudzili się prezentem, który już dawno temu rozpakowali. Wedle żywiołu wojowniczki, była wodą, lecz nie cichą i spokojną, a rozszalałą i porywającą jak fala tsunami, gdy przybierała pozycje przeczące nie tylko prawom fizyki, ale i budowy ludzkiego ciała.
Początkowy lęk i bunt, kruszał w kobiecym sercu, z każdym zataczanym obrotem, nad głową wpatrzonego w nią blondyna. Tym razem nie szukał wzrokiem króliczych uszu czekając na koniec tańca, aby z nią o nich porozmawiać.
I chłonął tak jak poprzednio widok starając się jednocześnie okazywać jak bardzo mu się podoba i nie przesadzić w tym.
Aktorem był niezłym, ale biorąc pod uwagę talent Japonki, wcale go tu nie potrzebował.
To było miłe… znowu być widzialną, choćby na ten krótki czas kilku-kilkunastu piosenek. Dla niego się więc postarała, by miał miłe wspomnienia po powrocie do domu. Do kraju z którego przybył.
Ciekawe skąd pochodził. Nie wyglądał jak Amerykanin… za chudy i mało opalony, do Rosjanina też nie pasował… za mało złota. Może Australijczyk? Taki trochę nijaki… zupełnie jak ci wyspiarze, którzy mieli najbliższe loty, właśnie do Japonii… Skądkolwiek był, chłonął występ nie tylko uważnie, ale z wielkim zainteresowaniem wymalowanym na twarzy.

Jej czas ponownie się skończył. Lekko zziajana Miyako, leżała na plecach, na zgiętych nogach, obejmując udami metalową rurę. Głowa lekko zwisała jej z brzegu podestu, a sama jej nosicielka, spoglądała czarnymi oczami na gaijina. Na różowych ustach błądził cień uśmiechu, zupełnie jakby dziewczyna nie nawykła do tego typu okazywania emocji. Figlarne piersi unosiły się w przyśpieszonym oddechu, zdradzając, że ich „czarodziejka” zmęczyła się lekko występem.
Zanim jej bezruch, zaczął być odczuwalny jako krępujący, podniosła się, odwracając nagimi plecami do widowni.
Dotknęła dłonią szyję, zdradzając pewne zakłopotanie sytuacją. Słowa managera, odbijały się w jej umyśle, wywierając na niej niejaką presję. Przygryzła dolną wargę, odwracając się w zamyśleniu do trójki siedzących, oraz czającej się w mroku kelnerki. Machnęła na nią ręką, by ją przywołać i zamówić drinki na koszt firmy… czyli potrącony z jej wypłaty.
Alice cieszył się, że nie ubrał dziś garnituru, bo gdyby obok leżała rzucona marynarka, pewnie zaofrerował by ją dziewczynie widocznie skrepowanej nagością po występie, podczas gdy w trakcie nią tak wdzięcznie epatowała. Tylko, że jak byłoby to odebrane to inna historia.
- Arigato - odezwał się z dosyć dziwnym akcentem, lecz lekko przypominającym brytyjski. - Bardzo cieszę się, że zechciałaś do nas wrócić - kontynuował po japońsku. - To było naprawdę piękne i… chciałem przeprosić. Jestem Alice. - Lekko skinął głową i odruchowo ruszył ręką jakby chciał wysunąć ją na przywitanie, lecz w porę stłumił odruch. Japończycy wszak nawet wśród przyjaciół kontakt fizyczny uznawali za niewłaściwy. Zręcznie przeniósł rękę na szklankę whisky, choć samego gestu tym w pełni nie ukrył.
Tancerka spięła się machinalnie, gdy tylko dostrzegła sunącą w jej kierunku dłoń. Wyglądało na to, że zaraz miała zacząć krzyczeć, ale… tylko odetchnęła, jakby sama nie była do końca pewna, czy jej strach się jej tylko nie zdawał.
- Yamasaki desu. Hajimemashite. - Kobieta skinęła głową, rozkładając się jak kotka na boku, podpierając głowę na ręce, a drugą gładząc się po biodrze.
Sytuacja nie tylko była dziwna… ale i komiczna, gość wyglądał jakby chciał z nią rozmawiać.
- Wzajemnie Yamasaki. - Szkot uśmiechnął się, choć teraz już musiał grać. Poza jaką dziewczyna przyjęła zdecydowanie nie pomagała mu w koncentracji. Odruchowo poprawił się na kanapie. - To Asuka i Toshiro. - Wskazał przyjaciół. - Nawet gdybym bardzo się starał, to chyba nie potrafiłbym stwierdzić czy chciałem jeszcze raz zobaczyć Twój piękny taniec, czy upewnić się, że nie obraziłaś się. Wybacz, że mniej skupiałem się na Twoim występie poprzednio… - urwał zakłopotany.
- Ah… nic nie szkodzi, nic nie szkodzi - zaszczebiotała lekko zażenowana, że mężczyzna ją przeprasza. - Jestem tu dla ciebie, a nie ty dla mnie. Skąd pochodzisz? Bardzo ładnie mówisz po nihongo.
- Cóż… odniosłem wrażenie, że to akurat jest nie do końca jednoznaczne -
odpowiedział jej na kwestię ‘kto tu jest dla kogo’ wspominając jak zatracała się w tańcu chłonąc podziw klientów. - Urodziłem się tu w Tokio, ale większość życia spędziłem w Szkocji. I wiem, że moja wymowa jest ładna jedynie jak na przeciętnego gaikokujina. - Roześmiał się.
Nie zaśmiała się, a jej jedyną reakcją był nikły cień uśmiechu na wargach.
- Europa… chciałabym odwiedzić Polskę i posłuchać koncertu Chopina - wyznała po chwili namysłu.
- Choćby w ramach rewanżu byłbym szczęśliwy móc to zorganizować. Obawiam się jednak, że on nie żyje - Alice odpowiedział żartem starając się lekko rozładować atmosferę.
Znowu cisza i lekko kamienny wyraz twarzy. W oczach jednak nie kryło się zdegustowanie, a rozbawienie. Można ująć, że śmiała się w duchu, a nie na zewnątrz.
- Wiem, wiem… kompozytor dawno odszedł, ale jego muzyka jest wciąż żywa - odparła polubownie, odrywając dłoń od uda i zaplatając kosmyk niebieskich włosów na palec. Alice starał się nie reagować na ten ruch, jak i na to, że dziewczyna miała niebieską perukę. Dzisiejszego dnia niebieski kojarzył mu się...
- Miło słyszeć, że ktoś lubi muzykę tego typu. W czasach popjazgotu - odpowiedział starając się przestać myśleć o kolorach. - Lubię muzykę filmową. Ona łączy nowe z tym co komponowali dawniej.
- Hancu Cimerru jest fajny -
Yamasaki mało nie połamała sobie języka na amerykańskim imieniu i nazwisku. - Nagrał na przykład Incepcję, albo Anioły i demony - dodała, by naprowadzić blondyna na właściwego kompozytora. Chyba chodziło jej o Hansa Zimmera.
- Tak, piękna muzyka… - Alice jakby zamyślił się nad czymś. - Jak chodzisz do klubów, to wybierasz te z jaką muzyką? - spytał desperacko próbując naprowadzić rozmowę na interesujący go temat. Z jednej strony rozmowa z piękną nagą dziewczyną i okazja do dyskretnego prześlizgiwania się wzrokiem po rejonach jej ciała budzących ciepłotę zdecydowanie wyższą niż 36,6… sprawiała mu przyjemność. Z drugiej czuł skrępowanie wobec przysłuchujących się przyjaciół i wciąż miał przed oczyma te cholerne uszka na dłoni.
Nawet gdy teoretycznie sutki były zdecydowanie milszym widokiem.
Kobieta potrząsnęła głową, jakby się z czymś nie zgadzała.
- Nie chodzę do klubów. Ten jest wyjątkiem, bo w nim pracuje, a dlaczego pytasz? Nie umówię się z tobą, jeśli do tego dążysz. - Uniosła się nieznacznie, jakby chciała zakończyć rozmowę, zanim stanie się niemiła dla nich obojga.

Milczał przez krótką chwilę.
- Yamasaki, nie chodzi mi o to… - Spojrzał jej na chwilę w oczy, lecz jak to względem Japończyków zaraz go odwrócił. - Jesteś piękną dziewczyną ale… Ja po prostu nie rozumiem. - Spojrzał tym razem bezradnie. - Dziś pojawiło mi się to - wysunął rękę z tatuażem - nie byłem w żadnym klubie gdzie by robili takie stemple, Ty masz taki sam. Pojawił się znikąd, czasem znika. Pomyślałem, że wiesz co to może być.
Miya popatrzyła na rękę mężczyzny, a później na swoją własną. Długo milczała, ważąc słowa. W końcu odezwała się cicho i przepraszająco.
- Nie wiem skąd go masz. U mnie też się dzisiaj pojawił. Rano… i znikł na większość dnia, aż do teraz. Może to jakaś choroba? Nie tylko u ciebie widziałam to znamię… może to przez Fukushimę? Mam nadzieję, że nie pijesz wody z kranu… - mruknęła, siadając i spuszczając nogi na ziemię.
- Nie piję - uśmiechnął się. - Cóż, mam nadzieję, że nie będzie trzeba tego odcinać razem z ręką. - Skupił się na chwilę na dłoni nim przeniósł spojrzenie na dziewczynę. - Lubię ją. Mogę mieć prośbę Yamasaki? Nie chodzi mi o podrywanie Cię, ale… - Wyjął z kieszeni portfel, a z niego wizytówkę. - Gdyby coś się z tym działo - kiwnął głową w kierunku jej dłoni - mogę liczyć na kontakt? Trochę mnie to męczy. Nie co dzień pojawiają mi się na ciele stygmaty playboya.
Dziewczyna rozejrzała się niepewnie, jakby obawiała się, że zaraz napadnie ich ochrona.
- To nieodpowiednie… - odparła, biorąc szybko wizytówkę… tylko, że za bardzo nie miała gdzie jej schować. Wzruszyła ramionami, zsuwając się stopami na podłogę. - Napisze do ciebie, jeśli to takie dla ciebie ważne… ale, nie przejmuj się tak. Jesteś w Japonii… tu wszystko jest troszkę dziwne. - Mrugnęła do niego, choć uśmiechu wciąż nie uraczył. - Powinnam wrócić do pracy. Miło było dla was zatańczyć. Życzę owocnej zabawy.
- Dziękuję Yamasaki -
kiwnął głową i wstał widząc, że zbiera się do odejścia. - I jeszcze raz dziękuję za piękny występ.
Usłyszał jak się śmieje oraz zobaczył jak macha mu ręką, znikając po chwili za zasuwanymi drzwiami.

- No no... - podsumował sprawę Toschi.
- Jestem zazdrosna! - poskarżyła się Asuka. Wydawało się to z jej strony żartem, ale czy na pewno?
Szkot aż zachłysnął się pitą whisky.
- O co? Chyba nie jej pracę? - rzucił zdziwiony, udając że nie widzi w tym pewnej dwuznaczności.
- O to. - Japonka poklepała się po brzuchu. Choć była szczupłej budowy, najwyraźniej uważała, że ma jakieś braki względem ciała striptizerki. - Muszę chyba też zacząć chodzić na jakiś pool dance.
- Znam przyjemniejsze sposoby na utrzymanie zgrabnej sylwetki -
podrzucił Toshi i oboje zaczęli chichotać jak nastolatki.
- Nie sądzę by czegokolwiek Ci brakowało - obrzucił wzrokiem jej sylwetkę - ale racja - przytaknął Toshiemu ze śmiechem - zdecydowanie utrzymywanie zgrabnej sylwetki w przyjemniejsze sposoby, jest okey.
Teraz roześmiali się całą trójką.

Jako że słono zapłacili za wejściówkę i stolik vip, resztę wieczoru spędzili w klubie gogo, przyglądając się innym, publicznym występom. Aż wreszcie przyszła pora, że cała trójka zaczęła zamulać. Asuka nawet przysnęła, odtrącając przy tym ramię Toschiego i kuląc się w kącie loży. Nie było więc sensu przeciągać spotkania.
Przyjaciele pożegnali się na przystanku autobusowym, gdzie ich drogi się rozchodziły. Może nie był to środek nocy, ale na tyle późno by Alice chciał wezwać dwa samochody z aplikacji Uber. Z pieniędzmi niespecjalnie się liczył, bo choć daleko mu było do krezusa, to miał ich pod dostatkiem. Chciał nawet oddać Isie i dzieciom konto bankowe gdy od nich odchodził, ale ona nie chciała ich przyjąć.
Wiedziała skąd są te pieniądze i jak zostały ‘zarobione’, nie chciała nawet domu w Glasgow za których część został kupiony. W efekcie Szkot mógłby żyć jedynie z odsetek z lokat i kasy wpadającej mu z wynajmu domu w Szkocji, a pracował jedynie po to by słać pieniądze do USA dla niej i Chrisa i Lisy, o których wiedziała, że nie są ‘zbrukane’. No i dla utrzymania się w aktorskiej formie.
Na pomysł zarówno Toshi jak i Asuka jednak żywo zaprotestowali. Ona uparła się wracać autobusem, a on uniósł się dumą. Względem kumpla Szkot nie protestował akceptując odmowę jak i jej powody i starając się jedynie aby ten nie odebrał źle samej propozycji.
Względem jednak niej...
- Asuka, przecież ja sam do Edogawy do domu jadę. - Zrobił strapioną minę. - No jak to by wyglądało, że jadę w pobliże uberem, a ty zmęczona tłuczesz się autobusem.
- Jakbyś był gaijinem bez ogłady -
odparła z uśmiechem. Nocne powietrze nieco ją rozbudziło, choć dalej wyglądała na zmęczoną, więc nawet nie walczyła. - No dobra... ale jak ty płacisz, to ja zapraszam na obiad jutro czy tam jak ci będzie pasowało.
- Hai!




Gdy wysiedli odprawił samochód, zdziwionej lekko Asuce wyjaśniając, że ma ochotę na spacer powrotny do domu. Potrzebował pomyśleć, o tym co się dziś wydarzyło, a mieszkanie wynajmował też w Edogawie, ze 40 minut piechotą po drugiej stronie parku Shinozaki.
W trakcie powrotu rozmyślał o tym dziwnym tatuażu, dziewczynie posiadającej identyczny, oraz tym dziwnym uczuciu po przebudzeniu. W jednym zakamarku wyćwiczonymi ruchami zrobił sobie kreskę amfy na karcie kredytowej, co ‘zakąsił’ kolorową pastylką.

Do domu dotarł pełen wątpliwości i nie mądrzejszy nic a nic, ale już lekko naćpany.
Zamówiona prostytutka zadzwoniła z kwadrans później.

Alice usnął dopiero późno w nocy.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline