Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2017, 21:47   #64
Nortrom
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
- Bandyci? To byłaby przyjemność! To było jakieś wielkie kurestwo! Czegoś takiego w życiu nie widziałem! Ja wam, kurwa, mówię, pomiot pierdolonego Chaosu jak nic! - krótko opisał stwora Ragnar. - Dlatego się wróciliśmy, bez wojska tego nie ruszysz, a już zdążyło zrobić niezły rozpierdol.

Do dwójki zdziwionych strażników, podeszło dwóch kolejnych.

- A temu co? - zapytał nieznany grupie wartownik, trzymający dłoń na rękojeści miecza.

- Zostaw, są w porządku. Co masz na myśli? - zwrócił się do krasnoluda. - Nie mówisz za bardzo… sensownie.

- Bo tego Kurestwa sensownie się opisać nie da. Od samego widoku zaczynało się uciekać, zanim się o tym pomyślało. Ciskało ludzi jak lalkami, ciało jakiejś kobiety przewiesiło sobie przez opaskę jak kawałek kiełbasy i wyraźnie szukało kolejnych. Drzewa padały jak gałązki i to nie przesadza, bo ruszało się jakby nic sobie z nich nie robiło. To trzeba zobaczyć. Najlepiej na odległość strzału z armaty. - odpowiedział weteran.

- To prawda. Wyglądało jak spasiony mężczyzna, tylko wielki, głową nieba sięgał - dodał cyrulik. - Gdybym wierzył w bajki, powiedziałbym, że olbrzym. Ale to pewnie jakaś paskuda z Chaosu.

Strażnicy zadumali się na chwilę.

- Jak daleko stąd? - zapytał trzeźwo kolejny nieznany strażnik. - Potrzebujemy dokładnych informacji. Finn, biegnij po kapitana. Wy, wszyscy, opiszcie jak to pamiętacie. Jan, ty leć po karczmach, poszukaj tych rycerzy co tu byli. Gadajcie - zwrócił się do przybyłych.

- Będzie jakieś 20 km, na południe głównym traktem. W tamtej okolicy jest jakaś wioska. Choć teraz raczej była. - odpowiedział Ragnar. - Wygląd i siłę już opisaliśmy. Jak to pamiętam? Zobaczyliśmy ludzi uciekających spomiędzy drzew w panice. Później był ryk i szczątki latające w powietrzu. W końcu to Coś wylazło spomiędzy drzew, a my uznaliśmy, że sami nie mamy szans i rzuciliśmy się do ucieczki. Macie coś do dodania? - zwrócił się do reszty.

- Zabiło mi córkę! - dodała stanowczo kobieta, wyrywając się na moment z apatii.

- Janie czekaj - krzyknął Brenton za oddalającym się człowiekiem - Rycerzy Pantery moich druhów znajdziecie - i tu Brenton wskazał ich miejsce zamieszkania. - Powiedz im, że Brenton Grisk jest przy bramie. Z wieściami o rzezi wieśniaków i potwornej bestii, której bez oddziału nie ruszysz. Medyka nam też trzeba czym prędzej - dodał już do pozostałych ludzi których miał przed sobą.

Za opisywanie sytuacji wziął się cyrulik:

- Do Ellerwald wpadł wielki potwór. Jak gruby, brzydki chłop, tylko wysoki jak sosna. Zabił paru ludzi, paru porwał. Ludzie w szoku ruszyli za nim, żeby uratować porwanych. A potem była jatka i ucieczka. Cała historia. - Po chwili dodał: - Medyka nie będzie trzeba, ja się na tym znam. Tylko przynieście mi trochę wina, kociołek i szarpie. I ostry nóż.

Niedługo potem pojawiły się wszystkie przybory, a drużyna została przeprowadzona do stróżówki, gdzie cyrulik zagotował część wina, pozostałą część rozdzielił pomiędzy resztę i szybko wypił swoją część. Szarpie zanurzył w gorącym napitku i po chwili, gdy trochę ostygły, obandażował rany kobiety. Uznał, że Brentonem nie ma co się zajmować. Po tym jak skończył, pojawił się Jan, oznajmiając, że rycerze wyruszyli na wschód po rozmowie z Księciem-Elektorem. Tuż za nim przyszedł kapitan straży, niejaki Lukas Fassbinder.

- Słyszałem, jakoby olbrzym pustoszył nasze południowe osady. Jesteście gotowi przysiąc na spokojny spoczynek w objęciu Morra i na święty młot Sigmara, że to co powiedzieliście jest prawdą? A ty krasnoludzie - zwrócił się do Ragnara - na honor swojego rodu?

- Mogę! Jeśli kłamię, to niech mnie przodkowie przeklną i broda wypadnie. A chuj, jak kłamię to zrobię sobie czub na głowie i zostanę Zabójcą. - odpowiedział Ragnar.

- Na mój spoczynek w objęciach Morra i święty młot Sigmara przysięgam, że to, co tu powiedziałem jest prawdą - powiedział po prostu bezimienny jak dotąd łapiduch.

- Przysięgam - powiedział Brenton.

Kobieta milczała, jednak po chwili zmusiła się i wycedziła przez zaciśnięte usta trzy słowa: “Zabił mi córkę”. Najwyraźniej to wystarczyło kapitanowi, bo skinął z powagą głową.

- To ustalone. Odpowiadacie głową, jeżeli skłamaliście. Ruszamy od razu. Chcecie w tym uczestniczyć? Wyglądacie kiepsko, więc… Ale nie będę odtrącał waszej pomocy, jeżeli to faktycznie olbrzym, to przyda się każdy mężczyzna, który nie zapaskudzi spodni na sam widok tej góry mięsa.

- Raz nie zapaskudziłem, to i drugi nie zapaskudzę. Zwłaszcza, że wybieram się na południe i nie chcę ryzykować, że spotkam to sam na sam. - stwierdził krasnolud.

- Kapitanie czarodzieja jakiegoś zabierzemy? - zapytał Brenton.

- Nie mamy w mieście żadnego mistrza magii, jedynie jakiegoś wędrownego bursztynowego czarodzieja. Jan, bierz dupę w troki i leć po niego. Obecnie powinien być w dokach i gadać jak obłąkany z rybakami.

- Właśnie! W lesie zostało jedno dziecko, ranny, chyba ze skręconą kostką i jeden krasnolud, który ich pilnuje. Trzeba ich zabrać. Dwójka do niczego się nie nada, więc trzeba ich tu odesłać, ale mój rodak może się przydać w walce. Zwłaszcza, że szedł za mną na południe. - stwierdził Ragnar.

- To ruszamy, ruszamy! Jeżeli czegoś potrzebujecie, Finn wam to dostarczy. Ja teraz się zbieram, przygotuję oddział do wymarszu.

Kapitan obrócił się i odszedł długimi krokami.

- Ja się kobietą zaopiekuję - odezwał się cyrulik i pomógł rannej wstać. - Idę z nią do jakiejś karczmy, jakbyście chcieli mnie potem zobaczyć jeszcze. Jakby się tego chłopaka dało uratować, to przyprowadźcie go potem do mnie.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline